Ten dzień. Blanka Lipińska
moich obcasów otrzeźwił ich i po kilku krokach zauważyli naszą obecność.
– Lari! – krzyknęła Olga, zrywając się z fotela.
Chwyciła mnie w ramiona i mocno przytuliła. Gdy się od niej oderwałam, złapałam w dłonie jej twarz i zaczęłam się z zaciekawieniem przyglądać.
– Co się dzieje, Olka? – zapytałam niemal szeptem w ojczystym języku. – Co ty robisz?
Wzruszyła ramionami i wydęła wargi, nadal milcząc. Massimo podszedł do niej, ucałował ją w policzek na powitanie i ruszył w stronę brata. Ja nadal patrzyłam na nią, szukając odpowiedzi na moje pytania.
– Zakochałam się jak chuj, Lari – powiedziała moja przyjaciółka, siadając na trawie. – Nic na to nie poradzę, że Domenico tak mnie kręci.
Położyłam torebkę na kamiennej podłodze i opadłam obok niej. Na Sycylii skończyło się lato i mimo że wciąż było ciepło, o upale mogliśmy zapomnieć. Trawa wciąż jeszcze była wilgotna, a ziemia ciepła, ale nie było już gorąco. Głaskałam zielony dywan, zastanawiając się nad tym, co jej powiedzieć, kiedy cień Czarnego zasłonił nade mną niebo.
– Nie siedź na trawie – powiedział, wciskając poduszkę pode mnie i rzucając drugą Oldze. – Muszę popracować teraz kilka godzin i zabieram Domenica.
Patrzyłam na niego zza ciemnych okularów i nie mogłam uwierzyć, jak szybko potrafił się zmieniać. Teraz stał przede mną mój cudowny wyniosły mąż, mafioso, zimny i władczy. A gdybym tylko miała z nim szansę pobyć sam na sam, stałby się ciepły i czuły. Górował jeszcze przez chwilę nade mną, jakby mi dawał szansę napatrzyć się na siebie, po czym ucałował mnie w czoło i zniknął, zabierając z sobą młodego Włocha, który tylko machnął nam ręką i poszedł za nim.
– Dlaczego właściwie siedzimy na trawie? – Skrzywiłam się ze zdziwieniem.
– Teraz to już nie wiem. Chodź do stołu, zjesz coś, a ja ci opowiem, co się działo – umrzesz.
Kończyłam trzeciego rogalika, gdy moja przyjaciółka przyglądała mi się z uznaniem.
– Widzę, że czas rzygania masz już za sobą – zauważyła.
– Dobra, nie pierdol, tylko zaczynaj. – Nie spuszczając z niej wzroku, upiłam gorące mleko z filiżanki.
Olga oparła głowę o ręce i spojrzała na mnie spomiędzy palców. Ten wzrok nie wróżył niczego dobrego.
– Jak wyszłyśmy od ciebie z pokoju, wpadłam na Massima. Chyba wkurwił się, jak mu powiedziałam, że przecież dopiero co wyprosił nas z waszego apartamentu. Domyślił się, że to kolejna zagrywka jego brata. Mało czaszka mu nie eksplodowała, więc pędem pobiegł do was. Ja już nie chciałam się w to mieszać i poszłam szukać Domenica, zanim go jednak znalazłam, utknęłam w jednym z apartamentów, gdzie mieli najlepszą kokainę na świecie. – W tym momencie uderzyła czołem o blat stołu i zastygła w bezruchu. – Lari, przepraszam. – Podniosła na mnie wzrok skruszonego winowajcy i nic nie mówiąc, zajrzała mi w oczy wzrokiem tak żałosnym, że niemal stanęło mi serce.
Zastygłam w oczekiwaniu, że zacznie kontynuować, ale wciąż tylko patrzyła. Oparłam się o siedzenie i pociągnęłam kolejny łyk mleka.
– Pamiętaj, Olo, że niewiele rzeczy jest w stanie zaskoczyć mnie w twoim wykonaniu, tak że do rzeczy. Mów.
Moja przyjaciółka ponownie oparła czoło o stół i ciężko westchnęła.
