Złota klatka. Camilla Lackberg
tego!
Płacz ucichł nagle.
Julienne była w szoku. Mama, która nigdy się nie złościła, zawsze się do niej uśmiechała, głaskała po policzku i mówiła jej, że jest najlepsza na świecie. Wewnętrzny mrok poruszył się. Dał znać o sobie z miejsca, które było głęboko pogrzebane. Z innego czasu. Z innego życia.
Julienne skuliła się na łóżku. Faye zdawała sobie sprawę, że powinna ją utulić, przeprosić, załagodzić. Nie miała siły. Zupełnie z niej uszła.
Zamknęła oczy, próbowała wrócić do swojego ja. Jednak przeszłość ją dogoniła, pokazując jej, jaka jest nic nieznacząca. I kim jest naprawdę.
– Dobranoc – powiedziała cicho, zgasiła światło i wyszła.
Faye wędrowała bez celu po NK. Stary i szacowny dom towarowy był jednym z nielicznych miejsc, w których odczuwała coś w rodzaju spokoju wewnętrznego. Chwilami ogarniała ją taka duszność, że ulgę przynosiło tylko spacerowanie wśród klimatyzowanych stoisk i dotykanie pięknych ubrań.
Sprzedawczynie ją znały. A ona wiedziała, że te młode kobiety, które na jej widok nakładały uśmiech na ostrzykane botoksem usta, byłyby gotowe zrobić bardzo wiele, by znaleźć się na jej miejscu. Według nich miała wszystko. Miliony w banku, pozycję i męża, który zapewniał jej odpowiednią kolejność w porządku dziobania.
Było dość pustawo. Koło stoiska Tiger of Sweden jak zwykle pomyślała o dawnej minister spraw zagranicznych Annie Lindh i zabójcy, który uciekał przez cały dom towarowy17. Jedna z tych surrealistycznych chwil, kiedy to, co powierzchowne i pogodne, zostaje nagle skonfrontowane z brzydką rzeczywistością. Świat zatrzymał się na moment i spojrzał ze zdumieniem na Szwecję. Tę Szwecję, która przez znaczną część świata jest postrzegana jako państwo wymarzone, bez problemów, bez przestępczości, zaludnione przez piersiaste blondynki w bikini, umeblowane przez Ikeę i opiewane przez zespół Abba. Obraz równie fałszywy jak jej własne życie. Równie nierzeczywisty jak widok Anny Lindh ugodzonej nożem wśród szarych garsonek i białych bluzek koszulowych marki Tiger.
Faye wodziła palcami po czarnym damskim spodniumie za prawie dziesięć tysięcy koron, gdy jej żołądek zaskomlał żałośnie. Zamiast jeść, piła same soki, które jej dostarczano pod drzwi. Pięć butelek dziennie. Zielone, żółte, białe i czerwone. Według reklamy bogate we wszystkie niezbędne substancje odżywcze. I smaczne. W rzeczywistości obrzydliwe. Zwłaszcza z zielonej butelki. Pijąc, musiała zatykać nos i powstrzymać odruch wymiotny. Do szału doprowadzało ją, że nie ma nic do gryzienia.
Od dwóch tygodni była na sokach i tylko od czasu do czasu pozwalała sobie podelektować się jakimś owocem. Doprowadziła się do stanu, w którym nie tylko czuła się ciągle zmęczona, ale jeszcze była nieprzyjemna dla córki i męża. Wyczytała w sieci, że gwałtowne zmiany nastroju są typowym objawem ubocznym, ale nie chciała w to wierzyć. Dlaczego miałaby nie wytrzymać prostej diety bez pogorszenia nastroju, skoro ludzie codziennie dokonują niezwykłych rzeczy? Dotarli na Księżyc. Zwyciężyli Hitlera. Zbudowali Machu Picchu. Britney Spears odbudowała swoją karierę po załamaniu z 2007 roku. A ona nie może być głodna i mimo to miła dla swoich bliskich? Tym bardziej że od tamtego wieczoru, gdy Faye zezłościła się na córkę, Julienne zrobiła się jeszcze bardziej kapryśna i lękliwa. Jednak nie potrafiła z nią o tym porozmawiać. Nie wiedziała, co miałaby powiedzieć. Wmawiała sobie, że czas leczy wszystkie rany. Tak było w jej przypadku.
Z tymi kotłującymi się w głowie myślami wyszła ze sklepu i omal nie wpadła na kobietę, która szeroko się do niej uśmiechnęła.
