Koronkowa robota. Cezary Łazarewicz

Koronkowa robota - Cezary Łazarewicz


Скачать книгу
całe nakłady. (Zaraz po aresztowaniu Gorgonowej i Zaremby lwowski sąd zarekwirował jednego dnia nakłady aż dwóch tytułów prasowych. Zdaniem sędziów prasa w sposób nieuprawniony miesza się do prowadzonego postępowania).

      [^] Staś Zaremba, Rita Gorgonowa z córką Romusią, Lusia na tarasie willi w Brzuchowicach. To pierwsze zdjęcie Gorgonowej, które ukazało się w polskiej prasie

      Lwowskie „Słowo Polskie” pisze, że do bogatego materiału dowodowego przeciwko Gorgonowej dołączyć trzeba koniecznie zeznania służącej Olgi Jezierskiej. Gazeta ją odnalazła i wysłuchała opowieści o tym, jak Gorgonowa groziła śmiercią Lusi Zarembiance i zamierzała uśmiercić ukochaną przez dziewczynkę udomowioną sarenkę. Najpierw nakłaniała do tego służącą, a gdy ta odmówiła pomocy, sama zapowiedziała, że utnie zwierzęciu głowę. „Tylko musisz pomóc mi ją trzymać, gdy będę rżnęła” – prosiła.

      „Była mściwa, bezwzględna i nieczuła” – mówi dziennikarzom o swojej pani Jezierska.

      „Gazeta Lwowska” dotarła do innej służącej, Marceliny Tobiasz. Opowiedziała ona dziennikarzom, jak feralnej nocy, gdy wszyscy pobiegli do różowego pokoju Lusi, przypatrywała się Pani. Widziała, jak usiadła ona na chwilę przy stole w jadalni, jak schowała twarz w dłoniach i powtarzała: „Boże, Boże, co ja zrobiłam”.

      Nawet słynącemu z rzetelności „Ilustrowanemu Kurierowi Codziennemu”, największemu przedwojennemu dziennikowi, trudno zachować powściągliwość. O aresztowanej Ricie pisze, że jest rzadko spotykanym typem zbrodniarki o patologicznych cechach charakteru.

      „Ilustrowany Kurier Codzienny” drukuje rewelacje zasłyszane od jakiegoś lwowskiego kioskarza inwalidy. Twierdzi on, że podczas ostatniej wojny, służąc w cesarsko-królewskiej armii w Jugo­sławii, zetknął się z Gorgonową w Dalmacji. Była panią do towarzystwa w austriackim wojskowym domu publicznym.

      Czy można w to wierzyć, skoro kilka dni wcześniej ta sama gazeta powątpiewała, czy Gorgonowa w ogóle kiedykolwiek mieszkała w Dalmacji i czy zna język serbski?

      Popołudniówki piszą, że jest zła i próżna i zanim wyjdzie z celi na przesłuchanie, zawsze długo się stroi, szminkuje usta, pudruje twarz i przegląda się w lustrze. Prasa rewolwerowa, jak ją nazywają we Lwowie, odpowiada na zapotrzebowanie czytelników, którzy chcą czytać o moralnym zepsuciu domu Zaremby, dowiedzieć się szczegółów – kto, kogo, z kim i dlaczego – poznać bliżej bohaterów, spojrzeć im w oczy (redakcje biją się o zdjęcie inżyniera Zaremby, ale nigdzie nie mogą go zdobyć) i ocenić, kto jest zły, a kto dobry.

      Zła jest Gorgonowa, bo omotała starego, wykorzystała go, być może kosztem jego dzieci, a na koniec zabiła mu córkę, z którą konkurowała.

      Zły jest Zaremba, bo dał się młódce omamić. Zamiast wieść żywot wdowca i odwiedzać chorą żonę w szpitalu, zakochał się bez pamięci. W zamordowaniu córki może nie brał udziału, ale kryje swoją kochanicę.

      Dobra jest Lusia (nikt nie nazywa jej już Elżbietą), dziewczynka, która chciała wyrwać tatusia z rąk złej „macochy” i zapłaciła za to najwyższą cenę.

      Gazety czynią z Gorgonowej uosobienie zła. Gdyby oprzeć się na tym, co piszą, byłaby bardziej podstępna niż Lady Makbet i gorsza niż macocha Kopciuszka.

      Z przecieków ze śledztwa, plotek, strzępków informacji budują portret kobiety potwora. Piszą, że jej postępowanie cechuje cynizm, że nie okazuje skruchy. Że usta ma wykrzywione w nonszalanckim uśmiechu, gdy spotyka się z sędzią śledczym, a kpiący uśmieszek pojawia się na jej twarzy, gdy mówi o śmierci Lusi.

