Czerwone księżniczki PRL-u. Iwona Kienzler
realizował się na partyjnych wiecach i w kawiarnianych dyskusjach, sporo czasu zabierały mu też podróże w teren.
Jego karierę brutalnie przerwała napaść Niemiec na Polskę, ale kampania wrześniowa skończyła się dla służącego w polskiej armii w stopniu porucznika już 15 września, kiedy jego bateria została rozbita pod Tomaszowem Lubelskim, a on dostał się do niewoli. Udało mu się jednak zbiec z transportu wiozącego jego i pozostałych więźniów do oflagu.
W przeciwieństwie do swojego młodszego brata Jerzego i do ojca, którzy przedostali się do Rumunii, a potem walczyli w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, Józef pozostał na terenie okupowanej Polski, angażując się w działalność konspiracyjnej organizacji PPS-WRN (Wolność, Równość, Niepodległość) w Krakowie, współpracując z szefem okręgu Związku Walki Zbrojnej generałem Tadeuszem Borem-Komorowskim i utrzymując kontakt z utworzonym w Londynie Komitetem Zagranicznym PPS. Cyrankiewiczowi życie zawdzięczał słynny kurier ZWZ Jan Karski, któremu pomógł uciec z więziennego szpitala. On sam znalazł się w poważnych tarapatach, kiedy wpadł w ręce gestapo i trafił najpierw do więzienia na Montelupich w Krakowie, skąd po roku przewieziono go do Auschwitz.
Przyjrzyjmy się chwilę temu epizodowi z życia przyszłego premiera, bowiem jego obozowa przeszłość budzi współcześnie wiele kontrowersji. Swego czasu na łamach prawicowej prasy pojawiły się sugestie, jakoby Cyrankiewicz w obozie splamił się współpracą z gestapo i handlował kosztownościami skradzionymi Żydom. Ale to nie wszystkie zarzuty stawiane „wiecznemu premierowi”, jak niegdyś nazywano męża bohaterki naszej opowieści. Zdaniem wielu był on potworem w ludzkiej skórze, skoro: „Za drutami zachowywał się szczególnie podle, sadystycznie. Okradał Żydów z kosztowności; wśród żydowskich kobiet wynajdywał co ładniejsze i doprowadzał hitlerowcom jako prostytutki. Te, które się opierały, wysyłał do komór gazowych [...] pełnił rolę rajfura sadystycznych niemieckich oficerów w obozie [...] każdego dnia podchodził do więźniów w różnych barakach, wywoływał sędziów, księży i posłów, ministrów i działaczy społecznych i zachęcał ich do ucieczki z Oświęcimia. W nocy wszyscy zainteresowani zbierali się w jednym miejscu i stąd odprowadzał ich do komory gazowej. [...] Tych uśmierconych męczenników po nocy zbierał Lucjan Motyka i palił ich w krematorium”[24]. Przeczą temu natomiast ustalenia pracowników Muzeum Auschwitz-Birkenau, podobnie jak wspomnienia znających go innych więźniów. Jednym z nich był prof. dr hab. Zbigniew Kączkowski, który tak podsumował owe doniesienia o rzekomej współpracy Cyrankiewicza z niemieckimi władzami obozu i o jego wysługiwaniu się Niemcom: „Każde zdanie jest kłamstwem, oszczerstwem, wszystko było inaczej. To niepojęte bzdury, z księżyca wzięte, wyssane z palca. Oni nic nie wiedzą o Auschwitz, nie mają pojęcia o organizacji obozu, jak funkcjonował. Cyrankiewicz nie mógł wyjść nawet poza bramę Arbeit macht frei. Wszystko było inaczej. Żaden z nas, żyjących jeszcze więźniów, by tego nie potwierdził. Cynizm, zwykły cynizm”[25]. Faktem natomiast jest, iż konspiracyjna działalność premiera w obozie była przez biografów komunistycznych mocno przejaskrawiona, gdyż pisano o nim, że był następcą rotmistrza Witolda Pileckiego, po którym objął dowództwo w działającym w obozie Związku Organizacji Wojskowej. Aż do lat siedemdziesiątych w obozowym muzeum, w sali poświęconej obozowemu ruchowi oporu, główne miejsce zajmowała właśnie fotografia Józefa Cyrankiewicza, natomiast próżno było w niej szukać choćby jednego zdjęcia Pileckiego. Dzisiaj wiemy, że polityk najprawdopodobniej nie miał nawet okazji spotkać słynnego majora i nigdy nie należał do ZOW, co nie znaczy, iż nie angażował się w obozowy ruch oporu. Wręcz przeciwnie: dowodził komórką konspiracyjną o nazwie Organizacja Bojowa, w której znalazło się stu czterdziestu więźniów, będących wcześniej członkami PPS.
