Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger
jakby zapadła się pod ziemię, a drzewko zaczęło przemieniać się w kobietę. Zielone gałęzie stały się rękami, pień tułowiem i nogami. Soki stawały się krwią. Ahe wróciła do swej dawnej postaci. Była jednak jakaś inna. W jej oczach błyszczała delikatność, jej gesty stały się pełne wdzięku. Widziała też inaczej niż dawniej. Kiedy spojrzała na motyla, który usiadł na jej dłoni, od razu spostrzegła, że ma otarte skrzydło.
Chwyciła księgę i wiedziała, co robić. Znalazła skradzioną przez Złego ostatnią kartę i odczyniła moc jego odwróconych czarów. Potem go obudziła i przepędziła z ogrodu. Uciekał, aż się kurzyło!
W końcu, gdy było już bezpiecznie, ucałowała biedną mamę zaklętą w jabłonkę.
– Dziękuję, dałaś mi najlepsze jabłka, jakie miałaś.
I z całego serca zapłakała nad jej losem.
Łza to kropla ze źródła prawdy. Jabłonka poczuła się o wiele szczęśliwsza. Od tego dnia jej owoce stały się trochę słodsze, a liście bardziej lśniące.
Ahe żyła dalej. Ale jak! Dobrze, pięknie i prawdziwie. Szczęśliwie. Odtąd wiedziała, że wcale nie jest taka i że w życiu liczy się nie tylko odwaga. Choć czasem była niepewna i nieśmiała, kurczyła się w sobie i łamał jej się głos, nigdy już nie próbowała wypędzić Ehy ze swojego serca. Zawsze słuchała jej ostrzeżeń, chociaż nie zawsze się z nimi zgadzała. Eha czasami bała się życia za bardzo.
Doczekały się wreszcie pięknego domu z wygodnym łóżkiem i wesoło trzaskającym ogniem na kominku.
Zły podobno wciąż chodzi po domach i ogrodach, więc uważajcie…
Agnieszka Suchowierska: Milia nie jest jeszcze dorosła i nie potrafi posługiwać się księgą.
Wojciech Eichelberger: Tak się często w życiu zdarza, że kiedy jesteśmy jeszcze wewnętrznie niedojrzali i uzyskujemy dostęp do jakiejś tajemnicy, prawdy, nowej krainy czy też trafiamy do elitarnego towarzystwa, to przewraca nam się w głowie. Nie jesteśmy w stanie mądrze się posługiwać tą świeżo uzyskaną mocą. Milię spotyka właśnie coś takiego. Nie dotrzymuje obietnicy i dorywa się do księgi zbyt wcześnie. Zły bezwzględnie wykorzystuje takie zabawy. Podstępnie podpuszcza: „Pobaw się jeszcze tym, zrób tamto. Może czarne słońce? A czy potrafisz sprawić, żeby rzeki płynęły pod górę?”.
AS: „Czy umiałabyś zamienić się w jabłonkę?”. To prawie kuszenie Chrystusa w wersji baśniowej.
WE: Jeśli dostaniemy jakąś moc i nie będziemy umieli z niej skorzystać, czekają nas kłopoty. Bo zamiast mądrze używać tej siły w imię dobra, korzystamy z niej po to, żeby sobie poprawić samopoczucie, poczuć się kimś ważniejszym, mądrzejszym. Kimś, kto ma wpływ i władzę. Tego nie wolno robić, bo wtedy Zły uzyskuje do nas dostęp.
AS: Myślę, że ludzie w bardzo wielu sytuacjach mogą mieć takie świeżo nabyte poczucie mocy. W ciągu minuty przyszło mi do głowy przynajmniej pięć przykładów. O, choćby taki – ktoś otrzymał nagrodę i uznał, że jest w związku z tym najlepszym fachowcem.
WE: Tak się też czasem dzieje z terapeutami. Mają poczucie, że mogą wpływać na ludzi, wydobywać ich z, wydawałoby się, beznadziejnych problemów, i zaczynają sycić tym swoje ego. Wtedy chętnie wkracza w to Zły.
AS: Jeśli ktoś ma mizerne poczucie własnej wartości i rozpaczliwie, jak najszybciej próbuje je podbudować, to często stosuje wobec siebie takie tanie chwyty.
WE: Zrobi wszystko, żeby mieć satysfakcję w tym, w czym czuje się najsłabszy.
AS: Trudno się temu oprzeć. Jeśli mam świeżo nabytą siłę, aż mnie język świerzbi, żeby się pochwalić, błysnąć. Muszę uważać, żeby mi się nie przewróciło w głowie od tego, że piszę książkę ze słynnym Eichelbergerem.
