Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger
jej nie dobiła. Widocznie cząstką świadomości czy nieświadomości zadecydowała, że na wszelki wypadek dobrze trzymać ją w odwodzie. Ale powiedzmy sobie otwarcie, że bardzo wielu ludzi traci taką możliwość. Trwonią instynkt samozachowawczy, przestają się ratować. Nie widzą w ogóle powodu, żeby to robić. Gdyby nie Eha, Ahe pewnie z czasem przyjęłaby swój stan jako coś naturalnego, na co zasługiwała, pogodziłaby się z nim albo nawet polubiła. Co sprawiło, że Ahe jednak zostawiła sobie Ehę, która na dodatek miała tyle siły, żeby je obie uratować? Ile ta Mała robi! Przybiega, gdy widzi niebezpieczeństwo, a potem zagląda do księgi, gdy Zły usypia, zmęczony czynieniem zła. Całe szczęście, że czasem można się zmęczyć czynieniem zła.
AS: Eha skacze po Złym. Jaka to odwaga! Trochę to dziwne, że właśnie Mała, bezbronna i tak słaba, że nie może podnieść nawet pączka stokrotki, nagle, w obliczu katastrofy, staje się najsilniejszą bohaterką tej bajki.
WE: Wczytuje się w księgę i znajduje przepis na uratowanie siostry, czyli zbuntowanej części siebie. Zaczyna się interesujący epizod tej bajki – wymyślanie antidotum. Bardzo mi się ono podoba, to jest dokładnie to, czego nam trzeba. W największym skrócie to antidotum nazywa się POKORA.
AS: Całkowita szczerość wobec siebie.
WE: Powiedzenie sobie prawdy. Chwileczkę, to nie jest tak, że jestem odważna i super, że druciana matka to najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać, a jej jabłka są najsmaczniejsze na świecie. Nieprawda, że nie boję się niczego i nikt nie jest w stanie mnie skrzywdzić, zranić ani wykorzystać. Jeśłi już, to ja wszystkich ranię, wykorzystuję i moje jest zawsze na wierzchu. Najistotniejszy przejaw pokory to wątpliwość – czy to, co myślę o sobie, jest prawdą? Bo skoro jestem kimś tak świetnym, to dlaczego jest mi tak źle? Albo dlaczego wokół mnie robi się pusto?
AS: Myślę, że wielu z nas ma trudność z odróżnianiem pokory od samooskarżania się i samonienawiści, a to są zupełnie różne rzeczy. Pokorny człowiek lubi siebie i szanuje. Gdy zaczynamy siebie oskarżać i nie kochać, to znaczy, że ogarnia nas nienawiść. „O, ja głupia!” – to nie pokora. „Popełniłam błąd i wyciągnę z niego wnioski” – to pokora. Pokora to nie jest zadręczanie się.
WE: To, co właśnie opisałaś, to pycha, a nie pokora. Pokora nie jest aktem samoponiżenia i autoagresji. Przeciwnie, to akt oczyszczenia. Odrzucamy wszystkie brudy i błędy po to, żeby wyłoniła się z tego nasza istota. Szukamy istoty naszego istnienia. Pokora jest pierwszym krokiem do zbawienia.
AS: Weźmy przykład mycia nóg bliźniemu. Można to robić z pokory albo dlatego, że myślimy, że jesteśmy niczym, śmieciem.
WE: Albo żeby pokazać światu, jak bardzo jesteśmy pokorni. Stać mnie na to, żeby ci umyć nogi!
AS: Czyli znowu z pychy.
WE: Ten, który pierwszy umył nogi bliźniemu, zrobił to dlatego, że nie sprawiało mu żadnej różnicy, czyje nogi myje. Nie było ani jednej myśli na ten temat – zobaczcie, jaki jestem pokorny. Inaczej to by nic nie było warte.
AS: A samonienawiść?
WE: Jest sposobem budowania na odwrót swojego ego. To taka praktykowana masowo pseudocnota. Nie ma nic wspólnego ze skromnością. Umartwianie się, biczowanie, odmawianie sobie życia jest aberracją, jest chore i nie ma nic wspólnego z pokorą. Zły dzieli się wtedy na dwie części i jedna bije drugą.
AS: Pokora szepcze nam, że nie jesteśmy od nikogo lepsi ani gorsi. Poczuj, że nie jesteś gorszy od tego, który dostał Nagrodę Nobla, ani lepszy od tego, który leży w rynsztoku.
WE: Gorszy – lepszy to kategoria, która w pokorze nie powinna się pojawiać. Nie jestem INNY niż ten, który leży w rynsztoku. Nie jestem inny niż ten, który dostał Nagrodę Nobla. Nie jestem kimś innym.
AS: Często brzydzimy się tych, którzy leżą w rynsztoku, bo nienawidzimy tej części siebie, która potencjalnie może się tam znaleźć albo była w jego okolicach.
