Sapiens. Yuval Noah Harari
z epoki kamienia rozgrywali na arenie historii? Według wiedzy, jaką obecnie dysponujemy, ludzie, którzy wyrzeźbili człowieka-lwa w jaskini Hohlenstein-Stadel, mieli takie same jak my umiejętności fizyczne, emocjonalne i intelektualne. Co robili rano po obudzeniu się? Co jedli na śniadanie i obiad? Jak wyglądały ich społeczeństwa? Czy żyli w związkach monogamicznych i rodzinach nuklearnych? Czy znali ceremonie, normy moralne, zawody sportowe i obrzędy religijne? Czy toczyli wojny? Rozdział następny zajrzy za zasłonę epok, biorąc pod lupę życie w epoce kamienia.
3
Dzień z życia Adama i Ewy
Aby zrozumieć ludzką naturę, historię i psychologię, musimy wejść w umysły zbieraczy-łowców epoki kamienia. Niemal przez całą jego historię podstawą bytu człowieka rozumnego było zbieractwo. Ostatnie 200 lat, podczas których rosnąca rzesza przedstawicieli homo sapiens zarabiała na chleb w miastach w charakterze robotników i pracowników biurowych, a także ostatnie 10 tysięcy lat, podczas których większość homo sapiens utrzymywała się z rolnictwa i pasterstwa, to okamgnienie w porównaniu z dziesiątkami tysięcy lat, kiedy to nasi przodkowie trudnili się łowiectwem i zbieractwem.
Prężnie rozwijająca się dziedzina nauki zwana psychologią ewolucyjną przekonuje, że wiele naszych dzisiejszych osobliwości społecznych i psychologicznych ukształtowało się w tej długiej epoce przedrolniczej. Jeszcze dziś nasze mózgi i umysły przystosowane są do zbieracko-łowieckiego trybu życia. Nasze nawyki żywieniowe, konflikty i seksualność są wypadkową sposobu, w jaki nasze umysły zbieraczy-łowców wchodzą w interakcje z dzisiejszym środowiskiem poprzemysłowym, z jego wielkimi miastami, samolotami, telefonami i komputerami. Środowisko to daje nam wprawdzie więcej dóbr materialnych i dłuższe życie niż w poprzednich pokoleniach, lecz często naraża nas na wyalienowanie, depresję i stres. Aby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, należy wgłębić się w świat zbieraczy-łowców, który nas ukształtował, świat, który podświadomie wciąż zamieszkujemy.
Na przykład: dlaczego jesteśmy tacy otyli? Zamożne społeczeństwa doby współczesnej borykają się z plagą otyłości. Jemy nawet wtedy, kiedy zaspokoiliśmy głód i nie potrzebujemy jedzenia. Co gorsza, nie potrafimy zjeść tylko jednego chipsa ziemniaczanego. Napychamy się najbardziej słonymi, słodkimi, tłustymi i wysokokalorycznymi przekąskami, jakie udaje nam się zdobyć. Aby to wyjaśnić, należy przyjrzeć się zwyczajom żywieniowym naszych trudniących się łowiectwem i zbieractwem praprzodków. Na sawannach i w lasach, jakie zamieszkiwali, wysokokaloryczne słodycze należały do rzadkości, a jedzenia w ogóle było mało. Przed 30 tysiącami lat typowy zbieracz-łowca miał dostęp tylko do jednego rodzaju słodkiego pożywienia – dojrzałych owoców. Kiedy żyjąca w epoce kamienia kobieta natrafiała na uginające się od fig drzewo, najrozsądniejszą rzeczą było spałaszowanie na miejscu tylu owoców, ile tylko się dało, nim dopadnie je okoliczna horda pawianów. Instynkt objadania się bogatym w kalorie pożywieniem jest „wdrukowany” w nasze geny. Może i żyjemy dziś w mieszkaniach wyposażonych w wypełnione po brzegi lodówki, ale nasze DNA wciąż jest przekonane, że mieszkamy na sawannie. To dlatego potrafimy pochłaniać całe opakowanie lodów, na które natrafiliśmy w zamrażarce, i popijać je wielką butelką coca-coli.
Teoria genu „objadania się” cieszy się powszechnym uznaniem. Inne są bardziej kontrowersyjne. Na przykład niektórzy psychologowie ewolucyjni twierdzą, że pradawne hordy zbieraczy-łowców nie składały się z rodzin nuklearnych skupionych wokół par monogamicznych. Żyli raczej we wspólnotach nieznających własności prywatnej, monogamii, a nawet ojcostwa. W takiej gromadzie kobieta mogła kopulować i nawiązywać bliskie więzi z kilkoma mężczyznami (a nawet kobietami) jednocześnie. Przy wychowywaniu dzieci współpracowali wszyscy dorośli członkowie grupy. Ponieważ żaden mężczyzna nie wiedział na pewno, które dziecko jest jego potomkiem, każdy okazywał równą troskę wszystkim dzieciom.
