Dziennik 1953-1969. Witold Gombrowicz

Dziennik 1953-1969 - Witold  Gombrowicz


Скачать книгу
wszelką nieudolną sztukę… One mnie drażnią… Styl tej kobiecości jest zły… Ale nie o to przecież chodzi aby podejmować jeszcze raz wieczysty porachunek mężczyzna–kobieta, który rozgrzewał naszych dziadków i babki. Jeśli rozwodzę się nad tym, to z innych względów – aktualnych.

      Kobieta jest kluczem do mężczyzny. Klucz ten może otworzyć bardzo wiele, teraz właśnie, w dobie obecnej. I komu? Polakom.

      Jeden z wielkich problemów naszej kultury to – przeciwstawienie się Europie. Nie będziemy narodem prawdziwie europejskim póki nie wyodrębnimy się z Europy – gdyż europejskość nie polega na zlaniu się z Europą, lecz na tym aby być jej częścią składową – specyficzną i nie dającą się niczym zastąpić. A także: tylko przeciwstawienie się Europie, która nas stworzyła, może sprawić że staniemy się w końcu kimś… o własnym życiu.

      Więc: przeciwstawić kobietę polską kobiecie europejskiej; albo kobietę wschodnioeuropejską kobiecie z Zachodu; dojść do tego aby ona stała się odrębnym natchnieniem. Jeśli odmienicie sobie kobietę, odmienicie wszystek smak wasz, wszystkie upodobania, dojdziecie do nowego obyczaju w życiu i w sztuce. Czy istnieje taka możliwość?

      Gdybym jej nie dostrzegał – po cóż ględzić o sprawach nie do urzeczywistnienia? Ale ja uważam, że Polak wbrew stagnacji swojej myśli, tu, na obczyźnie, i wbrew terrorowi który go dławi tam, w ojczyźnie, wbrew pustce, która go tu i tam wysysa, gorączkowo poszukuje siebie. A to oznacza, że znajdujemy się w stadium myśli radykalnej, zasadniczej, nawet karkołomnej i nie ma dla nas zbyt krańcowej decyzji.

      Czy możemy zmienić sobie kobietę? Czy kobieta może nam się odmienić?

      Nam dotąd kobietę (z grubsza i nieco symbolicznie wyrażając się) narzucał Paryż. Dlatego takie królowanie Paryża w naszej wyobraźni, ten śpiew już obrzydły sarmackich paryżan upojonych szarmem, iskrą elektryczną Ville Lumière. Magia Paryża elektryczno-erotyczna, ale… odwagi, stańcie się antyparyscy, spróbujcie dojrzeć całą tę obrzydliwość erotyczną.

      Wsłuchajcie się w język miłosny Francuzów, ten z alkowy. Wzrusza was? Bawi? Rozczula? Czy raczej bylibyście skłonni zwymiotować go, jako jedną z potworności świata, tę miłość w szlafroku, te triumfujące majtki, te burżuazyjne figielki w ekstazie rui? Wsłuchajcie się teraz w ich język miłosny wyższej kategorii. Któryż wolicie? Intelektualno-zmysłowy, będący lubieżnością mądrego łyska, badającego analitycznie własne szały, czy szarmancko-salonowy, który czymże jest jeśli nie podrygiwaniem fraków, tańcem peruk, konfekcją męską i damską w miarę opieprzoną? Brzydota pieśni miłosnej Francuzów w tym, że ona stanowi akceptację brzydoty. Francuz pogodził się z brzydotą cywilizacji, owszem, polubił ją. Dlatego Francuz nie obcuje z kobietą nagą, ale z kobietą ubraną – oraz z kobietą rozebraną. Venus francuska to nie naga dziewczyna, ale Madame z pieprzykiem i fort distinguée. Nie zapach ciała podnieca ich, ale perfuma. Uwielbił on wszystkie piękności sztuczne takie, jak charme, elegancja, dystynkcja, dowcip, strój, maquillage – piękności którymi maskuje się dekadencja biologiczna i wiek podeszły – więc piękność francuska jest czterdziestoletnia. I jeśli ta piękność zdobyła świat to dlatego właśnie, że jest rezygnacją – oto coś dostępnego starszym, zamożnym damom tudzież podtatusiałym causeur’om i bonvivant’om, w tym można wyżyć się na stare lata. Ta piękność zrezygnowana i realistyczna śpiewa: gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!

