Słodkie kłamstwa. Caz Frear
naprawdę to nie mamy zbyt wiele. – Kiedy nauczę się robić dobre wrażenie? – Dziewczyna, która znalazła ciało, była zbyt pijana, żeby cokolwiek mi powiedzieć. Pytała ciągle o mamę i prosiła o inhalator. Spróbujemy raz jeszcze z nią pogadać, gdy wytrzeźwieje, ale nie sądzę, by coś nam to dało. Między podrzuceniem a znalezieniem ciała minęło czterdzieści minut. Ktokolwiek ją tam podrzucił, już dawno się ulotnił.
– No i to spokojna okolica – mówi Parnell, unosząc ręce. – Leamington Square, z dala od głównej drogi. Tak, wiem, że mieszkają tam ludzie, ale była czwarta nad ranem. Niewiele osób spotyka się na ulicy o tej porze.
Ma oczywiście rację. Gdyby trzeba było wybrać porę, kiedy nawet najwięksi degeneraci i dewianci są w łóżkach, prawdopodobnie byłaby to czwarta rano w mroźny wtorek. Wciąż jednak uważam, że są miejsca, gdzie łatwiej porzucić ciało.
Steele użyła słowa bezduszność. A ja myślę, że to miejsce nie jest bez znaczenia.
Parnell kontynuuje.
– Dzielnicowi przepytują ludzi mieszkających przy placu i na pobliskich ulicach, ale to niewiele daje. To zależy od szefowej, ale czy nie można by rozszerzyć zakresu poszukiwań jeszcze w stronę Exmouth Market?
Nie. Nie Exmouth Market. Nie moja rodzina.
Myśl, że tata miałby być przesłuchiwany w sprawie martwej kobiety, nawet jeśli miałby to być tylko wątek poboczny, przyprawia mnie o zawrót głowy.
– Można by – mówię, a serce wali mi jak młotem. – Osobiście jednak uważam, że na tym etapie byłaby to strata czasu. Ludzie są zbyt zajęci przygotowaniami do świąt, by chcieć pomagać w tej sprawie. Są też nerwowi jak diabli. Spędzilibyśmy więcej czasu na dodawaniu otuchy niż na zbieraniu informacji.
Mam wrażenie, że mija cała wieczność, zanim Parnell ponownie zabiera głos.
– Może tak, a może nie. – Patrzy na Steele. – Kinsella ma rację co do jednego, ludzie naprawdę są teraz nerwowi jak diabli. Albo wyjeżdżają, zostawiając pusty dom, albo przyjeżdża do nich rodzina, no i oczywiście w żadnej z tych sytuacji nie jest fajnie, gdy, tu cytat: „w okolicy grasuje jakiś szaleniec”.
Steele wydaje z siebie jęk.
– Cudownie. Tego nam właśnie potrzeba. Mam nadzieję, że ostrzegliście mieszkańców, aby nie rozmawiali z dziennikarzami. Jeśli tamci „wyczują” szaleńca, to dla nich z pewnością święta będą udane.
W pokoju zapada cisza. Słychać jedynie biały szum urządzeń elektronicznych i cichutkie, melodyjne burczenie w brzuchu Flowersa.
Steele przerywa ciszę cichym śmiechem.
– Słuchajcie, wygląda na to, że skończyliśmy. Karnawał musi coś zjeść. Nie chcemy, żeby nam się tu zaraz przewrócił, prawda?
Flowers oblizuje usta w sposób, który niby ma być groteskowo-erotyczny.
– Działamy według tej samej zasady co zawsze – mówi Steele, podnosząc głos. – Sierżanci Parnell i Flowers to pierwsza instancja, do której zwracacie się o pomoc, ale moje drzwi zawsze stoją dla was otworem. Chyba że są zamknięte, oczywiście. – Idzie pozbierać swoje porzucone buty, szmaragdowe zamszowe czółenka, które kosztują więcej niż mój czynsz. – Ostatni dzwonek. Jeszcze jakieś pytania?
Obraca się na obcasie i przechodząc obok Parnella, kładzie dłoń na jego ramieniu.
– Lu, bądź tak dobry i zajmij się przydziałami. Kinsella, zapraszam na słówko do mojego biura.
