Sapiens. Yuval Noah Harari

Sapiens - Yuval Noah Harari


Скачать книгу
i tak przez większość czasu ludzie żyli w niewielkich gromadach. Handel ograniczał się do artykułów zbytku w rodzaju muszli, bursztynu i barwników. Nie ma dowodów na to, że ludzie prowadzili wymianę podstawowych artykułów żywnościowych, jak owoce czy mięso, ani też na to, że podstawą bytu jednej hordy było sprowadzanie towarów od innej. Równie sporadycznie występowały stosunki społeczno-polityczne. Plemię nie funkcjonowało jako trwała podwalina życia politycznego, a nawet jeśli wyznaczało miejsca sezonowych wieców i zgromadzeń, nie znało stałych osad miejskich ani instytucji. Przeciętny członek wspólnoty przez długie miesiące żył i wchodził w interakcje wyłącznie z członkami własnej gromady, a w przeciągu całego życia spotykał nie więcej niż kilka tysięcy ludzi. Społeczności ludzkie zamieszkiwały w dużym rozproszeniu ogromne terytorium. Przed rewolucją agrarną na całej Ziemi mieszkało mniej ludzi niż w dzisiejszym Kairze.

      Większość grup ludzkich żyła w ciągłym ruchu, przemieszczając się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu pożywienia. Szlak ich wędrówek wyznaczały pory roku, doroczne migracje zwierząt i cykle wegetacyjne roślin. Grupy takie na ogół przemierzały to samo macierzyste terytorium o powierzchni od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów kwadratowych.

      Zdarzało się, że hordy praludzi zapuszczały się poza własne podwórko i eksplorowały nowe tereny czy to pod wpływem klęsk żywiołowych, krwawych konfliktów, presji demograficznej, czy też z inicjatywy charyzmatycznego przywódcy. Wędrówki te były motorem ekspansji człowieka w świecie. Gdyby od hordy zbieraczy-łowców co czterdzieści lat odłączała się mniejsza grupa i gdyby ta nowo utworzona gromada migrowała na położone 100 kilometrów na wschód nowe terytorium, to odległość od Afryki Wschodniej do Chin pokonałyby w ciągu około 10 tysięcy lat.

      W niektórych wyjątkowych sytuacjach, kiedy źródła pożywienia występowały w szczególnie dużej obfitości, gromady ludzkie osiedlały się w sezonowych, a nawet wielosezonowych obozowiskach. Przebywaniu w jednym miejscu przez dłuższy czas sprzyjały także techniki suszenia, wędzenia i (na obszarach arktycznych) mrożenia żywności. Co najważniejsze, w pobliżu zasobnych w ryby i ptactwo wodne mórz i rzek ludzie zakładali stałe wioski rybackie – pierwsze trwale zamieszkane osiedla w historii, powstałe na długo przed rewolucją agrarną. Przypuszcza się, że osady rybackie pojawiły się na wybrzeżach indonezyjskich wysp już 45 tysięcy lat temu. Mogły stanowić bazę wypadową, z której homo sapiens podjęli pierwszą ekspedycję transoceaniczną: inwazję na Australię.

***

      W większości środowisk gromady ludzkie odżywiały się w sposób elastyczny, korzystając ze wszystkiego, co zapewniały im okoliczności. Wygrzebywały termity i korzenie, zbierały jagody, tropiły zające, polowały na prażubry i mamuty. Pod względem kalorii, wartości odżywczych i surowców zbieractwo na ogół było ważniejsze niż łowiectwo. W obu rodzajach aktywności stosowano narzędzia – jak choćby dzidy, pułapki, kije kopieniacze. Ważną rolę odgrywało także odzienie. Przedstawiciele homo sapiens byli w stanie zasiedlać zimniejsze regiony i opanować strefy subarktyczną i arktyczną dopiero wtedy, kiedy wynaleźli ciepłe skórzano-futrzane okrycie wierzchnie.

      Ludzie nie poszukiwali tylko jedzenia i surowców. Gnał ich również głód wiedzy. Aby przeżyć, musieli tworzyć szczegółowe pamięciowe mapy własnego terytorium. Do jak najbardziej skutecznego codziennego poszukiwania pożywienia potrzebowali informacji o procesach życiowych każdej rośliny, a także o zwyczajach każdego zwierzęcia. Musieli wiedzieć, jakie pokarmy są pożywne, jakie szkodzą, a jakie mają zastosowanie lecznicze. Musieli znać przemiany pór roku i wiedzieć, jakie znaki zapowiadały burzę bądź suszę. Badali każdy strumień, każdy orzechowiec, każdą zamieszkaną przez niedźwiedzia jaskinię, wszystkie miejsca występowania krzemienia w okolicy. Każdy osobnik musiał umieć wyrabiać kamienne noże, łatać podarte odzienie, zastawiać sidła na zająca, radzić sobie z lawinami, ukąszeniami węży czy wygłodniałymi lwami. Nie było jak skoczyć do sklepu po artykuły pierwszej potrzeby albo w nagłej sytuacji zadzwonić na numer alarmowy. Opanowanie każdej z tych umiejętności wymagało wielu lat nauki i praktyki. Przeciętny pradawny zbieracz-łowca potrafił w ciągu kilku minut przerobić odłupek krzemienia na ostrze dzidy. Nasze próby skopiowania tego wyczynu najczęściej kończą się fiaskiem. Większości z nas brakuje specjalistycznej wiedzy o łupliwości krzemienia i bazaltu oraz subtelnych zdolności motorycznych niezbędnych do ich precyzyjnej obróbki.

