Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger
czasu. Często odkrywamy wtedy z żalem, że coś bardzo ważnego nam umknęło, wchodzimy w baśń, w skrótowy, metaforyczny opis naszego życia i uświadamiamy sobie miejsce na drodze ku zbawieniu duszy, do którego dotarliśmy. I to właśnie spotyka Elmę na samym początku tej bajki. Pojawia się jakaś postać, która nazywa się Życie, i postać o imieniu Śmierć. I żadna się do Elmy nie poczuwa. Nasza bohaterka jest bezpańska. Do nikogo i niczego nie należy, bo wcześniej za niczym się nie opowiedziała.
AS: Tyle tylko, że istnieje siłą rozpędu.
WE: Bardzo byle jak. Nieprzytomnie, jak gdyby w stanie przejściowym. Nic dziwnego, że ani Życie, ani Śmierć jej nie chcą. Gdyby Elma opowiedziała się za czymś, powiedziała na przykład: „Nie chcę tak dłużej żyć, chcę umrzeć”, to prawdopodobnie wówczas rozbłysłoby w niej Życie.
AS: Zupełnie jak w książce Paulo Coelho Weronika postanawia umrzeć. Przygoda Weroniki z życiem zaczyna się od takiego postanowienia.
WE: Podchodzi ją sprytnie lekarz. Mówi usiłującej popełnić samobójstwo Weronice, że ma ona przed sobą jeszcze tylko kilka dni życia. Ale nasza Elma nie potrafi się opowiedzieć za Życiem i zaniedbuje dom, dom swojego istnienia. Nie ma woli ani nie potrafi kochać siebie.
AS: Nie ma woli życia ani woli śmierci, ani woli zmiany. Tylko ciągle jest strasznie biedna.
WE: I chyba lubi tak o sobie myśleć.
AS: Rzeczywiście jest biedna. Mieszka w walącym się domu – to trudna sytuacja. Ale nie beznadziejna. Taki dom można przecież opuścić albo wyremontować.
WE: Jednak Elma wciąż żyje, jest, ma dom, który wprawdzie się rozpada, ale zamiast ciągle rozpaczać, mogłaby to potraktować jako wyzwanie. Ma do wyboru wiele możliwości. Mogłaby na przykład świadomie do końca rozwalić tę ruinę. Podłożyć pod nią bombę i wysadzić w powietrze. Tymczasem Elma bezwolnie tkwi w niej tak długo, aż jej się wszystko zwala na głowę. Nie widzi tego, że jej Los o nią dba, że wyznacza jej zadania.
AS: Los nie musi dbać o człowieka. Po prostu jest. Przypomniało mi się wyczytane gdzieś zdanie: „Nikt nam nie obiecywał, że będzie dobrze”.
WE: Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Elma nie potrafi przyjąć swojego Losu i zrobić z niego jakiegoś użytku. Nic ze swoim Losem dotąd nie robiła, jest wobec niego zupełnie bierna.
AS: Uważa, że zdała się na Los, a to nieprawda. Jeśli coś postawiłeś na brzegu stołu i to spadnie, nie wiń za to Losu ani stołu.
WE: Jeśli nie zatkasz dziury w dachu, będzie się lało do środka. To nie Los.
AS: Masz dom – to twój Los. Ale to, co zrobisz z tym domem, zależy od ciebie. Elma próbuje zrzucić odpowiedzialność za swoje życie na Los.
WE: Chyba nieświadomie postanawia zafundować sobie Los najgorszy z możliwych. Chce siedzieć w swoim strasznym domu i biadolić: „Mój Boże, mnie to się dopiero trafiło! Co ja, biedna, mam zrobić z tym moim nieszczęsnym, podłym Losem?”. Ale przecież Los wcale Elmy nie opuszcza, bo jednak nie pozwala jej zginąć w tej katastrofie. Elma tylko obrywa potężnie w łeb. Można powiedzieć, że Los ją huknął belką w głowę, a potem zadecydował, że Elma jednak przeżyje tę katastrofę i nie będzie tak łatwo, jak by chciała. Nie jest jej pisana patetyczna śmierć pod gruzami własnego życia. Nikt nie napisze na jej grobie: „Tu leży ta, którą Los doświadczył najokrutniej”.
AS: Biedna Elma, nie udała jej się gra z Losem. Rada nierada musi wstać. Leżenie w śniegu przez całą zimę byłoby już zbyt absurdalne.
WE: Zwłaszcza że Śmierć nie chce jej wziąć do siebie…
AS: …i wciska Elmę Życiu.
