Bohaterska obrona Monte Cassino 1944. Aliancka kompromitacja na włoskiej ziemi. Katriel Ben Arie

Bohaterska obrona Monte Cassino 1944. Aliancka kompromitacja na włoskiej ziemi - Katriel Ben Arie


Скачать книгу
z działań pułku za styczeń 1944 roku odnotowuje to najprościej, jak to tylko możliwe: „Można powiedzieć, że morale wojska i zaufanie dowódców przewyższyły oczekiwania”54.

      15 stycznia pułk wymaszerował na front i obozował w okolicach Monte Lungo, 2 km na północ od Mignano. W nocy z 17 na 18 stycznia 1. i 3. Bataliony weszły pomiędzy 142. Pułk po prawej stronie i brytyjską 46. Dywizję po lewej, a następnej nocy 2. Batalion zajął pozycje na tyłach obu batalionów. Po nadejściu w nocy z 20 na 21 stycznia o godzinie 20 rozkazu do rozpoczęcia natarcia przez rzekę, dowódca pułku, pułkownik William H. Martin, wyznaczył na czoło ataku dwa znajdujące się właśnie na froncie bataliony55. Trzy dywizjony artylerii lekkiej miały dać pułkowi bezpośrednie wsparcie ogniowe, zaś dwanaście dalszych było przewidzianych do ogólnego wsparcia sił dywizji (tj. w tym przypadku obu atakujących pułków). Nieprzyjacielska strona rzeki została więc pokryta gęstym ogniem artylerii do odległości 500 m od brzegu. Ogień ciężkiej artylerii bliskiego wsparcia zaczął się na pół godziny przed atakiem, został przerwany na pięć minut przed nim, a następnie położony o 100 m dalej, wszystko to według harmonogramu, który miał zapewnić, że walec ogniowy będzie ciągle leżał na 150-200 m przed wojskami56.

      O godzinie 20 w towarzystwie saperów, którzy przynieśli pontony, na przeprawę dotarła szpica 1. Batalionu. Jak i poprzedniej nocy nad rzeką leżała gęsta mgła i praktycznie nie było widoczności. Pierwsi żołnierze, którzy się przeprawiali, należący do plutonu z kompanii C, zaraz po swoim lądowaniu na nieprzyjacielskim brzegu dostali się pod ogień moździerzy i broni ręcznej. Niektóre pontony stały się więc szybko bezużyteczne, ale zanim wszystkie zostały zniszczone zdołały jeszcze przerzucić przez rzekę całą kompanię57.

      Zgodnie z opracowanym planem tylko czołowe kompanie każdego batalionu miały sforsować rzekę na pontonach, natomiast pozostałe wojska miały wykorzystać kładki zbudowane przez saperów58. Nie ustalono jednak jasnych reguł podziału pomiędzy piechotę i saperów odpowiedzialności za transport i zarządzanie różnymi środkami przeprawowymi, co miało swoje konsekwencje dla powodzenia natarcia. W każdym razie ma się wrażenie, że saperzy nie w pełni byli zaangażowani w umożliwienie piechocie sforsowania rzeki pod przygniatającym ogniem nieprzyjaciela, gdyż po tym jak zostały zniszczone wszystkie łodzie szybko zniknęli. Krótko przed godziną 23 na przeprawie pojawił się dowódca pułku i natknął się tam na dowódcę batalionu, majora Davida M. Fraziora, który zdenerwowany chodził tam i z powrotem w okolicach brzegu, bezskutecznie próbując znaleźć dodatkowe łodzie, aby przeprawić kolejną kompanię. Saperów nie było widać, więc kompania B sformowała grupę tragarzy, która udała się na punkt składowania łodzi, gdzie zastano porucznika saperów i 28 ludzi ukrytych w dołach strzeleckich. Otrzymali oni rozkaz udzielenia żołnierzom kompanii B pomocy w zaniesieniu na przeprawę pięciu łodzi szturmowych, w których kompania ta zaczęła później przeprawę przez Rapido. Przez cały czas teren był gęsto ostrzeliwany przez Niemców i straty ciągle rosły. Około godziny 5 rano udało się przerzucić dwie kładki, ale częściowo zniszczył je nieprzyjacielski ogień i tylko jedna miała jeszcze wystarczającą pływalność, aby można się było przeprawić. Wreszcie 21 stycznia o godzinie 6 rano cały 1. Batalion znalazł się na drugim brzegu59.

