Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3. Deborah Harkness
Fernanda beznamiętnym wzrokiem. Matthew wyjrzał przez okno. Ysabeau, która potrafiła wyczuć kłamstwo równie łatwo jak każda czarownica, spojrzała na mnie, mrużąc oczy.
– Kongregacja uwierzyła ci na słowo? – zapytał Matthew.
– Niezupełnie – przyznał z ociąganiem Baldwin.
– Jakie jeszcze inne oświadczenia złożyłeś, wężu? – spytała leniwie Ysabeau. – Syczysz tak ładnie, Baldwinie, ale gdzieś tam jest żądło.
– Obiecałem, że Marcus i Rycerze Świętego Łazarza nadal będą stać na straży przymierza. – Baldwin zrobił pauzę. – Potem Kongregacja wybrała bezstronną delegację w składzie jeden czarownik, jeden wampir i poleciła im sprawdzenie Sept-Tours od góry do dołu. Mają się upewnić, że w jego murach nie ma żadnych czarownic, demonów, a także choćby skrawka z Księgi Życia. Gerbert i Satu Järvinen będą tutaj za tydzień.
Cisza, która zapadła po tych słowach, była ogłuszająca. Po chwili przerwał ją Baldwin.
– Skąd miałem wiedzieć, że są tu Diana i Matthew? Ale to nieważne. Delegacja nie znajdzie ani jednej nieprawidłowości w czasie swojej wizyty. To oznacza, że Diana też musi wyjechać.
– Co jeszcze? – zapytał Matthew.
– Czy opuszczenie przyjaciół i rodzin nie wystarczy? – odezwał się Marcus.
Phoebe objęła go w pasie gestem pocieszenia.
– Twój wuj zawsze najpierw przekazuje dobre wiadomości, Marcusie – wyjaśnił Fernando. – A skoro perspektywa wizyty Gerberta jest dobrą wiadomością, zła musi być bardzo zła.
– Kongregacja chce zabezpieczenia. – Matthew zaklął. – Czegoś, co zmusi de Clermontów i Zakon Rycerzy Świętego Łazarza do dobrego zachowania.
– Nie czegoś, tylko kogoś – beznamiętnie sprostował Baldwin.
– Kogo? – zapytałam.
– Mnie oczywiście – rzuciła beztroskim tonem Ysabeau.
– Wykluczone! – Matthew z przerażeniem spojrzał na Baldwina.
– Obawiam się, że tak. Zaproponowałem im najpierw Verin, ale odmówili.
Siostra Matthew wyglądała na lekko urażoną.
– Kongregacja może być małostkowa, ale jej członkowie nie są głupcami – powiedziała Ysabeau. – Nikt nie potrafiłby utrzymać Verin jako zakładniczki dłużej niż dwadzieścia cztery godziny.
– Czarownicy stwierdzili, że to musi być ktoś, kto mógłby wywabić Matthew z ukrycia – wyjaśnił Baldwin. – Verin nie uznano za skuteczny bodziec.
– Ostatnim razem, kiedy byłam przetrzymywana wbrew mojej woli, ty mnie więziłeś, Baldwinie – przypomniała słodkim głosem Ysabeau. – Czy znowu wyświadczysz mi ten zaszczyt?
– Nie tym razem. Knox i Järvinen chcieli przewieźć cię w Wenecji, żeby Kongregacja mogła mieć na ciebie oko, ale ja się sprzeciwiłem.
– Dlaczego Wenecja? – Wiedziałam, że Baldwin stamtąd przyjechał, ale nie rozumiałam, dlaczego Kongregacja wybrała akurat to miejsce.
– Wenecja jest kwaterą główną Kongregacji od piętnastego wieku, kiedy to wypędzono nas z Konstantynopola – wyjaśnił Matthew. – Nic w tym mieście nie dzieje się bez wiedzy Kongregacji. A Wenecja to dom dziesiątków istot od dawna związanych z radą, łącznie z klanem Domenica.
– Odpychające zbiorowisko niewdzięczników i pochlebców. – Ysabeau lekko się wzdrygnęła. – Cieszę się, że już tam nie jeżdżę. Nawet bez klanu Domenica Wenecja jest nie do zniesienia o tej porze roku. Tylu turystów. A komary są niemożliwe.
Myśl o tym, co krew wampira mogłaby zrobić z populacją komarów, była głęboko niepokojąca.
