Fjällbacka. Camilla Lackberg
lake, like a pond – dodał Johannes.
– Yes, yes, a pond – potwierdził Harald. – It was a pond here over by that tree and the girl was dead there.
Karim podszedł do drzewa. Przykucnął, położył rękę na pniu. Kiedy się odwrócił, był tak blady, że Harald aż się cofnął.
– Something is under the tree. I can see a hand. A small hand 11.
Harald się zachwiał. Johannes pochylił się nad jakimś krzakiem. Wymiotował, a może łkał. Harald spojrzał na Karima, w jego oczach zobaczył odbicie własnej rozpaczy. Trzeba wezwać policję.
Marie Wall siedziała ze scenariuszem na kolanach, uczyła się dialogów do kolejnej sceny. Wyraźnie jej nie szło. Zdjęcia odbywały się pod dachem, w dużej poprzemysłowej hali w Tanumshede. Powstały tam zgrabne dekoracje, gotowe do zasiedlenia miniświaty. Akcja filmu miała się rozgrywać głównie na Dannholmen i obejmować lata, gdy Ingrid była żoną dyrektora teatru Lassego Schmidta, jak również kolejne, po rozwodzie, bo nadal tam przyjeżdżała.
Marie wyprostowała się i pokręciła głową, jakby chciała wyrzucić z głowy myśli, które nie dawały jej spokoju, odkąd ludzie zaczęli mówić o zaginionej dziewczynce. Myśli o roześmianej Stelli, która podskakiwała, idąc przed nią i Helene.
Westchnęła. Teraz jest tutaj i ma zagrać rolę marzeń. Na to pracowała tyle lat, to była jej nagroda, bo już nie dostawała tylu ról w Hollywood. Zasłużyła na to, bo ma talent. Wejście w rolę i udawanie kogoś innego nie jest trudne. Ćwiczyła to od małego. Blaga czy teatr – granica między nimi jest cieniutka, jedno i drugie miała opanowane od dawna.
Gdyby jeszcze mogła przestać myśleć o Stelli.
– Jak moja fryzura? – zwróciła się do Yvonne, która podeszła nerwowym krokiem.
Yvonne zatrzymała się tak nagle, że prawie się zachwiała. Przyjrzała się jej od stóp do głów, z węzła na jej karku wyjęła grzebyk i poprawiła kilka włosów. Potem podała jej lusterko i w napięciu czekała na uwagi.
– Chyba dobrze – powiedziała Marie.
Z twarzy Yvonne znikł niepokój.
Marie odwróciła się w stronę salonu, w którym Jörgen dywagował z oświetleniowcem Sixtenem.
– Kończycie już?
– Daj nam jeszcze kwadrans!
W jego głosie słychać było frustrację. Wiedziała, dlaczego tak jest. Wszystko, co wymagało czasu, pociągało za sobą koszty.
Ciekawe, jak im idzie z finansowaniem filmu. Już jej się zdarzało brać udział w projektach, które ruszały przed dopięciem strony finansowej i potem trzeba było je przerywać. Nic nie było pewne, dopóki nie minęli punktu, w którym wydatki były już na tyle duże, że nie opłacało się rezygnować. Tu jeszcze do niego nie dotarli.
– Przepraszam, czy mógłbym pani zadać kilka pytań, skoro i tak pani czeka?
Marie podniosła wzrok, spojrzała znad scenariusza. Stał przed nią mężczyzna po trzydziestce, uśmiechał się szeroko. Oczywiście dziennikarz. W normalnych okolicznościach nigdy by się nie zgodziła na wywiad, gdyby nie był umówiony, ale T-shirt leżał na nim tak ładnie, że nie zdecydowała się wyrzucić go z planu.
– Niech pan pyta, skoro i tak czekam.
Z zadowoleniem stwierdziła, że ładnie jej w bluzce, którą ma na sobie. Ingrid zawsze miała styl i gust.
Facet z ładnie umięśnionym ciałem powiedział, że ma na imię Axel. Pracował w redakcji „Bohusläningen”. Zaczął od kilku banalnych pytań o film i jej karierę, a potem przeszedł do sedna. Usiadła wygodnie i skrzyżowała długie nogi. Przeszłość przydała jej się w karierze.
– Jak się pani czuje po powrocie? O mało nie powiedziałem: na miejsce zbrodni, ale nazwijmy to freudowskim przejęzyczeniem, bo i pani, i Helen zawsze twierdziłyście, że jesteście niewinne.
– Bo b y ł y ś m y niewinne – podkreśliła Marie. Z satysfakcją odnotowała, że młody człowiek nie może przestać wpatrywać się w jej dekolt.
– Ale zostałyście skazane – zauważył Axel, z trudem odrywając wzrok od jej piersi.
– Byłyśmy jeszcze dziećmi i jako takie byłyśmy absolutnie niezdolne do popełnienia zbrodni, o którą nas oskarżyli, ale nawet w naszych czasach zdarzają się polowania na czarownice.
– A jak później układało się pani życie?
Marie się żachnęła. Nie potrafiłaby odpowiedzieć, nie zrozumiałby. Pewnie wychował się w przykładnej rodzinie, która we wszystkim go wspierała, a teraz mieszka z partnerką i dziećmi. Zerknęła na jego lewą dłoń. Z żoną, nie partnerką, poprawiła się w myślach.
– To był pouczający okres – powiedziała. – Pewnego dnia opiszę to obszernie we wspomnieniach, bo zwięźle się nie da.
– À propos wspomnień, czytałem, że tutejsza pisarka Erika Falck pracuje nad książką o tym morderstwie, o pani i Helen. Czy pani z nią współpracuje? Czy wyrażacie zgodę na tę książkę?
Marie chwilę zwlekała z odpowiedzią. Erika wprawdzie się z nią kontaktowała, ale ona negocjowała teraz własną wersję z dużym sztokholmskim wydawnictwem.
– Jeszcze się nie zdecydowałam, czy będę z nią współpracować – odparła, dając do zrozumienia, że nie życzy sobie więcej pytań na ten temat.
Dziennikarz zrozumiał i zmienił temat.
– Domyślam się, że słyszała pani o zaginionej od wczoraj dziewczynce. Z tego samego domu, w którym kiedyś mieszkała Stella.
Umilkł, najwyraźniej liczył na jakąś reakcję, ale Marie tylko znów skrzyżowała nogi. Obserwował ją. Zdawała sobie z tego sprawę. Z tego, że nie widać po niej, że w nocy nie spała, również.
– Dziwny zbieg okoliczności. Na pewno po prostu zabłądziła.
– Miejmy taką nadzieję – odparł.
Zerknął do notesu. W tym momencie Jörgen kiwnął do niej. Prasa to dobra rzecz, ale teraz miała wkroczyć do salonu na Dannholmen i tam brylować. Przekonać inwestorów, że film odniesie sukces.
Złapała Axela za rękę, ściskała dosyć długo, i pożegnała się. Ruszyła do Jörgena i reszty ekipy, ale nagle się zatrzymała i odwróciła. Axel jeszcze nie wyłączył magnetofonu, więc nachyliła się i ochrypłym głosem wymieniła do mikrofonu kilka liczb. Spojrzała na Axela.
– Mój numer.
A potem znów się odwróciła i weszła w lata siedemdziesiąte, na smaganą wiatrem wysepkę, która dla Ingrid Bergman była rajem na ziemi.
Patrik odebrał telefon – numer nieznany – i już po pierwszych słowach zorientował się, że właśnie tego telefonu się obawiał. Słuchał, a jednocześnie kiwnął na Göstę i Mellberga. Stali nieopodal, omawiając coś z przewodnikami psów.
– Tak, wiem, gdzie to jest – powiedział. – Proszę absolutnie niczego nie ruszać. I poczekać na nas na miejscu.
Rozłączył się. Mellberg i Gösta właśnie do niego podeszli. Nie musiał nic mówić. Czytali z jego twarzy.
– Gdzie ją znaleźli? – spytał Gösta.
Patrzył na dom, w którym mama Nei szykowała kolejny
11