Maestro z Sankt Petersburga. Camilla Grebe

Maestro z Sankt Petersburga - Camilla  Grebe


Скачать книгу
roboty i tyle. Jak sam wiesz, biurokracja to tutejszy wynalazek. Będę próbował się też pozbyć małego pakietu akcji. Tych, które sfinansują nasze mieszkanko przy Holland Parku. – Fredrik roześmiał się swoim gardłowym śmiechem i przeciągnął dłonią po przerzedzonych jasnych włosach. – Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Otworzyła się… pewna możliwość sprzedania tego pakietu. Zainteresowanie przejawia duża rosyjska spółka, jedna z największych, nie mogę powiedzieć, która konkretnie. Usiłowałem pozbyć się tych skromnych udziałów już wcześniej, ale wtedy nikt specjalnie nie palił się do kupna. Dzisiaj sprawy przybrały jakby inny obrót. I sytuacja jest, mówiąc skromnie… korzystna.

      Przez chwilę Fredrik zdawał się bacznie przyglądać Tomowi, jakby chciał rozstrzygnąć, czy może mu zaufać, czy nie.

      – Wiesz, co w tobie cenię, Tom?

      Tom lekko pokręcił głową.

      – Że zawsze jesteś taki cholernie dyskretny. Tak samo jak ja nie narażasz interesów klientów na żadne ryzyko.

      Tom się domyślał, że przyjaciel zamierza chyba zrobić coś, czego do tej pory nigdy nie czynił – podzielić się jakąś drażliwą informacją dotyczącą swojej pracy. Sporo było rzeczy, o których nie chciał nigdy opowiadać albo robił uniki, kiedy Olga lub on próbowali ciągnąć go za język. Na przykład początkowe lata w Sankt Petersburgu. To było niemal tabu. „Kobiety, Olga, kobiety. Przecież wtedy jeszcze cię nie znałem. Więc nie wracajmy do tego”.

      Ani Olga, ani Tom nie kupowali tych wykrętów, ponieważ wiadomo było, również Fredrikowi, że Olga nie jest zazdrosna – nie miała bowiem wątpliwości, że stanowi dla niego cenną zdobycz, jeśli nawet wiele kobiet uważało, że jest odwrotnie.

      Teraz Fredrik pochylił się do przodu – tak blisko, że Tom czuł w jego oddechu zapach piwa i pierogów – i powiedział konspiracyjnym szeptem:

      – Czasami można mieć w dupie całą tę dyskrecję i tajemnice. Jesteś jednym z moich najlepszych przyjaciół. Ale to, co chcę ci powiedzieć, jest dla mnie tak ważne, że muszę ci zadać oczywiste pytanie: czy mogę liczyć na to, że nie piśniesz nikomu ani słówka?

      Tom postanowił, że nie odpowie przyjacielowi. Nie zależało mu na tym, żeby dowiedzieć się nie wiadomo czego o interesach Fredrika.

      – Nie musisz odpowiadać, wiem, że mogę ci ufać. Jesteś profesjonalistą, tak samo jak ja. A przede wszystkim jesteś moim przyjacielem.

      Nagle Tom zdał sobie sprawę, że Fredrik nie do końca jest sobą. W jego zachowaniu było coś obsesyjnego i gorączkowego, nigdy czegoś takiego u niego nie widział.

      – Neftnik. Mam dwa procent w Neftniku…

      Tom zaniemówił. Nagle ziemia zakołysała mu się pod nogami.

      Neftnik.

      Spółka, której czterdzieści dziewięć procent akcji kupił właśnie RusOil, jego klient. Poczuł nagle, że cały się trzęsie, choć stał w promieniach majowego słońca.

      – Neftnik, powiadasz? – powtórzył drżącym głosem.

      – Wszystko, o czym teraz mówimy, pozostanie między nami, prawda? – dodał Fredrik, jakby nie zauważył reakcji Toma. – Musiałem ci wyjaśnić, dlaczego chcemy tak szybko wynieść się z Moskwy. Nigdy nie myślałem, że dojdzie do takiego nagłego końca, Olga i Ksenia potrzebowałyby więcej czasu, ale jest, jak jest.

      – Jasne, oczywiście.

      Duże czarne audi o przyciemnionych szybach zajechało obok nich.

      – Wyjątkowo punktualnie – bąknął Fredrik i otworzył tylne drzwi.