– Twoja wygoda nie była główną troską Kongregacji, Ysabeau. – Baldwin spojrzał na nią posępnie.
– Więc dokąd pojadę? – zapytała moja teściowa.
– Po wyrażeniu stosownej niechęci ze względu na długoletnią przyjaźń z naszą rodziną Gerbert łaskawie zgodził się przyjąć cię w swoim domu. Kongregacja nie mogła mu odmówić. To chyba nie będzie problem, prawda?
Ysabeau wzruszyła ramionami w typowo galijskim geście.
– Dla mnie nie.
– Gerbertowi nie można ufać. – Matthew gniewnie spojrzał na brata. – Chryste, Baldwinie. On stał bezczynnie i patrzył, jak Knox odprawia swoje czary nad Emily!
– Mam nadzieję, że Gerber nie zmienił rzeźnika – powiedziała Ysabeau, jakby jej syn w ogóle się nie odezwał. – Marthe będzie oczywiście musiała jechać ze mną. Dopilnujesz tego, Baldwinie.
– Nigdzie nie pojedziesz – rzekł Matthew. – Ja sam się zgłoszę.
– Nie, synu – ucięła Ysabeau, zanim zdążyłam się odezwać. – Jak wiesz, Gerbert i ja już wcześniej to robiliśmy. Wrócę niedługo… najdalej za kilka miesięcy.
– A dlaczego to w ogóle jest konieczne? – spytał Marcus. – Kiedy Kongregacja sprawdzi Sept-Tours i nie znajdzie niczego niedozwolonego, powinna zostawić nas w spokoju.
– Kongregacja musi mieć zakładnika, by zademonstrować przewagę nad de Clermontami. – Phoebe wykazała się trzeźwym oglądem sytuacji.
– Ależ, grand-mère, to powinienem być ja, a nie ty. – Twarz Marcusa zdradzała konsternację. – To wszystko moja wina.
– Może jestem twoją babcią, ale nie taką starą i kruchą, jak myślisz – oświadczyła Ysabeau z nutą chłodu w głosie. – Moja krew, choć gorsza, nie cofa się przed obowiązkami.
– Z pewnością jest jakieś inne wyjście – zaprotestowałam.
– Nie, Diano. Wszyscy mamy swoje role w tej rodzinie: Baldwin nas terroryzuje. Marcus kieruje zakonem. Matthew pilnuje ciebie, a ty moich wnuków. Jeśli chodzi o mnie, czuję ożywienie na myśl, że znowu zostanę pojmana dla okupu.
* * *
Gdy już pomogliśmy Baldwinowi i Marcusowi osiągnąć stan kruchej równowagi, wróciliśmy do naszych pokojów po drugiej stronie château. Gdy tylko znaleźliśmy się u siebie, Matthew włączył system nagłaśniający. Pokój zalały misterne tony Bacha. Muzyka utrudniała innym wampirom obecnym w domu podsłuchiwanie naszych rozmów, więc zwykle coś grało w tle.
– Dobrze, że wiemy o Ashmole’u nr 782 więcej niż Knox – powiedziałam cicho. – Kiedy zabiorę książkę z Biblioteki Bodlejańskiej, Kongregacja będzie musiała przestać słać z Wenecji ultimata i zacząć rozmawiać z nami bezpośrednio. Wtedy postaramy się, żeby Knox odpowiedział za śmierć Emily.
Matthew przyglądał mi się przez chwilę w milczeniu, po czym nalał sobie wina i wypił je jednym haustem. Zaproponował mi wodę, ale pokręciłam głową. O tej porze tęskniłam tylko za herbatą. Jednakże Marcus nalegał, żebym w ciąży unikała kofeiny, a ziołowe napary były marną namiastką.
– Co wiesz o rodowodach wampirów z Kongregacji? – Usiadłam na kanapie.
– Niewiele.
Matthew nalał sobie drugi kieliszek wina. Zmarszczyłam brwi. Wprawdzie wampir mógł się wprawić w stan upojenia alkoholowego tylko w jeden sposób: pijąc krew zamroczonego człowieka, ale takie zachowanie było u mojego męża niezwykłe.
– Czy Kongregacja przechowuje również genealogie czarownic i demonów? – Chciałam czymś zaprzątnąć jego uwagę.
– Nie wiem. Sprawy czarownic i demonów nigdy mnie nie interesowały. – Matthew przeszedł