Maestro z Sankt Petersburga. Camilla Grebe

Maestro z Sankt Petersburga - Camilla  Grebe


Скачать книгу
otarł się niezdarnie swoim dużym brzuchem o wąską talię Olgi. – Jak przeniesiemy się do Londynu, będzie miała nowe towarzystwo. Zmiana środowiska dobrze jej zrobi. Przecież świetnie mówi po angielsku.

      Olga milczała.

      Tom wiedział, że oboje niepokoją się o Ksenię. Dziewczynka wolała siedzieć sama w domu, niż bawić się z rówieśnikami. Tom dostrzegał w niej wiele podobieństw do siebie. On też jako dziecko był nieśmiały i wycofany. Uzdolniony dziwak, który prowokował innych chłopców do docinków.

      Obserwował Ksenię, która właśnie się podniosła i ruszyła w ich stronę. Jej rude włosy zdawały się płonąć w słońcu i nagle dziewczynka wydała mu się bardzo podobna do Olgi: oczy o kształcie migdałów, jasna skóra, pełne usta. Była tak chuda, że kolana i łokcie wyglądały jak spuchnięte.

      – Możemy już jechać do domu? – spytała.

      – Za chwilkę, łapoczka – powiedział Fredrik i zaczął zbierać rzeczy z koca w sposób, w jaki nie zrobiłby tego żaden rosyjski mężczyzna.

      Olga miała szczęście, że go spotkała, pomyślał Tom. Krasnodar i Moskwę dzieli spora odległość, i to nie tylko w kilometrach, ale podróż Olgi jeszcze się nie skończyła. Przybyła znikąd, a teraz jada w wytwornych restauracjach, ma szoferów, nianie i gosposie.

      Również dzięki Fredrikowi i jego pomocy finansowej podjęła na nowo studia. Kiedy miała osiemnaście lat, dostała stypendium umożliwiające studiowanie medycyny na moskiewskim Uniwersytecie Medycznym im. I.M. Sieczenowa. Jednak dodatkowa praca kelnerki okazała się tak lukratywna, że Olga przerwała naukę. Fredrikowi zawdzięczała to, że mogła studiować od początku i jednocześnie prowadzić życie w stylu, od którego wyraźnie się uzależniła.

      Tom nie wątpił, że Olga kocha jego przyjaciela, mimo to nie mógł pozbyć się wrażenia, że ich związek jest w gruncie rzeczy perfekcyjnym kontraktem biznesowym.

      Olga siedziała spokojnie, nadal nie mówiąc ani słowa. Tom zobaczył, że jej ręce pokrywa gęsia skórka. Ostrożnie i właściwie niemal odruchowo okrył jej ramiona swoją marynarką. Wtedy obróciła się powoli i obrzuciła go niezgłębionym spojrzeniem. Poczuł ukłucie bólu, który jednak minął tak szybko, że nie był pewny, czy go sobie nie wymyślił.

      Odwrócił głowę. Nie potrafił patrzeć na nią dłużej.

      To wszystko, pomyślał, jest takie doskonałe. Piękny wieczór, wody rzeki, słońce powoli zniżające się nad Moskwą, Olga śliczniejsza niż kiedykolwiek. Ksenia, która dreptała na pozór bez celu wśród kamieni na brzegu i szukała gałązek, kapsli i innych skarbów.

      I właśnie miał to wszystko stracić.

      Było mu przykro. To uczucie rosło w nim jak wrzód. Olga opuści Moskwę i być może już nigdy się nie zobaczą. A Fredrik jest właścicielem dwóch procent akcji Neftniku i zamierza je sprzedać RusOilowi. Klientowi Toma.

      Przez ułamek sekundy wahał się, czy nie opowiedzieć Fredrikowi o osobliwym zbiegu okoliczności, ale to by oznaczało złamanie klauzuli poufności, która go obowiązuje, a poza tym – co by to dało Fredrikowi? Dla niego to właściwie tylko ciekawostka, nic interesującego.

      Z rozmyślań wyrwało go nagłe wołanie Olgi:

      – Ksenia, co ty wyprawiasz?

      Kiedy podniósł wzrok, zobaczył kościstą dziewczynkę leżącą na brzuchu blisko rzeki. Widok jej dziwnie ułożonych nóg w bucikach i podkolanówkach sprawił, że najpierw coś w nim się zacisnęło, a potem poczuł, że został nieubłaganie przeniesiony w czasie do tamtego dnia, kiedy właśnie rozwinęły się bzy, a pokryta rosą trawa rozciągała się przed domem w Dalby. Wręcz czuł zapach wilgotnej ziemi i dymu z papierosa, łaskotanie mokrej trawy w gołe stopy, potem cisnął niedopałek, włożył buty i ruszył do samochodu.