Taka struktura społeczna nie jest utopią ery Wodnika. Została dobrze udokumentowana wśród zwierząt, zwłaszcza naszych najbliższych krewnych: szympansów i bonobo. Niektórzy antropologowie twierdzą, że są nawet żyjące w izolacji kultury ludzkie, w których praktykuje się zbiorowe ojcostwo. Mitologie takich społeczności podają, że dziecko nie rodzi się z nasienia jednego mężczyzny, ale z nagromadzenia w łonie kobiety nasienia różnych osobników. Dobra matka, zwłaszcza kiedy jest w ciąży, powinna starać się odbyć stosunki płciowe z kilkoma mężczyznami, dzięki czemu rozwijające się w jej łonie dziecko będzie obdarzone cechami nie tylko najsprawniejszego myśliwego, ale także najlepszego bajarza, najsilniejszego wojownika i najczulszego kochanka. Brzmi niedorzecznie? Pamiętajmy, że przed powstaniem współczesnej embriologii ludzie nie mieli pewnych dowodów na to, że dziecko powstaje z nasienia jednego, a nie wielu ojców.
Zwolennicy tej teorii „pradawnej komuny” przekonują, że częste występowanie niewierności we współczesnym małżeństwie oraz duża liczba rozwodów, nie wspominając już o długiej litanii psychologicznych kompleksów nękających dzieci i dorosłych – wszystko to jest efektem zmuszania ludzi do życia w rodzinach nuklearnych i związkach monogamicznych, które są sprzeczne z naszym biologicznym wyposażeniem7.
Większość uczonych kategorycznie tę teorię odrzuca, utrzymując, że zarówno monogamia, jak i rodzina nuklearna stanowią integralną część ludzkiej natury. Wprawdzie archaiczne społeczeństwa zbieracko-łowieckie zazwyczaj były zorientowane bardziej wspólnotowo i egalitarnie niż społeczeństwa współczesne – dowodzą wspomniani badacze – to jednak składały się z odrębnych rodzinnych komórek społecznych, z których każda tworzona była przez zazdrosnych o siebie małżonków i posiadane przez nich dzieci. To dlatego dzisiejsze związki monogamiczne stanowią regułę w olbrzymiej większości kultur, mężczyźni i kobiety jak oka w głowie strzegą swoich partnerów i dzieci, a w niektórych współczesnych państwach, jak Korea Północna czy Syria, władza polityczna przechodzi nawet z ojca na syna.
Aby te kontrowersje wyjaśnić i zrozumieć naszą seksualność, społeczeństwo i politykę, należy przyjrzeć się warunkom bytowania naszych praprzodków sprzed dziesiątków tysięcy lat.
Niestety, o życiu naszych zbieracko-łowieckich protoplastów niewiele wiadomo na pewno. Spór między szkołą „pradawnej komuny” a rzecznikami tezy o „wiecznej monogamii” opiera się na skąpym materiale dowodowym. Naturalnie nie rozporządzamy żadnymi przekazami pisanymi z epoki zbieraczy-łowców, a świadectwa archeologiczne w zasadniczej mierze składają się ze skamieniałych kości i narzędzi. Artefakty wykonane z mniej trwałych surowców – takich jak drewno, bambus czy skóra – zachowały się tylko w wyjątkowych warunkach. Potoczne wyobrażenie, że ludzie doby przedrolniczej żyli w epoce kamienia, jest mitem wyrastającym z tej archeologicznej prawidłowości. Tak naprawdę epoka kamienia powinna być zwana epoką drewna. Z tego bowiem surowca wykonana była większość narzędzi pradawnych zbieraczy-łowców. Znajdujemy wszak więcej artefaktów kamiennych, bo kamień znacznie lepiej niż drewno znosi upływ tysiącleci.
Każda próba zrekonstruowania życia pradziejowych zbieraczy-łowców na podstawie zachowanych artefaktów jest wysoce problematyczna. Jedna z najbardziej jaskrawych różnic między prawiekowymi zbieraczami-łowcami a ich rolniczymi i przemysłowymi potomkami tkwi w tym, że zbieracze-łowcy dysponowali bardzo małą liczbą narzędzi, które odgrywały względnie skromną rolę w ich życiu. Dzisiaj przeciętny członek zamożnego społeczeństwa doby współczesnej przez całe swoje życie wchodzi w posiadanie kilku milionów artefaktów – od samochodów i domów po pieluchy jednorazowego użytku i kartony na mleko. Trudno znaleźć czynność, ideę, a nawet emocję, w której roli pośredniczącej nie odgrywałyby wytwory naszych rąk. Nasze zwyczaje żywieniowe zapośredniczone są przez nieprzebrane mnóstwo takich przedmiotów, od łyżeczek i szklanek po laboratoria inżynierii
7
Christopher Ryan, Cacilda Jethá,