UNSCRIPTED. MJ DeMarco
przedni fotel auta dostawczego, boks, w którym wprowadzałem dane do komputera, oraz — jakże mógłbym zapomnieć — brudna kuchnia w chińskiej restauracji. Twoim więzieniem może być bliżej nieokreślone biuro w wieżowcu, komisariat na przedmieściach czy sala operacyjna szpitala. Również uznani profesjonaliści — lekarze, prawnicy — zorientowali się, że nawet najwygodniejsze i najbardziej szanowane więzienie nadal jest więzieniem.
Jednak nie ściany, w których zamknięta jest Twoja opowieść, są tutaj ważne, ale wrażenie, że coś jest nie tak. Wewnętrzny szept obciąża winą Twoją duszę. Płynący prosto z serca żal i niepokój. Jest to gardłowy dysonans, który zakamuflowałeś dobrami doczesnymi i przeciętnością. Jeśli jesteś młody, być może nie odczułeś jeszcze tego czegoś, ale z pewnością to widziałeś. Weźmy na przykład ten wpis z forum Fastlane:
Mam 19 lat i kończę drugi rok studiów. Siedziałem przy stole z moją rodziną, owijając spaghetti wokół widelca, i nagle wszystko stało się jasne. Moja mama pracuje od 15 lat w pracy, której nienawidzi. Mój ojciec jest inżynierem elektrykiem, pracował dla NASA przy sprzęcie wojskowym. Kilka razy został zwolniony i były miesiące, że był bez pracy. Obecnie ma pracę, ale zauważyłem coś ciekawego…
Oni nie są szczęśliwi. Cała energia do życia została z nich wyssana. Brak pasji, brak marzeń, brak celów. Tylko w kółko to samo.
Każdego.
Kolejnego.
Dnia.I
Jest tak, jak opisał to ten student. Wiele przypadków tego czegoś jest namacalnych. Być może siedzą przed Tobą jako dwoje ludzi, którzy są martwi dla otaczającego ich świata. Moje coś wisiało oprawione na ścianie. Dwa dyplomy ze studiów, które kosztowały mnie pięć lat i 40 000 dolarów. Tak — te same, dzięki którym dostałem tę wspaniałą pracę przy kładzeniu rur kanalizacyjnych w chicagowskich slumsach za 10 dolarów na godzinę. Twoje namacalne coś może być Twoim garażem — tym, w którym stoi dwudziestotrzykonny traktor do koszenia trawy. Jasne, że wywołuje on zazdrość u sąsiadów, ale to nie powoduje, że jesteś szczęśliwy czy spełniony. Albo jeszcze gorzej — być może jest to nadmuchiwany materac w piwnicy Twoich rodziców. Ten, który kupiłeś na kemping, ale stał się tymczasowym łóżkiem, dopóki uda Ci się „coś wymyślić” przed Twoimi 33. urodzinami.
Istnieją przykłady tego czegoś, które są nienamacalne. Rezonują jako szum biały — dręczący chór sprzecznych emocji, bezustannie podsuwający życiowe pomyje.
Jeśli jesteś młodszy, jednym z takich szeptów może być wstyd, stłumiony przez fałszywą sławę. Na przykład kiedy osiągnąłeś status gwiazdy rocka na Xbox Live, ale w rzeczywistości nie osiągnąłeś niczego.
Kolejnym szeptem może być gorzkie uczucie nieważności. Gdybyś nagle został porwany i przeniesiony na planetę Romulus, nikt w Twojej rodzinie kompletnie by się nie przejął. Może poza współlokatorem, który tak naprawdę tęskni za Twoją połową czynszu, a nie za Tobą.
Innym szeptem jest cotygodniowa udręka, kiedy przychodzi niedzielny wieczór, a zbliżający się poniedziałek powoduje, że czujesz się jak w zabawie w chowanego z kostuchą. Być może takim szeptem jest pogarda, doprawiona poczuciem winy — nie cierpisz swojej pracy, szefa i całej firmy, w której pracujesz, ale Twoja wypłata wywołuje u Ciebie amnezję.
Jeśli jesteś starszy, szepty te często przeradzają się we frustracje — wszystko w życiu zrobiłeś jak trzeba — tak jak nakazuje wyższa władza — a jednak niezależnie od tego, jak dużo pracujesz, jak bardzo oszczędzasz i zaciskasz pasa, wyjście na prostą jest niemożliwe. Jakiś pilny wydatek zawsze się na Ciebie czai — pies potrzebuje zastrzyków, samochód wymaga zmiany opon, dzieci potrzebują gotówki na szkolny projekt itd.
