Wieczny odpoczynek. Aleksandra Marinina

Wieczny odpoczynek - Aleksandra Marinina


Скачать книгу
Niemczinowów lśniło sterylną czystością, co z jakiegoś powodu nie spodobało się Nastii. Chociaż co złego jest w sterylności? Chwilę później już wiedziała: Sterylność nie idzie w parze z przytulnością. Wygląda to tak, jakby lokatorzy postawili sobie za punkt honoru nie zostawiać najmniejszego pyłku, nie chcąc prowokować drugiej osoby do uwag. Wymuszony porządek – oto właściwe określenie.

      – Macie tu idealny porządek – zauważyła, wchodząc do pokoju. – To twoja zasługa?

      Lera nie odpowiedziała. W milczeniu wpatrywała się w Nastię ładnie podkreślonymi oczami, w których nie było ani cierpienia (w końcu zginęła bliska jej osoba), ani smutku, ani złości. Nastia nie dostrzegła w nich niczego, chyba jedynie lekką irytację, która drżała i ginęła w błękitnej toni.

      – Nazywam się Aleksandra Wasiljewna, jestem zastępcą kierownika wydziału, na którym studiował Sasza Barsukow. Mogę ci zadać parę pytań?

      – Na jaki temat? – zapytała Lera chłodno. – Już mnie przesłuchiwano kilka razy, byłam nawet u śledczego.

      – Przesłuchiwano cię w związku z zabójstwem, a ja mam inne pytania.

      – Nic nie wiem – szybko odparła dziewczyna. – Wszystko, co wiedziałam, już powiedziałam, niczego nowego pani nie usłyszy.

      – Zaczekaj. – Nastia ją powstrzymała. – Chciałam zapytać o coś innego. Sasza odpowiadał w grupie za zakup podręczników i pomocy naukowych. Zbierał od wszystkich pieniądze, a potem kupował książki. Dwa dni przed śmiercią koledzy dali mu pieniądze na dwutomowy podręcznik z prawa karnego. Każdy wyłożył po sześćdziesiąt tysięcy. Sasza nie zdążył kupić podręczników, ale w milicji mi powiedziano, że nie znaleziono przy nim pieniędzy. To znaczy, owszem, jakieś miał, ale chyba własne. Ze dwieście albo trzysta tysięcy. A na podręczniki zebrał prawie dwa miliony. Nie wiesz, gdzie się podziały?

      – Sądzi pani, że je ukradłam? – obruszyła się Lera. – I myśli, że zabiłam Saszę? Oczywiście, zabiłam, żeby przywłaszczyć pieniądze. No dalej, niech pani wzywa śledczego czy kogo tam się wzywa w takich przypadkach. Że też pani nie wstyd!

      – Stop, stop. – Nastia podniosła rękę w pojednawczym geście. – Nikt cię nie oskarża, ale ponieważ przyjaźniłaś się z Saszą i spotykaliście się niemal codziennie, to może wiesz, co zrobił z pieniędzmi. Na przykład kupił tobie albo komuś innemu prezent. Może je zgubił albo przegrał na loterii. Tak czy inaczej, jestem pewna, że powiedziałby ci o tym. Przypomnij sobie, proszę.

      Dziewczyna gniewnie się odwróciła, ale chwilę później odzyskała panowanie nad sobą. Teraz znowu spoglądała spokojnie i chłodno.

      – Nic mi nie wiadomo o żadnych pieniądzach – powiedziała. – Nie dostawałam od Saszy żadnych prezentów.

      – Jak to? Nawet kwiatów?

      – Nie.

      – Dlaczego?

      – Nigdy nie przynosił kwiatów.

      – A czekoladek? Kosmetyków? Może płyty albo kasety?

      – Nie. To nie ten typ. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, żeby Sasza przyniósł mi jakiś prezent. – Lera uśmiechnęła się lekko. – Był jeszcze dzieckiem. Nie umiał zabiegać o względy dziewczyny.

      – Był od ciebie młodszy? – zainteresowała się Nastia.

      – Starszy o rok.

      Jasne, pomyślała Nastia. Dziewczyna uważa się za dorosłą i wielce doświadczoną, w jej oczach Sasza Barsukow był niedojrzałym smarkaczem. No to czemu, mili państwo, się z nim spotykała? Można by założyć, że zgodziła się na podobny „mezalians” z rozpaczy. Na bezrybiu, jak to się mówi…. Można by tak założyć, gdyby była brzydka. Ale jest przecież urocza, trudno uwierzyć, żeby cierpiała na brak wielbicieli. Pewnie stoją w kolejce po jeden jej uśmiech. Więc czemu wybrała Saszę Barsukowa, który był dzieckiem i nie miał pojęcia o podrywaniu dziewcząt? Chyba jednak nie wypada drążyć dalej tego tematu, mimo że jest bardzo ciekawy. Nastia udaje jednak Aleksandrę Wasiljewnę, podpułkownika milicji, i przyszła się dowiedzieć czegoś o pieniądzach studentów, które zebrano na podręczniki. O tym więc musi rozmawiać.

