Wieczny odpoczynek. Aleksandra Marinina

Wieczny odpoczynek - Aleksandra Marinina


Скачать книгу
dla oficera kadrowego. Chcesz jak najwięcej ze mnie wyciągnąć, bo nie masz dostępu do moich akt osobowych. Poszłam ci na rękę, żebyś się nie denerwował. Ale będziesz miał ze mnie tylko jedną korzyść: spróbuję nauczyć cię podstaw pracy analitycznej. Na nic innego nie licz.

      – W porządku – przytaknął kapitan zgodnie. – W takim razie chodźmy się uczyć.

      Rozmowa toczyła się w pokoju Diużyna. Ponieważ dzielił go z trzema innymi oficerami, proces wspólnej pracy musiał odbywać się u Nastii, rzecz jasna. Jej bowiem, jako głównemu ekspertowi-konsultantowi, przysługiwało osobne pomieszczenie. Znalazłszy się w pokoju Nastii, Diużyn zdumiał ją jeszcze bardziej. Jego otwartość i rozbrajająca szczerość okazały się niczym w porównaniu z tym, co teraz zrobił.

      Ledwo przestąpił próg, gwałtownie pociągnął nosem parę razy, po czym ruszył ku drzwiom.

      – Zaraz wracam – rzucił, wypadając na korytarz.

      Wrócił parę minut później. Szczelnie zamknął za sobą drzwi, odszukał wzrokiem klucz tkwiący w zamku i go przekręcił.

      – Po co? – zapytała Nastia, której ten gest zupełnie się nie spodobał, bo sugerował rzecz nieprzyjemną i niepotrzebną: wspólne opijanie znajomości.

      – Zaczekaj, zaraz zobaczysz.

      Wyjął z kieszeni cienką cerkiewną świecę i pudełko zapałek. Gdy tylko knot się zapalił, płomień od razu zadrżał, a świeca zaczęła skwierczeć i kopcić.

      – Tak przypuszczałem. – Paweł pokręcił głową. – Wygląda to nieciekawie. Widzisz, jak świeca kopci? Pole jest tutaj niedobre.

      – A gdzie jest dobre? – zapytała Nastia drwiąco, obserwując owo niezrozumiałe przedstawienie.

      – Tam, gdzie płomień jest równy i przypomina odwróconą kroplę. Ale nie martw się, wszystko da się naprawić. Masz święconą wodę?

      – Co?!

      – No oczywiście. Aleś ty ciemna, Nastiu. A jeszcze niedawno mówiłaś, że oficer milicji powinien wiedzieć wszystko i umieć podtrzymać rozmowę na każdy temat. Wygląda na to, że potrafisz tylko filozofować, a o normalnym życiu nie masz zielonego pojęcia.

      – Skończ ten cyrk, bardzo cię proszę – powiedziała Nastia z gniewem. – Musimy zająć się pracą.

      – Robota nie zając, nie ucieknie. Nawiasem mówiąc, praca w takiej atmosferze jest bardzo szkodliwa. Nie wiem, jak możesz w ogóle zebrać myśli w tym pokoju. Trzeba jak najprędzej podjąć środki zaradcze.

      – Na przykład jakie?

      – Po pierwsze, skropić wszystkie kąty święconą wodą. Potem przejść się ze świecą po pokoju i zaczekać, aż płomień wypali zło, które się tutaj nagromadziło. A jeśli to nie pomoże, wtedy trzeba będzie przynieść ramkę. Weź pod uwagę, że póki świeca nie przestanie kopcić i płomień się nie wyrówna, nie będę tutaj pracował.

      – Słuchaj no, Diużyn – powiedziała Nastia ostro. – Nie mam święconej wody i nie zamierzam chodzić po pokoju ze świecą. Nie musisz też przynosić żadnych ramek. Każdy człowiek ma hysia na jakimś punkcie, więc nie mogę ci tego zabronić. Ale bądź tak dobry i nie próbuj mnie zarazić swoją manią. Dość mam swoich obsesji.

      – Ale przecież świeca kopci – zaoponował Paweł z uporem. – To nie przypadek. Nie powinna kopcić. I płomień nie jest równy.

      – To wina przeciągu.

      – Nie ma tutaj przeciągu, okno i drzwi są zamknięte.

      – A więc wosk jest zanieczyszczony.