      Ksenia wyskoczyła z samochodu. Była jeszcze w szkolnym mundurku, Tom domyślił się zatem, że Olga odebrała ją ze szkoły i przyjechały prosto tutaj. Gruby rudy warkocz sięgał jej niemal do talii, kiedy odwróciła się plecami do Toma i ucałowała Fredrika w oba policzki. Fredrik uśmiechnął się od ucha do ucha. Mimo że Ksenia nie była jego biologiczną córką, czuł się do niej bardzo przywiązany. Wiele razy wspominał Tomowi, że nie wyklucza adopcji dziewczynki, jeśli kiedyś ożeni się z Olgą.

      Po chwili wysiadła Olga.

      Jak zwykle była ubrana na czarno, tym razem miała na sobie prostą sukienkę bez rękawów. Żadnych ozdób, włosy ściągnięte do tyłu w gładki węzeł. W ręce trzymała duży kosz piknikowy nakryty kocem w czerwoną kratkę. Jej szczupłe ramiona miały odcień białego marmuru. Gdyby nie buty na zdecydowanie zbyt wysokich obcasach, usiane kryształkami i koralikami, mogłaby uchodzić za Francuzkę.

      Zsunęła duże okulary przeciwsłoneczne na czoło i cmoknęła Toma w policzek.

      – Priwiet – bąknęła. – Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. Czy coś się stało?

      Tom nie był w stanie odpowiedzieć, pokręcił jedynie głową, czując, jak fala dziwnego chłodu powoli oblewa go znowu. Teraz już rozumiał, co planuje RusOil. Kupi od Fredrika jego dwa procent i razem z czterdziestoma dziewięcioma procentami Gusiewa, które właśnie nabył, uzyska pięćdziesięciojednoprocentowy udział w spółce – czyli będzie miał kontrolny pakiet akcji. Chce przejąć kontrolę nad Neftnikiem, żeby móc decydować o jego losie i uniknąć problemów wynikających z posiadania pakietu mniejszościowego. I cel osiągnie.

      Przy pomocy Fredrika.

      Rozłożyli duży koc na trawie blisko rzeki. Schodzące coraz niżej promienie słońca kładły się złotymi pasmami na kamiennych chodnikach nad wodą. Nawet blada skóra Olgi nabrała ciepłego odcienia w tym złotym świetle. Rzeką płynął statek pełen głośnych włoskich turystów.

      Olga zwróciła się do Fredrika, zsuwając okulary na nos:

      – Aha, dzwonił brat Łarisy. Pytał, czy nie wiemy, gdzie ona się podziewa.

      – Chyba jak zwykle była u nas wczoraj. Przynajmniej dom wyglądał na wysprzątany. – Fredrik sięgnął po kolejną kanapkę.

      – Ale potem miała podobno pomóc mu w przygotowaniu jakiegoś przyjęcia i w ogóle się nie pojawiła.

      – Może znalazła sobie jakąś lepszą rozrywkę – rzucił Fredrik.

      Olga nie odpowiedziała, jednak sądząc po jej minie, nie czuła się przekonana.

      – Gdzie jest Łarisa? – spytała Ksenia, która chyba się zorientowała, że trochę popsuł się nastrój.

      Zaległa cisza. Nikt się nie odezwał.

      – A tak na marginesie, zniknęła moja sukienka – dodała Olga, nieoczekiwanie próbując zmienić temat.

      – Która? – zainteresował się Fredrik.

      – Ta czerwona, z ręcznie naszywanymi koralikami, którą kupiliśmy w Paryżu.

      – Masz ich tyle, że nie wiem, o którą chodzi – wymamrotał Fredrik.

      Ksenia, już niezainteresowana Łarisą, powlokła się w stronę brzegu.

      – Nie mam ich znowu tak dużo – zaprotestowała Olga.

      Fredrik postanowił nie wdawać się w dalszą polemikę i w pokojowym geście dotknął dłonią jej policzka.

      Wokół nich leżały porozrzucane resztki po ich uczcie: butelka po winie, zmięte kawałki pergaminu, w który gosposia pozawijała małe kanapki, plasterki kiszonego ogórka wygrzebane spomiędzy kromek chleba przez Ksenię i mała butelka wódki, wciąż pełna. Gosposia zawsze uparcie wciskała ją do koszyka.

      Tom tak naprawdę nie miał czasu, żeby siedzieć sobie w parku i zajadać kanapki. Teraz, kiedy dostał to zlecenie od RusOilu, liczyła się każda godzina.


Скачать книгу