Antropologia pamiÄ™ci. ОтÑутÑтвует
egzystować w różnych czasach, a tym samym to, co przeszłe, może być również obecne – dalej popularne jest twierdzenie, że przeszłość „minęła”, zostawiając nas w pustce, którą może być wypełniona jedynie przez historyczne rekonstrukcje i wyobrażenia: „Faktyczna przeszłość minęła […]. Obecność przeszłości manifestuje się jedynie przez uhistorycznione ślady […] Ślady te oznaczają nieobecną obecność”78. Pojęcie przeszłości jako minionej i przekonanie o tym, że żyjemy w nowym czasie, który radykalnie z nią zrywa (a ona dostępna jest jedynie przez fragmentaryczne ślady, które pozostawiła za sobą), opiera się na kilku częściowo (ale niekoniecznie) wzajemnie powiązanych założeniach. Niektóre z nich są dobrze znane, inne zasługują na baczniejszą uwagę.
Pierwszym z nich jest popularna koncepcja czasu i historii jako czegoś, co przemija jako nieodwracalna seria nieciągłych momentów, łańcuch chwil. Jeśli to prawda, jak pokazuje Latour, historia musi składać się z serii współczesności, w której to serii wszystkie elementy w każdym punkcie są zgrane i uczynione „współczesnymi”. Elementy te należy dalej rozumieć jako poruszające się krok w krok i zastępowane przez inne systemy równie zgranych rzeczy. „Wtedy i tylko wtedy czas staje się ciągłym i progresywnym upływem”79. Mimo wielu głosów krytycznych podnoszonych przeciwko pojęciu „chwilowego” i uprzestrzennionego czasu, koncepcja ta okazała się niezwykle trwała, co oczywiście było wynikiem jej podstawowej roli w nowoczesności i w formułowaniu wszystkich koncepcji ewolucji, postępu i historyzmu. Nasze historyczne i archeologiczne podziały przeszłości na wyraziste okresy i epoki umożliwiał właśnie ten poznawczy imperatyw. W rzeczywistości taka synchronizacja przeszłości również przyczyniła się do wytworzenia przestrzennego obrazu czasu, jak ilustruje to ustawianie w rzędy artefaktów i pomników danego typu i czynienie ich w ten sposób „obecnymi” (w Heideggerowskim sensie) w muzeach i podręcznikach, począwszy od połowy XIX wieku do dziś. Liczby, tablice i gablotki zorganizowane w hierarchiczny i wizualnie skuteczny sposób w przestrzenne ciągłości i nieciągłości – to jest w matrycę precyzyjnie stopniowanych i wyraźnych interwałów, które odsłoniły swą typologiczną i chronologiczną tożsamość. „Porządek rzeczy” stworzony przez ten regulujący ideał nadał formę serialnemu obrazowi czasu jako poruszającego się między nieciągłymi stanami znieruchomienia.
Tego rodzaju dyscyplinowanie rzeczy jako klientów i służących przestrzennego czasu, podzielonego i linearnego, staje się coraz bardziej widoczne. Nowoczesne odczucie życia w temporalnie chwiejnym czasie, czasie jako zmieniającym się, a właściwie mijającym coraz szybciej, organizują w dużym stopniu rzeczy, przede wszystkim efemeryczne przedmioty konsumpcji zaprzęgnięte do wspierania regulacyjnego ideału postępującego czasu. Jest to chyba najbardziej uderzające i zwodniczo widoczne w modzie, w której cząstki naszego materialnego życia muszą zostać odnowione w tym, co Barthes określił jako „coroczny potlacz”80. Ta „chwilowa” koncepcja czasu łączyła się mocno z powstaniem nowego kapitalistycznego społeczeństwa konsumpcyjnego w XIX wieku. Benjamin opisuje w swym nieukończonym dziele Pasaże, jak popadały w ruinę nowoczesne ongiś dziewiętnastowieczne paryskie pasaże, kończąc jako unieruchomione relikty konsumpcyjnego kapitalizmu, który szybko spowodował ich wyginięcie. Błyskawiczny cykl nowoczesnej substytucji materialnej czyni nawet nowości z czasów młodości czyichś rodziców przestarzałymi: „Po raz pierwszy niedawna przeszłość staje się tu przeszłością odległą”81. Dzisiaj komentarz Benjamina staje się coraz bardziej prawdziwy: nowe retrospektywne media wizualne pomagają tworzyć obraz czasu jako postępującego nieodwracalnie i przeszłości jako czarno-białej, przestarzałej i łatwej do zastąpienia, odmalowując tempo zmian, pokazując, jak śmiesznie niemodne były nasze ubrania i uczesania w odległych latach 90. XX wieku.