– Zabijesz mnie za to, co zrobiłam, ale i tak się dowiesz, więc ci powiem. Siedziałam sobie i ćpałam z dwoma bez wątpienia mafijnymi typami, którzy zgarnęli mnie z korytarza. Byli chyba z Holandii. Wtedy do pokoju wszedł Adriano. Wiedziałam, że to on, bo mieli z Massimem różne garnitury i tylko po tym byłam w stanie ich rozpoznać. Rzucił coś do ludzi siedzących ze mną i tamci wyszli, zamykając za sobą drzwi. Wtedy on wstał, podszedł do mnie i chwycił za barki, sadzając na stole. Laura, on był silny jak koń! – krzyknęła Olga, kolejny raz waląc czołem o drewno. – Jak mnie posadził na tym blacie, to już mi się gorąco zrobiło, wiedziałam, że jak tylko będzie coś ode mnie chciał, to mu się nie oprę.
– Olo, czy ty na pewno chcesz mi o tym dalej opowiadać? – zapytałam, pocierając oczy.
Znieruchomiała, przez chwilę się zastanawiała nad tym, co usłyszała, po czym zaczęła rytmicznie walić głową w stół.
– Wydymał mnie, Lari, ale byłam naćpana i nawalona. Nie patrz tak na mnie – jęknęła, kiedy ją obrzuciłam spojrzeniem pełnym dezaprobaty. – Wyszłaś za mąż za jego klona po trzech miesiącach znajomości i zrobiłaś to na trzeźwo.
Pokręciłam głową i odstawiłam kubek.
– A jaki to ma związek z nagłym wybuchem miłości z Domenikiem?
– Następnego dnia, kiedy wyjechałaś, ocknęłam się, a przede wszystkim wytrzeźwiałam. Chciałam opuścić tamten pokój, ale nie mogłam się z niego wydostać. Ten skurwysyn Adriano najpierw nafaszerował mnie jakimś gównem, a potem wydymał jak szmatę. Bo panowie, z którymi się wtedy bawiłam, jak się okazało, byli jego ludźmi, narkotyki też były jego, a to, że się tam znalazłam, nie było przypadkiem. No i kiedy wściekałam się, do pokoju wszedł Adriano i zapragnął powtórki z nocy. Byłam tak wkurwiona, że wyjebałam mu taką bombę w twarz, że o mało zębów nie stracił. I to był mój błąd, bo on nie jest jak twój Massimo i oddaje.
W tym momencie podniosłam się z krzesła, bo czułam, że jeśli się nie ruszę, to eksploduję.
– Olga, kurwa, co się stało? – warknęłam, łapiąc ją za barki i potrząsając.
Wtedy rozsunęła sweter i zobaczyłam ogromne sińce na barkach. Zaczęłam nerwowo rozbierać ją i oglądać.
– Ja pierdolę! Co to ma być, Olo?
– Przestań. – Wciągnęła znów sweter. – To już nie boli, normalnie bym ci o tym nie mówiła, ale i tak się dowiesz, więc nie ma sensu ściemniać. Trochę mnie skatowało to bydlę, ale nie pozostałam mu dłużna i dostał w czaszkę ze dwa razy, raz lampą, a raz butelką. No i teraz odpowiedź na twoje pytanie: Domenico, który usiłował mnie znaleźć całą noc, zakończył mój koszmar, wpadając do apartamentu. Wywiązała się między nimi bójka, którą klon przegrał. Zaskakujące co? – Uśmiechnęła się z satysfakcją. – Domenico trenuje sztuki walki od dziewiątego roku życia, Adriano powinien cieszyć się, że żyje. Jak skończył go tłuc, rycersko chwycił mnie na ręce, wyniósł i zabrał do lekarza. Zaopiekował się mną. No i nagle okazało się, że nie jest tylko kutasem na dwóch nogach. – Wzruszyła ramionami i przeniosła wzrok na palce, którymi się bawiła.
Nie mogłam uwierzyć w tę opowieść ani w to, do czego zdolny jest brat mojego męża. Przez głowę przebiegła mi natychmiast jedna myśl: czy Massimo wiedział, co się działo na Sycylii, a jeśli tak, to czemu mnie o tym nie poinformował. Wstałam od stołu i poszłam w stronę domu, trawiąc gorycz nienawiści do Adriana. Miałam ochotę go zabić i zastanawiałam się, czy Czarny mi na to pozwoli. Czułam, jak tętni mi w skroniach, i mimo że wiedziałam, iż nie wolno mi popaść w szał ze względu na dziecko, nie umiałam pohamować złości.
– Zaczekaj tu na mnie – powiedziałam, przechodząc obok Olgi.
Weszłam do holu i ruszyłam korytarzem przed siebie, wiedząc, że Czarny jest w bibliotece. Zawsze ilekroć pracował albo spotykał się z kimś ważnym, robił to właśnie tam. Było to najlepiej zabezpieczone i wygłuszone pomieszczenie w domu. Weszłam do środka, z hukiem otwierając