WE: Czyżbyś chciała mnie zaczarować w „słynnego Eichelbergera”? To są rzeczy ryzykowne, kończą się często tak, że nagle, gdy się tego nie spodziewamy, zostajemy w coś zaczarowani. Można powiedzieć, że Milię spotyka zasłużona kara. Ma dostęp do tajemnic życia, spraw najważniejszych i zaczyna w tym nieodpowiedzialnie gmerać. To z kolei może być problem dla naukowców, na przykład genetyków, którzy uzyskali możliwość manipulowania zasadą życia, ingerowania w dobór naturalny czy nawet w ewolucję – w mechanizmy, których człowiek nie jest w stanie ogarnąć swoim umysłem. Stają się uczniami czarnoksiężnika, bawią się czymś, czego do końca nie rozumieją, i często powodują katastrofę. Ta bajka trochę do tego nawiązuje. Milia też daje się podpuścić – zamienia samą siebie w kiepską jabłonkę. Daje się złapać i nie zna zaklęcia odczyniającego zły urok. Wtedy Zły już ją ma. Bardzo często się w coś zaczarowujemy, to znaczy tworzymy jakąś iluzję na własny temat i zaczynamy się w pełni z nią identyfikować. I kiedy już to się stanie, przemieniamy się w to coś.
AS: Na przykład siedemdziesięcioletnia aktorka zamieniona pięćdziesiąt lat temu w seksbombę. Albo chory na serce sportowiec. Fanatyczny naukowiec, który stracił wrażliwość na ludzkie uczucia.
WE: Jabłonka jest tu symbolem psychicznego znieruchomienia, zastygnięcia w niereformowalnej pozie. Nam wszystkim takie „zdrewnienie” przydarza się bardzo często. Zresztą przemiana w jabłonkę to jeszcze nie jest najgorsza rzecz, jaka mogła się Milii przytrafić. Wprawdzie Milia drewnieje, ale rodzi jakieś owoce. Na ogół w bajkach zastygamy w skałę. W coś, co nie żyje ani nie ma szansy się zmienić. Bycie jabłonką jest tu karą za nieposłuszeństwo.
AS: Nie lubię słowa „kara” – wolę „następstwo, skutek, konsekwencję”.
WE: Ja też. W ostatniej chwili Milia orientuje się, jak daleko zabrnęła. Jest w pułapce i wie, że być może już nigdy się z niej nie wydostanie, bo nie zna zaklęcia. Tak często nie znamy zaklęcia…
AS: Bo odczarowanie się wymaga większego trudu niż zaczarowanie. Łatwiej wejść w rolę, niż z niej wyjść.
WE: Trudno jest wyjść z wielu ról, na przykład z roli rodzica. Kiedy nasze dzieci dorastają, zaczynają realizować swój los, my ciągle chcemy być ich rodzicami, wpływać na ich decyzje, uczestniczyć w ich życiu. Wielu rodzicom z ogromnym trudem przychodzi zrezygnowanie z tej przemijającej tożsamości.
AS: Mądrzy ludzie mówią, że nie jesteśmy naszymi rolami społecznymi.
WE: Rola społeczna nie stanowi naszej prawdziwej tożsamości. Ci ludzie mówią więcej – wszystko, co myślisz na swój temat, jest błędem. Gdy coś pomyślisz o sobie, to możesz być pewien, że nie masz racji. To wielkie pytanie: „Co jest nieprzemijającą esencją nas wszystkich?”. Właściwie odpowiedź jest jedna, tylko każdy musi ją samodzielnie znaleźć. Wszyscy mistycy mówią o tym samym, a właściwie milczą. Bo tego się nie da powiedzieć. Tu kończą się słowa.
AS: Milia chce, żeby jej życie nie było całkiem stracone. Pragnie zostawić po sobie coś dobrego. Jabłonka w ostatniej chwili wydaje na świat córeczkę i mamy kolejne pokolenie. Rodzi się nowa istota, bardzo biedna i nieszczęśliwa. Zupełnie jak małpki z eksperymentu psychologów, wychowywane przez druciane matki i karmione z plastikowej butelki.
WE: Sprawa komplikuje się dalej. Ahe ma zdrewniałą matkę, która karmi ją kwaśnymi jabłkami.
AS: Jabłonka zapewnia córeczce minimum potrzebne do życia. Często tak jest, że jeśli nie załatwimy sprawy, to ona komplikuje się bez końca.
WE: Małpka, wychowywana przez drucianą matkę, wyczuwa w sobie ukryty aspekt samej siebie. W taki sposób w Ahe rodzi się Eha…
AS: