Ten dzień. Blanka Lipińska
zamachnęłam się, by zrobić to ponownie.
– Zasłużyłem sobie, wal – powiedział, wycierając wargi.
Tak mnie zaskoczyła jego reakcja, że opuściłam ręce w geście kapitulacji. Nie rozumiałam całej sytuacji ani tego, co się działo w tej chwili.
– Jesteś zwykłym, pierdolonym śmieciem! – wrzasnęłam.
Poczułam, jak dłonie Massima obejmują mnie, a ja przytulam się do jego potężnego ciała. Chciałam krzyczeć dalej, ale obrócił mnie i zatamował krzyk pocałunkiem. Kiedy poczułam jego ciepło, poddałam się, a z uspokajającego rytmu jego języka wyrwał mnie dopiero dźwięk zamykanych drzwi.
– Nie denerwuj się, Mała, panuję nad sytuacją.
Te słowa znów wyprowadziły mnie z równowagi.
– A jak to bydlę katowało mi przyjaciółkę, to też panowałeś? Co on w ogóle robi w tym domu? – Wściekłam się na dobre. – Ona tu jest, ja tu jestem, twoje dziecko tu jest – we mnie. Gdzie on, kurwa, wyszedł?
– Posłuchaj, Lauro, mój brat ma problem z panowaniem nad sobą – powiedział spokojnie Massimo, siadając na kanapie. – A po narkotykach bywa nieobliczalny, dlatego na naszym weselu kazałem go pilnować. Ale moi ludzie nie ingerują w życie seksualne rodziny, więc w pewnym momencie się wycofali. Nikt nie mógł wiedzieć, że tak się to skończy.
– No, jakoś Domenico mógł – obruszyłam się, stając przed nim z rękami splecionymi na piersiach.
– Adriano jest niegroźny, póki jest czysty. Rozmawiałem z Olgą po całej tej sytuacji, prosiłem ją o wybaczenie i choć wiem, że to nic nie zmieni, nadal będę prosił. Wiem, że gdy patrzy na mnie, widzi jego. Adriano nie mieszka w posiadłości, wezwałem go, zamieszkał w apartamencie w Palermo. Nie chcę, byś się czuła zagrożona, kochanie. Jeszcze dziś wyjedzie z wyspy, samolot ma zarezerwowany na siedemnastą.
Podniósł się i objął mnie mocno ramionami, całując w czoło. Uniosłam wzrok i posłałam mu spojrzenie pełne cierpienia i smutku.
– Jak mogłeś mi nie powiedzieć, co się dzieje z moją przyjaciółką?
Czarny głęboko westchnął i przycisnął moją głowę do piersi.
– To by nic nie zmieniło, a zepsułoby tylko nasze wakacje – odparł. – Wiedziałem, że się zdenerwujesz, a będąc tak daleko od niej, bałem się twojej paniki. Zdecydowałem, że tak będzie lepiej. Poza tym ona była tego samego zdania, co ja.
Po cichu przyznałam mu rację, uświadamiając sobie, że niemoc, która by mną owładnęła, byłaby zbyt wielkim ciężarem.
Wróciłam do Olgi.
– Olo – powiedziałam, siadając obok niej na białej leżance. – Jak ty się czujesz?
Moja przyjaciółka obróciła ku mnie głowę i pytająco popatrzyła.
– Dobrze, a czemu miałabym się źle czuć?
– Kurwa, no nie wiem, jak się czuje ktoś po gwałcie.
Olo wybuchła śmiechem i przekręciła się na brzuch.
– Że po czym? Po jakim gwałcie, Lari? Przecież on mnie nie zgwałcił, tylko… że tak powiem… zwiotczył narkotykami. To nie była tabletka gwałtu, tylko MDMA, więc ja wszystko pamiętam. Ale też przyznaję, miałam na niego zwyczajnie ochotę. No, może większą, zdecydowanie większą niż w rzeczywistości, ale dobrego, porządnego dymania nie nazwałabym gwałtem.
Byłam już tak skołowana, że nie nadążałam za całą sytuacją i to chyba było po mnie widać.
– Lauro, zobacz. Massimo wygląda niemal identycznie, czy wyobrażasz sobie, że nie chcesz iść z nim do łóżka? Zakładamy aspekt czysto fizyczny. Jest gorącym towarem, przyznaj, ma boskie ciało i cudownego kutasa. Z jego bratem jest tak samo i pewnie, gdyby nie był pojebanym skurwysynem, a ty byś nie była z jego bratem bliźniakiem, wzięłabym się za niego. Rozumiesz?
