Księga przeznaczenia. Parinoush Saniee

Księga przeznaczenia - Parinoush Saniee


Скачать книгу
okazją do zabawy.

      Babka zmarszczyła brwi i odparła:

      – Boże broń, synowa to już nieszczęście samo w sobie. Ta na domiar złego pochodzi z innego kraju, więc nie ma pojęcia o  religijnych zasadach dotyczących czystości.

      Babcia Aziz wyglądała, jakby odzyskała nieco sił. Wzięła się w garść i wstając do wyjścia, odparła:

      – Panna młoda jest błogosławieństwem dla domu. W  przeciwieństwie do niektórych ludzi, w naszej rodzinie doceniamy synowe i nie traktujemy ich jak służące. Troszczymy się o nie i jesteśmy z nich dumni, zwłaszcza z synowej z Zachodu!

      Babka nie mogła już dłużej tolerować jej przechwałek, więc odpowiedziała z drwiną w głosie:

      – Tak, widziałam, jak bardzo jesteś dumna z żony Assadollaha Chana. – Po czym dodała złośliwie: – Poza tym, skąd wiadomo, czy naprawdę nawróciła się na islam? Może zrobiła z Hamida Agi grzesznika? Prawdę mówiąc, Hamid Aga nigdy nie był nadzwyczaj religijny. W przeciwnym razie nie wyjechałby do ziemi grzechu.

      – Słyszysz, Mostafa Chan? – warknęła babcia Aziz. – Słyszałeś, co powiedziała?

      Ojciec w końcu interweniował i położył kres kłótniom.

      Babcia Aziz niezwłocznie urządziła ogromne przyjęcie i  chwaliła się synową z Zachodu. Oprawiła zdjęcie w ramkę, postawiła je na kominku i pokazywała odwiedzającym ją kobietom. Lecz jeszcze tuż przed śmiercią nieustannie dopytywała matkę: „Czy żona Hamida została muzułmanką? A co jeśli Hamid stał się Ormianinem?”.

      Po jej śmierci przez wiele lat nie mieliśmy zbyt wiele wiadomości o wujku Hamidzie. Pewnego razu wzięłam jego zdjęcia i  pokazałam koleżankom w szkole. Bardzo spodobał się Parwanie.

      – Jest bardzo przystojny – powiedziała. – Miał szczęście, że wyjechał na Zachód. Szkoda, że my nie możemy tego zrobić.

      Parwana znała wszystkie piosenki grane w radiu, ale najbardziej lubiła Delkash. W szkole połowa dziewcząt słuchała jej, a druga połowa uwielbiała Marzieh. Musiałam stać się fanką Delkash, ponieważ w przeciwnym wypadku Parwana przestałaby się ze mną przyjaźnić. Znała nawet zachodnich piosenkarzy. Miała w domu gramofon, na którym odtwarzali różne płyty. Pewnego dnia pokazała mi go. Wyglądał jak mała walizka z czerwonym wiekiem. Wyjaśniła mi wówczas, że to model przenośny.

      Rok szkolny się jeszcze nie skończył, a ja nauczyłam się już tak wiele. Parwana zawsze pożyczała ode mnie zeszyty i notatki z lekcji; czasami uczyłyśmy się razem. Chętnie odwiedzała mnie w domu. Była bardzo miła i wyrozumiała. Nie zwracała uwagi na warunki materialne, w jakich żyliśmy.

      Nasz dom był niewielki. Do drzwi wejściowych prowadziły trzy schodki. Przed budynkiem znajdował się ogród z lustrzaną sadzawką na środku. Po jednej stronie sadzawki ustawiliśmy drewnianą ławę, a po drugiej, równolegle do jej krótszego boku, posadziliśmy kwiaty na długiej rabacie. Kuchnia, w której zawsze panował półmrok, znajdowała się na końcu podwórka, poza domem. Obok była łazienka. Na zewnątrz wisiała umywalka, więc nie musieliśmy korzystać z pompy przy sadzawce, aby umyć dłonie lub twarz. Wewnątrz domu, na lewo od drzwi wejściowych, cztery stopnie prowadziły na niewielkie półpiętro, na którym znajdowały się dwa pokoje. Obok kolejne schody wiodły na piętro, gdzie znajdowały się kolejne dwa sąsiadujące ze sobą pomieszczenia. Pierwsze pełniło funkcję salonu. Z jego dwóch okien roztaczał się widok na podwórko, fragment ulicy oraz dom pani Parvin. Okna drugiego pokoju, w którym spali Ahmad i Mahmud, wychodziły na ogród przy domu stojącym za naszym.

