Jeszcze będzie przepięknie. Agnieszka Olejnik

Jeszcze będzie przepięknie - Agnieszka Olejnik


Скачать книгу
się drugie okrążenie. Ada zerknęła na swojego towarzysza, aby sprawdzić, czy nie uśmiecha się drwiąco. O dziwo, był zupełnie poważny.

      – Może nikt pani jeszcze nie zawiódł – powiedział cicho. – Może tę wiarę traci się dopiero wtedy, gdy dostanie się od ukochanej osoby w twarz.

      Nie miała ochoty opowiadać mu o sobie, a już na pewno nie zamierzała się zwierzać ze spraw sercowych. Szli dalej w ciszy, oddychając miarowo, a gdy drugi raz okrążyli jezioro, Ada po prostu pożegnała się i skręciła w stronę wyjścia z parku. Nie dokończyłam opowieści o Radku, uświadomiła sobie. Chciałam mu powiedzieć, że mały zaczął mówić, a tymczasem zupełnie bez sensu zaczęliśmy się kłócić na jakieś niezwiązane z nami dwojgiem tematy. Dlaczego z tym człowiekiem nie da się normalnie porozmawiać?!

      ROZDZIAŁ 7

      Zazwyczaj w dworku wspólnie jadano jedynie obiady, natomiast śniadania i kolacje pan Antoni oraz Ada z Dawidem jedli u siebie, jako że każdy miał inne upodobania w kwestii menu oraz przyzwyczajenia co do pory spożywania posiłków. Jednak ponieważ Igor naszykował na święta takie ilości jedzenia, że nie zdołali zjeść nawet połowy, ustalono, że aż do Nowego Roku wszyscy będą się spotykać trzy razy dziennie w dworkowej jadalni i – jak to określił Dawid – „dzielnie walczyć z tą klęską urodzaju”.

      Dlatego po treningu Ada wzięła prysznic i wraz z synem udała się do dworku na kolację. Powzięła silne postanowienie, że zje tylko to, co było dozwolone na jej diecie, ponieważ miała już dość przybierania na wadze. Toteż grzecznie odmówiła porcji nieco już zeschniętego, ale wciąż pysznego tortu kawowego oraz sałatki z pieczonych buraczków z fetą, poprosiła natomiast o tłusty bigos.

      – Muszę jeść tłuszcze, a ograniczać węglowodany – wyjaśniła zdziwionej kuzynce. – Kiedyś ci tłumaczyłam, mam insulinooporność. Choć szczerze mówiąc, wszystkim nam dobrze by zrobiło, gdybyśmy zamiast cukrów jedli zdrowe tłuszcze. To się nazywa dieta ketogeniczna.

      – Nie znam się na dietach – odparła Monika. – Ale to mi przypomniało, że jest coś, co chciałabym z wami przedyskutować.

      Ada rzuciła czujne spojrzenie Igorowi. Czy to możliwe, że rozmawiał już z żoną na temat ich sytuacji? Ale nie, to przecież niemożliwe. Monika nie zaczynałaby takiej rozmowy przy Radku, Dawidzie i panu Antonim. Musi jej chodzić o coś zupełnie innego.

      Pan Antoni podniósł głowę znad talerza z sałatką, wyraźnie zaniepokojony. Igor także przerwał jedzenie. Tylko chłopcy pałaszowali jakby nigdy nic. Radek próbował ukryć przed dorosłymi, że wyławia z bigosu kawałeczki kiełbasy i odkłada na brzeg talerza. Ada doskonale wiedziała, że potem posłużą jako nagrody dla Funi.

      – W pierwszej chwili może odrzucicie moją propozycję jako nierealną – ciągnęła Monika, nieco zarumieniona od emocji. – Ale proszę, wysłuchajcie do końca, a potem przemyślcie. Myślę, że każdy z nas może się odnaleźć w tym, co wymyśliłam… Że dla każdego może to być dobre rozwiązanie.

      Błagam, niech ona powie, że wie o wszystkim, że szanuje nasze uczucie, akceptuje je i nie będzie nam stawać na drodze, myślała gorączkowo Ada. Po minie Igora poznawała, że i jemu przebiegały przez głowę podobne modlitwy, choć przecież oboje wiedzieli, że to niemożliwe, aby jego żona chciała omawiać sprawy małżeńskie w obecności Antoniego i dzieci.

      Monika wzięła głęboki wdech, jakby zamierzała skoczyć na głęboką wodę.

      – Igor wie, a wy może niekoniecznie – omiotła wzrokiem pozostałych domowników – że zawsze chciałam być aktywna zawodowo. Nie odpowiada mi siedzenie w domu i nicnierobienie.

      Zamilkła na chwilę, jakby dobierała najwłaściwsze słowa. Pan Antoni, który wyglądał na bardzo zakłopotanego, mruknął:

      – To się chwali.