      – Ale w innym pokoju świeca nie kopciła i płomień był równy. Wosk nie ma z tym nic wspólnego. No proszę, zobacz tylko, co się dzieje! I skwierczy! Może jesteś siedliskiem zła?

      – Ja?

      Zaskoczona Nastia zapomniała, że zamierzała włączyć grzałkę, by zrobić kawę.

      – Owszem, ty. Może pomieszczenie jest w porządku, tylko fale zła, które emitujesz, tworzą takie pole.

      – Dość, wystarczy! – wybuchnęła Nastia. – Mam tego powyżej uszu! Natychmiast zdmuchnij świecę i bierzmy się do pracy.

      – Ale proszę…

      Nagle głos kapitana zrobił się płaczliwy i bardzo poważny. Przed Nastią stał przystojny mężczyzna w dobrze dopasowanym mundurze zielono-brązowego koloru (Diużyn był kapitanem służby wewnętrznej, a nie milicji), trzymał w ręce świecę i spoglądał ze smutkiem. Wyglądał całkiem głupio, ale Nastii nie było do śmiechu. Kipiała ze złości.

      – Możesz nie wierzyć, twoja sprawa – powiedział cicho. – Ale pozwól mi zrobić to, co uważam za stosowne. Inaczej nie będę mógł pracować w tym pomieszczeniu.

      Niespodziewanie złość ją opuściła i nawet zrobiło jej się żal Pawła.

      – Dobrze, rób, co chcesz. – Machnęła ręką. – Tylko nie hałasuj i mi nie przeszkadzaj.

      Zaparzyła sobie duży kubek kawy i zajęła się opracowaniem roboczego programu, który zamierzała przedstawić wieczorem Zatocznemu. Diużyn gdzieś wychodził, wracał, krążył po pokoju a to ze świecą, a to z buteleczką, skrapiając wodą wszystkie kąty. Za oknem szybko się ściemniało. Jedyne zdanie, które wypowiedziała Nastia, brzmiało:

      – Możesz włączyć światło?

      Jakiś czas później Diużyn wreszcie oznajmił:

      – Koniec. Teraz da się żyć. Zobacz, jaki równy płomień. Nie kopci i nie skwierczy.

      Nastia podniosła głowę i spojrzała na świecę. Płomień rzeczywiście był równy, podobny do odwróconej kropli. Pewnie można to jakoś wyjaśnić, ale teraz najbardziej interesowała ją praca powierzona przez Zatocznego. Nie była zła na Diużyna, nie miała już jednak ochoty tłumaczyć mu sensu zadania. Może to i dobry chłopak, ale jak to się mówi, dobry człowiek to nie zawód.

      – Niedługo szósta – powiedziała, wracając do swoich schematów. – Zaczniemy jutro.

      – Dobrze – skwapliwie przytaknął Diużyn i od razu się ulotnił.

      Wieczorem, demonstrując program Zatocznemu, Nastia zebrała się na odwagę i zapytała:

      – Iwanie Aleksiejewiczu, czy z głową Diużyna wszystko w porządku?

      – A o co chodzi? Kiepsko kojarzy?

      – Jeszcze nie wiem – wyznała. – Nie sprawdzałam jego umiejętności w tym zakresie. Facet ma jednak pełno dziwactw. Jakieś pola, aura, świece, woda święcona… Dzisiaj to zniosłam, ale jutro mogę stracić cierpliwość. Nie boi się pan?

      Zatoczny uśmiechnął się, odchylił w fotelu i od niechcenia przesunął palcami po skroniach.

      – Będzie pani musiała dalej to znosić, Anastazjo. Podobno Diużyn to rozgarnięty chłopak, choć niepozbawiony pewnych obsesji.

      – Doprawdy?

      – Niech się pani nie martwi, to nie wariat. Jeśli chodzi o psychikę, nic mu nie dolega. Zdaniem lekarzy chłopak z natury jest bardzo wrażliwy na różnego rodzaju pola. Zasięgnąłem konsultacji medycznej, zanim go zatrudniłem. Okazuje się, że jest grupa osób, i to podobno niemała, która wyczuwa pola. Wszyscy ci ludzie twierdzą, że należy spać w określonej pozycji, głową zwróconą na północ albo na zachód, już dokładnie nie pamiętam. Większość z nas śpi tam, gdzie stoi łóżko, i nie zwraca uwagi na te subtelności. Ale bywają tacy, którzy nie mogą spać,


Скачать книгу