WE: Przede wszystkim chcemy budować własne dobre samopoczucie poprzez odróżnianie się od kogoś takiego. Mycie nóg z pokorą jest przykładem odwrotnego sposobu myślenia na ten temat. Mówimy teraz o pokorze mistycznej, w superwykonaniu, natomiast to, co na początku musi się w nas pojawić, to przynajmniej pytanie, które nie zmierza do tego, żeby samego siebie poniżać, ale do poznania siebie. Kim jestem, jaka jest moja esencja? Tym się zainteresujmy w pierwszej kolejności, a wtedy wszystko, z czym się z czasem przestaniemy utożsamiać, zacznie samo od nas odpadać.
AS: Często zadaję sobie pytanie: „Jak przyczyniłam się do danej sytuacji? Co zrobiłam, że to takie jest?”. Myślę, że to też pokora.
WE: Starasz się brać odpowiedzialność za swoje czyny. Skrajnym brakiem pokory jest czynienie wszystkich innych odpowiedzialnymi za to, co nas spotyka. Świat jest zły, ludzie są źli. Wszystko jest złe, a ja jestem dobry i w dodatku to wszystko naprawiam. Zdobywam władzę i eliminuję zło z tego świata.
AS: Trzeba zlikwidować albo przynajmniej wychować pederastów, rowerzystów, Żydów, bałaganiarzy i chorych psychicznie. Jeśli się nie da, to może chociaż wytknąć ich palcem. Czy zagalopuję się, jeśli powiem, że na pokorę stać człowieka, który siebie lubi?
WE: Na pokorę stać człowieka, który ma przeczucie, że jest w istocie kimś innym niż tym, co sobie na własny temat wyobrażał do tej pory. Tutaj jest czas i miejsce na wiarę. Pokora, która jest niezbędnym kołem ratunkowym w wielu sytuacjach, pojawia się wtedy, gdy dotknie nas łaska wiary. Nigdy nie dość głoszenia dobrej nowiny, czyli mówienia ludziom: „Hola, nie przejmujcie się tak bardzo tym, co myślicie o sobie. I tak wszystko, co myślicie to błąd. Musicie szukać dalej, głębiej”. Trzeba zrobić wysiłek, żeby urzeczywistnić swoją istotę. W historii świata byli tacy ludzie, którzy nic innego nie robili, tylko mówili na ten temat. To mistycy, prorocy, twórcy wielkich religii. Mówili cicho i dawali świadectwo swoim życiem. Nigdy dość wdzięczności wobec nich. Niezależnie od tego, co potem wyrabiamy z ich przekazem, w istocie pozostaje on czysty. Krąży w świecie i kulturze i od czasu do czasu docierają do nas jakieś strzępy ich pięknej opowieści.
AS: Na przykład w reklamach. „Jesteś tego warta”. To nic, że to o szamponie czy farbie do włosów.
WE: Piękny przekaz. Mówi: „Jesteś warta czegoś wykwintnego, najlepszego”. Albo: „Jeśli spróbujesz tej herbaty, stanie się z tobą coś niezwykłego”. To też może być prawdziwy przekaz, bo gdybyśmy napili się tej herbaty w skupieniu, to mogłoby nas olśnić. No więc mała Eha kombinuje, jak pomóc siostrze, i zaczyna sporządzać miksturę pokory. Dostaje przepis – wrzuć do naczynia wszystkie swoje błędy, słabości i grzechy, a potem przyznaj się do tego wszystkiego, czego nie wiesz. Ważne jest, że to nie Eha wpuszcza łzę do mikstury, tylko twardzielka Ahe. Eha płakała do tej pory i patrzyła z przerażeniem na to, co dzieje się z jej zbuntowaną połową. Teraz przychodzi kolej na łzy Ahe. I gdy kropla spływa do mikstury, antidotum się uaktywnia i jest kompletne. Wystarczy tylko podlać jabłonkę. Tak naprawdę w tej miksturze jest cała Eha, to ona jest tym antidotum. Ona od początku była świadoma swoich lęków i tego, czego nie wie. Dodaje do mikstury siebie i dlatego znika, gdy podleje jabłonkę.
AS: Jak to się mądrze mówi – osobowość się integruje.
WE: Dwa konfliktowe aspekty jednoczą się i powstaje nowa jakość…
AS: …którą widać w oczach Ahe, w jej sposobie poruszania się. Bo ona już nie jest Jane z dżungli. Najpierw siostry żyły w konflikcie, potem oddzieliły się w niezgodzie, a w końcu powstaje integralna całość.
WE: Ahe staje się osobą, która ma w sobie oba aspekty. Bajka kończy się szczęśliwie. Ahe nie tylko zostaje uratowana, ale też udaje się jej odczarować świat. Zły,