      Więc piękność francuska, typ francuskiej kobiety i nasze słowiańskie podbiła mecenasowe, tudzież mecenasów naszych. Ale, Słowianie! Czyż, pomimo wszystko, wasz liryzm słowiański nie protestował? Wszak żyje w was obsesja innej kobiety-dziewczyny. Wszak jesteście w erotyzmie idealistami. Kobieta snów waszych jest czystsza i prostsza. I czyż nie ten właśnie idealizm erotyczny powoduje waszą nieskuteczność w kulturze, która jest i pozostanie sztuką zaspakajania się namiastkami – tu wszelka kategoryczność smaku nie popłaca. Nie umieliśmy pogodzić się z rzeczywistością, to jest z cywilizacją, to jest z brzydotą i podczas gdy Francuzi sprytnie, inteligentnie, rzeczowo perfumowali, malowali, stroili sobie Francuzki, jakimi obdarzyła ich natura (i nie zaglądając im w zęby), my śniliśmy… o niepokalanej Oleńce, prostej Zosi, naiwnej Baśce… o Iwonce (Germana) i o Dzikusce (Zarzyckiej)… Ale, choć takie były sny nasze, w rzeczywistości naszego życia społecznego, towarzyskiego, erotycznego, naszej mody i obyczaju, tamta francuska piękność zwyciężyła. Dlaczego naród Wokulskich nie zdołał przemóc w sobie paryżanki? Ale dlatego właśnie, że ona była bliższa rzeczywistości… nasz „typ” nadawał się do marzenia… ich – do współżycia…

      Dziś jednak, za przyczynieniem się wojny i rewolucji, odmieniły się role. Teraz, sądzę, mamy rzeczywistość po naszej stronie, przeciw Paryżowi. Idealizm nasz został zgwałcony. Stratowano nam marzenie. Do diabła! Przez kilka dobrych lat okupacji niemieckiej ręką bez rękawiczki dotykaliście nagiego bytu, zniknął wyściełany materac, który was izolował – to anteuszowe dotknięcie powinno by wypełnić was siłą. A po wojnie nastąpił komunizm, czyli dalsze zaprzeczenie idealizmu i ściągnięcie kobiety z nieba na ziemię, a w każdym razie ze sfery wyższej w niższą, w sferę proletariatu. I to się odnosi tyleż do kobiet w Kraju, ile do tych, które na emigracji pracują jako krawcowe, bony, ekspedientki…

      Niejedną z nich znam.

      Do czegóż aspiruje w nowej sytuacji ta eks-dama? Ależ do tego aby ani na moment nie przestać być damą. Chce ubierać się elegancko, choć ta elegancja musi być z konieczności zbiedniała. Chce być modna, choć jej nie stać na ostatnie modele. Kapelusze jej pozostały paryskie, aczkolwiek to Paryż z trzeciej ręki. Jej genre wciąż wzdycha do salonu, choć może to być tylko salon zdeklasowany. Jej gusty i estetyka są wciąż jeszcze z tamtej epoki – delikatne. Możesz rozmawiać z nią godzinami i anibyś się domyślił, że coś innego i coś ostrego przeżyła.

      Gdybyś była bardziej twórcza, Polko… Przynajmniej – bardziej zdecydowana oprzeć się na własnych atutach w rozgrywce ze światem. Nie chcę cię kusić… ale czy nie mogłabyś zbuntować się wewnętrznie przeciw kobiecie, którą jesteś – skoro już nią nie jesteś? Niczego więcej nie wymagam od ciebie – tylko tej iskry buntu, wyzwalającej twoją własną rzeczywistość. Bądź kobietą „nie z tego świata” – nie ze świata zachodniej burżuazji. Z jakiego świata masz być? Z proletariackiego? Ależ skąd, przecież to także nie twój żywioł. Spróbuj być poza jednym i drugim, a raczej pomiędzy jednym i drugim, pozwól aby twoja sytuacja podyktowała ci twój styl.

      Wcale nie chodzi o to abyś wiedziała, czego chcesz. Wystarczy jeśli będziesz wiedziała czego nie chcesz. Reszta zrobi się sama. Zwróć się przeciwko piękności tobie niedostępnej – przyczynisz się w ten sposób do reformy kobiecości.

      Poniedziałek

      Wczoraj w Klubie Polskim. Wycelowałem na sam koniec wałkowania mojej duszy i moich utworów. Referat mnie przychylny był dziełem Karola Świeczewskiego, a pani Jezierska wygłosiła referat anty… Potem dyskusja, na zakończenie której zjawiłem się.

      Tomasz Mann, wytrawny w tych materiach znawca, powiedział – że, niewątpliwie, inna będzie sztuka wyrosła od początku w blasku uznania, a inna ta, która tylko z trudnością i kosztem wielu upokorzeń i klęsk musi zdobywać sobie powoli miejsce. Jak by wyglądała moja twórczość, gdyby od pierwszej chwili została ozdobiona wieńcem laurowym, gdybym do dzisiaj, po tylu latach, nie musiał oddawać się jej jak czemuś niedozwolonemu, wstydliwemu i niewłaściwemu? A jednak, gdy wszedłem na salę, większość obecnych powitała mnie życzliwie i odniosłem wrażenie, że bardzo zmieniły się nastroje od czasu kiedy ukazały się fragmenty Trans-Atlantyku w „Kulturze”. Przypisuję to zwłaszcza temu dziennikowi. A także poinformowano mnie, że większość mówców w dyskusji wypowiedziała się za mną.

      Zanurzony w falującym tłumie, czułem się nieco jak marynarze Odyssa: ileż syren kuszących w tych twarzach przyjaznych i garnących się do mnie, idących mi


Скачать книгу