Fjällbacka. Camilla Lackberg

Fjällbacka - Camilla Lackberg


Скачать книгу
Cudownie pachniała słońcem, potem i trawką.

      Robiło się późno, chociaż wciąż było widno. To było jak wspomnienie słońca, które świeciło cały dzień na błękitnym niebie. Eva spojrzała na podwórko, cienie były coraz dłuższe. Serce ścisnął jej lód. Przypomniała sobie, że Nea zawsze przychodziła do domu na długo przed zmrokiem.

      Ludzie przychodzili i wychodzili. Ich głosy mieszały się ze szczekaniem psów, które brały udział w poszukiwaniach. Znów poczuła lód w sercu.

      Wszedł starszy policjant, Gösta.

      – Chciałem tylko napić się kawy i zaraz wracam do lasu.

      Wstała, żeby mu nalać do filiżanki. Od kilku godzin nie przestawała parzyć kawy.

      – Nic? – spytała, chociaż znała odpowiedź.

      Gdyby wiedział, powiedziałby od razu. Nie prosiłby o kawę. Ale samo zadawanie pytań działało uspokajająco.

      – Nie, ale w poszukiwaniach bierze udział naprawdę dużo ludzi. Mam wrażenie, jakby cała Fjällbacka wyległa z domu, żeby szukać.

      Kiwnęła głową.

      – Tak, ludzie są fantastyczni – powiedziała, starając się panować nad głosem, i znów usiadła. – Peter też szuka. Nie byłam w stanie go zatrzymać w domu.

      – Wiem. – Gösta usiadł naprzeciw niej. – Spotkałem go z jakąś grupą.

      – Co… – zacięła się. – Co się mogło stać, jak pan myśli?

      Bała się spojrzeć na niego. Do głowy przychodziły jej różne możliwości, ale kiedy usiłowała się chwycić którejś z nich, zrozumieć, czuła taki ból, że zaczynała się dusić.

      – Nie ma co gdybać – odparł miękko.

      Pochylił się nad stołem i pomarszczoną dłonią przykrył jej rękę. Udzieliło jej się jego ciepło.

      – Tak długo jej nie ma.

      Ścisnął jej rękę.

      – Jest lato, na dworze ciepło, nie zamarznie. Las jest duży, trzeba wielu godzin. Na pewno ją znajdziemy. Będzie wystraszona i zszokowana, ale na to jest rada, prawda?

      – Ale… z tamtą dziewczynką tak nie było.

      Gösta cofnął rękę, wypił łyk kawy.

      – To było trzydzieści lat temu. Inne życie, inne czasy. To czysty przypadek, że mieszkacie w tym samym domu, i przypadek, że wasza córka ma tyle samo lat. Czterolatki błądzą. Są ciekawskie, a z tego, co wiem, wasza córeczka jest dzielną dziewczynką, nie daje sobie w kaszę dmuchać, więc nic dziwnego, że w końcu nie wytrzymała i wyruszyła w las. Potem widocznie stało się inaczej, niż myślała, ale będzie dobrze. Tyle osób jej szuka.

      Wstał.

      – Dziękuję za kawę, idę. Będziemy szukać całą noc, ale pani mogłaby się przespać, dobrze by to pani zrobiło.

      Pokręciła głową. Miałaby spać, kiedy Nea jest sama w lesie?

      – Tak myślałem. Tak czy inaczej powiedziałem to.

      Patrzyła na drzwi, które się za nim zamknęły. Znów była sama. Ze swoimi myślami i lodem ściskającym serce.

      Prowincja Bohuslän 1671

      Elin nachyliła się, żeby posłać łóżko Britty. Złapała się za plecy. Jeszcze się nie przyzwyczaiła do twardej pryczy w czworakach.

      Spojrzała na piękne łóżko Britty, pozwoliła sobie nawet na odrobinę zazdrości. Pokręciła głową i wyciągnęła rękę po pusty nocnik.

