Zachłanny mózg. Sébastien Bohler
w internecie pornografią.
Jeżeli żeńskie prążkowie nie jest tak ukierunkowane na seks jak męskie, to co robi na nim szczególne wrażenie? Jeśli podążyć analogicznym tokiem rozumowania, to największe szanse na przychylność ewolucji powinna mieć cecha uwrażliwiająca kobiety na kontakt z niemowlęciem. Matka pielęgnująca noworodka z czułością, opiekuńczością i uważnością zwiększa bowiem szansę na przekazanie genów. Rzecz jasna w paleolicie kobiety nie zajmowały się kwestią przekazywania genów, bo nikt nie miał wówczas o ich istnieniu zielonego pojęcia. Z biologicznego punktu widzenia zasadę transmisji żeńskiego materiału genetycznego można opisać następująco: geny odpowiadające za opiekuńczość matek są w dłuższej perspektywie przekazywane skuteczniej niż geny mniej troskliwych mam, ponieważ dzieci tych pierwszych mają większe szanse przeżycia (są otoczone lepszą opieką) i sprowadzenia na świat kolejnych pokoleń. Ten proces, powtarzany przez setki tysięcy lat, miałby ugruntować dominację genów kodujących matczyną czułość, uwagę i troskliwość względem najmłodszych.
Powyższe, ewolucjonistyczne rozróżnienie na prążkowie męskie i żeńskie, to, co tu dużo mówić, stąpanie po kruchym lodzie. Teza jest wielce ryzykowna, ponieważ łatwo ją wykorzystać do usprawiedliwiania takiego podziału ról płciowych, który utrwalałby stereotyp kury domowej zdradzanej przez nadaktywnego seksualnie męża. Absolutnie nie o to tu chodzi. Ta książka ma jedynie pokazać problemy stwarzane przez mózg oraz sposób, w jaki od wieków dostosowywał się on do panujących warunków, aby dzięki temu dało się zidentyfikować pułapki myślenia i przy odrobinie chęci oraz sprytu je ominąć. Najgorszym posunięciem byłoby chowanie głowy w piasek. Praktyki seksualne mas są, jakie są i dzisiaj to wciąż jeszcze mężczyźni ulegają w największym stopniu dyktatowi pożądliwego prążkowia, nierzadko skłaniającego ich do okazywania pogardy lub arogancji. Co do kobiet, istnieją badania neurobiologiczne, które faktycznie potwierdzają ogromną wrażliwość matczynego układu nagrody na widok własnych dzieci15. W doświadczeniach przeprowadzonych na szczurach (z oczywistych względów etycznych nie zaproszono do nich kobiet) naukowcy dali samicom wybór: mogły albo otrzymywać dawkę kokainy, albo przebywać ze swoimi młodymi. W zwykłych warunkach zwierzęta nie mogą się oprzeć kokainie, ponieważ stymuluje ona bezpośrednio układ nagrody i prążkowie, tymczasem samice wolały zajmować się miotem, bo działało to na ich prążkowie jeszcze silniej niż narkotyk16. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez osiem dni, potem czar słabł, a szczury przerzucały się na kokę. U kobiet hiperaktywność prążkowia można było zaobserwować podczas badań skanerem MRI. Aktywowało się ono automatycznie podczas pokazywania matkom zdjęć ich własnych dzieci.
Dlaczego koty są gwiazdami internetu
Skoro mężczyźni robią sobie wodę z mózgu za pomocą porno, należałoby przypuszczać, że kobiety będą stymulować swoje prążkowie, oglądając filmiki z niemowlętami. Tymczasem coś takiego jak internetowy przemysł niemowlęcy nie istnieje, z czego zresztą można się tylko cieszyć. Na szczęście większość rodziców woli bowiem nie udostępniać publicznie wizerunku swoich pociech. W sieci jest za to cała masa filmików z kotami. Ściśle mówiąc, kociaki to, tuż po pornografii, najczęściej oglądane treści w Internecie. Szacuje się, że w sieci znajdują się mniej więcej 2 miliony kocich filmów. Każdy z nich widziało średnio 12 tysięcy osób17, co daje ogółem 26 miliardów odsłon i tym samym ustanawia tematyczny rekord średniej oglądalności. W przypadku filmów z japońskim kotem o imieniu Maru, którego harce, takie jak fikołki na kanapie czy próby uwolnienia pyszczka z pudełka po chusteczkach, są sukcesywnie dokumentowane w Internecie, liczba odsłon sięga 200 milionów.
