Złota klatka. Camilla Lackberg
w nas wódkę.
Zapadł wieczór, przyszła pora ruszać dalej. Ostatnia szybka kąpiel w zatoce, potem oddali nam ubrania. Wynajęty przez nich stary autobus miejski, który miał zawieźć nas na zabawę, był już w połowie zapełniony przez studentów pierwszego roku, którzy nie odważyli się wziąć udziału w fuksówce.
Kiedy wsiadłyśmy, złapali się za nosy. Jechało od nas rzygami, kiszonymi śledziami i wodą z zatoki. No i wódą. Trzy dziewczyny w samej bieliźnie trzeba było wnieść do autobusu, zostały ułożone w przejściu między siedzeniami. Jednej z nich obsunął się biustonosz, z którego wyłoniła się bieluteńka pierś z ciemnym sutkiem. Faceci śmiali się i pokazywali ją sobie palcem. Jeden ruszył do niej z aparatem cyfrowym. Chris zareagowała błyskawicznie. Najpierw wysunęła ramię jak szlaban, a potem zerwała się na nogi, żeby zastawić mu przejście.
– A ty, mały, dokąd?
– Przecież ona i tak nie zauważy – wybełkotał. – Śpi. Odsuń się.
Chris skrzyżowała ramiona na piersi i prychnęła. We włosach miała jeszcze jakieś wodorosty, ale jej postawa była zdecydowanie władcza. Stała mocno wrośnięta jak słup, chociaż autobusem kołysało. Mina gościa, który był od niej wyższy o głowę, była coraz mniej pewna siebie.
– No nie bądź taką zasadniczką, przecież to tylko żarty. Jesteś jakąś feministką czy co? – „Feministka” wypowiedział tak, jakby to było brzydkie słowo, a jednocześnie się uśmiechał.
Chris nie drgnęła. Wszyscy wlepili w nich wzrok.
– Dobra, mam to gdzieś – zarechotał, starając się nie wyglądać na kogoś, kto właśnie przegrał z dziewczyną.
– A ty dokąd? – zawołała za nim Chris, bo ruszył na swoje miejsce.
Wstrzymałam oddech. Jeszcze z nim nie skończyła?
– Idę usiąść – odparł niepewnie.
– Zapomnij, wracaj mi tu zaraz.
Zawrócił niechętnie.
– Ściągaj koszulkę – powiedziała.
– Co? – Zrobił wielkie oczy. – O, co to, to nie.
Rozejrzał się, szukając wsparcia, ale wszyscy tylko obserwowali z rozbawieniem ten spektakl.
– Ściągaj tę zasraną koszulkę, takie polo nosiło się w latach dziewięćdziesiątych, i dawaj tutaj. Nie widzisz, że jej zimno?
Dał za wygraną i zrobił, co mu kazała, pokręcił głową i wrócił na swoje miejsce. Okazało się, że pod różową koszulką polo miał nalany tors z wyraźnie zaznaczonymi sutkami. Facet wyraźnie czuł się nieswojo.
Chris obudziła dziewczynę, uniosła jej ręce i delikatnie włożyła na nią koszulkę.
– Daj mi flaszkę – powiedziała, siadając koło mnie, i wypiła kilka łyków piwa.
– Dobra robota – szepnęłam, stawiając sobie flaszkę na kolanach.
– Dzięki, ale zmuszanie tego biedactwa, żeby włożyła taką ohydną koszulkę, graniczyło z okrucieństwem – mruknęła.
Faye odstawiła Julienne do przedszkola i zaczęła kręcić się po Östermalmie. Koniec siedzenia w domu. Musi się ruszać. Spalać tłuszcz, żeby mieć szczupłe, wytrenowane ciało. Za wszelką cenę musi skończyć z tym zapuszczaniem się.
Jej żołądek zaburczał z niezadowolenia. Nie zjadła śniadania. Wypiła tylko czarną kawę, by zwiększyć spalanie podczas spaceru. Przed oczami przesuwały jej się obrazy dań, jak w gastronomicznym kalejdoskopie. Jeśli wróci do domu, ulegnie pokusie i napcha się jedzeniem, opróżniając całą spiżarnię. Przyspieszyła kroku. Szła Karlavägen w stronę Humlegården13. Skrzywiła się, kiedy poczuła, że ma obrzydliwie spocone plecy. Bardzo nie lubiła się pocić. Ale, jak mawiała Alice, „pot to tłuszcz, który płacze”. Chociaż nie mogłaby powiedzieć, żeby widziała kiedykolwiek choćby kroplę potu u Alice.