      Innymi słowy, przeciętny zbieracz-łowca miał szerszą, głębszą i bardziej wszechstronną wiedzę o swoim najbliższym otoczeniu niż większość jego współczesnych potomków. Dziś przeważająca część mieszkańców społeczeństw przemysłowych do przetrwania nie potrzebuje rozległej wiedzy. Co tak naprawdę musimy wiedzieć o swoim otoczeniu przyrodniczym, aby radzić sobie jako informatycy, agenci ubezpieczeniowi, nauczyciele historii czy robotnicy fabryczni? Niezbędne jest posiadanie bogatych wiadomości z własnej specjalności, lecz w olbrzymiej większości potrzeb życiowych ślepo zdajemy się na pomoc innych ekspertów, których wiedza także ogranicza się do wąskiej dziedziny. Współczesna ludzkość wie dziś daleko więcej niż gromady praludzi. Jednakże na poziomie jednostkowym pradawni zbieracze-łowcy mieli największą wiedzę i umiejętności w dziejach człowieka.

      Pewne dowody wskazują, że od epoki zbieracko-łowieckiej pojemność mózgu przeciętnego homo sapiens w zasadzie uległa zmniejszeniu11. W erze łowiectwa i zbieractwa przetrwanie wymagało od każdej jednostki nadzwyczajnej sprawności umysłowej. Nastanie rolnictwa i przemysłu stworzyło parasol ochronny osobnikom o niskiej inteligencji. Pracując w charakterze nosiwody albo przy linii montażowej, można było przetrwać i przekazywać swoje kiepskie geny kolejnym pokoleniom.

      Zbieracze-łowcy opanowali nie tylko otaczający ich świat zwierząt, roślin i przedmiotów, ale także wewnętrzny świat własnych ciał i zmysłów. Nasłuchiwali najmniejszego poruszenia w trawie, które mogłoby wskazywać, że w pobliżu czai się wąż. Bacznie obserwowali liście drzew, pośród których próbowali wypatrzyć owoce, barcie i ptasie gniazda. Poruszali się przy minimalnym wysiłku i bezgłośnie, wiedzieli, jak siedzieć, chodzić i biegać w sposób najbardziej zwinny i wydajny. Urozmaicony i bezustanny wysiłek fizyczny dawał im kondycję godną maratończyka. Współcześni ludzie nie są w stanie osiągnąć ich sprawności fizycznej nawet po latach uprawiania jogi czy tai-chi.

***

      Zbieracko-łowiecki tryb życia wykazywał ogromne zróżnicowanie w zależności od regionu i pory roku, choć ogólnie rzecz biorąc, wydaje się, że zbieracze-łowcy wiedli żywot bardziej wygodny i satysfakcjonujący niż większość rolników, pasterzy, robotników i pracowników biurowych, którzy po nich nastali.

      Podczas gdy obywatele dzisiejszych zamożnych społeczeństw przeciętnie pracują 40–45 godzin tygodniowo, a mieszkańcy krajów rozwijających się nawet 60–80 godzin, dzisiejsi zbieracze-łowcy zamieszkujący najbardziej nieprzyjazne środowisko – pustynię Kalahari – poświęcają na pracę 35–45 godzin w tygodniu. Polują tylko raz na trzy dni, a zbieractwo zajmuje im 3–6 godzin dziennie. W normalnych warunkach wystarcza to do wyżywienia gromady. Jest wysoce prawdopodobne, że pradawni zbieracze-łowcy bytujący na terenach zasobniejszych w pokarm potrzebowali jeszcze mniej czasu na zdobywanie pożywienia i surowców. A przy tym byli mniej obciążeni obowiązkami domowymi. Nie musieli myć naczyń, odkurzać dywanów, froterować podłóg, zmieniać pieluch ani płacić rachunków.

      Gospodarka zbieracko-łowiecka dawała większości jej uczestników bardziej interesujące „kariery zawodowe” niż rolnictwo czy przemysł. Współczesna chińska robotnica fabryczna wychodzi z domu o siódmej rano, by wdychając zanieczyszczone powietrze, przebyć drogę do urągającego wszelkim standardom ponurego zakładu pracy, gdzie dzień w dzień, przez dziesięć długich otępiających godzin, utartym trybem obsługuje tę samą maszynę, wraca do domu koło


Скачать книгу

<p>11</p>

Paul Seabright, The Company of Strangers: A Natural History of Economic Life, Princeton: Princeton University Press, 2004, s. 261, przypis 2; M. Henneberg, M. Steyn, Trends in Cranial Capacity and Cranial Index in Subsaharan Africa During the Holocene, „American Journal of Human Biology”, 5:4 (1993), s. 473–479.