UNSCRIPTED. MJ DeMarco
ten sam bordowy kostium. Zakładałem, że wkładała te same ciuchy, niezależnie od okazji. Pogrzeb, ślub, Jazzercise — bordowy kostium. Nadaliśmy jej nawet ksywkę „Ruth Sztywniara”, bo zawsze dawała 1 dolar napiwku, niezależnie od okoliczności. Przewieź Ruth przez apokaliptyczne oko cyklonu, by usłyszeć „Masz tu dolara, dziecko”. Dorzuć do tego prognozę ciężkiej śnieżycy, a otrzymasz zapowiedź naprawdę ciężkiego dnia.
Dwanaście godzin i setki mil w korkach później nadal byłem w pracy. Około północy opady śniegu zamieniły się w oślepiającą zamieć. Po odwiezieniu ostatniego klienta do domu miałem podobne plany co do siebie, ale śnieżyca planowała coś innego. Drogi były zamknięte, widoczność zerowa.
Sfrustrowany, zjechałem na pobocze i zaparkowałem. Byłem sam ze sobą w niepokojącej ciszy. Zawstydzony. Zaniepokojony. Bez nadziei. Przemoczone od noszenia bagaży skarpetki potęgowały moje cierpienie. Przygnębiająca prawda stała się jasna: gdyby mnie sprzątnięto z tej planety, nikt z mojej rodziny nawet by nie zauważył. Byłem nikim. Moje dwa dyplomy nadawały się do kosza. Mój budzący szacunek GPA35, który zdobyłem lata wcześniej, nie znaczył nic. Moja praca była jedynie karuzelą, która płaciła rachunki aż do nadejścia kolejnego miesiąca.
Siedząc tak, odurzony i otumaniony monotonnym, rytmicznym szumem wycieraczek, uświadomiłem sobie, że moje życie jest katastrofą. Miałem dosyć porażki, którą oglądałem w lustrze. Miałem dość przeklinania na budzik o 4:00 rano. Miałem dosyć wożenia pijanych kawalerów, rozpieszczonych dzieciaków i korporacyjnych dyrektorów. Miałem dość mroźnych zim i wilgotnego lata, podczas gdy moje życie gniło w ulicznych korkach. Miałem dosyć bycia odsuniętym przez przyjaciół i faktu, że nie miałem już z nimi nic wspólnego — oni mówili o swojej pracy, samochodach i szeregówkach z dwoma sypialniami, a ja mówiłem o moich przedsiębiorczych marzeniach. Miałem dosyć filmu mojego życia — filmu, którego nikt nie chciałby oglądać. Mimo moich kwalifikacji, SKRYPT nadal siedział wygodnie w fotelu prezesa.
Był to punkt, w którym rozważałem zakończenie swojego życia. Był to też moment, w którym wszystko się zmieniło. Coś wymagało zmiany… a tym czymś byłem ja.
FTE są niezapomniane i najczęściej nie da się ich pomylić z niczym innym. Jeśli nie jesteś pewien swojego FTE, najpewniej jeszcze go nie doświadczyłeś.
FAŁSZYWE „PIEPRZYĆ TO”
Czytając to, być może myślisz sobie „przeżyłem już wydarzenie pieprzyć to”! Jeśli to prawda, gratulacje. Niestety, większość ludzi myśli, że ma za sobą wydarzenie „pieprzyć to!”, mimo że w rzeczywistości tak nie było. To, co naprawdę miało miejsce, to moment „pieprzyć to”! Różnica polega na tym, że moment to chwilowe, irytujące uderzenie w twarz, ale nic na tyle mocnego, żebyś przez to zabrał się do roboty.
To jest trochę jak w tej starej opowieści o psie leżącym na stacji benzynowej. Dzień za dniem pies leżał, wyjąc. Widząc to wielokrotnie, w końcu jeden z klientów zapytał: „Hej, co jest temu psu?”, na co sprzedawca odpowiedział: „Nic, po prostu leży na gwoździu i to go boli”. Zakłopotany klient zapytał: „Dlaczego nie wstanie?”, na co usłyszał: „Najwyraźniej nie boli go aż tak bardzo”.
Prawdopodobnie doświadczysz wielu momentów, które będą podobne do wydarzeń „Pieprzyć to”, ale nimi nie będą. Fałszywe FTE jest krótkotrwałe, czasami trwające przez kilka godzin, czasami dni. Prawdziwe FTE zamienia zainteresowanie w poświęcenie, przekształca wymówki w podporządkowanie. Zaburza równowagę do stopnia, w którym nic innego nie ma znaczenia. Xbox ląduje na strychu, kablówka jest odłączona, karty kredytowe spłacone. Większość ludzi jest „zainteresowana” przedsiębiorczością, finansową wolnością i sukcesem — ale niewielu się temu poświęca. Dlaczego? Bo najwyraźniej nie boli ich aż tak bardzo.
