Jego portret. Opowieść o Jonaszu Kofcie. Piotr Derlatka
Scena Bardów Ogólnopolski Festiwal im. Jonasza Kofty „Moja wolności”, który od trzynastu lat odbywa się w warszawskim Centrum Promocji Kultury w Dzielnicy Praga-Południe. Od 2019 roku Fundacja weszła również we współpracę z łódzkim Konkursem Piosenki Aktorskiej im. Jonasza Kofty, którego organizator, Teatr Muzyczny w Łodzi, postanowił nagrodę główną nazwać Jonaszkiem. Od 2017 roku autor Pamiętajcie o ogrodach jest także patronem Bielańskiego Centrum Edukacji Kulturalnej.
Gdyby Jonasz Kofta żył, miałby teraz siedemdziesiąt siedem lat – i czworo wnucząt. Najmłodsi, Helena (rocznik 2012) i Franciszek (rocznik 2007), to dzieci Piotra i jego drugiej żony, Agnieszki Sowy-Kofty, socjolożki. Ich starsza siostra, Zuzanna Kofta, jest najstarszą wnuczką Jonasza, córką Piotra i jego pierwszej żony Jagny. Urodziła się w 1994 roku. Skończyła niedawno Wydział Malarstwa na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, tworzy obrazy i instalacje, fotografuje.
„Moje tworzenie jest najczęściej inspirowane tym, co dzieje się wewnątrz mnie, zależy mi na byciu szczerą – opowiada. – Zbyt dalekie tematy mogą grozić brakiem autentyczności. Nie lubię jednak dosłownego ujmowania problemu, staram się znaleźć wizualny sposób lub metaforę. Ostatnio w malarstwie balansuję na granicy pomiędzy abstrakcją a figuracją. Od jakiegoś czasu zajmuję się instalacjami artystycznymi w poszukiwaniu nowych sposobów opowieści i trochę spełniania swoich nowych rękodzielniczych pasji”2. Oprócz tego Zuzannę interesuje śpiew improwizowany. Głos odziedziczyła po babci, Jadze Kofcie, która pod pseudonimem Gaja śpiewała w radiowej Trójce romanse rosyjskie. Mają podobną barwę. „Śpiew improwizowany jest dla mnie ważny – mówi Zuzanna. – Pobudza kreatywność, relaksuje, jest także pomostem pomiędzy moim umysłem a ciałem, który sobie powolutku odbudowuję. Wszystko jest muzyką, a więc wszyscy jesteśmy muzykami, nawet o tym nie wiedząc. Improwizacja uczy współpracy i rozumienia siebie nawzajem, refleksu w odpowiadaniu na potrzebę sytuacji. Od czasu do czasu robię wizualizacje do muzyki, jest to kolejna forma improwizacji, płynięcie z muzyką i nadawanie jej kształtu poprzez obraz”.
Jej młodsza siostra, Zofia (rocznik 1996), studiuje na Wydziale Grafiki Uniwersytetu Warszawskiego. „Swoją działalność w polu wizualnym wolę nazywać projektowaniem, nie wytwarzaniem sztuki – mówi. – Dlatego nie nazywam siebie artystką, lecz graficzką bądź projektantką graficzną. Zależy mi na klarowności komunikatu wizualnego. Zajmuję się szeroko pojętą identyfikacją wizualną, projektowaniem plakatu i infografiką. W kręgu moich zainteresowań jest przede wszystkim projektowanie książek i typografia oraz druk metodą sitodruku i risodruku. Druga strona medalu mojej pracy, którą traktuję bardziej jako pewien eksperymentalny wątek poboczny, to ilustracje komiksowe, często satyryczne, które żyją sobie własnym życiem”. Zuzanna Kofta: „My w ogóle czułyśmy presję, żeby dostać się na Akademię i ją ukończyć, bo do tej pory w rodzinie nikomu się to nie udało, a przecież nasza babcia ze strony mamy, Eugenia Lawina, także miała aspiracje artystyczne, była architektką i świetnie rysowała”. Zofia: „Czułyśmy, że rodzina podświadomie oczekuje, aby komuś wreszcie się to udało. I padło na nas”.
Jonasz Kofta cieszyłby się zapewne, że jego wnuczki w pewnym sensie kontynuują tradycję zapoczątkowaną nawet nie przez niego – w rodzinie Koftów talent plastyczny miał również Henryk Mintz, brat babci Jonasza, Franciszki, o czym jeszcze będzie mowa.
Z wnuczkami Zofią i Zuzanną spotykam się, by porozmawiać o sławnym dziadku, którego nigdy nie poznały.
