Handlarz z Omska. Camilla Grebe

Handlarz z Omska - Camilla  Grebe


Скачать книгу
dolarów, Tom. Nie ogarniam tego. Dostanę pięćdziesiąt milionów dolarów. To niesamowicie dużo pieniędzy. Będę bogata jak cholera. Pojmujesz?

      Tom zauważył, że mówi cały czas w pierwszej osobie, co wydawało się dosyć osobliwe, skoro ostatnie lata spędził na pilnowaniu jej dzieci, lepieniu klopsów i jeżdżeniu na lekcje baletu i tenisa. Przesycona zapachem potu hala tenisowa czy szpanerskie studio baletowe w Moskwie, gdzie nie stanęła moja stopa, nie istnieją, pomyślał.

      A teraz  o n a  ma stać się bogata.

      Stacja metra Kropotkinskaja, Moskwa

      Są ludzie, którzy budzą się rano i od razu zamartwiają się wszystkim – począwszy od raka i zanieczyszczenia środowiska, a skończywszy na tym, że przypalą mleko albo zapomną zapłacić rachunek za gaz.

      Iwan Iwanow do nich nie należał.

      Sam uważał się za człowieka potrafiącego zachować spokój nawet w trudnych sytuacjach. Iwan nie denerwował się bez potrzeby. Nie miał problemu z działaniem pod presją i niemal nigdy niczego się nie bał.

      Może właśnie dlatego wybrali jego, a nie kogo innego?

      Wysiadł z kolejki, aby przesiąść się do innej, przejeżdżającej przez stację Kropotkinskaja, gdzie był umówiony. Stwierdził, że zdąży na czas.

      Czasami marzyło mu się, aby być wyposażonym także w inne, bardziej ekscytujące właściwości. Aby być kimś innym.

      Ale Iwan był jedynie posłuszny i wierny jak dobrze wyszkolony labrador. Zdecydował się studiować statystykę, bo tak kazał mu ojciec, a kiedy Oksana prosiła go, aby zmienił pieluchę albo wymieszał kaszkę, po prostu to robił i już.

      Siad, Iwan! Dobrze, grzeczny piesek!

      A zatem teraz miał przekazać ściśle poufne dokumenty należące do jego zmarłego szefa Oscara Riedera, ponieważ ktoś mu powiedział, że właśnie to ma zrobić.

      No dobra, prawdę mówiąc, został postawiony przed ultimatum. Człowiek, który wydał mu to polecenie, to ten sam, który natknął się na niego i na Jekatierinę w kącie za kopiarką podczas imprezy na wiosnę. A wobec groźby, że Oksana o wszystkim się dowie, Iwan nie miał innego wyboru, niż zrobić, co mu kazano.

      Właściwie dlaczego wszyscy są tak bardzo zainteresowani sprawami prowadzonymi przez Oscara? Na ile Iwan zdążył się zorientować, pliki nie zawierały jakichś szczególnie wrażliwych informacji.

      Zapytał samego siebie: czy ja się boję? Nie. Iwan rzadko ulegał lękowi. Czuł się jednak nieswojo, ponieważ zdawał sobie sprawę, że złamał wszystkie zasady zawarte w niewielkiej błyszczącej broszurze wręczanej każdemu nowo zatrudnionemu: „Witamy w Maratechu – firmie, która pozwoli ci się swobodnie rozwijać”.

      Kolejka zatrzymała się z piskiem na stacji Bibliotieka imieni Lenina. Stara kobieta siedząca naprzeciwko, z kwiaciastym szalem na włosach zawiniętych na wałki, poprawiła płaszcz i wysiadła.

      Co się stanie, jeśli w Maratechu się dowiedzą? Jak utrzyma rodzinę? Sytuacja będzie równie tragiczna, jak gdyby Oksana dowiedziała się o jego drobnej przygodzie na imprezie firmowej.

      Iwan wyobraził sobie mroczną twarz prezesa Olega Sładko wykrzywioną w wyrazie odrazy, kiedy wrzeszcząc, każe mu zniknąć z oczu i nigdy więcej nie przestępować progu firmy. Albo kamienne oblicze kierującej działem Wiery Blumenthal, gdy informuje obojętnie, że zgłosili go już na policję i że w ciągu dziesięciu dni musi zwrócić pożyczkę, którą dostali z Oksaną. Z procentami.

      Ale choć wszystkie te obrazy migały mu przed oczami, tak naprawdę nie czuł strachu. Według jego oceny prawdopodobieństwo, że w firmie czegoś się domyślą, było minimalne. A na prawdopodobieństwach to on się przecież zna jak nikt. W odróżnieniu od większości ludzi Iwan Iwanow wiedział, że niemal każde ludzkie zachowanie da się przełożyć na liczby i formuły.