Drugą przesłanką, by pojmować przeszłość jako minioną, jest powszechna skłonność do łączenia społeczeństwa i kultury z tym, co niematerialne, z myślami i działaniami żywych ludzi. Przeszłość jest miniona, ponieważ odszedł ludzki podmiot, pozostawiając nam jedynie ślady lub epifenomeny swych myśli i akcji. Prowadzi to do absolutności (nie dotyczy ona może tylko najstarszego żyjącego człowieka), która nie dopuszcza do częściowej czy względnej egzystencji przeszłości, a zezwala jedynie na jej „jakieś” istnienie poprzez ocalałe materialne składniki. Zatem renesans jest nieobecną przeszłością, czasem do odzyskania, mimo obfitości dalej obecnych obrazów, tekstów, muzyki, budowli i martwych ciał. Podobnie dzieje się z innymi rodzajami przeszłości, ponieważ umysły, stosunki i działania żyjących podmiotów zaginęły; „to, z czym zostaliśmy, to rzeczy, fizyczne przypomnienia i przykłady wielkości, którą był Egipt”82. Zgodnie z tą przesłanką historia i historyzm są ograniczone do myślących i żyjących podmiotów i zabronione dla nie-ludzi i martwych ciał.
Trzecie założenie jest subtelniejsze: według niego nieobecna przeszłość – pojęcie przeszłości jako minionej – stanowi konieczny epistemologiczny i ontologiczny fundament nowoczesnych historycznych poszukiwań, a historyczne pamiętanie jest możliwe wyłącznie jako model zapominania. Przeszłość staje się wyzwaniem, tajemnicą do rozwiązania, ponieważ jest ukryta przed nami w teraźniejszości. Michael Shanks i Christopher Tilley zauważyli, że „odległość, inność, nieobecność przeszłości są założone jako warunek tego wyzwania”83. Można zatem dowodzić, że nowoczesna troska o przeszłość domagała się pewnej postawy zakładającej „zapominanie” – „ślepotę” wobec czasowości i „przynależność do przeszłości” „obecnego” świata materialnego. W efekcie tej postawy, którą Fryderyk Nietzsche nazwał „chorobą historyczną”, przeszłość staje się czymś, co trzeba przywrócić z tego tylko powodu, że przepadła.
Trwanie i nawykowa pamięć: pamiętanie rzeczy
Istotna dla tej problematyki jest oczywiście Bergsonowska koncepcja czasu jako „trwania” (durée). Przeciwstawiając się dominującej wizji czasu jako serii chwil, autor Materii i pamięci stwierdza, że przeszłość (i czas) jawią się nam jako trwanie – stale gromadzące się (i stopniowo znikające) osady: „Nasze trwanie bowiem nie jest to chwila zastępująca inną chwilę; w takim bowiem razie zawsze istniałby tylko teraźniejszość, nie byłoby przedłużania się przeszłości w aktualności, nie byłoby ewolucji ani konkretnego trwania. Trwanie jest to ciągły postęp przeszłości, która wgryza się w przyszłość i nabrzmiewa, idąc naprzód”84. Trwanie może być rozumiane jako materialna, fizyczna ekspresja pamięci. Przeszłość trwa i gromadzi się w każdym stającym się „teraz”, czyniąc teraźniejszość z definicji wieloczasową. Jak zauważył Gilles Deleuze w Bergsonizmie: „Przeszłość i teraźniejszość nie są określeniem dwóch następujących po sobie momentów, lecz dwóch elementów współistniejących, jednego, który jest teraźniejszością i który wciąż przemija, drugiego, który jest przeszłością i który nie przestaje być, lecz za sprawą którego przemijają wszystkie teraźniejszości”85.
W Bergsonowskim ujęciu trwania przeszłość „napiera na” teraźniejszość, „wgryzając się” w nią i „nabrzmiewając” ku przyszłości. Jak zauważyłem wcześniej, uwarstwowienie przeszłości w teraźniejszości jest trudne do zrozumienia bez koncepcji rzeczy. Tak jak nawykowa pamięć musi być pojmowana jako pamięć materialna, trwanie przeszłości, „fizjonomia” i rzeczywistość, których owa pamięć nabywa w teraźniejszości, jest funkcją trwania materialnego. Trwanie stanowi materialną ekspresję pamięci nawykowej. Dziwne, że pomijając chwalebne wyjątki: dzieło Prousta i blisko spokrewniony projekt Benjamina, rzeczy zdają się nie budzić większego zainteresowania tych, którzy zajmują się pamięcią nawykową. Merleau-Ponty,
78
H. White,
79
B. Latour,
80
R. Barthes,
81
W. Benamin,
82
L. Meskell,
83
M. Shanks, C. Tilley,
84
H. Bergson,
85
G. Deleuze,