Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki. Wojciech Eichelberger

Bajka to życie albo z jakiej jesteś bajki - Wojciech Eichelberger


Скачать книгу
cukierek, słód.

      Wiem, co to rozkosz, radość, spełnienie.

      Wiem, co to spokój i ukojenie.

      Więc chodź i skosztuj, zobaczysz i…

      Może się spełnią twoje sny.

      W ogrodzie zapachniało soczystą nadzieją. Twarz Ahe się rozjaśniła. „Czy chciałaby spróbować słodkiego jabłka? Oczywiście, o niczym innym nie marzyła”.

      – Nie jedz tego jabłka! – wrzasnęła przerażona Eha.

      Ale Ahe nie miała zamiaru jej słuchać. „Cicho bądź, ty tchórzu” – skarciła ją w myślach i ugryzła owoc. Smakował dziwnie. Wcale nie był tak pyszny, jak sobie wyobrażała.

      „Słodycz nie jest zbyt smaczna”. Czuła się zawiedziona, a czarownik, jakby czytając jej w myślach, powiedział:

      – To jest najprawdziwszy smak słodyczy. Każdy, kto choć odrobinę się na tym zna, doceni jego niezwykłość.

      „Wyobrażałam go sobie inaczej, ale może rzeczywiście to jest słodkie?”.

      Ahe ugryzła drugi kęs. Smakował nie lepiej. Prawdę powiedziawszy, był niedobry.

      – A może to jest… gorzkie? – spytała takim tonem, jakby mówiła coś bardzo głupiego.

      W tym momencie poczuła się dziwnie. Świat wokół pociemniał, a ona z jakiegoś powodu nie mogła się ruszyć.

      – Dobrze wiem, co jest słodkie! Co właściwie ty, która wychowałaś się na kwaśnych jabłkach, możesz wiedzieć o słodkim smaku?! Nic! Nic! Zupełnie nic! – krzyczał Zły.

      – To niepraw… – próbowała zaprotestować Ahe, ale poczuła, że zamienia się w drzewo.

      Starała się ze wszystkich sił udaremnić działanie czaru. Na próżno.

      „Eha, ratuj!” – zawołała w myślach siostrę, ale było już o dwa kęsy jabłka za późno.

      – Słodkie jabłka istnieją, ale nie dla takich jak ty – wycedził Zły, patrząc na nową jabłonkę. – Będziesz rodziła gorzkie owoce! To wszystko, na co zasługujesz.

      Był z siebie bardzo zadowolony.

      Ahe nie miała już ludzkiej postaci, a więc księga przestała do niej należeć. Taka była przecież ostatnia wola jej mamy, która choć chciała jak najlepiej, nie mogła przewidzieć wszystkich dziwnych kolei życia. Czarownik wszedł do domu i bezkarnie zabrał księgę. Od dawna chciał pozmieniać w niej wszystkie zaklęcia tak, by każde działało odwrotnie. Na przykład po wypowiedzeniu zaklęcia ludzie zaczynaliby prawdziwie się nienawidzić, a zaklęcie na przebaczenie działałoby tak, że miałoby się pragnąć krwawej zemsty. Od zaklęcia na uzdrowienie człowiek umarłby po ciężkiej i wycieńczającej chorobie, od zaklęcia na piękność stałby się wielką ropuchą, zaś od zaklęcia na mądrość zgłupiałby na sto lat. Taki właśnie pomysł miał Zły i był przekonany, że to bardzo inteligentne, przebiegłe i zabawne.

      – O, nieustraszona! Już nie wydostaniesz się z drzewa – rzekł z jadowitym uśmiechem, patrząc na nową, rodzącą gorzkie owoce jabłonkę.

      Eha płakała przez tydzień. Nie wiedziała, co robić. Całymi dniami siedziała schowana w pokrzywach i zupełnie bezradna, załamywała z rozpaczy ręce. Czerwonooki czarownik na dobre zadomowił się w ogrodzie. Wydawał się jej przerażający. Jego uśmiech mroził krew w żyłach.

      Na szczęście do tej pory jej nie zauważył.

      W końcu postanowiła, że musi coś zrobić. Ale co? Nie była ani odważna, ani sprytna, bała się okropnie, lecz wiedziała, że teraz tylko ona może pomóc siostrze zaklętej w jabłonkę. W tej chwili to ona – maciupeńka i przestraszona Eha – miała siłę tysiąc razy większą niż duża Ahe. Musiała więc coś wymyślić, i to szybko – zanim ten dziwny i straszny czarownik podmieni wszystkie czary z księgi.