Dziewiętnastowieczne fronty kamienic pochylały się nad nią majestatycznie. Czujne i niewzruszone. Niebo było błękitne, słońce odbijało się w śniegu, który jeszcze nie zdążył pokryć się szarą powłoką brudu. Chociaż była spocona, od dawna tak dobrze się nie czuła. Punktem zwrotnym była niespodziewana propozycja randki ze strony Jacka. To b ę d z i e przełom.
W ich związku nastąpiła stagnacja, co w dużej części było jej winą. Pora znów stać się kobietą, której on pragnie. To będzie nowy początek.
Ostatecznie postanowiła, że nie podejmie tematu weekendu z Chris. Jest potrzebna w domu, byłaby egoistką, gdyby nalegała na ten bezsensowny wyjazd. Unikała telefonów od Chris, dobrze wiedząc, co na to powie przyjaciółka.
Znów przyspieszyła. Miała wrażenie, jakby z każdym krokiem spływały z niej kilogramy, gram za gramem. Znienawidzony pot wsiąkał w ubranie.
Kilkoro licealistów z Östra Real popalało papierosy pod murem okalającym budynek szkoły. Dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. Szary dym wydobywał się z ich ust i nosów, kiedy się śmiali. Wydawali się nie mieć żadnych zmartwień. Kilka lat temu, w innym czasie, w innym życiu, mogła to być ona z Jackiem, Henrik i Chris.
Jack, pogodny żartowniś. Niefrasobliwy, ze szlacheckiej rodziny, zawsze miał w kieszeni jakieś zaproszenie na imprezę. Mistrz gier towarzyskich i rozśmieszania ludzi. Henrik był strategiem i myślicielem. Pochodził z prostej rodziny z przedmieścia, skąd udało mu się wyrwać dzięki temu, że miał głowę do nauki. Studiował ekonomikę przemysłu na KTH14 i jednocześnie uczęszczał do Handelshögskolan.
Faye minęła cukiernię Tösses. W środku piętrzyły się ciasta, torty i bułeczki cynamonowe. Ślinka jej pociekła, zmusiła się do odwrócenia wzroku i ponownie przyspieszyła. Uciekła. Na wysokości Nybrogatan zrobiła sobie przerwę. Otworzyła drzwi do Café Mocco i zamówiła zieloną herbatę. Bez cukru. Nieposłodzona smakowała ohydnie i gorzko, ale piła ją, bo czytała, że zielona herbata zwiększa spalanie. Sięgnęła do sterty gazet, gdzie znalazła „DI Weekend” z poprzedniego tygodnia ze zdjęciem Henrika i Jacka na okładce. Sesja fotograficzna musiała dużo kosztować. Siedzieli na staroświeckim motocyklu z przyczepką. W goglach i skórzanych kurtkach. Jack na motorze, Henrik w przyczepce, w skórzanej pilotce na głowie. Wesołe miny, szerokie uśmiechy.
„Miliardowe imperium kontratakuje” – głosił tytuł. Faye otworzyła gazetę i przewróciła kilka stron, aż trafiła na wywiad. Jego autor, reporter Ivan Uggla, towarzyszył im w pracy przez cały tydzień. Dziwne, że Jack nic jej nie powiedział. Wprawdzie często udzielał wywiadów, ale nie tak obszernych.
Reportaż zaczynał się w siedzibie firmy na Blasieholmen. Jack opowiadał o ciężkiej pracy, jaka towarzyszyła powstawaniu Compare. O tym, jak mieszkał w Bergshamra15, w dzień studiował, a wieczorami pracował nad biznesplanem Compare, która miała stać się dynamiczną firmą telemarketingową.
„Wiedziałem, że jeśli ma się udać, muszę wszystko poświęcić, dać z siebie wszystko firmie i Henrikowi. Nie było czasu ani miejsca na nic prócz pracy, pracy i jeszcze raz pracy. Jak się chce wysoko wygrać, trzeba również wysoko grać”.
Prawda była taka, że wcale nie musiał pracować, bo ona przerwała studia, żeby go utrzymywać, całymi dniami ścierając blaty stolików w Café Madeleine. Ale umówili się również co do takiej, a nie innej strategii PR-owej. Tak było najlepiej dla firmy.
Dalej
13
Karlavägen − elegancka ulica, aleja spacerowa; Humlegården − mały park przy tej ulicy.
14
Kungliga Tekniska Högskolan (KTH) − Królewski Instytut Techniczny w Sztokholmie.
15
Bergshamra − odległe od centrum przedmieście gminy Solna.