Wieczny odpoczynek. Aleksandra Marinina
ogniwa.
– Znam tylko jedno. Poznałem je całkiem niedawno. Widziałem tego mężczyznę wiele razy u Niemczinowów, dlatego dobrze go zapamiętałem. Gdy się pojawił na ekranie telewizora, nie miałem najmniejszej wątpliwości, że to on.
– Nazwisko – powtórzyła Nastia z naciskiem. – Obiecał pan je podać.
– Nie zapamiętałem. Występował w programie o Igorze Wildanowie. Jest taki znany piosenkarz, może pani słyszała?
– Słyszałam. Co ten człowiek robił w audycji?
– Opowiadał o Wildanowie. O tym, jak ciężko pracuje, jak wyglądają jego próby, jak krytycznie ocenia swoją twórczość i tak dalej. Odniosłem wrażenie, że to ktoś w rodzaju osobistego menadżera. Zdaje się, że w świecie artystów taka osoba nosi miano impresaria. To wszystko, Anastazjo Pawłowna, czas minął. Za dziesięć minut zamkną mi stołówkę.
Razem opuścili pokój, Biełkin ruszył schodami na drugie piętro, gdzie znajdowała się stołówka, a Nastia zeszła na dół i powlokła się na pociąg. Nadzieja, że dotrze na dworzec autobusem, się nie sprawdziła. Jeśli wierzyć rozkładowi jazdy, autobus odjechał parę minut temu, a następny będzie dopiero za półtorej godziny. Czekanie mija się z celem, zresztą jest zimno.
W ciągu czterdziestu minut Nastia pokonała trzy kilometry dzielące dom wczasowy od dworca, i nie mogła się sobie nadziwić. Przecież chodzenie pieszo jest zdrowe, bo czyste, zimne powietrze sprawia, że płuca się oczyszczają, a myśli porządkują. Więc dlaczego ona nie lubi spacerować? Dawniej, gdy pracowała jeszcze na Pietrowce, Zatoczny regularnie wyciągał ją na poranne spacery w parku Izmajłowskim. Za każdym razem potwornie nie chciało jej się iść, ale potem zawsze była zadowolona, że się wybrała. W ciągu trzech ostatnich miesięcy ani razu nie spacerowała z Zatocznym, lecz to zrozumiałe. Gdy byli w różnych resortach, sprawa wyglądała inaczej. Teraz łączą ich relacje szefa i podwładnej. Etyka służbowa nie pozwala. Poza tym nie ma takiej potrzeby, bo codziennie się widują i mogą omówić wszystko na miejscu.
Ci Niemczinowowie to jednak ciekawa rodzinka. Znany kompozytor zajmował przestronny, ciepły dom letniskowy wybudowany przez ojca, przyjmował tam gości, urządzał huczne biesiady. A niepozornego tatusia trzymał z boku. Czyżby się go wstydził? Chyba tak. W wielu rodzinach zdarza się, że dzieci wyrywają się w świat, nawiązują liczne znajomości, po czym udają, że w ogóle nie mają rodziców, bo nie chcą ich przedstawiać eleganckiemu otoczeniu. Przodkowie się nie udali. Mają nieodpowiednie wykształcenie, proste maniery, wygląd też pozostawia sporo do życzenia.
Jednakże ta prosta historyjka nieszczególnie pasuje do obrazu Wasilija Pietrowicza Niemczinowa. Jak to się ma do nienagannej wypowiedzi pisemnej bez żadnego błędu ortograficznego czy składniowego? Do normalnego języka, którym się posługiwał podczas szóstego roku pobytu w kolonii karnej? Niemczinow senior nie przypomina niewykształconego prymitywa, mimo że nie ma wyższego wykształcenia, a zanim trafił do aresztu, był tylko robotnikiem, choć z wysokimi kwalifikacjami. Wykapany Gosza ze słynnego filmu Moskwa nie wierzy łzom. No a co z podziękowaniami za wytężoną pracę i wzorowe zachowanie w kolonii? To znaczy, że umie nad sobą panować i bezwzględnie przestrzega zasad, nawet jeśli mu nie odpowiadają. Trudno uwierzyć, że taki człowiek nie potrafi zachować się w towarzystwie, jeśli mu na tym zależy. Nastia przypomniała sobie zdjęcia, które widziała w aktach sprawy. Ogolony na łyso i posępny Wasilij Pietrowicz Niemczinow nie robił wrażenia wiejskiego, nieokrzesanego chłopa, którego znany muzyk mógłby się wstydzić.
Dotarła do rozwidlenia i na chwilę się zatrzymała. Z tego miejsca na dworzec prowadziły dwie drogi: ta, którą szła, i ścieżka skrajem lasu. Drogą jest spokojniej, ale dalej, przez las krócej, tylko trochę strach. Chociaż czego właściwie się bać? Jest biały dzień, dopiero wpół do trzeciej. Nastia zdecydowanie skręciła w stronę lasu.