      – Przypomnij sobie, proszę, czy Sasza nie wspominał o urodzinach albo o jakiejś rocznicy któregoś z kolegów.

      – Nie – odparła Lera bez wahania.

      – Nawet się nie zastanowiłaś – zauważyła Nastia. – Wiem, że chcesz się mnie jak najprędzej pozbyć, przyszłam jednak do ciebie nie dla rozrywki. Chłopcy wyłożyli pieniądze, to dla nich spora suma, więc powinni wiedzieć, czy dostaną w końcu swoje podręczniki, czy też pieniądze ostatecznie przepadły i muszą się znowu składać.

      Przez chwilę Lera milczała, zapatrzona w okno.

      – Nie mam czego sobie przypominać. Sasza nigdy nie rozmawiał ze mną o swoich kolegach. Nigdy. Wcale. Rozumie pani?

      – Boże, czemu się złościsz? – Nastia postanowiła odegrać rolę troskliwej kwoki. – Co ja takiego powiedziałam? Skoro chłopak spotyka się z dziewczyną, to chyba naturalne, że rozmawiają o swoich bliskich, przyjaciołach i krewnych. Bo niby o czym mieliby rozmawiać?

      – A pani oczywiście sądzi, że nie potrafimy znaleźć sobie innych tematów – rzuciła Lera pogardliwie. – Chłopak i dziewczyna nie mają ani serca, ani duszy, ani własnych pasji czy zainteresowań. Mogą rozmawiać tylko o ludziach, którzy ich otaczają. Wy, starsi, uważacie, że tylko wasze pokolenie cechuje się mądrością, młode zaś pozbawione jest rozumu.

      Nastia ledwie powstrzymała uśmiech. Dziewczyna dała się łatwo sprowokować. Chyba ma duże kompleksy na punkcie swojej młodości, chodzi prawdopodobnie o to, że osoby, na których jej zależy, traktują ją jeszcze jak dziecko. Ona jest już oczywiście dorosła i chce, żeby ją odpowiednio traktować. Tymczasem z jakiegoś powodu nikt jej nie bierze na serio. W tej sytuacji nie powinna jednak szukać towarzystwa dziecinnego Saszy Barsukowa, lecz oglądać się za starszymi mężczyznami, tyle że oni pewnie nie doceniają jej dojrzałości, stąd nieustanna irytacja. Zabawna dziewczyna… Nie można traktować jej surowo, w końcu przeżyła straszliwą tragedię, tracąc oboje rodziców naraz, a potem jeszcze dziadka. Dziadka, który ponosi winę za jej nieszczęścia, który przestał być jej ukochanym dziadkiem i z którym musi teraz dzielić mieszkanie. Taki los może wypaczyć charakter. No dobrze, wracamy do głównego tematu rozmowy.

      – Mimo to pomyśl, Lero, gdzie mogły się podziać pieniądze. Prawie dwa miliony. Czy Sasza nie kupował ostatnio jakichś kaset, książek albo ubrań? Bardzo cię proszę, postaraj się mi pomóc. Sama chyba rozumiesz, że gdy wrócę do instytutu, pod drzwiami mojego pokoju zastanę ze trzydziestu studentów liczących na to, że zwrócę im pieniądze. Nie każdy z nich ma rodziców, których może kolejny raz poprosić o sześćdziesiąt tysięcy. Wiele osób trafia do nas z powodu biedy, bo stypendium jest wyższe niż na uczelni cywilnej, mundur też bezpłatny, więc w ciągu czterech lat można zaoszczędzić na ubraniach. Dla nich strata sześćdziesięciu tysięcy to katastrofa. Co mam im powiedzieć? Że Lera Niemczinowa odmawia pomocy, bo jest nie w humorze? Że nie wie, co to są problemy finansowe, dlatego nie obchodzą jej ich żałosne tysiące?

      Nastia mówiła niemal machinalnie, nie zastanawiając się nad słowami. Setki razy przeprowadzała podobne rozmowy, próbowała wyciągnąć potrzebną informację od przesłuchiwanego i zarzucała go nic nieznaczącymi, wręcz demagogicznymi frazesami. Sytuacja finansowa Saszy Barsukowa nieszczególnie ją ciekawiła, jego zabójstwem zajmowali się chłopcy z jej dawnego wydziału, oni zaś niczego nie przeoczą i pewnie już zdążyli sprawdzić tę hipotezę. W polu


Скачать книгу