Paradoks wyboru. Barry Schwartz

Paradoks wyboru - Barry  Schwartz


Скачать книгу
a w kombinacji z

      ● 5 modelami fig, każdy z nich w około 5 kolorach, co daje paniom w sumie 875 różnych możliwości stworzenia własnego, dwuczęściowego kostiumu kąpielowego.

      Kupowanie wiedzy

      W dzisiejszych czasach typowy informator uczelniany ma więcej wspólnego z katalogiem z ubraniami i innymi produktami, niż nam się może wydawać. Obecnie większość uczelni humanistycznych i uniwersytetów reprezentuje pogląd, który ponad wszystko inne sławi wolność wyboru, a współczesny uniwersytet jest swego rodzaju intelektualnym centrum handlowym.

      Sto lat temu program nauczania w szkole wyższej obejmował zazwyczaj sztywno ustalone zajęcia uniwersyteckie, a głównym celem było szkolenie studentów w zakresie tradycji etycznych i społecznych. Edukacja polegała nie tylko na nauczeniu się dyscypliny – był to sposób na wychowywanie obywateli o wspólnych wartościach i aspiracjach. Często uwieńczeniem edukacji w szkole wyższej były wykłady prowadzone przez jej rektora; zajęcia, które łączyły różne obszary wiedzy, w których arkana studenci byli wcześniej wprowadzani. Ale co ważniejsze, takie wykłady miały nauczyć studentów – zarówno jako osoby indywidualne, jak i członków społeczeństwa – jak wykorzystać edukację w dobrym i etycznym życiu.

      Dzisiaj już tak nie jest. Dzisiaj nie ma ustalonego programu zajęć oraz przedmiotów, które byłyby obowiązkowe dla wszystkich studentów. Nie próbuje się uczyć ludzi, jak powinni żyć, ponieważ kto ma im mówić, czym jest dobre życie? Kiedy sam chodziłem do szkoły, 35 lat temu, wymagano od wszystkich studentów prawie dwóch lat edukacji ogólnokształcącej. Mieliśmy jakiś wybór kursów, które spełniały te wymagania, choć był on raczej zawężony. Prawie każda katedra miała jeden kurs wprowadzający dla studentów pierwszego roku, który przygotowywał ich do bardziej zaawansowanych studiów. Było całkiem pewne, że spotkamy studenta, którego nie znaliśmy, ale z którym będziemy mieć przynajmniej przez rok wspólne zajęcia, o których będzie można pogadać.

      Obecnie współczesne szkoły wyższe oferują szeroki zakres różnych „towarów” i pozwalają, a nawet zachęcają studentów – „klientów” – do rozejrzenia się, aż w końcu znajdą coś, co się im spodoba. Indywidualni klienci mogą swobodnie „kupić” ten fragment wiedzy, który chcą, a uniwersytet daje to, czego wymagają klienci. Niektóre bardziej prestiżowe uczelnie posunęły się z tym poglądem na szkołę wyższą jako na centrum handlowe do skrajności. W ciągu kilku pierwszych tygodni studiów studenci próbują towary. Przychodzą na zajęcia, zostają po 10 minut, aby zobaczyć, jaki jest profesor, potem wychodzą, często gdy wykładowca jest w pół zdania, i idą wypróbować następne wykłady. Studenci przychodzą na zajęcia i wychodzą z nich w taki sam sposób, jak osoby rozglądające się po sklepach w galerii handlowej. Wydają się mówić do profesora: „Masz dziesięć minut, żeby pokazać mi, co umiesz, więc pokaż się z jak najlepszej strony”.

      Jakieś 20 lat temu jeden z profesorów Harvardu, nieco zaniepokojony tym, że studenci nie mają za dużo wspólnych doświadczeń intelektualnych, skorygował wymagania edukacji ogólnokształcącej na Harvardzie i stworzył „podstawę programową”. Dzisiaj studenci chodzą na przynajmniej jedne zajęcia z każdej z 7 różnych, szeroko pojętych dziedzin badawczych. Mają do wyboru w sumie 218 kursów z tych dziedzin. Są 32 kursy z zakresu „kultur obcych”, 44 z „badań historycznych”, 58 z „literatury i sztuki”, 15 z „moralnego rozumowania” oraz z „analizy społecznej”. „Rozumowanie ilościowe” ma 25 kursów, a „przedmioty ścisłe” – 44. Jakie są więc szanse, że dwóch przypadkowych studentów, którzy wpadną na siebie, będzie miało wspólne zajęcia?

      W zaawansowanej części programu nauczania Harvard oferuje 40 kierunków. Dla studentów z zainteresowaniami interdyscyplinarnymi mogą być one połączone w niemal nieskończony szereg łączonych kierunków studiów. A jeśli i to nie załatwia sprawy, to studenci mogą sami stworzyć swój własny program prowadzący do uzyskania stopnia naukowego.

