Nigdy siÄ™ nie dowiesz. S.R. Masters
czytać między wierszami, Adeline. I wyczytuję takie słowa jak monogamia, hipoteka, dzieci, napisane twoim uroczym charakterem pisma.
– Monogamia i dzieci? – zapytałam, udając obrzydzenie.
– Twoje słowa. Zwłaszcza kiedy jesteś pijana. Daj spokój, nie kłam, że pojechałaś na to spotkanie po latach z innego powodu.
Niepotrzebnie z nim piłam. Nie byłam nastawiona negatywnie do tego, o czym mówił, tyle że wolałam, aby te rzeczy towarzyszyły innym, konkretnym rzeczom.
– Nie chcę dzieci qua dzieci – oświadczyłam. – Kiedy tak to przedstawiasz, wydaję się taka konwencjonalna.
– Qua? Czy ty rzucasz mi tu łaciną? Słuchaj, panno Cambridge, nie ma nic złego w byciu czasem konwencjonalnym. Wdychasz tlen, prawda? Pijesz wodę. Jeździsz samochodem, a nie konno. Niektóre konwencje są w porządku. I BBC to dobra konwencja. Ma długą historię. Jest wiarygodne. Tyle że nie uważam, iż po to właśnie zajmuję się podcastami. Mam gdzieś karierę, jeśli miałbym robić coś, co mi nie leży.
– Dla ciebie to sztuka, co? – Ugryzłam się w język i nie wspomniałam o pokaźnym spadku, dzięki któremu zyskał wolność wyboru. – Wcale nie uśmiecha mi się myśl o powrocie do biura i parzeniu kawy ludziom, których ledwie znoszę, więc chcę to dobrze przemyśleć. Możemy i pracować dla BBC, i kręcić „Szczyptę nostalgii”. To ty dokonujesz wyboru.
– Masz sprzeczne priorytety, a to nie fair wobec donatorów.
– Cóż, Jon uważa, że mogłoby nam się udać jedno i drugie i że po prostu robisz nam na złość, bo nie spodobał ci się żaden film od czasu American Beauty.
– Nawet jeśli tak robię, to nieświadomie. Komu potrzebny kolejny program recenzujący nowe filmy? Dla mnie nie ma to sensu. Wyrobienie sobie opinii wymaga czasu, nie da się raz obejrzeć filmu i mieć do powiedzenia na jego temat coś znaczącego. Era mediów społecznościowych jest tak cholernie skupiona na teraźniejszości.
– Chwila, ale przecież cała idea „Szczypty nostalgii” bazowała na tym, że te klasyki nie zawsze są takie wspaniałe, jak…
– Cicho sza! – Xan uniósł rękę. – Wiedziałem, że powiesz coś w tym rodzaju.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi, po czym tato zajrzał do pokoju.
– Przyszedł do ciebie jakiś mężczyzna.
– Do mnie? – Nikogo się nie spodziewałam. Czyżby Steve? – Dzięki, tato – rzuciłam, a on kiwnął głową i się wycofał. – Xan, muszę kończyć.
– To ten twój?
– Nie wiem. Rozłączę się teraz, ale pamiętaj, że tak być nie musi, bez względu na to, jaką decyzję podejmiemy ja i Jon.
– Przemyślcie wszystko.
Zakończyłam połączenie i zeszłam na dół. Pewnie Steve nie wiedział, co ze sobą począć, lub przed spotkaniem z pozostałymi chciał najpierw pogadać ze mną.
Tyle że to nie był Steve. Zamiast niego w drzwiach stał brat Willa.
Jen, 1997
Jest wczesne popołudnie i Jen bezskutecznie próbuje się zdrzemnąć. Jej studiująca siostra Andrea przyjechała do domu na wakacje i strasznie się rządzi. W salonie dudni głośno kanał muzyczny, słychać Stupid Girl w wykonaniu zespołu Garbage. Kiedy rodzice są w pracy, nie ma szansy przed nią uciec. Jen jest wykończona. Do trzeciej w nocy Andrea nadawała przez telefon ze swoim chłopakiem. Nie pozwalały jej zasnąć nie tylko śmichy-chichy i paplanie o niczym, ale także rosnący gniew z powodu siostrzanego egoizmu.