      Ze zdziwieniem odkryła, że siostra nie dzieli z mężem ani sypialni, ani łoża. Cóż, to nie jej sprawa. Inna rzecz, że dla niej najlepszą chwilą był wieczór, kiedy mogła się przytulić do Pera. Leżąc w jego ciepłych, bezpiecznych objęciach, miała wrażenie, że nic złego nie może spotkać ani jej, ani Märty.

      Jakże się myliła.

      – Elin?

      Drgnęła, słysząc łagodny głos pana domu. Była tak pogrążona w myślach, że o mało nie upuściła nocnika.

      – Słucham? – Odwróciła się, kiedy już zapanowała nad sobą.

      Patrzył na nią swymi niebieskimi, przyjaznymi oczami. Poczuła, że się czerwieni, i szybko spuściła wzrok.

      Nie wiedziała, jak się zachowywać wobec szwagra. Zawsze był miły dla niej i dla Märty. Był pastorem i panem tego domu, a ona zaledwie służącą. Wdową żyjącą na cudzej łasce.

      – Mały Jan mówi, że Elin potrafi odczynić chorobę. Moja najlepsza mleczna krowa bardzo cierpi.

      – To Stjärna? – spytała Elin ze wzrokiem utkwionym w podłogę. – Parobek mówił coś rano.

      – Tak, Stjärna. Widzę, że Elin jest zajęta, ale czy mogłaby pójść i spojrzeć na nią?

      – Tak, oczywiście.

      Odstawiła dzbanek i poszła za nim cicho do obory. Krowa leżała w głębi i muczała. Widać było, że ją boli i że trudno jej wstać. Elin kiwnęła głową do parobka, Małego Jana, który stał obok i nie wiedział, co począć.

      – Niech idzie do kuchni i przyniesie trochę soli.

      Kucnęła i delikatnie pogłaskała miękki krowi pysk. Stjärna miała szeroko otwarte oczy. Ze strachu.

      – Czy Elin potrafi jej pomóc? – spytał cicho Preben i również pogłaskał łaciatą krówkę.

      Ich ręce się zetknęły. Gwałtownie cofnęła swoją, jakby ją ukąsił wąż. Znów poczuła, że się czerwieni. Wydawało jej się, że również pan domu lekko pokraśniał. Szybko wstał, kiedy wrócił zasapany Mały Jan.

      – Jest – powiedział, sepleniąc lekko, i podał jej solniczkę.

      Elin wzięła ją i wysypała sobie na dłoń sporą kupkę soli. Palcem wskazującym prawej ręki kręciła w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, jednocześnie wymawiając zaklęcie, którego nauczyła ją babcia.

      – Nasz Pan Jezus szedł po górach i dolinach, uzdrawiał i odczyniał uroki. Słowo Boże, amen.

      – Amen – powtórzył Preben, a za nim Mały Jan.

      Stjärna muczała.

      – I co teraz? – spytał Preben.

      – Trzeba czekać. Odczynianie solą zazwyczaj pomaga, ale to może potrwać. Zależy to też od tego, jak ciężka jest niemoc. Zajrzyjcie do niej jutro rano. Myślę, że już będzie dobrze.

      – Mały Jan słyszał – powiedział Preben. – Jutro skoro świt ma zajrzeć do krowy.

      – Tak jest, panie – odparł Mały Jan i wyszedł.

      Preben zwrócił się do Elin:

      – Gdzie się Elin nauczyła takich rzeczy?

      – Od babki – odparła krótko.

      Nadal czuła niepokój po tym, jak zetknęły się ich ręce.

      – Czemu jeszcze Elin potrafi zaradzić? – spytał i oparł się o żłób.

      Zaszurała lekko stopą i niechętnie odpowiedziała:

      – Chyba większości niedomagań, byle nie nazbyt poważnych.

      – Zarówno u ludzi, jak i zwierząt? – dopytywał się Preben z ciekawością.

      – Tak


Скачать книгу