Sapiens. Yuval Noah Harari

Sapiens - Yuval Noah Harari


Скачать книгу
target="_blank" rel="nofollow" href="#n27" type="note">27.

      W trakcie tych długich tysiącleci ludzie od czasu do czasu spożywali ziarno pszenicy, ale pokarm ten miał znikomy udział w ich diecie. Około 18 tysięcy lat temu zakończyła się ostatnia epoka lodowcowa, po której nastał okres globalnego ocieplenia. Podnosiły się temperatury, a z nimi poziom opadów. Nowy klimat stwarzał idealne warunki wegetacyjne dla bliskowschodniej pszenicy i innych roślin zbożowych, które bujnie się rozrastały i poszerzały swój zasięg występowania. Ludzie zaczęli jeść więcej pszenicy i mimowolnie stali się jej roznosicielami. Ponieważ by dzikie ziarno nadawało się do jedzenia, najpierw trzeba je było wymłócić, zemleć i ugotować, ludzie zbierający takie rośliny w celu przetworzenia znosili je do swoich tymczasowych obozowisk. Ziarna pszenicy są maleńkie i liczne, toteż siłą rzeczy jakaś ich część w drodze do obozowiska wysypywała się na ziemię. Z czasem wzdłuż najbardziej uczęszczanych szlaków wędrówek i w pobliżu koczowisk człowieka rosło coraz więcej pszenicy.

      Pszenicy sprzyjała też gospodarka żarowa. Ogień unicestwiał drzewa i krzewy, pozwalając pszenicy i innym trawom monopolizować dostęp do słońca, wody i składników odżywczych. Tam gdzie pszenica, a także zwierzyna łowna i inne źródła pożywienia występowały w większej obfitości, ludzkie gromady mogły stopniowo porzucać koczowniczy tryb życia i osiadać w sezonowych, a nawet wielosezonowych obozowiskach.

      Początkowo rozbijały obóz na cztery tygodnie podczas żniw. W następnym pokoleniu takie obozowisko stało przez pięć tygodni, a potem przez sześć, aż obróciło się w stałe osiedle o wiejskim charakterze. Świadectwa istnienia takich osad odkrywane są na całym Bliskim Wschodzie, przede wszystkim w Lewancie, gdzie w latach 12 500–9500 p.n.e. kwitła kultura natufijska. Podstawą wyżywienia trudniących się łowiectwem i zbieractwem przedstawicieli tej kultury były dziesiątki gatunków dzikich roślin i zwierząt, jednakże ludność ta mieszkała w stałych osiedlach i dużą ilość czasu poświęcała intensywnemu zbieraniu i przetwarzaniu dziko rosnących roślin zbożowych. Budowała kamienne siedziby mieszkalne i spichrze, w których przechowywała zapasy ziarna. Wymyślała też nowe narzędzia, jak sierpy o kamiennych ostrzach do żęcia dzikiej pszenicy oraz kamienne tłuczki i moździerze do jej mielenia.

      Po 9500 roku p.n.e. potomkowie założycieli kultury natufijskiej w dalszym ciągu zbierali i przetwarzali rośliny zbożowe, choć zaczęli także wypracowywać wymyślniejsze metody ich uprawy. Podczas sprzętu dzikiego zboża nauczyli się odkładać część plonów z myślą o przyszłorocznym siewie. Odkryli, że znacznie lepsze rezultaty daje umieszczanie ziarna głębiej w ziemi niż przypadkowe rozrzucanie go po wierzchniej warstwie gleby. W ten sposób zaczęli spulchniać glebę i orać, a z czasem też pielić uprawy, chronić je przed pasożytami, nawadniać i nawozić. W miarę jak coraz więcej wysiłku wkładano w kultywację roślin zbożowych, coraz mniej było czasu na pozyskiwanie dzikich roślin i zwierząt. Zbieracze-łowcy zamieniali się w rolników.

      Kobietę zbierającą dziką pszenicę od kobiety uprawiającej udomowioną pszenicę nie dzielił jeden prosty krok. Niezwykle trudno orzec, kiedy dokładnie nastąpiło rozstrzygające przejście do uprawy roli. Wiadomo natomiast, że około 8500 roku p.n.e. Bliski Wschód usiany był stałymi osiedlami w rodzaju Jerycha, których mieszkańcy przez większość czasu zajmowali się uprawą kilku gatunków udomowionych roślin.

      Wraz z zamieszkaniem w stałych osadach i wzrostem podaży żywności nastąpił przyrost liczby ludności. Rezygnacja z koczowniczego trybu życia sprawiła, że kobiety mogły rodzić dzieci każdego roku. Dzieci wcześnie odstawiano od piersi, gdyż można było je karmić kaszkami i kleikami. I choć uzyskane w ten sposób dodatkowe ręce do pracy w polu były na wagę złota, konieczność utrzymywania większej liczby dzieci rychło pociągnęła za sobą wyczerpanie nadwyżek żywności, przez co trzeba było przysposabiać pod zasiewy kolejne połacie ziemi. Gdy ludzie nauczyli się mieszkać w opanowanych przez brud i choroby osiedlach, a dzieci coraz częściej karmiono potrawami zbożowymi i coraz rzadziej mlekiem matki, i gdy każde dziecko rywalizowało o swoją miskę strawy z coraz liczniejszym rodzeństwem, nastąpił lawinowy wzrost śmiertelności dzieci. W większości społeczeństw rolniczych co najmniej co trzecie dziecko umierało, nie dożywszy dwudziestego roku życia28. Mimo to wzrost liczby urodzeń wciąż był wyższy od wzrostu śmiertelności; ludzie w dalszym ciągu mieli coraz liczniejsze potomstwo, które wzrastało w coraz nędzniejszych warunkach.