WE: Śmierć wykłóca się z Życiem o Elmę: „Weź ją, przecież trochę jeszcze żyje, może coś z tego będzie”. Życie daje się Śmierci przekonać. Elma budzi się w zawalonym domu i widzi, że może być znacznie gorzej, niż było, że tak źle, jak jest teraz, to jeszcze nigdy nie było. A już myślała, że nic gorszego jej w życiu nie spotka.
AS: Nie ma domu, jest jej zimno, nie może sobie zrobić herbaty…
WE: …ma tylko krwawą dziurę w głowie, pada śnieg…
AS: …jest tylko ona i świat, ból i bezradność.
WE: Wcale nie jest już taka bezradna. Okazuje się, że wystawiona na tak wielką próbę, jednak potrafi zawalczyć o życie. Nie postanawia na przykład powiesić się albo zakopać w śniegu, czy też bezwolnie leżeć i czekać, aż umrze z głodu, tylko wreszcie zaczyna coś robić. Tu sobie załatwia kawałek chleba, tam trochę zupy, przesypia noc pod jakimś dachem…
AS: Pogorzelcowi każdy pomoże.
WE: Ale musi się doczłapać w te różne miejsca, chociaż chodzenie przychodzi jej z dużym trudem. Musi znaleźć ludzi dobrej woli. Przy okazji uczy się tego, że ludzie nie są jednak tacy źli, jak myślała. Pomagają jej przecież przeżyć.
AS: W sytuacjach, kiedy ktoś naprawdę potrzebuje pomocy, ludzie często okazują się rewelacyjni.
WE: Pod warunkiem że potrzebujący potrafi o nią poprosić i umie ją przyjąć, a tym samym opowie się za życiem. Śmierć Elmy nie chciała, a Życie bierze ją na próbę. Sprawa zostaje postawiona na ostrzu noża. Elma musi dokonać wyboru. Dopiero wtedy coś sensownego może się zacząć dziać z jej życiem.
AS: Najpierw nie ma siły, więc pomagają jej inni. Na początku nie jest w stanie zadbać o siebie, nie ma przecież nawet tobołka. Może oczywiście zapracować na siebie, ale to na razie jeszcze nie przychodzi jej do głowy.
WE: Za to uczy się ważnej rzeczy – mówić „dziękuję”, czuć wdzięczność za tę odrobinę pomocy, dzięki której może przetrwać. Za to, że ludzka pomoc i współczucie pozwalają jej przeżyć. Jeśli ktoś jest wdzięczny za miskę zupy, to znaczy, że mu na życiu zależy.
AS: Są tacy, którzy dostają miskę zupy i wcale nie czują wdzięczności. Uważają, że dawać to psi obowiązek świata.
WE: Inni nie chcą miski zupy, bo opowiedzieli się za Śmiercią. Uważają, że życie im się nie należy i muszą patetycznie umrzeć. Ale na pewno są też tacy, którzy chcą żyć, i z jakichś powodów jest im pisana śmierć, nawet gdy proszą i wyciągają ręce. Los różnie to układa i dobrze jest wierzyć, że dla każdego najwłaściwiej. Los bierze Elmę na okres próbny – daje jej drugie życie, aby sprawdzić, czy je doceni.
AS: Przestrzega ją też przed zostaniem żebraczką. To bardzo cenna wskazówka.
WE: Los jest dla Elmy rzeczywiście łaskawy. Gdyby nie on, mogłaby uznać, że życie na łasce dobrych ludzi jej wystarczy i jest wszystkim, na co ją stać.
AS: Albo że należy jej się to wszystko, co dostaje. W ten sposób funkcjonuje wielu ludzi, szczególnie z tak zwanych nizin społecznych. Najpierw są rzeczywiście biedni, więc proszą, potem dostają, przyzwyczajają się do tego, a w końcu zaczynają żądać. Niektórzy przeżywają tak całe życie. Pisałeś o tym w książce Siedem boskich pomyłek2.
WE: Dostają syndromu pychy żebraczej. Czują się najszlachetniejsi, a zarazem najbardziej pokrzywdzonemi. Sądzą, że mają prawo dostawać wszystko, czego żądają, a nawet zabierać tym, którzy mają więcej. Że bogatsi i szczęśliwsi są zobowiązani się z nimi podzielić. To nie ma nic wspólnego z proszeniem ani z braniem odpowiedzialności za swoje życie. Tacy pełni żądań i pretensji ludzie utykają w żebraczej pysze.
AS: Ale Elma słucha ostrzeżeń Losu.
WE: Dostaje szansę, decyduje się ją przyjąć i wtedy
2
„Do”, Warszawa 2000.