      Uniwersytet Harvarda nie jest tu wyjątkiem. Uniwersytet Princeton oferuje swoim studentom wybór spośród 350 kursów, które spełniają wymagania edukacji ogólnokształcącej. Uniwersytet Stanforda, który ma dużo studentów, proponuje jeszcze więcej. Nawet w mojej małej szkole – Swarthmore College – gdzie studiuje tylko 1350 studentów, oferujemy około 120 kursów dopasowanych do wymagań naszej wizji edukacji ogólnokształcącej, spośród których studenci muszą wybrać sobie 9. I chociaż wspomniałem tylko bardzo elitarne prywatne szkoły, nie oznacza to, że szeroka oferta kursów jest właściwa tylko nim. Na przykład na Uniwersytecie Penn State studenci kierunków humanistycznych mogą wybierać z ponad 40 głównych specjalizacji oraz z setek zajęć, które spełniają wymagania dotyczące edukacji ogólnokształcącej.

      Z tych rozbudowanych możliwości edukacyjnych wynika wiele korzyści. Tradycyjne wartości i elementy wiedzy przekazywane przez nauczycieli studentom były w przeszłości ograniczające i często krótkowzroczne. Do niedawna ważne idee odzwierciedlające wartości, spostrzeżenia oraz wyzwania ludzi wywodzących się z różnych tradycji i kultur były systematycznie eliminowane z programu nauczania. Gusta i zainteresowania studentów były dławione i niezaspokajane. Na nowoczesnym uniwersytecie każdy student może realizować właściwie wszystkie swoje zainteresowania bez przymusu bycia przywiązanym do tego, co jego intelektualni przodkowie uznawali za warte poznania. Wolność ta jednak może przyjść za pewną cenę. Dzisiaj od studentów wymaga się dokonywania wyborów dotyczących kształcenia, które mogą wpływać na resztę ich życia. I są oni zmuszeni do podejmowania tych decyzji w takim momencie ich rozwoju intelektualnego, kiedy mają niewielkie możliwości zrobienia tego w inteligentny sposób.

      Kupowanie rozrywki

      Przed pojawieniem się kablówki amerykańscy widzowie mieli 3 sieci do wyboru. W dużych miastach było do 6 dodatkowych, lokalnych stacji. Kiedy pojawiła się telewizja kablowa, jej główną funkcją było dostarczenie lepszego odbioru. Wtedy zaczęły powstawać – na początku wolno, ale z czasem szybciej – nowe stacje. Obecnie mamy ich 200 albo i więcej (mój dostawca telewizji kablowej oferuje 270), nie licząc filmów na żądanie, które możemy oglądać nawet za pomocą telefonu komórkowego. Jeśli 200 opcji to mało, to dostępne są specjalne usługi abonenckie, które umożliwiają obejrzenie każdego meczu piłki nożnej, rozgrywanego przez jakąkolwiek liczącą się drużynę uczelnianą w kraju. Kto zresztą wie, co jutro przyniesie nam nowoczesna technologia.

      A co jeśli – mając te wszystkie możliwości – zachce się nam obejrzeć dwa programy nadawane w tym samym czasie? Dzięki magnetowidom nie jest to już problemem. Obejrzyjmy jeden program, a nagrajmy drugi, żeby zapoznać się z nim później. A dla prawdziwych entuzjastów są telewizje typu „obraz w obrazie”, umożliwiające oglądanie dwóch programów w tym samym czasie.

      Ale to i tak nic w porównaniu z największą rewolucją w oglądaniu telewizji, która jest tuż pod nosem. Takie elektroniczne, dające się zaprogramować pudełka jak TiVo pozwalają w rzeczywistości stworzyć własne stacje telewizyjne. Możemy te urządzenia tak zaprogramować, aby znaleźć w nich tylko te rodzaje programów, które chcemy, i żeby wyciąć z nich reklamy, filmy promocyjne, czołówki i wszystko inne, co nas wkurza. Te pudełka mogą „nauczyć się” tego, co lubimy, i później sugerować nam programy, o których być może w ogóle nie myśleliśmy. Możemy więc teraz oglądać, co tylko chcemy i kiedy tylko chcemy. Nie musimy planować czasu na telewizję ani sprawdzać stron z programami w gazecie. W środku nocy albo wcześnie rano – nie ma już znaczenia, kiedy będzie wyświetlany interesujący nas stary film – jest on bowiem dostępny dla nas dokładnie wtedy, kiedy tego chcemy.

      W ten sposób


Скачать книгу