      Tymczasem 3. Batalionowi, który próbował przeprawić się przez rzekę dalej na południe, poszło dużo gorzej. Saperzy, którzy mieli doprowadzić na miejsce żołnierzy wyznaczonych do przeprawy na łodziach, zgubili drogę w gęstej mgle i zaprowadzili piechurów prosto na pole minowe, gdyż białe taśmy znaczące drogę wolną od min zostały w wyniku ognia artyleryjskiego całkowicie przykryte błotem. Całe grupy żołnierzy błądziły teraz po polach minowych, a próby przyjścia im z pomocą powodowały dalsze eksplozje i rosnące straty. Ranni krzyczeli o pomoc, a piechota i saperzy, zmieszani ze sobą i przerażeni, narażeni na nieustający ogień nieprzyjacielski i bojący się zrobić jednego kroku desperacko próbowali wydostać się z tej śmiertelnej pułapki. Oficerowie czynili wszystko, co było w ich mocy, aby w ciemnościach i mgle znowu zebrać swoich żołnierzy, niemniej zamęt i próby zaprowadzenia ponownie porządku pochłaniały mnóstwo czasu. W końcu, gdy dowódcy batalionu udało się ponieść swoje kładki do przodu, to teraz znowu jego żołnierzy zasypał grad niemieckiego ognia. Kompanie znowu pomieszały się między sobą i znowu zapanował bałagan. Już i tak ciężkie straty rosły jeszcze bardziej. O świcie na drugim brzegu nie było jeszcze żadnego żołnierza tego batalionu, rozkazano mu więc wrócić na pozycje wyjściowe60.

      1. Batalion był teraz nie tylko osamotniony na zachodnim brzegu, ale także nie był w stanie posunąć się naprzód. Wręcz przeciwnie – pod ciężkim ogniem dział, moździerzy i karabinów maszynowych, mając za plecami brzeg rzeki, spychany był do coraz węższego kotła. Około godziny 7.15 major Frazior poprosił o zezwolenie na powrót na swój brzeg, lecz dowódca dywizji nie zgodził się. Nim jednak ta odmowna odpowiedź dotarła do majora, ogień stał się już tak silny, że dowódca batalionu już samodzielnie podjął decyzję o powrocie, zanim jego batalion zostanie całkowicie unicestwiony. W efekcie około godziny 10 rano, wykorzystując częściowo zniszczone kładki, 1. Batalion opuścił tę śmiercionośną pozycję61.

      Z kolei 141. Pułk Piechoty, który zgodnie z planem miał atakować na północ od S. Angelo, wydał swój rozkaz operacyjny już 19 stycznia o godzinie 2 w nocy. Także w tym przypadku miały atakować 1. i 3. Bataliony, podczas gdy 2. Batalion pozostawał z tyłu jako odwód. Wyznaczone do ataku bataliony miały osiągnąć końcowe miejsce zbiórki (przesmyk między Monte Trocchio i La Pietà) w nocy z 19 na 20 stycznia, przy czym 2. Batalion miał przeprowadzić odciągający uwagę atak w miejscu znajdującym się około 2 km na południe od przeprawy.

      Oba nacierające bataliony przez cały dzień maszerowały na swoje pozycje wyjściowe, w tym czasie wysłano naprzód również sprzęt saperski. Około godziny 17.15 amerykańskie lotnictwo zbombardowało cele na nieprzyjacielskim brzegu, a następnie do głosu doszła artyleria. Wcześniej jeszcze trzy szturmowe kompanie 1. Batalionu 141. Pułku pomaszerowały do miejsca składowania łodzi. Wszystkich tych ruchów dokonywano w dzień, co naturalnie zwróciło na siebie niemiecką uwagę i miejsce składowania łodzi zostało mocno obłożone ogniem. W efekcie wiele z nich stracono, a pozostałe musiały zostać na nowo rozdzielone. I to jeszcze nie był koniec kłopotów. Po opuszczeniu około godziny 19.30 składowiska łodzi dowódca kompanii B pomylił drogi i przez 100 m prowadził kompanię w złym kierunku, zanim zorientował się w swojej pomyłce. Podczas gdy idący w kolumnie żołnierze próbowali w tym wielkim bałaganie znaleźć właściwą drogę, wybuchły wśród nich pociski artylerii – straty wyniosły 30 zabitych i rannych, w tym dowódca kompanii i jego zastępca, zniszczono także kolejne łodzie62.

      Z kolei w kompanii A odkomenderowani do jej poprowadzenia „piloci” także się zgubili, ponieważ i tutaj nie dało się już rozpoznać białych taśm znaczących drogę wolną od min. Również trasa tej kompanii zakończyła się na polu minowym, gdzie jej dowódca został ranny, a jego funkcję przejął inny oficer. Powzięta przez niego próba dołączenia do batalionu nie udała się, dlatego przyłączył się do 3. Batalionu, którego kompanie czekały już w pobliżu budowanych kładek63.

      Tymczasem w kompanii B ujawniały się już oznaki dezintegracji i o godzinie 2.30 dowódca batalionu, kapitan Newman, musiał osobiście przeprowadzić ją przez pole minowe i doprowadzić do miejsca przeprawy. Jednak żadne próby zwodowania łodzi nie powiodły się, ponieważ brzeg był zbyt stromy, a nurt zbyt szybki, w dodatku w trakcie tego wszystkiego wokół wybuchały pociski artyleryjskie. Gdy nastał świt, żołnierze otrzymali rozkaz rozproszenia się po terenie i zaczekania aż kładka będzie gotowa64.

      Żołnierze 3. Batalionu mieli użyć czterech kładek. Jedna z nich była już jednak uszkodzona i pozostawiono ją na składowisku, następna została zniszczona przez miny, trzecia gdy osiągnięto już brzeg rzeki, okazała się bezużyteczna i tylko czwarta mogła zostać z trudem przerzucona w tym


Скачать книгу