Inne szepty są echem niedowierzania i sceptycyzmu — bank wypłacił Ci siedem centów odsetek za poprzedni rok, a tempo wzrostu Twojej emerytury powoduje, że odejdziesz na nią w XXIV wieku.
Na koniec jeszcze jeden z najbardziej bolesnych szeptów — żal. Miałeś plan, aby zrobić coś ze swoim życiem. Być bogatym. Sławnym. Mieć stanowisko dyrektorskie. Odnieść sukces. Być rodzicem, który spędza więcej czasu z dziećmi, niż tylko przy okazji rzucenia pizzy na stół w jadalni w ramach kolacji. Tak — miałeś w planie być spełnionym, dumnym i szczęśliwym. Ale teraz jest to tylko martwe marzenie, zatknięte na stosie niezapłaconych rachunków.
Każde coś, które męczy Cię codzienną monotonią, wskazuje na oszustwo — demaskuje podstęp. Natychmiast uświadamia Ci prosty fakt: Żyjesz, ale nie jesteś żywy.
Twoje serce bije, ale pulsu brak.
Twój umysł jest skażony, mimo że wyniki badań nic nie wykazują.
Twoja dusza została skradziona, choć nie ma złodziei.
Podejrzenia rosną w miarę narastania sprzeczności.
Tak — to nie było życie, jakie sobie wymarzyłeś.
To nie był Twój plan.
Coś jest nie tak.
Twoja dusza będzie sygnalizować swoje pożądania lub niezadowolenie podczas ciszy lub w obliczu braku zakłóceń — na przykład podczas snu, pod prysznicem czy podczas masażu.
W jaki sposób odpowiadasz na głos własnej duszy? Zaprzeczasz mu? Ignorujesz go? Tłumisz go natychmiastową żądzą wykonywania bezsensownej pracy? Zagłuszasz telewizją? Doceniasz go?
ROZDZIAŁ 3.
WSPÓŁCZESNY MATRIX:
SKRYPT
W wyniku systematycznej sprzedaży masom dobrze opakowanych kłamstw przez całe pokolenia, prawda będzie się wydawać zupełnie niedorzeczna, a ten, kto ją głosi, zostanie uznany za kompletnego szaleńca.
~Dresden James, pisarz
A co, gdybym Ci powiedział…
Że coś jest faktycznie czymś. Większość ludzi kompletnie tego nie zauważa i traktuje wewnętrzny głos jak zwykły hałas otoczenia. Inni słyszą te szepty, lecz tłumią je weekendową balangą. Reszta z nas — mowa tu o tych, którzy nie dają się łatwo zmanipulować — poddaje je rozważaniom. Szukamy ich źródła, kwestionujemy je i zadajemy pytania: „Co się, u diabła, dzieje?”.
Po raz pierwszy zauważyłem, że coś jest nie tak ze światem, kiedy zmagałem się z trudami bycia młodym przedsiębiorcą w Chicago. W tym czasie wykonywałem służalczą pracę kierowcy limuzyny, która pozwalała mi opłacić rachunki i finansować moje szalone pomysły biznesowe. Ponieważ praca ta wymagała specjalnej licencji, musiałem przystąpić w centrum miasta do specjalnego testu kwalifikacji. Na miejsce dotarłem wcześnie i mając trochę czasu do zabicia, usiadłem z kawą przy oknie kawiarni. Kiedy gapiłem się na chmary ludzi przedzierających się w drodze do pracy przez poranne poniedziałkowe korki, coś przykuło moją uwagę. Każdy poruszał się w trochę upiorny, robotyczny sposób — w otępieniu i zobojętnieniu. Wszystkie twarze, niezależnie od wieku i płci, miały wyraz pustki i zrezygnowania. Każdą z nich cechowało kamienne spojrzenie — jakby wykonywali tę czynność tysięczny raz.
Fascynował mnie ten przykład masowej żywiołowości, a ruch uliczny powoli zamieniał się w przedziwną, ruchomą mgłę. Odrębne jednostki z własnymi celami, marzeniami i aspiracjami — synowie, córki, żony i mężowie — wszystkie nagle zlały się w jednolitą, instynktownie napędzaną masę. Czy ktokolwiek w tym tłumie zadał sobie pytanie, dlaczego znajduje się na