      Z czasem strategia żywienia się pszenicą stawała się coraz bardziej uciążliwa. Dzieci masowo umierały, a dorośli „w pocie czoła zdobywali chleb powszedni”. W 8500 roku p.n.e. przeciętnemu mieszkańcowi Jerycha żyło się ciężej niż jego przodkowi z 9500 lub 13 000 roku p.n.e. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dzieje. Każde kolejne pokolenie żyło tak samo jak poprzednie, tyle że radziło sobie odrobinę lepiej. Paradoksalnie te kolejne „ulepszenia”, które miały czynić życie lżejszym, wpędzały rolnika w coraz większy kierat.

      Dlaczego ludzie tak fatalnie pomylili się w swoich rachubach? Z tego samego powodu, dla którego ludzie mylili się na przestrzeni dziejów. Podobnie było z Faustem i jego paktem z diabłem. Ludzie nie byli w stanie w pełni przewidzieć konsekwencji swoich decyzji. Gdy postanawiali, że będą pracować odrobinę więcej – że na przykład wzruszą ziemię, zamiast rozrzucać nasiona na jej powierzchni – myśleli sobie: „Tak, będziemy musieli więcej pracować. Ale dzięki temu ziemia wyda tak obfity plon! Nie będziemy już martwić się o chude lata. Nasze dzieci nigdy nie będą chodziły spać głodne. Życie będzie piękne!”. To miało sens. Jeśli będę ciężej pracował, moje życie stanie się lepsze. Taki był plan.

      Pierwsza część planu poszła gładko. Ludzie istotnie pracowali ciężej. Lecz pozostałe punkty rozbiły się o nieprzewidziane czynniki. Ludzie nie przewidzieli, że dzieci będzie przybywać, a więc że trzeba im będzie zapewnić więcej pszenicy. Pierwsi rolnicy nie rozumieli też, że częstsze karmienie dzieci kaszą, a rzadsze mlekiem matki osłabi ich układ odpornościowy ani że stałe osady staną się siedliskami chorób zakaźnych. Nie zdawali sobie sprawy, że uzależniając się od jednego źródła pożywienia, jeszcze bardziej narażają się na zgubne skutki suszy. Oraz że w okresach dostatku ich wypełnione po brzegi spichrze będą przyciągać złodziei i wrogów, co zmusi ich do wznoszenia murów i trzymania straży.

      Dlaczego więc nie porzucili swojego planu, kiedy ten spalił na panewce? Po części dlatego, że przeminęło wiele pokoleń, zanim uzmysłowili sobie, że nie wszystko idzie zgodnie z planem, a kiedy już to się stało, nikt nie pamiętał, że kiedykolwiek żyli inaczej. Po części zaś dlatego, że przyrost zaludnienia nieodwołalnie zamknął im drogę odwrotu. Jeśli przyswojenie uprawy roli zwiększyło liczebność populacji ze 100 do 110 osobników, to czy w tej grupie znalazłoby się dziesięciu ludzi, którzy dobrowolnie zgodziliby się na śmierć głodową po to, by inni mogli wrócić do starych dobrych czasów? Klamka zapadła. Pułapka zadziałała.

      Dążenie do lepszego życia wpędziło ludzkość w pułapkę nędzy, i to nie po raz ostatni. I dziś jesteśmy tego świadkami. Ilu młodych absolwentów prawa zatrudnia się w dynamicznych firmach z mocnym postanowieniem, że będą pracować w pocie czoła, by dzięki uzbieranym oszczędnościom w wieku 35 lat przejść na emeryturę i zajmować się tym, co ich naprawdę interesuje? Kiedy jednak osiągają ów wiek, mają na karku kredyty hipoteczne, dzieci w wieku szkolnym, domy na przedmieściach, które rodzą konieczność posiadania co najmniej dwóch samochodów na rodzinę i przeświadczenie, że życie nie jest nic warte bez wykwintnego cabernet i sojowego latte ze Starbucksa. Co mają począć – wrócić do wygrzebywania korzonków? Więc wspinają się na kolejne szczeble kariery i harują, jak harowali.

      Jednym z nielicznych żelaznych praw historii jest to,


Скачать книгу

<p>28</p>

Alain Bideau, Bertrand Desjardins, Hector Perez-Brignoli (red.), Infant and Child Mortality in the Past, Oxford: Clarendon Press, 1997; Edward Anthony Wrigley i inni, English Population History from Family Reconstitution, 15801837, Cambridge: Cambridge University Press, 1997, s. 295–296, 303.