Już parę minut później z satysfakcją stwierdziła, że dokonała słusznego wyboru. W lesie było cicho i niesłychanie pięknie. Głowa stanowczo odmawiała analizowania starego zabójstwa, zresztą podobnie jak niedawnego. Boże, dlaczego całe jej życie to trupy, śmierć, czyjeś łzy i nienawiść? Są ludzie, którzy żyją inaczej. Na przykład ogrodnicy… Albo leśnicy w rezerwatach. Pracują z cudownym materiałem, nie dość, że dobrym, to jeszcze pięknym. I żadnej nienawiści. Żadnego gniewu.
Jej myśli krążą nie wokół tego, co trzeba. Co to za mazgajstwo? Teraz powinna myśleć wyłącznie o zadaniu otrzymanym od Zatocznego. Ono zaś polega wcale nie na tym, żeby odkryć powody, dla których Wasilij Pietrowicz Niemczinow nie bywał na własnym letnisku. Należy się dowiedzieć, czy wypuszczony na wolność Niemczinow nie próbował wciągnąć w przestępczą działalność młodego milicjanta, studenta uczelni resortowej MWD, Saszy Barsukowa, a jeśli próbował, to czy chodzi o pojedynczy przypadek, czy też o jeden z etapów operacji przeniknięcia struktur kryminalnych do milicji. Tylko to powinno ją interesować, a nie jakieś sentymenty związane ze skomplikowanymi relacjami ojca i syna. Patrzcie państwo, Niemczinow nie bywał na letnisku! No i co z tego? Rodzice Nastii też mają letnisko i jaki z niego pożytek? Nastia była tam zaledwie raz, z grzeczności, pojechała siedem lat temu, żeby obejrzeć nabytek. Nikt jej nie zaciągnie na letnisko, bo jest istotą miastową, przyroda jej nie pociąga. Musi mieć gorącą wodę, kawę i koniecznie telefon pod ręką. Komputer też jest mile widziany. I żadnych komarów czy innych równie uroczych krwiożerczych owadów. Jednym słowem, jej miejsce jest w kawalerce przy szosie Szczołkowskiej. Tam czuje się wygodnie i swojsko.
Myśli znowu pobiegły w niewłaściwą stronę. Nie, leśna cisza i zaśnieżone drzewa stanowczo nie sprzyjają konstruktywnemu myśleniu. A więc co trzeba zrobić? Po pierwsze: spotkać się z Lerą Niemczinową i wypytać ją o relacje Barsukowa z dziadkiem. Po drugie: umówić się z Wasilijem Pietrowiczem, poznać go i z grubsza ocenić. Po trzecie: zainteresować się instytutem, w którym studiował Barsukow. Maksim Zatoczny już podał nazwiska studentów, którzy mogą wiedzieć więcej niż on na temat Barsukowa. Teraz Jura Korotkow z nimi pracuje, musi wyjaśnić sprawę zabójstwa. Nastia włączy się nieco później, gdy gorączkowa atmosfera pierwszych dni śledztwa nieco ostygnie.
A jednak dlaczego Niemczinow nie bywał na swoim letnisku, a potem nagle przyjechał i zabił syna oraz synową? Bzdura, pomyślała Nastia z irytacją. Czemu wciąż przychodzą mi do głowy różne głupstwa? Jakie to ma znaczenie? Żadnego. Nie bywał na letnisku piętnaście lat temu, tymczasem Sasza Barsukow został zabity w ubiegłym tygodniu. Nawiasem mówiąc, ciekawe, czy Wasilij Pietrowicz wybrał się teraz na letnisko? Domek wciąż stoi, po pożarze go odbudowano i nie wystawiono na sprzedaż. Wszystko wskazuje jednak na to, że Niemczinow nadal się tam nie pokazuje, inaczej pułkownik Biełkin na pewno by o tym wiedział. No cóż, nic dziwnego, kto chciałby wracać na miejsce, gdzie po pijaku zabił dwie osoby. W dodatku nie obce, nie byli to przypadkowi kompani od kieliszka, tylko rodzice jedynej wnuczki.
Opamiętaj się, Anastazjo, ofuknęła się w duchu. Niemczinow chyba rzucił na ciebie jakiś urok. Jeszcze go ani razu nie widziałaś, a nie możesz przestać o nim myśleć. …
Gdy pokazał się peron, Nastia ze zdziwieniem skonstatowała, że to już dworzec.
Do tej pory przechodziły ją dreszcze, gdy zbliżała się do jego domu. Pierwszy raz zjawiła się tutaj trzy lata temu, była wtedy jeszcze piętnastoletnią smarkulą. Łatwo zdobyła adres, każdy słynny piosenkarz ma swoich fanów, którzy wiedzą o nim wszystko, poczynając od adresu, a kończąc na ulubionym kolorze prezerwatyw. Lera należała do fanek, ale nie takich jak inne. Przynajmniej jej zdaniem. Dla całej reszty sława Igora Wildanowa stanowiła wystarczający powód, by uznać go za obiekt uwielbienia. Dla niej jego popularność nie miała znaczenia. Liczyło się tylko jedno: Igor wykonywał piosenki jej ojca, przedłużając tym samym dawno