Style radykalnej woli. Susan Sontag
i kultury. Jest to raczej terapia szokowa niż próba perswazji. Może się jej podjąć nawet artysta pracujący przy użyciu słowa, język daje się bowiem ujarzmić za pomocą języka i można nim wyrażać milczenie. Według Mallarmégo do zadań poety należy oczyszczanie zaśmieconej słowami rzeczywistości za pomocą słów – język powinien otaczać rzeczy milczeniem. Sztuka musi dokonać nań zmasowanego ataku, posługując się właśnie samym językiem i jego odpowiednikami, aby wspomóc ciszę.
14
Radykalna krytyka świadomości (uprawiana najpierw w łonie tradycji mistycznej, a dziś przez nieklasyczną psychoterapię i wybitną sztukę modernistyczną) zawsze w ostatecznym rachunku obarcza winą język. Świadomość, odczuwana jako jarzmo, składa się z pamięci wszystkich wypowiedzianych słów.
Krishnamurti uważa, że należy odrzucić pamięć psychologiczną i skupić się na pamięci faktów. W przeciwnym wypadku nowe będziemy wypełniać starym, redukując kolejne doświadczenia do dawnych.
Musimy przerwać ciągłość (cechę pamięci psychologicznej), docierając do samego końca każdej emocji lub myśli.
A gdy już nam się to uda, na pewien czas nastanie cisza.
15
W Elegii czwartej duinejskiej Rilke metaforycznie ukazuje problem języka i przedstawia sposób na to, by dotrzeć tak blisko horyzontu milczenia, jak to możliwe. Aby się „opróżnić”, trzeba najpierw pojąć, czego jest się „pełnym” – jakie słowa i mechanizmy sterują nami niczym lalką. Dopiero wówczas objawia się biegunowe przeciwieństwo owej lalki – „anioł”15, postać równie nieludzka, jak ona sama, która reprezentuje „wyższą” zdolność bezpośredniego pozajęzykowego poznania. Istoty ludzkie, niebędące ani lalkami, ani aniołami, pozostają w królestwie języka. Lecz by móc poznawać naturę, rzeczy, innych ludzi i materię zwyczajnego życia inaczej niż z ułomnej perspektywy widza, trzeba na powrót oczyścić język. Jak pisze Rilke w Dziewiątej elegii duinejskiej, odkupienie języka (innymi słowy, odkupienie świata przez jego interioryzację w świadomości) jest długim, żmudnym zadaniem. Ludzie upadli tak nisko, że muszą je rozpocząć od najprostszego aktu językowego: nadawania rzeczom nazw. Być może cały zdegenerowany dyskurs przysłuży się jeszcze tylko temu jednemu najmniejszemu celowi. Niewykluczone, że język będzie musiał ulegać stałej redukcji. Nawet gdy duchowy projekt ograniczenia funkcji języka do nadawania nazw zostanie udoskonalony, dzięki czemu być może uda się odzyskać język dla ambitniejszych celów, wciąż trzeba się będzie wystrzegać wszelkich działań grożących wyobcowaniem się świadomości od samej siebie.
Według Rilkego pokonanie alienacji świadomości jest możliwe i wbrew radykalnej mitologii mistyków nie trzeba w tym celu całkowicie wykraczać poza język. Wystarczy znacznie ograniczyć zakres i sposób jego wykorzystywania. By móc przystąpić do pozornie tylko prostego aktu nadawania nazw, potrzeba głębokiego duchowego przygotowania (które jest przeciwieństwem „alienacji”). Polega ono na oczyszczaniu i subtelnym wyostrzaniu zmysłów. (To proces postępujący w odwrotnym kierunku niż „systematyczne rozprężenie wszystkich zmysłów”, postulowane w ramach wywrotowych planów o zasadniczo podobnych celach i przenikniętych jednakową wrogością wobec werbalno-racjonalnej kultury).
Rozwiązanie Rilkego leży gdzieś pomiędzy wykorzystaniem stępionego języka – prymitywnej, solidnie ugruntowanej instytucji kulturalnej – a rzuceniem się w samobójczy wir całkowitego milczenia. Lecz do proponowanego przezeń kompromisu, polegającego na zredukowaniu języka do funkcji nadawania nazw, dojść można także w inny sposób. Wystarczy porównać łagodny nominalizm Rilkego (w wersji, w jakiej go przedstawił i stosował Francis Ponge) z brutalnym nominalizmem wielu innych artystów. Lepiej nam znane zjawisko uciekania się współczesnej sztuki do „estetyki inwentarza” ma na celu nie tyle – jak to było u Rilkego – „uczłowieczenie” rzeczy, ile raczej potwierdzenie ich nieludzkiego statusu, braku osobowości, obojętności, oddalenia od ludzkich spraw. (Przykłady utworów poruszających na tej zasadzie problem nadawania nazw: Impresje z Afryki Roussela, sitodruki i wczesne filmy Andy’ego Warhola czy wczesne powieści Robbe-Grilleta, w których autor stara się ograniczyć funkcję języka wyłącznie do opisu wyglądu i położenia rzeczy).
Rilke i Ponge zakładają istnienie pewnych priorytetów: przedmioty pełne są ważniejsze niż nijakie, a istotne wydarzenia to te, które mają pewną czarowną aurę. (To efekt prób odsunięcia języka na dalszy plan, tak by „rzeczy” same przemówiły). Co ważniejsze, obaj poeci przyjmują, że skoro istnieje świadomość fałszywa (zanieczyszczona językiem), może także istnieć świadomość autentyczna i do zadań sztuki należy jej promowanie. Według innego poglądu powinno się jednak odrzucić tradycyjne hierarchie decydujące o tym, co interesujące i znaczące, zgodnie z którymi jedne przedmioty mają większą „wagę” niż inne. Odrzuca się również kategorie prawdy i fałszu w odniesieniu do doświadczeń i świadomości – co do zasady należy zwracać uwagę na wszystko. Z tych poglądów, które najbardziej elegancko wyłożył Cage, lecz stanowią dziś podstawę szeroko rozpowszechnionych działań artystycznych, wyrosła sztuka inwentarza, katalogu – a także „przypadku”. Zadaniem sztuki nie jest nadawanie specjalnego statusu określonym doświadczeniom, lecz otwarcie się na ich rozmaitość. Prowadzi to ostatecznie do uwypuklania rzeczy uważanych zazwyczaj za błahe lub nieistotne.
Przywiązanie współczesnej sztuki do „minimalnej” zasady narracyjnej katalogu lub inwentarza wygląda niemal jak parodia światopoglądu kapitalistycznego,