Handlarz z Omska. Camilla Grebe

Handlarz z Omska - Camilla  Grebe


Скачать книгу
na pytanie, które było nieuchronne.

      – Skąd te sińce na pani rękach?

      – Nie mam pojęcia.

      Niewykluczone, że powstały wcześniej, może zawdzięczała je jakiemuś krewkiemu sutenerowi.

      – Dla kogo pani pracuje? Ma pani jakiegoś opiekuna?

      – Nie mam żadnego alfonsa.

      Skurow wiedział, że wskazanie sutenera przez prostytutkę to drażliwa sprawa. Dziwka mogła co najwyżej dostać parę tysięcy rubli grzywny, podczas gdy alfons zwykle trafiał za kratki.

      – Mówi pani prawdę? Bo ja bez trudu mogę to sprawdzić, jeśli tylko będę chciał.

      – Nie mam nikogo. Pracuję na własną rękę.

      – A dokładnie czym się pani zajmuje?

      – No… rozrywką – odpowiedziała z nutką przekory w głosie.

      Skurow zauważył, że ordynator Weinstein też zdaje się rozumieć, co to znaczy – Ludmiła sprzedawała się jako towarzyszka zabawy, ale poza tym nie miała specjalnie dużo wspólnego z nieszczęsnymi dziewczynami, które w całej Moskwie wystawały na toczkach – miejscach dla ulicznych dziwek.

      Skurow jeszcze raz przyjrzał się jej rękom. Były gładkie, nie widział na nich żadnych śladów po igle czy blizn. O tym, że coś się jednak wydarzyło, świadczyły tylko sińce na ramionach i plaster, pod którym, jak przypuszczał, kryło się to fatalne nakłucie z ostatniej nocy.

      – Ona musi teraz odpocząć – przerwała mu rozmyślania lekarka.

      Skurow obserwował Ludmiłę, która zaczęła tak dygotać, że aż dzwoniła zębami.

      – Na dzisiaj skończymy, widzę, że nie ustalimy nic więcej – powiedział. – Ale jeszcze wrócę do pani i mam nadzieję na lepszą współpracę z pani strony.

      Skurow skorzystał z pokoju ordynator Weinstein, żeby przejrzeć rzeczy Ludmiły. Irytowało go, że dziewczyna nie chce współpracować. Choć w gruncie rzeczy trudno było się dziwić, biorąc pod uwagę to, jak często policjanci wykorzystywali prostytutki i domagali się ich usług w zamian za patrzenie przez palce.

      Nieco uważniej obejrzał komórkę Ludmiły. Sony Ericsson, identyczny model jak jego. W ramach awansu na prokuratora Skurow dostał służbowy telefon komórkowy i dzisiaj potrafił się nim całkiem dobrze posługiwać.

      Bez kłopotu sprawdził więc w telefonie dziewczyny wybierane i odebrane połączenia. Numer Oscara Riedera pojawiał się kilka razy od wtorku do piątku wieczór, kiedy umarł. Ostatnia rozmowa została odebrana tuż przed godziną siódmą. Naćpany Oscar, spragniony towarzystwa, zadzwonił do niej? Książka telefoniczna była obszerna. Skurow od razu zauważył, że zawiera głównie kontakty zagraniczne. Imiona takie jak Garry, Daniel, Nisse, Jack i Janoke migały szybko na małym wyświetlaczu.

      Wyglądało na to, że Ludmiła prowadziła prawdziwy biznes.

      Wyjął z teczki komórkę Oscara i też przejrzał listę kontaktów, szukając ewentualnych wspólnych elementów. Skurow chyba jeszcze nigdy nie miał w ręku telefonu, który zawierałby tyle adresów co aparat młodego Szweda.

      Wybieranych ostatnio numerów było niewiele – Ludmiły i jakiś inny, którego prefiks wskazywał na Szwecję. Kiedy spotka się ze szwedzkimi śledczymi, którzy są już w drodze do Moskwy, poprosi ich o pomoc w ustaleniu, do kogo należy ten numer.

      Dochodziła ósma, gdy kończył robić notatki w swoim czarnym kalendarzu. Zamierzał jeszcze spotkać się z Antonem w prokuraturze, a potem udać się do domu.

      Ordynator Weinstein odprowadziła go do wyjścia.