„To wkurzające, kiedy ludzie traktują nas jako wnuczki TEGO Kofty – mówi Zuzanna. – Jasne, nazwisko Kofta czasem pomaga, ale częściej wprowadza w zakłopotanie. Na przykład na egzaminie do Akademii Sztuk Pięknych. Przeszłam wszystkie etapy i kiedy doszło do rozmowy kwalifikacyjnej, opowiadałam o moich ulubionych malarzach. Czułam, że rozmowa się nie klei, byłam bardzo zestresowana, i nagle jeden z profesorów zapytał: «Pani jest wnuczką Jonasza Kofty?». I zaczęło się wspominanie, jak to ów profesor studiował z Jonaszem i co to był za wspaniały człowiek. Komisja przestała interesować się tym, co mam do powiedzenia, a skupiła się na dziadku”. „Miałam podobną sytuację, gdy zdawałam na studia do łódzkiej filmówki – mówi Zofia Kofta. – Wysłuchałam opowieści o tym, w jakich okolicznościach egzaminator pił wódkę z moim dziadkiem. To się może wydawać zabawne, ale w rzeczywistości wcale takie nie było”. „No dobrze, ale czy czasem nazwisko Kofta nie pomaga?” – pytam, siedząc naprzeciwko wnuczek Jonasza. „Owszem, czasem tak, zdarza się – mówi Zuzanna. – Choć obie wolałybyśmy, żeby nie to było w naszym życiu najważniejsze”. „Tak naprawdę prawie nic nie wiemy o dziadku. Przez lata byłyśmy chronione przed prawdą” – mówi Zofia, a Zuzanna dodaje: „O Jonaszu zawsze mówiono u nas dobrze. Dopiero niedawno okazało się, że nie zawsze było tak pięknie”. Zofia: „Kiedy Krystyna Kofta wydała swoje dzienniki, Monografię grzechów, mama chowała przed nami tę książkę. Znajdowałam ją i potajemnie czytałam. Szukałam informacji o ojcu, i o Jonaszu oczywiście”.
Zuzanna odziedziczyła farby, które w latach osiemdziesiątych zostały kupione przez jej dziadka – są znakomitej jakości, przetrwały i udało się je wykorzystać. Wraz z przyjaciółmi i znajomymi siostry są zaangażowane w tworzenie Radia Kapitał: Zofia jest odpowiedzialna za identyfikację wizualną, Zuzanna będzie współtworzyła audycje. Obie działają w ruchu klimatycznym Earth Strike – Strajk dla Ziemi. Zofia bierze aktywny udział w działaniach kolektywu FLAUTA, który – jak sama mówi – jest projektem zorientowanym na niezależną muzykę elektroniczną. FLAUTA od trzech lat odpowiada za imprezy muzyczne, z których cały dochód jest przekazywany na organizacje wspierające uchodźców.
***
Napisanie tej książki było sporym wyzwaniem. Głównie dlatego, że Jonasz Kofta wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Mało o nim wiadomo – nie pisywał listów, wspomnień, dzienników, co wydaje się ciekawe, był przecież człowiekiem pióra. Zostawił za to po sobie ponad sześćset tekstów – piosenek i wierszy, jedenaście sztuk i scenariuszy teatralnych, obrazy, niezliczoną ilość tekstów pisanych do kultowych audycji emitowanych przez Program Trzeci Polskiego Radia („Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy” i „Ilustrowany Magazyn Autorów”), w tym realizowane ze Stefanem Friedmannem Dialogi na cztery nogi i Fachowców. Z jednej strony satyryk, kabareciarz i tekściarz, z drugiej – poeta zaangażowany. A przecież są jeszcze inne role: malarza, dramaturga, radiowca. Jaki był naprawdę? Tego nie wie nikt…
Kobieta. Zuzanna Kofta
1 Rozmowa autora z Antonim Kopffem, styczeń 2018.
2 Wywiad autora z Zuzanną Koftą i Zofią Koftą, czerwiec 2019.
Historie rodzinne
1863–1939
Opowieści poszarpane
Opowieści rodzinne zawsze są historiami niekompletnymi, funkcjonują na zasadzie ulotnych wspomnień, stop-klatek; są poszarpane, bo ludzka pamięć jest wybiórcza. Brak w nich porządku, zależą od emocji opowiadacza, jego humoru, otwartości, zawsze są częścią tego, kto mówi, składnikiem jego pamięci, osobowości, tożsamości. Przekazuje się je jakby przy okazji, w biegu – jako anegdoty, wrażenia, błahostki. Jedną historię można opowiedzieć na wiele sposobów. Lubimy je ubarwiać, często świadomie bądź podświadomie przemilczamy niewygodne wątki albo wmawiamy sobie, że pewne fakty widzimy inaczej: tak nie było, to bzdura. Każdy ma swoją prawdę i swoją historię. I każda z nich podpowiada ważne tropy, ślady, po których należy się kierować, by dotrzeć do sedna. Nie do prawdy, bo prawd może być wiele.
Strażniczką rodzinnej pamięci była u Koftów babcia