      Nie mieliśmy jeszcze w Polsce sprawy, która by w tak niezwyk­ły sposób zajmowała opinię publiczną – pisze komentator Senior w endeckich „Nowinach Codziennych”. – Roznamiętnienie, pełne gwałtownych nieraz dysput, przenika nawet do wnętrza rodzin. Ogromna większość szerokich mas obserwuje sprawę Gorgonowej z niesłabnącą ciekawością.

      Czym wytłumaczyć to zjawisko?

      Przede wszystkim wzmaga powszechne zaciekawienie fakt, że oskarżoną o zbrodnię jest kobieta. Kobiety bowiem stosunkowo rzadko dokonują zbrodni morderstwa własnymi rękoma. Za to morderstwo popełnione przez kobietę bezpośrednio jest o wiele bardziej wyrafinowane.

      Po wtóre zaś fascynująco działa moment zagadki. Tajemnica willi brzuchowickiej została tak zagmatwana, że znak zapytania nie tylko się nie rozwiewa, ale coraz bardziej rośnie. Trudność dotarcia do źródeł prawdy czyni z procesu Gorgonowej sensację specjalnego kalibru.

      Ale jest jeszcze coś więcej. To zbiorowe poczucie sprawiedliwości. Poczucie tak silnie, nieraz nawet aż namiętnie, dowodzi istnienia w Polsce czułego sumienia publicznego, zdolnego do reakcji zbiorowych i bardzo silnych.

       Raport Frankiewicza

       Lwów, piątek, 1 stycznia 1932

      Nadkomisarz Józef Frankiewicz natychmiast po przyjeździe do Lwowa na podstawie zeznań świadków odtwarza ostatnie chwile życia siedemnastoletniej Elżbiety Zarembianki. To jeden z ważniejszych dokumentów śledztwa, z którego poznajemy szczegółowy przebieg wypadków i to, co działo się tuż po śmierci dziewczynki.

      Frankiewicz pisze, że ze Lwowa do Brzuchowic rodzina inżyniera Zaremby przyjeżdża w środę, 23 grudnia. Wszyscy już wiedzą, że jest to pożegnalne spotkanie. Nigdy w takim składzie w tej willi pewnie się już nie spotkają, bo czterdziestoośmioletni inżynier postanowił rozstać się z młodszą o osiemnaście lat partnerką. Klamka zapadła kilkanaście dni temu, gdy Zaremba wynajął czteropokojowe mieszkanie w kamienicy przy ulicy Potockiego 71. Zbyt małe, by zamieszkała tu jeszcze z nim Rita z ich czteroletnią córeczką. Więc na Potockiego przeniosą się z inżynierem tylko dzieci z pierwszego związku – siedemnastoletnia Lusia i jej o trzy lata młodszy brat Stanisław. Czekają już tylko na informację od dotychczasowych lokatorów, którzy mają zwolnić mieszkanie najpóźniej do 1 stycznia.

      W związku z tym Rita z Romusią muszą opuścić ich wspólne siedmiopokojowe mieszkanie wynajmowane przy ulicy Dembińskiego 8 i przenieść się do domu Zaremby w Brzuchowicach. Brzuchowice to taki lwowski Konstancin, do którego ciągną bogacze ze Lwowa. Wśród piaszczystych pagórków porośniętych sosnami postawili tu swoje luksusowe domy. Pomiędzy nimi przy bocznej ulicy stoi letni dom Henryka Zaremby, w którym po rozstaniu będzie mogła zamieszkać z dzieckiem Gorgonowa. Ponieważ Rita nigdzie nie pracuje, inżynier zgodził się też łożyć na jej i córeczki utrzymanie.

      Atmosfera schyłku związku sprawia, że pod koniec grudnia w willi jest jak na polu minowym. Ciągle wybuchają awantury. Największy żal Rita ma do córki Zaremby, która podburza ojca przeciwko niej. Guwernantka nie szczędzi złośliwości dziewczynie. Lusia, kiedy tylko może, schodzi jej z drogi, bo wie, że to ostatnie wspólne chwile. Rano wyjeżdża kolejką do Lwowa pakować rzeczy w starym mieszkaniu, wraca wieczorem, je kolację, kładzie się spać. Nie dostarcza żadnych pretekstów do kłótni.

       Ostatni dzień Lusi

       Środa, 30 grudnia 1931

      Lusia wychodzi z domu, gdy na dworze jest jeszcze ciemno. Na stację idzie najkrótszą drogą, obok domu ogrodnika, przez furtkę z


Скачать книгу