      Boże drogi, te nóżki.

      Te brudne nóżki.

      – Znalazłam chrząszcza, mamo! – zawołała Ksenia.

      Dom w Dalby i zapach bzu znikały powoli, a kiedy Tom zobaczył, jak Ksenia podnosi się z ziemi, ucisk w piersi zaczął ustępować.

      Zauważył, że Fredrik przygląda mu się wnikliwie z mocno ściągniętymi brwiami. Potem uścisnął mu rękę. Dłużej i mocniej niż zwykle, jakby niewyraźnie wyczuwał, gdzie przed chwilą przyjaciel był myślami. Jakby uczucia Toma w jakiś niewiadomy sposób przesączyły się na powierzchnię i zatruły ten idylliczny wieczór.

      Ulica Spiridoniewska, Moskwa, 8 maja

      Dochodziła godzina dziesiąta, za oknem skromnie umeblowanego mieszkania Toma zapadała ciemność. Resztki po kolacji leżały na talerzu stojącym obok niego. Kiedy spojrzał na stężałe wstążki spaghetti i zaschnięte plamy keczupu, odsunął talerz trochę dalej.

      Prawie nigdy nie gotował dla siebie, a jeśli już mu się to zdarzyło, najczęściej robił pastę albo zupę makaronową. Kiedy siedem lat wcześniej mieszkał z Olgą, przez kilka miesięcy było inaczej. Oczywiście często jedli gdzieś w mieście, lecz jeśli zostawali w domu, ona zawsze coś przyrządzała.

      Każdego ranka dostawał też śniadanie do łóżka.

      Także tym razem – jak zawsze, gdy wracał myślami do Olgi – powtórzył sobie, że to dobrze, że między nimi się skończyło. Dużo dla niego znaczyła, to prawda, ale jednocześnie wiedział, że nigdy nie byłaby z niego zadowolona.

      Po prostu jej nie wystarczał. Jego wyznania miłosne nie były wystarczające, niezależnie od tego, jak bardzo zapewniał ją o swoich uczuciach. Pod koniec coraz częściej to podkreślała: że nie dopuszcza jej do siebie. Jakby nosił w sobie jakąś tajemnicę, którą nie chce się podzielić.

      – Czego mi nie wyjawiłeś, Tom? Dlaczego nie mogę się spotkać z twoją rodziną?

      Nie miał pojęcia, co powiedzieć, przecież on też nie spotykał się ze swoimi bliskimi, ale nie mówił tego, bo bał się kolejnych pytań: Dlaczego nie odwiedzasz rodziny, Tom? Dlaczego nigdy nie jeździsz do domu w Szwecji?

      Oczywiście miał inne kobiety po Oldze, lecz żadna nie odegrała jakiejś specjalnej roli w jego życiu. To były przypadkowe epizody, coś, w czym mógł się schronić, dosłownie. Takie nocne boje ratunkowe, kiedy codzienna egzystencja wydawała się pozbawiona sensu.

      Rozmasował sobie kark i skupił się z powrotem na arkuszu kalkulacyjnym. Dokument był ogromny. I w którymś miejscu Tom musiał popełnić błąd, bo końcowy wynik się nie zgadzał.

      Irytacja narastała wraz z coraz bardziej nasilającym się bólem karku. Wyszedł do kuchni i przyniósł kolejną butelkę bałtika. Musiało minąć trochę czasu, zanim przyzwyczaił się do rosyjskiego piwa, ale teraz nawet je lubił. Często pił je tak jak Rosjanie – do wódki.

      Cyfry jarzyły się na monitorze komputera, zlewały się w nieczytelny, migający wzór. Przez czały czas nie mógł uwolnić się od pytania, w jaki sposób Fredrik wszedł w posiadanie dwóch procent akcji Neftniku. Kompletnie go zatkało, kiedy przyjaciel o tym wspomniał. Ile mogą być warte te jego udziały? Gusiew, który ma czterdzieści dziewięć procent, sprzedał swoje za trzysta milionów dolarów. Gdyby Fredrik dostał tyle samo co on za akcję, mógłby skasować ponad dwanaście milionów. To w zupełności wystarczy na mieszkanie w Londynie. Oprócz tego posiadany przez niego pakiet miał strategiczne znaczenie dla RusOilu. Aby bowiem spółka mogła stać się akcjonariuszem większościowym, musiała zdobyć jeszcze co najmniej dwa procent udziałów w Neftniku i tym samym przekroczyć magiczną granicę pięćdziesięciu procent. A to oznaczało, że Fredrik uzyska być może lepszą cenę jednostkową za akcję niż


Скачать книгу