      Prawdopodobieństwo, że jego córka zostanie prezydentem. Prawdopodobieństwo, że Oksana spotka innego mężczyznę. Prawdopodobieństwo, że ja, Iwan Iwanow, dzisiaj umrę.

      To wszystko da się wyliczyć. Każdy jest o ileś tam po przecinku od śmierci. Albo na przykład od trafienia miliona w totka – patrząc na świat od tej strony. Jego mama marzyła o zgarnięciu najwyższej wygranej w jakiejkolwiek loterii, a on nie miał serca jej powiedzieć, że wszystkie loterie świata, bez wyjątku, są skonstruowane w taki sposób, aby kupujący losy przegrywali. Może jednak powinien był spróbować. Mieszkanie mamy było bowiem zawalone kompletnie nieużytecznymi przedmiotami wygranymi przez nią w pogoni za upragnionym strzałem w dziesiątkę: tosterami, pokojowymi wentylatorami, hantlami, których używała jako obciążników, kiedy marynowała rybę. Wygrała też oprawny w skórę komplet dzieł zebranych Tołstoja – trofeum zupełnie nietrafione, ponieważ mama miała już zbyt słaby wzrok, żeby czytać.

      Kolejka zatrzymała się na stacji Kropotkinskaja i Iwan wysiadł.

      Brązowa teczka, którą trzymał w prawej ręce, wydała mu się nagle niewytłumaczalnie ciężka, jakby niósł w niej o wiele więcej niż tylko plik papierów. W rzeczywistości tak jest, pomyślał, bo przecież to nie są żadne byle jakie papiery, lecz tajemnice, dla których ludzie najwyraźniej są gotowi zrobić niemal wszystko.

      Spojrzał na zegarek i stwierdził, że przyjechał w sam raz. Za trzy minuty powinien stanąć na wysokości trzeciego filaru na peronie w kierunku południowym. Ruszywszy na umówione miejsce, rozejrzał się dookoła. Jak na taką późną porę na stacji było sporo ludzi. Zgraja punków stała i paliła papierosy u podnóża ruchomych schodów. Grupa mężczyzn w średnim wieku z klubowymi szalikami na szyjach robiła okropny jazgot. Jakaś starsza para szła z drugiego końca peronu, dźwigając ciężkie siatki wyładowane czymś, co wyglądało na używane ubrania. Dwaj chłopcy z rakietami tenisowymi przewieszonymi przez ramię stali jak posągi obok siebie i nie odzywali się ani słowem.

      Przy trzecim filarze jakaś para migdaliła się do siebie jakby nigdy nic. Mężczyzna trzymał ręce pod swetrem kobiety, a ona mocno przyciskała się do niego podczas namiętnego pocałunku. Ta scena poruszyła w Iwanie bolesną strunę. Przypomniała mu czas, który należał już do przeszłości. Czas, kiedy on i Oksana byli tacy młodzi, zakochani i nieodpowiedzialni, że kochali się gdzie popadło. Dzisiaj odnosił wrażenie, że ona w ogóle już go nie zauważa. Możliwe, że on także jej nie dostrzega. Ale przynajmniej robi to, co ona mu każe.

      Próbował nie myśleć o Oksanie i o tym, jak brak snu i pieniędzy wypalił namiętność, która kiedyś ich łączyła. Zatrzymał się dokładnie metr przed skrajem peronu, postawił teczkę obok siebie na ziemi i wyjąwszy „Komsomolską Prawdę”, zaczął czytać zgodnie z otrzymanymi instrukcjami.

      Miał tak stać z wyraźnie widoczną gazetą, kiedy pociąg wjedzie na peron, a gdy się zatrzyma, wsiąść do niego i wrócić do domu. Bez teczki.

      Po prostu. Przerażająco banalnie. Jakby grał w jakimś filmie.

      Kątem oka widział, że podchmieleni kibice z szalikami na szyjach podchodzą coraz bliżej, w miarę jak na szynach rozlegał się coraz głośniejszy stukot i gwizd. W głębi tunelu pokazał się mały jasny punkcik, który stopniowo się powiększał.

      Para zakochanych roześmiała się i ruszyła spod filara. Chłopcy z rakietami tenisowymi też jakby ocknęli się z drzemki i nagle zaczęli ze sobą rozmawiać. Dwójka staruszków z wysiłkiem podniosła torby, przygotowując się do wejścia do wagonu.

      Pociąg był już blisko. Pęd powietrza zdmuchiwał włosy z czoła. Rozbawieni kibice wzięli się za ramiona i wyśpiewywali jakieś stadionowe hasła. Iwan zerknął na swoje stopy, żeby sprawdzić, czy teczka stoi tam, gdzie powinna, ale ujrzał jedynie


Скачать книгу