– Hej! – wykrzyknęła Lisa Jakobsson. – Miło cię widzieć! Jak tam twoja śliczna córeczka?
– Dzięki, wszystko dobrze – odparła Faye.
Gorączkowo usiłowała sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziała prezenterkę poza telewizorem.
– A Jack? – Lisa przekrzywiła współczująco głowę. – Biedak, wydaje się nieludzko zapracowany. Jakie to szczęście, że ma żonę, która o niego dba.
Ciągnęła tę swoją gadkę, jakim wsparciem dla Jacka jest Faye, co tej wkrótce poprawiło humor. Aż tak była spragniona komplementów?
– Musimy się kiedyś umówić na kolację – oznajmiła Lisa.
Teraz Faye przypomniała sobie, że mężem Lisy jest jej kolega z tej samej stacji telewizyjnej, nadzorujący kilka dość popularnych programów rozrywkowych. Podczas jakiejś premiery teatralnej aż za długo rozmawiali z nią i z Jackiem.
– Zobaczymy – powiedziała krótko, a szeroki dotąd uśmiech Lisy stał się niepewny. – Niestety, muszę już iść.
Sztokholm był dżunglą, w której ona i garstka innych żon milionerów były królowymi. Faye zdawała sobie sprawę, że ludzie analizują każde jej słowo, a nadskakują jej i pochlebiają tylko dlatego, że jest żoną Jacka.
Wiedziała również, że Lisa nie zawahałaby się na moment, aby zostawić męża dla Jacka. Albo kogoś takiego jak Jack. Kobiety lgną do władzy i pieniądza. Nawet takie niby-feministki jak Lisa.
A bogactwo dawało władzę, Faye nadal ją posiadała i było to tak upajające, że na chwilę zagłuszyło burczenie w brzuchu. Poczuła pogardę dla samej siebie.
Rozstawszy się z Lisą, zjechała ruchomymi schodami do działu perfum. Po drodze minęła olbrzymią planszę przedstawiającą wychudzoną modelkę z makijażem smokey eyes i półotwartymi ustami. Natychmiast przypomniały jej się wszystkie niezrzucone jeszcze kilogramy.
Od tamtego wieczoru, kiedy zapomniał o ich randce, Jack jej nie dotknął, ledwo patrzył w jej stronę, kiedy kładła się po swojej stronie łóżka.
Znów zaskomlał żołądek.
Wyjęła komórkę i wysłała Jackowi esemesa.
Kocham cię. Do tego emotikon z serduszkiem.
Weszła na jego stronę na Facebooku i odkryła, że zmienił zdjęcie profilowe. Dotąd było to zdjęcie sprzed roku, może dwóch, przedstawiające ich troje przed pałacem Drottningholm. Nowe było profesjonalną fotografią ze strony internetowej firmy. Kliknęła na lajki, potem na każdą spośród lajkujących młodych dziewczyn, by obejrzeć ich profil. Wydawały się odlane z jednej formy, wszystkie głodne, żądne i polujące. Szczupłe, o dużych, kosztownie powiększonych wargach i starannie ułożonych długich włosach.
Zmusiła się, żeby schować smartfon do torebki.
Sprzedawczynie w stoiskach z perfumami odprowadzały ją wzrokiem. Chwyciła flakon Gucciego i rozpyliła trochę. Szukała nieco słodszego i bardziej młodzieńczego zapachu. Cofnęła się kilka kroków. Zatrzymała się przy różowym flakonie YSL. Rozpyliła trochę na tasiemkę. Dużo lepiej. Coś jej ten zapach przypominał, ale nie wiedziała co.
Ekspedientki najwyraźniej znudziły się obserwowaniem jej, bo się odwróciły. Faye chwyciła opakowanie i schowała do torebki. Oczywiście były to perfumy, a nie tania woda kolońska.
Zapiszczała komórka. Czyżby w końcu odpowiedź od Jacka?
Jakoś nie odezwałaś się do mnie./John Descentis
Westchnęła. Liczyła, że facet się domyśli, skoro nie zadzwoniła.
Niestety zmieniliśmy koncepcję. Może innym razem.
Wsunęła telefon do torebki, kiedy znów zapiszczał.
Może się spotkamy, żeby o tym pogadać?
Nie
17
Anna Lindh − szwedzka minister spraw zagranicznych, zmarła we wrześniu 2003 roku od ran po ugodzeniu nożem podczas zakupów w NK. Wyrokiem sądu sprawca trafił na leczenie psychiatryczne w zakładzie zamkniętym.