Teraz też nie uda jej się zasnąć. Humor poprawi jej zemsta. Wślizguje się do pokoju Andrei, z szuflady stolika nocnego kradnie miniaturowe butelki z wódką, po czym przelewa alkohol do butelki po wodzie i wychodzi na dwór, aby poszukać partnera do picia.
Od czasu incydentu z cegłą niewiele czasu spędzali razem, a Adeline w ogóle się nie pokazywała. Ale oto wyłania się teraz z Drogi Umarlaka. Nie widzi Jen i zdecydowanym krokiem rusza w stronę wylotu z Elm Close. Dokąd ona idzie? Tylko dwie osoby mieszkają w tamtej okolicy: Will i Rupesh, i na pewno nie będzie to Will, jedyny, który pozostaje nieczuły na jej wdzięki. Co ona kombinuje?
Jen woła jej imię i dogania ją na rogu Elm Close.
– Gdzie się podziewałaś?
– Miałam szlaban. Próbowałam dodzwonić się do Steve’a. Co u niego?
Do Jen dociera, że Adeline nie wie o przyjeździe taty Steve’a. Obecnie rzadko się zdarza, aby ona wiedziała o czymś, o czym nie wie Adeline, i ta świadomość zdecydowanie poprawia jej humor.
– Nie wiesz? – pyta, obserwując uważnie jej twarz.
– Nic nie wiem. Wybierałam się właśnie do Rupesha, żeby go o to zapytać. – Gęste brwi Adeline są ściągnięte. Jest autentycznie zmartwiona. – Co się dzieje?
Pomijając fakt, że idzie najpierw do Rupesha zamiast do niej, wygląda na to, że Steve się z nią nie pożegnał, co jest niefajne – zwłaszcza po tym, czego ona i Rupesh byli świadkami na polu kukurydzy. Jen triumfuje, że to ona jest dobrze poinformowana, choć naprawdę lubi Adeline. No dobrze, trochę irytujące jest to, że pojawiła się tutaj i tak szybko zawróciła Steve’owi w głowie. I że zjednała sobie całą grupę, zwłaszcza Rupesha, bez żadnego wysiłku, tylko tym, że inaczej wygląda i jest pewna siebie. Teraz jednak Jen jej współczuje. Chłopcy bywają tacy bezmyślni. Girl power i w ogóle.
– Jego tata musiał przylecieć na spotkanie z policją – wyjaśnia Jen. – No bo wiesz, Steve w sumie nie powinien sam tak mieszkać. I był naprawdę wkurzony, więc wyłożył kasę, żeby Steve wcześniej wrócił do szkoły.
Z wyrazu twarzy Adeline Jen wnioskuje, że ona nie miała pojęcia o jego szkole.
– Wrócił do King George’s.
– King George’s? – powtarza Adeline.
– Szkoły z internatem.
– Co takiego? Uczy się w szkole z internatem?
Po jej minie widzi, że do Adeline zaczyna wszystko docierać. Nie będzie spotkań po szkole czy podczas weekendów. Nie teraz, kiedy ona mieszka tutaj, na tym zadupiu. Zostanie z myślami o tych wszystkich dziewczynach w szkole, którym Steve może się podobać, i o tym, że o niej zapomni. Zdecydowanie czuje w tym momencie to, co Jen dręczyło przez całe lato.
– Biedny Steve – mówi Adeline. – W mojej poprzedniej szkole mieliśmy uczniów, którzy mieszkali w internacie. Żal nam ich było, takich porzuconych. Czemu mi nie powiedział?
Jen nie jest zaskoczona faktem, że Adeline także uczęszczała do tego typu szkoły – nie potrafiła nawet naprawić łańcucha w rowerze – choć wspomniała o tym po raz pierwszy.
– Skąd o tym wiesz?
– Powiedział mi przed wyjazdem. Przykro mi.
Adeline kręci głową, wzdycha i ma taką minę, jakby się miała rozpłakać. Przez chwilę obie milczą. W końcu Jen bierze koleżankę w ramiona.
– Idiota z niego – orzeka.
Jeśli Adeline płacze, robi to bardzo cicho i bez żadnego ruchu.
– Chcesz coś porobić? – pyta Jen, unosząc plastikową butelkę. – Mam alkohol.
– Dzięki, ale chyba pójdę się położyć. Gdzieś na polu mignął mi Will – mówi z lekką tylko nutką