      Mój Boże, on też się bał, że zacznie się rozmowa o rozwodzie lub chęci powrotu do Igora, uświadomiła sobie Ada. Teraz już nie chciała, aby Monika przeszła na takie tematy; dotarło do niej, jakie to byłoby niezręczne. Nasze sprawy musimy załatwić między nami trojgiem, uznała. Napięcie zelżało, teraz słuchała już spokojnie.

      – I tak sobie myślałam – podjęła Monika – co zrobić z tym spadkiem po cioci. Jak go wykorzystać, żeby było mądrze, pożytecznie, ale też przyjemnie. Ciocia sama tak mówiła – dodała tonem usprawiedliwienia – że trzeba lubić życie. Że to ważne, aby być szczęśliwym.

      – Oczywiście, że ważne – potwierdziła skwapliwie Ada. – Ale powiedz nam wreszcie, jaki masz plan.

      – Nie myślcie, że to dotyczy tylko mnie. Mówię o nas wszystkich. Wymyśliłam… pensjonat!

      Zapadła cisza. Ada nie mogła zebrać myśli. Pensjonat? Tutaj? Goście, obcy ludzie, turyści? Tylko po co? Czyż nie jest dobrze tak, jak jest?

      – Tu już był hotel – odezwał się pan Antoni.

      Z jego tonu Ada wywnioskowała, że podchodził do pomysłu Moniki z podobnym „entuzjazmem” co ona.

      – No właśnie, więc tym bardziej wiemy, że dworek jest przystosowany do takiej funkcji. Ale ja nie mam na myśli takiego prawdziwego hotelu. Raczej… Nie mam pomysłu na nazwę, ale spróbuję to opisać. – Monika była coraz bardziej podekscytowana. – Przyjeżdżaliby do nas ludzie pragnący odpoczynku. Oferowalibyśmy wspaniałą domową kuchnię, można by nawet pomyśleć o specjalnych dietach… – Spojrzała na męża, który otworzył usta, ale nic nie powiedział, jakby zabrakło mu słów. – Igor, przecież wiem doskonale, że dałbyś radę. Ada się zna na tej diecie… Podpowiedziałaby ci, co i jak. Pan Antoni zająłby się uprawą ekologicznych warzyw i owoców. Oczywiście zatrudniłoby się kogoś do pomocy, ale pan by tym zarządzał, bo przecież jedynie pan się zna na ogrodnictwie.

      Starszy pan kiwnął głową. Jego mina wyrażała teraz coś w rodzaju uprzejmego zainteresowania.

      – Do tego byłyby zabiegi… I to jest ta część, w którą trzeba by sporo zainwestować, ale przecież mam pieniądze, można też sprzedać nasze mieszkanie… w Gdyni. – Monika zająknęła się, ale tylko na chwilę. – Ja jestem masażystką, mogłabym też robić zabiegi kosmetyczne, przecież przez kilka lat się tym zajmowałam… Manikiur, pedikiur… Kobiety wyjeżdżałyby od nas zrelaksowane, wypoczęte… Takie kompleksowe podejście do zdrowia i urody… A można by też zatrudnić kogoś od treningów, na przykład z tymi twoimi kijkami – tu Monika zwróciła się do Ady. – Na pewno są jacyś instruktorzy albo wuefiści z uprawnieniami. Można kupić rowery, nasi goście jeździliby na wycieczki po okolicy… Widziałam, że za parkiem są szlaki rowerowe…

      Mówiła coraz bardziej gorączkowo, chaotycznie, urywanymi zdaniami, ale nie dało się zaprzeczyć, że było w tym mnóstwo zapału i wiary w to, że się uda. Ada zastanowiła się nad propozycją kuzynki. Owszem, pomysł wydawał się interesujący, ale ona wciąż nie widziała większego sensu w takich zmianach. Podobało jej się życie w Miłosnej, ta cisza, odosobnienie, które tu znalazła. W Poznaniu nie mogła nawet pomarzyć o takim spokoju. Po otwarciu okna zamiast świeżego powietrza wdychała spaliny, a zamiast świergotu ptaków słyszała dzwonienie tramwaju.

      – Jedno jest pewne – nieoczekiwanie odezwał się Dawid. – Że dla pieniędzy jest lepiej, gdy są w ruchu, niż kiedy leżą. Ja się tak nawet kiedyś zastanawiałem, co wy zrobicie ze spadkiem.

      – Już ci mówiłam, że nie chcę wydawać tych pieniędzy – odparła twardo Ada. – Pójdziesz na studia, będziesz chciał zacząć dorosłe życie, kupić mieszkanie albo zbudować dom. Sam mi kiedyś powiedziałeś,


Скачать книгу