Posłuszna żona. Kerry Fisher

Posłuszna żona - Kerry  Fisher


Скачать книгу
niż się wydaje. Na pewno ucieszy się na twój widok.

      Nie byłam pewna, czy Nico ma rację. Właściwie fakt, że Anna mieszkała naprzeciwko nas, hamował moją chęć wyściubiania nosa poza frontowe drzwi. Po raz pierwszy w życiu patrzyłam w lustro przed wyjściem z domu. A jeśli chodzi o wpadanie naprzeciwko, Anna wysyłała różne przekazy, ale: „Koniecznie wstąp na croissanta i cappuccino” do nich nie należał.

      Moja błyszcząca nowiutka obrączka nie wystarczy, żeby zaczęła traktować nas jak rodzinę. Anna zapewne nadal uważała moją mamę za „obsługę”, tak jak wtedy, gdy mama opiekowała się Caitlin, a Anna odgrywała rolę pani na włościach i wydawała polecenia. Z kolei moja firemka poprawek krawieckich nie zrobi na niej wrażenia, skoro Nico był właścicielem jednego z największych centrów ogrodniczych w Brighton: „Zdziwiłabyś się, ile ludzie są skłonni zapłacić za małe drzewko laurowe. Rośliny to w dzisiejszych czasach kopalnia złota. Przynoszą fortunę”. Prawdziwe przechwałki rezerwowała jednak dla swojego pierworodnego, Massima, na którego rzucała się, ledwie przekroczył próg, żeby mu zaproponować odpoczynek po ciężkim dniu pracy. „Jest księgowym, wiesz, znakomicie sobie radzi, w jednej z najlepszych firm w kraju”.

      Bez wątpienia Anna uważała się za osobę stojącą na szczycie drabiny społecznej, spoglądającą z góry na hołotę w rodzaju pań Parker, kłębiącą się na samym dole, i ogarniała ją wściekłość, że udało nam się wspiąć po szczeblach tak wysoko, że stałyśmy się częścią jej życia.

      Ale oczywiście w jej oczach nigdy nie będziemy jej dorównywać. Widziała, jak przyjeżdżam po mamę starą, zdezelowaną fiestą. Wiedziała, że mieszkamy na osiedlu komunalnym. Łatwo było zrozumieć, że kiedy zobaczyłam dom z takimi luksusami jak garderoba na dole oraz komórka, doszła do wniosku, że usidliłam Nico.

      Tak naprawdę jednak trudno mi było mieć do Anny pretensje. Czasami zastanawiałam się, czy sama nie miałam podświadomie pewnego planu. Tylko że wśród emocji, które mnie dręczyły, zawsze, kiedy byłam blisko niego, wszystko we mnie się rozświetlało, jakbym wcześniej nie zdawała sobie sprawy z bezdennej otchłani, w której żyłam, zanim Nico wypełnił ją miłością. Nawet uraza, którą żywiła do mnie Francesca, nie mogła sprawić, żebym żałowała, iż poznałam Nico, mężczyznę, któremu dałam sobie zawrócić w głowie i który sprawił, że czułam się wyjątkowa, nic za to nie płacąc.

      Pochopnie zgodziłam się porozmawiać z Anną z samego rana, zaraz po wyprawieniu wszystkich do szkoły i pracy.

      A nazajutrz przygotowania do wizyty w siedzibie samej królowej matki, postrachu okolicy – wyskubywanie brwi, nitkowanie zębów, szukanie eyelinera, który oczywiście znalazłam na uchwycie klatki chomika – trwały w nieskończoność. Skoczyłam jeszcze do toalety przy drzwiach frontowych i właśnie wtedy usłyszałam zgrzyt klucza w zamku. Poczułam przypływ zażenowania, że nie zamknęłam za sobą drzwi i Nico albo, co gorsza, Francesca, która wróciła po coś do domu, przyłapie mnie ze spuszczonymi majtkami. Ale, o zgrozo, do holu wmaszerowała Anna, szeleszcząc czarnymi spodniami z krepy, w jedwabnej bluzce i apaszce zawiązanej w węzeł, który na mojej szyi nasunąłby nieodparte skojarzenia z piratem poszukującym skarbu.

      Chryste Panie. Spodziewałam się, że ma klucz do naszego domu, i pewnie użyje go w razie nagłych wypadków, ale o ile nie przegapiłam bijących z dachu kłębów dymu, był zwyczajny piątkowy poranek. Anna na mój widok wykonała teatralny krok w tył, jakby przyłapała mnie na wyprawianiu jakichś nieopisanych bezeceństw z chomikiem.

      – Jedną chwileczkę! – zawołałam.

      Była chyba bardziej przerażona ode mnie. Kiedy mieszkaliśmy wszyscy na kupie z mamą, nikt by nigdy nie zdążył do pracy czy do szkoły, gdybyśmy korzystali z łazienki kolejno, to znaczy pojedynczo.

