Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3. Deborah Harkness

Księga życia. Trylogia Wszystkich Dusz. Tom 3 - Deborah  Harkness


Скачать книгу
Gdy wiadro się napełniło, dłoń znowu zmieniła się w dłoń. Uśmiechnęłam się i przysiadłam na piętach, zadowolona, że udała mi się sztuka magiczna w domu Bishopów. Wokół mnie powietrze iskrzyło się od kolorowych nici. Już nie wydawały się grube i ciężkie, tylko jasne i pełne możliwości. Chłodny powiew wpadł przez otwarte okno. Może nie potrafiłam rozwiązać wszystkich naszych problemów pojedynczym węzłem, ale jeśli chciałam odkryć, co wiedziała Emily i moja matka, musiałam od czegoś zacząć.

      – Węzeł pierwszy zaklęcie rozpoczyna – wyszeptałam, łapiąc srebrną nić i zawiązując ją mocno.

      Kątem oka dostrzegłam sute spódnice i haftowany stanik, które należały do mojej przodkini Bridget Bishop.

      Witaj w domu, wnuczko, powiedziało widmo.

      Rozdział 8

      Matthew zamachnął się młotem i opuścił go na drewniany słupek. Satysfakcjonujące łupnięcie przeniosło się na jego ramiona, barki i dół pleców. Ponownie uniósł narzędzie.

      – Nie wierzę, że musisz uderzyć trzeci raz – odezwał się za nim Fernando. – Powinien stać prosty i wysoki aż do nadejścia kolejnej epoki lodowcowej.

      Matthew postawił młot na ziemi i oparł się na trzonku. Nie był spocony ani zdyszany, tylko zirytowany, że mu przeszkodzono.

      – O co chodzi, Fernando?

      – Słyszałem wczoraj, jak rozmawiasz z Baldwinem.

      Zamiast odpowiedzieć, Matthew sięgnął po dołownik.

      – Domyślam się, co ci powiedział: że masz tu zostać i nie sprawiać kłopotów… na razie – ciągnął Fernando.

      Matthew wbił dołownik w glebę. Dwa ostrza weszły w nią głębiej niż gdyby narzędziem posługiwał się człowiek. Matthew wyciągnął je z ziemi i sięgnął po drewniany słupek.

      – Chodź, Mateus. Naprawianie płotu Sarah nie jest najbardziej pożytecznym sposobem spędzania czasu.

      – Najbardziej pożytecznym sposobem spędzania czasu byłoby znalezienie Benjamina i pozbycie się go raz na zawsze. – Matthew podniósł siedmiostopowy słupek jedną ręką równie łatwo, jakby ten ważył nie więcej niż ołówek. Wbił go w miękką ziemię. – Zamiast tego czekam, aż Baldwin da mi pozwolenie na to, co powinienem był zrobić dawno temu.

      – Hmm… – Fernando przyjrzał się palowi. – Więc dlaczego nie jedziesz? Do diabła z Baldwinem i jego dyktatorskimi zapędami. Zajmij się Benjaminem. Dla mnie to żaden kłopot zaopiekować się Dianą i Sarah.

      Matthew posłał mu zjadliwe spojrzenie.

      – Nie zamierzam zostawić swojej ciężarnej żony na kompletnym odludziu… nawet z tobą.

      – Zatem planujesz tu zostać i naprawiać wszystko, co uznasz za zepsute, aż do tej szczęśliwej chwili, kiedy Baldwin zadzwoni i pozwoli ci zabić własne dziecko. Wtedy zawleczesz Dianę do zapomnianej przez Boga i ludzi dziury, w której chowa się Benjamin, i wypatroszysz go na oczach swojej żony? – Fernando wyrzucił ręce w górę. – Nie bądź śmieszny.

      – Baldwin nie będzie tolerował nieposłuszeństwa. Dał to jasno do zrozumienia w Sept-Tours.

      Przywódca klanu zatrzymał de Clermontów i Fernanda do późnej nocy i wyjaśnił im w brutalny i szczegółowy sposób, co spotka każdego z nich, jeśli on usłyszy choć szept protestu albo zapowiedź buntu. Potem nawet Gallowglass wyglądał na poruszonego.

      – Był czas, kiedy cieszyło cię pokonanie Baldwina. Ale odkąd umarł twój ojciec, pozwoliłeś bratu traktować się okropnie. – Fernando chwycił młot, zanim Matthew zdążył po niego sięgnąć.