Jest tylko jeden sposób na odróżnienie fałszywego FTE od prawdziwego. Fałszywe FTE ma cztery zagrożenia, a każde z nich wyśle Cię z powrotem do SKRYPTU. Prawdziwe FTE nie ma zagrożeń — kwestia oddychać czy nie oddychać nie jest świadomym wyborem — to się po prostu dzieje.
ZAGROŻENIE #1: KOMFORT PRZECIĘTNOŚCI
Prawdziwe FTE ma gdzieś komfort przeciętności. Daj człowiekowi pracę, która zapewnia przeciętny komfort, a ja pokażę Ci człowieka, który będzie się trzymał swojej pracy w nieskończoność. To jest reguła.
W 1926 roku w wywiadzie opublikowanym w magazynie World’s Work tytan biznesu Henry Ford przyznał, dlaczego zredukował liczbę obowiązków swoich pracowników, skracając ich pracę z sześciu dni i 48 godzin, do pięciu dni i 40 godzin tygodniowo, a jednocześnie zostawiając ich płace na tym samym poziomie. Powiedział:
Powodem dla konieczności zorganizowania pracy pięć dni w tygodniu jest wpływ wolnego czasu na konsumpcję. Ludzie, którzy konsumują najwięcej produktów, są tymi, którzy je wytwarzają. Jest to fakt, o którym nie wolno nigdy zapomnieć — jest to sekret dobrobytu.
Kontynuował:
Ci ludzie, którzy pracują pięć dni w tygodniu, skonsumują więcej niż ci, którzy pracują sześć dni. Ci, którzy mają więcej czasu, muszą mieć więcej ciuchów. Muszą mieć większą różnorodność żywności. Muszą mieć więcej możliwości przemieszczania się. Z natury rzeczy muszą mieć dostęp do większej ilości różnorodnych usług. To zwiększa konsumpcję i wymusi większą produkcję, niż mamy teraz. Zamiast spowolnienia w biznesie, ponieważ ludzi nie ma w pracy, przyspieszymy go… To doprowadzi do większej ilości pracy, a praca oznacza większe zyskiXXVII.
Akceptowany do dzisiaj pięciodniowy tydzień pracy jest narzędziem SKRYPTU zapewniającym posłuszeństwo. Dzięki niemu masz zajęcie, ciuchy i żywność — wystarczająco dużo, aby traktować weekendy jako relaksującą ceremonię, uwzględniającą konsumpcję. Dopóki Twoja głowa pozostaje nieznacznie ponad wodą, weekendowa łapówka trwa, podczas gdy czerwona pigułka wiruje wewnątrz Twojej buzi jak cukierki Jolly Rancher.
Obserwuję to każdego dnia i wcale nie przesadzam. Moja pierwsza książka skutkowała wydarzeniami „pieprzyć to” zmieniającymi życie moich czytelników, ale mówiąc szczerze, wykreowała także wiele wydarzeń FTE zakończonych niepowodzeniem. Wejdź w sekcję „Introduction” na moim forum TheFastlaneForum.com i zobaczysz ich całe strony.
• Jestem taki podekscytowany, że zaczynam!
• Za 30 dni pochwalę się tu wszystkim, co zrobiłem!
• Żegnaj etacie, witaj przedsiębiorco!
Dwadzieścia cztery godziny później już ich nie ma i nigdy więcej o nich nie słyszałem. Ich wspaniałe deklaracje są bez znaczenia. Zamiast prawdziwego uwolnienia od SKRYPTU, łączą się z nim ponownie. Wracają do pracy i do istniejącego schematu oraz spektakularnych weekendów. Problem w tym, że ludzie „lubią” ideę przedsiębiorczości tak samo, jak lubią ideę wygrywania pieniędzy za darmo. Ale nie szanują wysiłku, który jest niezbędny, aby uczynić sukces prawdziwym.
Miałem na studiach kolegę, który zawsze gadał o przedsiębiorczości. Nazwijmy go Willie. Willie zdobywa pracę, która pomaga mu sfinansować przedsiębiorcze marzenia — wiesz, aby mógł „płacić rachunki” i sprostać zobowiązaniom. Po tym, jak dostał nieźle płatną pracę, Willie zaczyna odkładać nadwyżkę pieniędzy. Zamiast odłożyć lub zainwestować w firmę, kupuje nowego jeepa i szeregówkę w popularnej okolicy w mieście. Willie staje się niewolnikiem swojej pracy, ponieważ jest to konieczne, aby utrzymać jego styl życia. Od chwili pierwszej wypłaty jego życiem zawładnął komfort przeciętności, uzasadniony frazą