      Podciągnęłam szybko spodnie i znalazłam Annę siedzącą w kuchni. Mierzyła wzrokiem pobojowisko z kawałków tostów i rozpaćkanego masła, które zostawił po sobie Sam. Jej palce natrafiły na kleks dżemu na blacie i cofnęły się z obrzydzeniem, jakby właśnie parka karaluchów zaczęła odprawiać jej przed nosem rytuał godowy. Demonstracyjnie wytarłam ręce, żeby nie mogła dodać do swojej listy rzeczy, których nie robiłam tak dobrze jak Caitlin, tego że nie myję rąk po wyjściu z toalety.

      – Przepraszam cię, Anno. Trochę się spieszyłam.

      Czekałam, żeby ona z kolei przeprosiła za wdarcie się do naszego domu bez zapowiedzi, ale szybko uświadomiłam sobie, że nic z tego. Po sposobie, w jaki jej ciemne oczy lustrowały pomieszczenie, zorientowałam się, że celem wizyty nie jest sprawdzenie, czy już się zadomowiłam, lecz ocena moich umiejętności w zakresie prowadzenia domu. Najwyraźniej nie były one tak oczywiste jak, dajmy na to, moja zdolność do oddychania albo chodzenia. Miała minę tak pełną dezaprobaty, że omal nie zaczęłam chichotać.

      Poprawiłam pasek.

      – Herbatki?

      – Piję wyłącznie kawę.

      – No to kawy?

      – Nie, dziękuję.

      Oparłam się pokusie odegrania komedii – Naparu z pokrzyw? Koktajlu ze szpinaku? Gorącej czekolady z lufką brandy? – i postawiłam czajnik na kuchence. Nie ma powodu, żebym miała umrzeć z pragnienia. Wyjmując kubek z kuchennej szafki, wybrałam najbrzydszy, najbardziej klocowaty, taki, którego Caitlin na pewno nigdy nie używała. Mogłabym zacząć rzucać przedmiotami, gdyby Anna oznajmiła: „To był ulubiony kubek Caitlin”.

      Uznałam, że pora uruchomić zaplanowaną ofensywę wdzięku. Jeśli nie chciałam wymykać się cichcem z własnego domu jak włamywacz z paroma laptopami wetkniętymi w portki, naprawdę musiałam mieć Annę po swojej stronie. Nigdy nie będę panią domu, która krąży wśród gości z tackami migdałowych ciasteczek i prowadzi dyskusje o najlepszym środku do usuwania kamienia z kranów, ale może uda mi się przekonać Annę, że leży mi na sercu dobro jej syna i nie wodzę łakomym wzrokiem za jego portfelem.

      Nic dziwnego, że traktowała mnie z lekką podejrzliwością. Początkowo, ze względu na pamięć o Caitlin, nie afiszowaliśmy się z Nico. Poza tym czekałam, że on powie: „Dzięki, że pomogłaś mi przetrwać całą tę sprawę ze śmiercią żony, ale to by było na tyle, teraz znajdę sobie jakąś mądrzejszą, chudszą, z większą klasą”, więc nie zawracałam sobie głowy obłaskawianiem przyszłej teściowej. Spędziłam niewiele czasu w towarzystwie Anny, zanim Nico postawił ją przed faktem dokonanym: żenił się z córką opiekunki Caitlin. Nie było jednak odwrotu. Pokażę jej, że mogę być wspaniałą żoną, nawet bez szałowych ciuchów.

      Byłam bardzo ciekawa, co Anna sądzi o Larze, swojej drugiej synowej. Na razie rzadko się z nią spotykałam, ale nie poraziła mnie dotąd ciepłem i serdecznym przyjęciem. Zawsze wyglądała strasznie poważnie, z tą swoją precyzyjną blond fryzurą i w bluzkach z wymyślnymi kokardkami. Nie bardzo wierzyłam, że zostanie moją sojuszniczką przeciwko Annie.

      A taka sojuszniczka naprawdę będzie mi potrzebna.

      Zamiast przekonywać Annę do siebie bzdetami o cudownych atrakcjach, jakie zaplanowaliśmy „jako rodzina”, i wcisnąć jej jakąś bajeczkę o postępach, które poczyniłam z Francescą, spanikowałam i wyjechałam z zakazanym tematem, choć ustaliliśmy z Nico, że poruszymy go dopiero we właściwym momencie. Był to temat tabu, który należy zawczasu przećwiczyć i podejść do niego z takim samym taktem jak do rozmowy o kartonowych trumnach z rodzicem w podeszłym wieku.

      Kiedy zrobiłam sobie herbatę i trzymałam kubek z pływającą w nim torebką, wypaliłam:

      – Rozmawialiśmy ostatnio z Nico o przeprowadzce do innego domu. Pomyśleliśmy, że to mógłby być nowy start dla


Скачать книгу