Siedziałam, patrząc na drzewa przede mną; były takie ładne i równe, doskonałe. Wszystko dokoła mnie zdawało się pozornie tak idealne i harmonijne. Dom, samochody, ogród, moje życie u boku pięknego faceta. A ja ciągle miałam jakiś problem – już sama nie wiedziałam, o co mi chodzi.
– A Domenico?
Jęknęła i położyła się na plecach, wierzgając nogami jak mała dziewczynka.
– Och, on jest moim księciem na białym koniu, a gdy z niego zsiada, pierdoli mnie jak prawdziwy barbarzyńca. A tak serio, zakochałam się. – Wzruszyła ramionami. – Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale to jak się mną zajmował, jaki był wobec mnie szarmancki, ach… No i imponuje mi jego wiedza. Wiesz, że on skończył historię sztuki? Widziałaś kiedyś jego obrazy? Maluje tak, że się zastanawiam, czy to aby nie wydrukowane. Coś cudownego. I teraz wyobraź sobie: przez ostatnie dwa tygodnie zasypiałam i budziłam się obok niego, wieczorami pływaliśmy łódką albo spacerowaliśmy po plaży, później wracaliśmy, a ja patrzyłam, jak maluje. Laura! – Uklękła i wtuliła we mnie. – Zafundowałaś sobie przygodę życia, przez przypadek fundując ją także mnie. Wiem, że to, co mówię, jest irracjonalne i nie trzyma się kupy, ale ja go chyba kocham.
Patrzyłam na nią, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. Znałam Olgę bardzo dobrze i wiedziałam, że czasem zdarza się jej nie myśleć. Jednak to, co mówiła, było tak bardzo nie w jej stylu, że aż zdawało się zakrawać na bzdurę, zwłaszcza po dwóch tygodniach.
– Kochanie, tak bardzo się cieszę – powiedziałam, nie całkiem przekonana. – Ale bardzo cię proszę, nie ekscytuj się tak tym wszystkim. Nigdy nie kochałaś i wierz mi, nie ma nic gorszego niż rozczarowanie. A lepiej się nie nastawić i pozytywnie zaskoczyć, niż później cierpieć, bo nie będzie tak, jak chcesz.
Oderwała się ode mnie, a na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
– A zresztą, pierdol to – skwitowałam, wzruszając ramionami. – Będzie, co ma być, a teraz chodź, bo jakoś się chłodno zrobiło.
Mijając korytarze, dostrzegłam przemykającego między pokojami Domenica. Na mój widok zamarł i cofnął się tak, że na powrót stanął w korytarzu. Olga ucałowała go w policzek i poszła dalej, ja natomiast zatrzymałam się i przez chwilę wpatrywałam w jego kasztanowe oczy.
– Dziękuję, Domenico – wyszeptałam, wtulając się w niego.
Przytulił mnie mocno do siebie i poklepał po plecach.
– To nic, Lauro. Massimo chce się z tobą widzieć, chodź.
Zanim Domenico wciągnął mnie do środka, krzyknęłam jeszcze do Oli, że zaraz do niej przyjdę.
Czarny siedział przy wielkim drewnianym biurku, pochylony nad komputerem. Kiedy drzwi się za mną zamknęły, uniósł zimny wzrok i oparł się o zagłówek fotela.
– Mam mały kłopot, kochanie – zaczął beznamiętnie. – Jak się okazało, za długo mnie nie było i sprawy się spiętrzyły. Czeka mnie trudne spotkanie, w którym nie chcę, żebyś uczestniczyła. Wiem też, że tęskniłaś za Olgą i pomyślałem, że powinnyście wyjechać gdzieś razem i pobyć ze sobą dwa, trzy dni. Kilkadziesiąt kilometrów stąd jest hotel, którego jestem współwłaścicielem, zarezerwowałem wam tam apartament. Mają spa, nowoczesną klinikę, doskonałą kuchnię, a przede wszystkim ciszę i spokój. Pojedziecie jeszcze dziś, a ja dołączę najszybciej, jak to jest możliwe. Potem wyjedziemy do Paryża. Myślę, że za trzy dni powinniśmy się zobaczyć.
Stałam, wpatrując się w niego, i myślałam, gdzie