      Była tycia i niepozorna, delikatna i nieodważna, nie miała wiele sił i czuła mętlik w głowie. Nie potrafiła podnieść nawet pączka stokrotki, a chciała ocalić siostrę i wielką, ciężką księgę.

      Zły codziennie rozsiadał się bezczelnie w cieniu Ahe i czytał. Często mamrotał do siebie straszne rzeczy. Patrząc na niego, Eha bała się coraz bardziej.

      – Zamieniłem już pokój w wojnę, pewność w niepewność, siłę w słabość i niektóre kolory w przezroczystość – z dumą powiedział do siebie pewnego poranka.

      Mała podeszła bliżej i schowała się w trawie. Tymczasem Zły zastanawiał się, czy cierpliwość lepiej zamienić w zniecierpliwienie, gniew czy w podenerwowanie. Z każdą chwilą świat zmieniał się na gorsze. Nie było już na nim na przykład niektórych barw i uczuć, a działo się to tak szybko, że Eha nie nadążała pożałować wszystkiego, co się przemieniało.

      Wreszcie zmęczony czytaniem i czarami Zły usnął z księgą na brzuchu, a Eha zrozumiała, że ma przed sobą szansę.

      „Ukochana siostro, co robić?!”. Eha płakała i płakała, aż wreszcie i ona zmęczona przysnęła na trawie, w cieniu zielonego jabłka.

      Śniła o tym, że nareszcie są razem, szczęśliwe. We śnie usłyszała dziwny głos, który powiedział jej, że ratunek znajduje się na przedostatniej karcie księgi i że pierwsza jabłonka to jej mama.

      Kiedy się obudziła, natychmiast pobiegła jak najprędzej do księgi, która, na szczęście, była otwarta na przedprzedostatniej karcie. Eha weszła z wielkim trudem pod kartkę, przewróciła ją i zaczęła czytać, biegając po ogromnych wierszach:

      Jeśli chcesz odczynić zły czar, na który nie znasz zaklęcia, musisz przyrządzić czarodziejską miksturę. Weź trzy albo cztery duże miarki swoich słabości, dodaj do tego wszystko, czego nie wiesz, na koniec wlej jedną kroplę ze źródła prawdy. Napój będzie gotowy, gdy przybierze barwę fioletu.

      „To bardzo trudny przepis” – westchnęła Eha, ale wiedziała, że nie może zrezygnować, bo teraz wszystko zależało od niej.

      Znalazła łupinkę orzecha i zaczęła wrzucać do niej swoje słabości. Okazało się to bardzo trudne, bo nie miała do siebie zaufania – nie była pewna, czy dodaje właściwe rzeczy, ale nie było kogo o to spytać. Musiała uwierzyć samej sobie. Wrzuciła niepewność tego, czy robi dobrze i czy ma rację. Dorzuciła nieśmiałość, mnóstwo wątpliwości dotyczących siebie, uczucie zawstydzenia, że znowu coś popsuła, potem jeszcze słabą wolę, pogardę dla swojej małości, bezwolność – i poczuła, że idzie jej coraz lepiej.

      A potem zaczęła dodawać wszystko, czego nie wiedziała. Było tego jeszcze więcej. Nie wiedziała, co się z nią stanie po śmierci ani jak długo będzie żyła. Dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Nie wiedziała, czy zdoła uratować swoją siostrę i dlaczego spotyka ją to wszystko. Nie miała pojęcia, z jakiego powodu bociany przylatują wiosną, a odlatują jesienią, latem dnie są długie i gorące, a niedźwiedzie zasypiają na zimę. Nie znała przyszłości świata ani nawet jutrzejszej pogody.

      W końcu łupinka zapełniła się tak bardzo, że jeszcze trochę, a nie zmieściłaby się w niej kropla ze źródła prawdy. Tylko gdzie ono było? Eha przeszukała cały dom, ale w żadnym flakoniku nie znalazła niczego o takiej nazwie.

      „Może płyn został już przemieniony?” – przestraszyła się.

      Ogarnęły ją ciężkie myśli. Już nigdy nie odczaruje siostry. Nie będzie kwiatów, kolorów, uczuć, śmiesznych zabaw małych zwierząt i nie wiadomo czego jeszcze. Do wczoraj świat był taki piękny, a ona wcale tego nie widziała.


Скачать книгу