      – Miło było widzieć pana znowu – powiedziała.

      – Mnie panią również.

      – Może nie musimy spotykać się zawsze w takich okolicznościach?

      Skurow w pierwszej chwili się zdziwił, ale potem poczuł, że gdzieś głęboko w jego wnętrzu coś budzi się do życia, niczym zwierzę, które spało zbyt długo.

      – Proszę zaprosić mnie kiedyś na kawę – dodała, wręczając mu swoją wizytówkę.

      Biały kartonik parzył mu dłoń.

      Miała na imię Julia.

      Kiedy wreszcie opadł na siedzenie służbowego samochodu przed instytutem, zaklął pod nosem. Dlaczego życie musi być zawsze takie skomplikowane? On i Tamara właśnie odnaleźli się znowu po skokach w bok, na jakie oboje sobie pozwolili. I znowu było im ze sobą dobrze.

      Mimo to nie potrafił się powstrzymać, by nie wyobrazić sobie, jak by to było trzymać w objęciach Julię Weinstein. Widział delikatne zmarszczki wokół jej ciemnych oczu i jej miękki śmiech. Ona jest tak oszałamiająco atrakcyjna. Niemal czuł jej tęsknotę za tym, aby znaleźć się w ramionach godnego zaufania mężczyzny. Ale potem przypomniał sobie powiedzenie: Biedny potrzebuje niewiele, a chciwemu wszystkiego mało.

      Tamara i rodzina – właśnie tyle on potrzebuje. Koniec. Kropka.

      Siedziba Maratechu, ulica Stromynka, Moskwa

      W poniedziałkowy ranek Iwan Iwanow biegł przez całą drogę od metra, ponieważ chciał być pierwszy w biurze.

      Z niewielkiej biurowej kuchenki dochodził brzęk porcelany, co znaczyło, że na miejscu jest już któraś z sekretarek. Zerkając przez starannie wyczyszczone szklane drzwi, stwierdził, że pokój Wiery Blumenthal jest jeszcze pusty, podobnie jak gabinety innych szefów.

      Skierował kroki w stronę kuchni i po drodze włożył marynarkę, którą trzymał w ręku. Starał się wejść w rolę młodego ambitnego pracownika przychodzącego specjalnie wcześnie, aby przygotować to, co miał do zrobienia w ciągu dnia – całkowicie logiczne postępowanie.

      Jekatierina wyjmowała ze zmywarki filiżanki do kawy.

      – Dzień dobry – pozdrowił ją.

      – Och, ale mnie przestraszyłeś – odpowiedziała z uśmiechem. – Wszystko przez tę cholerną wykładzinę na podłodze. W ogóle nie słychać, jak ktoś idzie. – Nagle jej twarz przybrała poważny wyraz. – Słyszałeś, co się stało?

      – Nie. A co? – odpowiedział, starając się, aby jego głos brzmiał całkiem obojętnie, jakby spodziewał się jakichś biurowych plotek.

      – Oscar nie żyje. Naprawdę nic nie wiesz?

      – Oscar? Nie żyje?

      – Tak mi przykro. Nie wiem, jak blisko z nim byłeś…

      – Właściwie niezbyt blisko. Tak czy inaczej to straszne.

      Jekatierina pokiwała w zadumie głową, po czym wróciła do zmywarki.

      – A co się stało?

      – Jeszcze nie wiadomo. Moja siostra mówi, że chyba coś z prochami. Jej mąż jest policjantem.

      Iwan nie był zaskoczony, że szczegóły dotyczące śmierci wyciekły przez policję. To tylko kwestia czasu, a cała firma się dowie, w jaki sposób Oscar umarł.

      – Żartujesz? Prochy? Nigdy bym nie pomyślał, że Oscar…

      Jekatierina uśmiechnęła się krzywo.

      – Chyba nie jesteś taki naiwny, Iwan? Oscar na pewno nie należał do takich, co to odmawiają szampanskogo i innych rzeczy. Przecież byłeś na imprezie wiosennej i widziałeś, co się działo.

      Iwan starał się wyglądać na zszokowanego. On miał zupełnie inne wspomnienia z tamtej imprezy. Pamiętał ciało Jekatieriny, gdy przywarła


Скачать книгу