Bohaterska obrona Monte Cassino 1944. Aliancka kompromitacja na włoskiej ziemi. Katriel Ben Arie

Bohaterska obrona Monte Cassino 1944. Aliancka kompromitacja na włoskiej ziemi - Katriel Ben Arie


Скачать книгу
29. Dywizji udało się wprawdzie wyrzucić Brytyjczyków z Castelforte, ale jej siostrzana dywizja nie dotarła na odcinek zgodnie z planem i przybywające bataliony dołączyły tylko do generała Steinmetza, wzmacniając w ten sposób linię frontu. Tymczasem trzeciego dnia niemieckiego kontrataku nadszedł meldunek o lądowaniu pod Anzio i sztab I Korpusu Spadochronowego został natychmiast cofnięty w rejon Rzymu, a bataliony i pułki w największym pośpiechu rzucone z frontu południowego na przyczółek pod Anzio. I to pomimo że Niemcy w wyniku dwudniowych kontrataków osiągnęli poważny sukces: front został mniej więcej ustabilizowany, a Brytyjczycy prawie się już potem nie posunęli naprzód, gdyż ponieśli ciężkie straty i nie mieli żadnych widoków na ich szybkie uzupełnienie44.

      Jeszcze większy sukces odnieśli Niemcy na odcinku brytyjskiej 46. Dywizji (dowodzonej przez generała-majora J. L. E. Hawkeswortha)45. Dywizja ta, trzecia wielka jednostka brytyjskiego X Korpusu, rozpoczęła swój atak w nocy z 19 na 20 stycznia, dwa dni po rozpoczęciu głównego natarcia, z zadaniem ubezpieczenia lewej flanki amerykańskiego II Korpusu, który zgodnie z planem miał zaatakować następnej nocy. Miała rozkaz sforsować Garigliano w okolicach S. Ambrogio, na południe od zlewiska Gari i Liri. Następnie miała zdobyć tę miejscowość oraz szczyty po jej lewej i prawej stronie i posuwać się dalej na zachód na S. Appolinare i S. Giorgio celem połączenia się z innymi dywizjami.

      Wieczorem nad rzeką pojawiła się gęsta mgła i nieprzyjaciel – głównie 3. Batalion 129. Pułku Grenadierów Pancernych (z 15. Dywizji Grenadierów Pancernych) – wydawał się nic nie podejrzewać. Na nieszczęście płynął silny nurt, a później okazało się, że to Niemcy otworzyli śluzy tamy na rzece Liri. Fakt ten miał fatalne następstwa dla żołnierzy brytyjskiej 128. Brygady Piechoty, która miała poprowadzić atak. Lina, którą rozpięto nad rzeką, aby ułatwić forsowanie, pękła, a łodzie wywracały się do góry dnem, rozbijały przy lądowaniu lub nie mogły odpłynąć z powrotem. Próby rzucenia cum łodziom szturmowym nie powiodły się, podobnie jak próby dostarczenia cum wpław na drugi brzeg. W międzyczasie obrońcy, którzy spostrzegli, co się przed nimi dzieje, zaatakowali samotną kompanię, której jako jedynej udało się przekroczyć rzekę. O świcie generał Hawkesworth postanowił przerwać natarcie i na polecenie Clarka już go nie powtarzał. Tylko niewielu pozostałych przy życiu wróciło z nieprzyjacielskiego brzegu46.

      Generał Clark twierdził później w swoich pamiętnikach, że niepowodzenie natarcia wprawiło dowództwo alianckie w „poważną konsternację”. Pisał: „Natarcie to, na którego przebiegu, według mojego mniemania, zaciążył głównie brak zdecydowanego dowódczego ducha bojowego na szczeblu dywizji, spowodowało szybkie, wielokilometrowe oddalenie się brytyjskiego frontu od S. Ambrogio, przez co nadzwyczaj utrudniono zadanie następnego w kolejności walki II Korpusu, mianowicie sforsowanie przez niego rzeki w obliczu nad wyraz silnych stanowisk nieprzyjacielskich znajdujących się nad Rapido, na północ od połączenia się Gari i Liri”47. Próba sforsowania rzeki przez 46. Dywizję rzeczywiście była stosowną uwerturą do podobnej akcji, która następnej nocy miała zostać przeprowadzona przez jej sąsiada. W tym drugim przypadku jednak Clark nie mógł już tak łatwo uznać za przyczynę porażki braku zdecydowania na poziomie dowództwa dywizji.

      Natarcie na odcinku II Korpusu miała przeprowadzić amerykańska, teksaska 36. Dywizja pod dowództwem generała-majora Freda L. Walkera, która składała się ze 141., 142. i 143. Pułków Piechoty. Jej zadaniem było sforsowanie Rapido pod S. Angelo i posuwanie się dalej na Pignataro, znajdujące się około 4 km od rzeki, celem stworzenia na tyle głębokiego przyczółka, aby móc wprowadzić do akcji „Combat Command” z amerykańskiej 1. Dywizji Pancernej, który to oddział, posuwając się drogą na Rzym, uderzyłby stamtąd na Piedimonte48. Na termin natarcia wyznaczono noc z 20 na 21 stycznia 1944 roku, a stosowny rozkaz operacyjny dywizja otrzymała już 18 stycznia. Do pierwszego szturmu przewidziano dwa pułki: 141., który miał atakować na północ od S. Angelo, i 143., który miał nacierać na południe od tej miejscowości. Każdy z nich miał użyć dwóch batalionów, a początek ataku ustalono na godzinę 20. Sąsiednia 34. Dywizja z tego samego korpusu miała za zadanie przeprowadzenie dalej na północ ataku odciążającego, ale bez forsowania rzeki49.