Wydaje się, że kocięta stymulują nasz mózg na tej samej zasadzie, co niemowlęta, gdyż jedne i drugie wykazują pewne fizyczne podobieństwa. Psychologowie mówią tu o neotenii. Cechy neoteniczne twarzy to mały nos, drobny podbródek, duże oczy i szerokie czoło. Rysy te są szczególnie widoczne u niemowląt i zacierają się wraz z wiekiem, w miarę jak nos i szczęka zwiększają rozmiary. Im bardziej neoteniczna twarz dziecka, tym większy parasol ochronny rodziców. Biorąc pod uwagę, że noworodki są zupełnie bezbronne, jest to reakcja absolutnie zasadnicza dla przetrwania naszego gatunku. Na wymienione wyżej bodźce wizualne automatycznie reagujemy rozczuleniem – duże oczy, mały nos, drobny podbródek i szerokie czoło to dla naszego mózgu sygnał do wzbudzenia pozytywnych emocji. Na ich widok w prążkowiu uwalnia się dopamina – to dlatego jak zaczarowani spędzamy cenne godziny na przeczesywaniu YouTube’a w poszukiwaniu słodkich futrzastych kociaków.
Najdziwniejsze w tym wszystkim wcale nie jest to, że miliony ludzi poświęcają niebagatelną ilość czasu na wykorzystywanie takich technologicznych cudów jak światłowód, soczewka dwuogniskowa czy transmisja satelitarna do tego, by popatrzeć sobie na narządy płciowe lub kocie pyszczki, ale to, że takie zachowanie zdaje się mocno i trwale zakotwiczone w podstawowych strukturach neuronalnych naszego mózgu. Wydaje się, że nie ma na nie siły. W chwili, gdy czytasz te słowa, przepływ informacji, jaki generuje nasz pierwotny instynkt, wynosi od dziesięciu do trzydziestu gigabitów (od 10 do 30 miliardów bitów) na sekundę, uwalniając do atmosfery milion ton dwutlenku węgla rocznie.
Fatalne zauroczenie
Niewiele robimy, żeby się zmienić. A przecież nasz poziom świadomości rośnie. Wiemy, że pozyskiwanie surowców, takich jak rzadkie rudy służące do produkcji ekranów i smartfonów, czy wykorzystywanie i utrzymywanie internetowych serwerów powoduje wymieranie gatunków i uwalnia do atmosfery miliony ton gazów cieplarnianych, co wkrótce poskutkuje masowymi przesiedleniami całych populacji. Ale nic to. Priorytety pozostają niezmienione. Zamiast wziąć odpowiedzialność za naszą przyszłość, wolimy wpatrywać się w kopulujących golasów albo kocie figle na wykładzinie z angory, nawet za cenę wyrządzenia planecie i ludzkości nieodwracalnych krzywd.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego człowiekowi jest tak trudno wyjść poza chwilę bieżącą, to główny temat tej książki. Jak na razie zaledwie wstępnie zapoznaliśmy się z tym, co neurobiolodzy nazywają wzmocnieniami pierwotnymi, czyli określonym rodzajem bodźców sprzyjających przeżyciu organizmu oraz przekazaniu genów, a w związku z tym najbardziej pożądanych przez prążkowie. Czas zmierzyć się z pytaniem, dlaczego tak łatwo oddajemy stery garstce upchniętych w głębi mózgu neuronów dopaminergicznych. Po części wynika to z oczywistej atrakcyjności wzmocnień pierwotnych. Omówiliśmy już dwa z nich – jedzenie i seks. Spory odsetek ludzi zadowala się głównie jedzeniem i płodzeniem, nie przejmując się, że takie zachowanie prowadzi do nieracjonalnych zachowań, które niszczą ludzkość i wykańczają planetę. Tymczasem seks i pożywienie to tylko czubek góry lodowej. Żaden inny gatunek nie popadł tak dalece w obsesję dominacji i podnoszenia statusu społecznego jak człowiek. Permanentna rywalizacja społeczna jest szalenie energochłonna i w znacznym stopniu przyczynia się do degradacji środowiska. To o tej destrukcyjnej przypadłości będzie następny rozdział.
W kolejce na szczyt
W kolejce na szczyt
Geneza hierarchii
Pierwsi przedstawiciele homo sapiens, którzy przeczesywali północno-wschodnią Afrykę, a potem zaczęli migrować falami na Bliski Wschód, do Azji, później zaś do Europy, tworzyli co najwyżej kilkudziesięcioosobowe grupy, żyjące z łowiectwa i zbieractwa, posługujące się kamiennymi ostrzami czy dzidami. Nie posiadali ani kłów lwa, ani siły bawołu, ani żołądka przystosowanego do trawienia trawy. Było ich niewielu i nie mieli zbyt wielkiego wpływu na otaczające ich środowisko. Jeśli kosmici, których wyobraziliśmy sobie na początku tej książki, obserwowaliby ludzkość u jej początków, przypuszczalnie nie postawiliby złamanego grosza na ten gatunek jąkających się dwunogów.
Człowiek potrafił się jednak zorganizować. Polował w grupach i łapał zwierzęta znacznych rozmiarów dzięki komunikatywnemu mózgowi, który posiadł zdolność planowania i koordynowania działań. Najlepsi myśliwi byli wynagradzani za