Obozowe doświadczenia odcisnęły natomiast głębokie piętno na jego psychice. Profesor Michał Śliwa twierdzi, że polityk: „W obozach koncentracyjnych napatrzył się tyle podłości ludzkiej, że zapewne miał osłabione hamulce moralne”[26]. On sam często mawiał, że seks się mu należy po upiornej oświęcimskiej wstrzemięźliwości, i uwodził kobiety na prawo i lewo, pomimo że od 1940 roku był w związku małżeńskim z Joanną Munk, nawiasem mówiąc, siostrą słynnego reżysera Andrzeja Munka. W chwili, kiedy ujrzał na scenie Ninę Andrycz, jego małżeństwo praktycznie nie istniało, a do rozpadu tego związku przyczyniła się wojna. Jego żona Joanna, podobnie jak on sam, znalazła się w obozie koncentracyjnym. Pobyt w tym miejscu przypłaciła załamaniem psychicznym, na tyle poważnym, że konieczna była interwencja lekarska. Mąż woził ją na konsultacje do Lublina, do lekarza słynącego z bardzo dobrych wyników, i na pewien czas umieścił ją w tamtejszym szpitalu, dokąd regularnie wysyłał jej listy i pieniądze, ale nie znalazł w sobie siły, by ją tam odwiedzić osobiście. Zupełnie nie potrafił poradzić sobie z problemami swojej małżonki i w efekcie państwo Cyrankiewiczowie bardzo się od siebie oddalili. Przyjaciółka Niny Andrycz, Liliana Śnieg-Czaplewska, doskonale zorientowana w sprawach jej rodziny, twierdzi, że przyszły premier doczekał się w 1946 roku nieślubnej córki, która jednak nie nosiła jego nazwiska, ale z opieki nad nią wywiązywał się należycie, aczkolwiek nigdy nie pokochał jej matki taką miłością, jaką obdarzył bohaterkę naszej opowieści.
Andrycz wiedziała o kłopotach swojego wielbiciela, a także o tym, że jest on człowiekiem niewierzącym, co z pewnością jej nie cieszyło. Zbigniew Mitzner, ten sam, który zapoznał ją z Cyrankiewiczem i namawiał, by spojrzała na niego życzliwie, lojalnie uprzedził ją, iż mężczyzna ma problemy z osobowością. Ich przyczynę widział w pobycie w obozie koncentracyjnym oraz w racjonalistycznym światopoglądzie premiera, który nie ułatwiał mu zapomnienia o koszmarze obozowym. Powiedział też, że mężczyzna usiłuje sobie z tą traumą poradzić, szukając ucieczki w przyjemnościach życia, ale dodał jednocześnie: „Te i inne problemy swej codzienności okrasza sporą dawką humoru, a przy tym ma wdzięk i niekłamane powodzenie u pań. Toteż nawet wobec tak niepospolitej osoby jak pani na pewno nie chciałby bujać w obłokach”[27]. Kto wie, może właśnie to przekonało aktorkę do zmiany zdania, wszak kobiety mają słabość do niegrzecznych chłopców, zwłaszcza tych bujających w obłokach. Cyrankiewicz doskonale zdawał sobie sprawę, że kwestia jego racjonalizmu może stanowić poważny problem w oczach ukochanej, dlatego często cytował jej Alberta Camusa, który powiedział, że co prawda w Boga nie wierzy, ale takim znowu ateistą też nie jest. Co ciekawe, aktorka rozważała nawet konkubinat, co było wielką ofiarą z jej strony, oznaczałoby bowiem utratę pracy, gdyż Szyfman nie tolerował żadnych obyczajowych skandali w kierowanym przez siebie zespole. Ale Cyrankiewicz nawet nie chciał słyszeć o takim rozwiązaniu. Jasno postawił sprawę, mówiąc: „przyjaciółek to ja miałem dosyć w młodości, a teraz chcę żonę. Taką jak ty”[28]. Ostatecznie dopiął swego, gdyż Nina Andrycz zgodziła się wziąć z nim ślub, aczkolwiek postawiła mu twarde warunki, oświadczając, że nigdy nie zrezygnuje z pracy, będzie używać wyłącznie swojego nazwiska, nie urodzi dziecka i w ich wspólnym domu będą mieć oddzielne sypialnie, po to, by – jak mówiła – „można było się na jakiś czas rozstać”. Trzeba przyznać, że z wiekiem nieco obniżyła swoje wymogi dotyczące małżeństwa, bowiem jeszcze jako młoda dziewczyna miała zupełnie inną, dość szokującą wizję związku dwojga ludzi, którą zawarła w stworzonej przez siebie Karcie swobód kobiety: ślub cywilny, małżeństwo bezdzietne, osobne mieszkania, niewtrącanie się męża do spraw zawodowych. Po latach tak tłumaczyła swoją niechęć do zawierania ślubu przed o ołtarzem: „Bo jeśli traktować małżeństwo jak sakrament, to niestety, ale mąż i żona nie mogą miewać flirtów, romansów. Nie można kpić z sakramentu. Ja byłam za związkiem tolerancyjnym, dopuszczającym jakiś błąd, zdradę którejś ze stron”[29]. Potem jednak, już jako dojrzała kobieta, porzuciła myśl o osobnym mieszkaniu, upierając się jedynie przy osobnych sypialniach.
Pierwsza dama
W 1946 roku Cyrankiewicz rozwiódł się ze swoją pierwszą żoną i w 1949 roku poślubił Ninę Andrycz, która zgodnie z wcześniejszymi