      Gdy Parwana przychodziła w odwiedziny, szłyśmy na górę i  siadałyśmy w salonie. Pokój był dość skromnie umeblowany: duży czerwony dywan na podłodze, okrągły stół i sześć giętych krzeseł, w rogu pokoju duży grzejnik, a obok niego kilka puf i poduszek pod plecy. Jedyną dekorację stanowiła oprawiona w ramę makatka z wyszytym wersetem Van Yakad z Koranu. Oprócz tego na kominku matka rozłożyła haftowaną serwetkę, a na niej lustro oraz świeczniki pochodzące z jej ceremonii ślubnej. Siadałam z Parwaną na pufach i tam mogłyśmy spokojnie poszeptać, pośmiać się i pouczyć. Niestety ja pod żadnym pozorem nie mogłam odwiedzać Parwany.

      – Nie waż się przestąpić progu domu tej dziewczyny – warczał Ahmad. – Po pierwsze jej brat to osioł, a po drugie to bezwstydna i rozkapryszona dziewczyna. Do diabła z nią, nawet jej matka nie nosi hidżabu.

      – A kto w tym mieście w ogóle nosi hidżab? – mamrotałam pod nosem w odpowiedzi.

      Pewnego dnia Parwana chciała mi pokazać czasopismo „Woman’s Day”. Zakradłam się więc do jej domu na pięć minut. Był niezwykle czysty i pięknie urządzony. W pokojach znajdowało się mnóstwo ładnych przedmiotów. Na wszystkich ścianach wisiały obrazy przedstawiające pejzaże oraz kobiety. W salonie stały szerokie granatowe sofy z frędzlami u dołu. W oknach, które wychodziły na ogród, wisiały jednakowe aksamitne zasłony. Jadalnia umiejscowiona była po drugiej stronie i oddzielona od salonu zasłonami. W holu stał telewizor oraz kilka foteli i sof. Znajdowały się tam też drzwi prowadzące do kuchni, łazienki i toalety. Rodzina Parwany nie musiała więc wychodzić na zewnątrz w zimowe mrozy oraz w letnie upały, aby skorzystać z tych pomieszczeń. Wszystkie sypialnie znajdowały się na piętrze. Parwana dzieliła pokój z  młodszą siostrą, Farzaną.

      Miały dużo szczęścia! U nas nie było tyle miejsca. Choć w  teorii dom składał się z czterech pomieszczeń, tak naprawdę mieszkaliśmy wszyscy w dużym pokoju na parterze. Tam spałam z Faati i Alim, tam jadaliśmy posiłki, a w zimie rozkładaliśmy korsi, aby się ogrzać. Rodzice spali w pokoju obok. Stały tam duże drewniane łóżko i szafa, w której trzymaliśmy ubrania oraz osobiste drobiazgi. Każdy z nas miał też jedną półkę na książki. Ja miałam ich jednak najwięcej z całej rodziny, więc zajmowałam dwie półki.

      Matka lubiła oglądać zdjęcia w „Woman’s Day”. Musiałyśmy jednak ukrywać czasopisma przed ojcem i Mahmudem. Zwykle czytałam dział „Na rozdrożach” oraz historie w odcinkach, a potem relacjonowałam je matce tak barwnie i obrazowo, że ogarniało ją wzruszenie, a ja ponownie zaczynałam zalewać się łzami. Uzgodniłam z Parwaną, że gdy przeczytają już z matką nowe wydanie, będą je co tydzień przekazywać nam.

      Pewnego dnia powiedziałam Parwanie, że moi bracia nie pozwalają mi jej odwiedzać. Zaskoczona zapytała:

      – Dlaczego?

      – Ponieważ masz starszego brata.

      – Dariusza? A jaki on tam starszy? Przecież jest od nas o rok młodszy.

      – Mimo wszystko, jest dorosły, a moi bracia twierdzą, że takie wizyty byłyby nie na miejscu.

      Wzruszyła ramionami i odparła:

      – Nie rozumiem waszych zwyczajów.

      Przestała jednak nalegać, abym ją odwiedzała.

      Na koniec roku szkolnego otrzymałam bardzo dobre stopnie z egzaminów końcowych oraz wiele pochwał od nauczycieli. Jednak w domu nikt się tym nie przejął. Matka nie do końca rozumiała, co mówię, Mahmud warknął:

      – No i co? Wydaje ci się, że tak wiele osiągnęłaś?

      Natomiast ojciec skomentował to w ten sposób:

      – Dlaczego nie zostałaś najlepszą uczennicą w klasie?

      Wraz z nadejściem lata moje spotkania z Parwaną musiały dobiec końca. Początkowo odwiedzała mnie pod nieobecność braci. Stawałyśmy wówczas przed drzwiami wejściowymi i rozmawiałyśmy. Matce jednak się to nie podobało.


Скачать книгу