      – Nie mogłem stracić Sept-Tours. Maman by tego nie przeżyła… nie po śmierci Philippe’a. – Jego matka nie była wtedy jak zawsze nie do pokonania, tylko krucha jak szkło. – Château może formalnie należeć do Rycerzy Świętego Łazarza, ale wszyscy wiedzą, że zakon to de Clermontowie. Gdyby Baldwin chciał podważyć wolę Philippe’a i zażądać Sept-Tours, dopiąłby swego, a Ysabeau zostałaby na lodzie.

      – Ysabeau chyba doszła już do siebie po śmierci Philippe’a. Jaką teraz masz wymówkę?

      – Teraz moja żona jest de Clermont. – Matthew spokojnie popatrzył na Fernanda.

      – Rozumiem. – Gonçalves prychnął. – Małżeństwo zmieniło twój umysł w papkę i zgięło kręgosłup jak gałązkę wierzby, przyjacielu.

      – Nie zrobię nic, co by jej zaszkodziło. Ona może jeszcze nie rozumie, co to znaczy, ale ty i ja wiemy, jak ważne jest być zaliczanym do dzieci Philippe’a. Nazwisko de Clermont ochroni ją przed różnymi zagrożeniami.

      – I za ten wątły punkt zaczepienia w rodzinie byłbyś gotowy sprzedać duszę diabłu? – Fernando był szczerze zaskoczony.

      – Dla dobra Diany? – Matthew się odwrócił. – Zrobiłbym wszystko. Zapłacił każdą cenę.

      – Twoja miłość do niej graniczy z obsesją. – Fernando nie drgnął, kiedy Matthew obrócił się gwałtownie. Jego oczy były czarne. – To nie jest zdrowe, Mateus. Ani dla ciebie, ani dla niej.

      – Więc Sarah doniosła ci o moich wadach? Ciotki Diany nigdy tak naprawdę mnie nie akceptowały. – Matthew spojrzał na dom. Może to była gra światła, ale wydawało się, że budynek trzęsie się w posadach ze śmiechu.

      – Teraz, kiedy widzę cię z ich siostrzenicą, rozumiem dlaczego – powiedział łagodnie Fernando. – Z powodu szału krwi zawsze byłeś skłonny do przesadnych zachowań. Ożenek jeszcze pogorszył sprawę.

      – Czeka mnie z nią trzydzieści lat. Czterdzieści albo pięćdziesiąt, jeśli będę miał szczęście. Ile wieków ty byłeś z Hugh?

      – Sześć.

      – I to wystarczyło?! – wybuchnął Matthew. – Zanim osądzisz mnie za to, że zależy mi na dobru mojej żony, postaw się na moim miejscu i wyobraź sobie, jak byś się zachowywał, gdybyś wiedział, że twój czas z Hugh będzie taki krótki.

      – Strata to strata, a dusza wampira jest równie krucha jak u ciepłokrwistego. Sześćset lat czy sześćdziesiąt albo sześć… to nie ma znaczenia. Kiedy twój partner umiera, część twojej duszy umiera razem z nim. Albo z nią. A ty będziesz miał na pociechę dzieci – Marcusa i bliźnięta.

      – Jakie to będzie miało znaczenie, jeśli zabraknie Diany, żebym mógł się z nią tym dzielić? – Na twarzy Matthew malowała się rozpacz.

      – Nic dziwnego, że byłeś taki twardy dla Marcusa i Phoebe – stwierdził Fernando z rosnącym zrozumieniem. – Zamiana Diany w wampira jest twoim największym pragnieniem…

      – Nigdy – przerwał mu gwałtownie Matthew.

      – I największą potwornością – dokończył Fernando.

      – Gdyby została wampirzycą, przestałaby być moją Dianą. Stałaby się czymś… kimś innym.

      – Mógłbyś ją kochać tak samo.

      – Jak mógłbym, skoro kocham Dianę za to wszystko, kim jest? – spytał Matthew.

      Fernando nie miał na to odpowiedzi. Nie potrafił sobie wyobrazić Hugh inaczej niż jako wampira. Wyjątkowe połączenie odwagi i marzycielskiego idealizmu określało go i sprawiło, że Fernando się w nim zakochał.

      – Dzieci zmienią Dianę. Co się stanie z twoją miłością, kiedy się urodzą?

      – Nic – odparł szorstko Matthew, sięgając po młot.

      Fernando z łatwością przerzucił narzędzie


Скачать книгу