– Słuchaj, wiem, że żyjemy w czasach „promowania niezależności kobiet”, ale powiem ci, Kinsella, że wyglądasz jak zombi. – Steele gestem każe mi usiąść, bierze do ręki szminkę i nakłada ją perfekcyjnie bez pomocy lusterka. – Mówię poważnie. Wyglądasz okropnie. Jesteś wykończona. Choć może to wina tej bluzki – żółty to zdecydowanie nie twój kolor. – Milknie na chwilę. – Kupiłaś ją w akcie paniki? Na twoim miejscu pozbyłabym się jej.
Jej twarz wyraża autorytatywną życzliwość, ale jej głos mówi wszystko.
Ona wie.
Nie wiem skąd, ale wie.
– Dobrze spałaś? – dodaje z uszczypliwym uśmieszkiem.
– Wie pani, jak to jest. Budziłam się co chwilę. – Kciukiem wskazuję na pokój operacyjny. – Parnell też nie wygląda kwitnąco.
– Parnell! Chryste, jemu już nie wystarczy drzemka. Luigi Parnell jest już stracony. Dla ciebie jest jeszcze nadzieja.
Brutalnie powiedziane, ale to prawda. Ma sporą nadwagę i czasem bywa zaniedbany, Parnell to typ detektywa, który sprawia, że zapominasz, iż Sonny Crockett i Fox Mulder3 kiedykolwiek istnieli.
Stuka paznokciami o biurko. Specjalistyczny manicure. Nie mogę jej sobie wyobrazić, jak siedzi w bezruchu przez cały zabieg. Po kilku sekundach przestaje i nachyla się w moim kierunku.
– Słuchaj, nie będę owijać w bawełnę. Masz absolutną pewność, że jesteś na to gotowa?
Bądź spokojna. Bądź rozsądna. Zachowaj klasę, Kinsella.
– Oczywiście – mówię, udając zaskoczenie. – Dlaczego? Zrobiłam coś nie tak?
– Nie – spuszcza głowę, mrucząc pod nosem „na miłość boską”, po czym spogląda na mnie, próbując ukryć fakt, że ma ochotę mnie udusić. – Wydaje mi się, że może jeszcze za wcześnie po…no wiesz czym.
– Alana-Jane. W porządku, może pani wypowiedzieć jej imię. Nie dostanę załamania nerwowego.
– Właściwie to miałam na myśli jej matkę.
– Dafina Tolaj. Jej imię też można przy mnie wymawiać.
Celuje we mnie szminką.
– Słuchaj no, nie obchodzi mnie, jak się nazywa. Bardziej martwi mnie fakt, że mamy tu kolejną blondynkę, trzydziestokilkuletnią kobietę całą we krwi. – Wygląda jakoś znajomo. – Może ją sobie darujesz, skoro minęło tak niewiele czasu, co? Szczególnie że wciąż chodzisz na spotkania z Dolores.
Dolores, nie doktor Allen. Już widzę je obie, jak siedzą przy butelce Merlot i rozprawiają na mój temat. Zapędzona w kozi róg, miewam takie katastroficzne wizje.
Powiedział mi to kiedyś inny psycholog.
– Nie chce mnie pani przy tej sprawie. O to chodzi, tak?
Steel mówi teraz na cały regulator:
– Na miłość boską, Kinsella, ja nie formuję składu drużyny koszykówki. Nie jesteś tłustym dzieciakiem, który nie radzi sobie na WF-ie, więc przestań robić te sarnie oczy. Muszę mieć wszystkich w szczytowej formie, a w tym momencie nie jestem przekonana, że ty w takiej jesteś.
– Na jakiej podstawie wysnuła pani takie wnioski? – pytam konfrontacyjnym tonem z nutką irytacji.
Pospiesznie mamroczę „przepraszam”.
Steele patrzy na mnie z ukosa.
– Na podstawie tego, co widziałam dziś na miejscu zdarzenia. Nigdy wcześniej nie miewałaś mdłości.
Próbuję żartem.
– Cóż mogę powiedzieć? Wczoraj wieczorem znowu późno jedliśmy pizzę z restauracji Big Jimmy’s. – Gładzę się po brzuchu. – Powinni zamknąć ten lokal. Poważnie, szefowo.
Uśmiecha się, a ja wyczuwam małe zwycięstwo.
– Słuchaj, nie jestem pewna, czy
3
Znane postaci detektywów seriali amerykańskich, pierwszy z