      Nie było żadnych wątpliwości, co do skali trudności natarcia. Rzeka w tym miejscu była dość szeroka (9-11 m), przy tym głęboka na około 3 m oraz miała strome brzegi o wysokości 1 m. Na wschodnim brzegu woda częściowo wypływała poprzez kanały nawadniające i przemieniała tamtejszy teren w płytkie bagno. Niemieckie stanowiska, oparte o leżącą w gruzach miejscowość S. Angelo, były solidnie rozbudowane i dokładnie rozplanowane – Teksańczycy mieli zresztą tego doświadczyć na własnej skórze. Były one tutaj częścią Linii Gustawa i przygotowywano je tygodniami. Rozciągały się aż do bezpośredniej bliskości brzegów rzeki (do odległości od 200 do 1000 m) i były rozmieszczone w formie szachownicy. Każdy atak był więc narażony na wielokrotny ogień krzyżowy. Niektóre pozycje były dobrze umocnione, niemal nieczułe na odłamki i posiadały zasieki z drutu kolczastego. Obrona tego odcinka została powierzona 15. Dywizji Grenadierów Pancernych generała-majora Eberhardta Rodta. Naprzeciwko amerykańskich batalionów stały więc od północy: 3. Batalion 104. Pułku Grenadierów Pancernych, 1. Batalion 129. Pułku Grenadierów Pancernych i dywizyjny 115. Batalion Rozpoznawczy. Przewaga w piechocie po stronie atakującego nie była więc wielka, w dodatku obrońcy mogli liczyć na silne wsparcie artyleryjskie, tj. czterech pułków artylerii i nebelwerferów, a także mogli się domagać wsparcia ogniowego ze strony pułków artylerii należących do sąsiednich dywizji, szczególnie 44. Dywizji Piechoty, która zajmowała odcinek Cassino50. Co jeszcze bardziej pogarszało sytuację atakujących, to fakt, że wschodni brzeg oferował niewiele osłony, poza tym był silnie zaminowany, a eksplodujące miny zwykle ostrzegają przeciwnika o ataku.

      Majdalany51 wskazywał w swojej książce, jak niezwykle ciężka jest do sforsowania silnie broniona rzeka. Najpierw trzeba rozpoznać przeprawy, oznaczyć trasy i jeśli to konieczne, oczyścić je z min. Później należy dostarczyć środki przeprawowe tak blisko brzegu, jak to tylko możliwe, i je zamaskować, a wszystko to musi przejść niezauważone. Ponieważ łodzie i pontony muszą być na przeprawy przyniesione, to także osobiste wyposażenie żołnierzy musi być lekkie. Marsz na przeprawy musi odbywać się w całkowitej ciemności, co utrudnia orientację. I wreszcie przeprawa ta musi zostać przeprowadzana w wykładanych płótnem żaglowym łodziach ze sklejki oraz w pontonach, a w naszym przypadku dodatkowo przez nieprzeszkolonych żołnierzy alianckich, w rwącej rzece i pod nieprzyjacielskim ogniem! Przeprawa tego typu wymaga także nadzwyczaj jasnego i dokładnego planu, rozpoznania i przede wszystkim bardzo gruntownego przeszkolenia. Jak widzieliśmy, brytyjskiej 5. Dywizji udało się to właśnie zapewnić, choć nie można zapominać, że na tamtym odcinku nurt był wolniejszy, a wsparcie artyleryjskie obrońców słabsze. Niestety amerykańska 36. Dywizja, tak samo zresztą jak jej brytyjska sąsiadka z lewej, nie przedsięwzięła nic z tego, co mimo wszystko mogłaby zrobić, aby zapewnić sukces operacji, mianowicie nie przeprowadziła gruntownego rozpoznania i nie przećwiczyła całej akcji. A przecież na trzy noce przed natarciem niektórym zwiadowcom ze 141. Pułku Piechoty udało się przejść przez rzekę i od razu stwierdzili, że ich składane pontony nie są zbyt przydatne: nurt był dla nich zbyt silny i szybko wywracały się w rwącej wodzie, a poza tym były dziurawione przez ostrzał. Ponadto zauważyli, że nieprzyjaciel kierował wzdłuż rzeki silny, wzajemnie osłaniający ogień karabinów maszynowych oraz że między nim a brzegiem ustawiono zasieki z drutu kolczastego52. Najwyraźniej jednak nie wyciągnięto z tych informacji żadnych konkretnych wniosków, choćby nawet najskromniejszych. O ile dzisiaj wiemy, nie przeprowadzono żadnych ćwiczeń przeprawowych. Należy też zaznaczyć, że niewyznaczony do walki 142. Pułk Piechoty był lepiej wyszkolony niż pozostałe, ale dowódca dywizji był zdania, że ciężar walk i wykorzystanie jednostek musi być równomiernie rozłożone na wszystkie jego pułki53.

      143. Pułk miał się w tym kontekście


Скачать книгу