Zła wola. Jorn Lier Horst
pięć minut później zamknęła się w swoim domu w Stavern i poszła prosto do piwnicy, gdzie urządziła sobie gabinet. Włączyła telewizor. Był nastawiony na CNN. Zmieniła stację na norweski kanał informacyjny. Pasmo reklamowe.
Wyjęła kartę pamięci z kamery i przegrała nagrania. Kamera była włączona prawie przez cały czas. Line przerywała filmowanie tylko po to, żeby pliki nie były zbyt długie i łatwiej było w nich nawigować.
Umieszczenie ich na zaszyfrowanym serwerze nie wymagało wiele wysiłku. Stiller chciał, żeby przesłała mu surowy materiał, bez żadnej obróbki. Wysłała mu e-maila z linkiem do plików i automatycznie wygenerowane hasło. Jednym z plików było nagranie, które zaczynało się w chwili, gdy mikrobus zaparkował obok nieczynnego tartaku, i trwało jeszcze około pół godziny po wybuchu i ucieczce. Zwróciła Stillerowi uwagę na nazwę pliku i usiadła, żeby go przejrzeć.
Długo kręcili się wte i wewte, zanim wyruszyli. Poza obrazem miała nagrania, na których Stiller rozmawiał z Hammerem o helikopterze, który wciąż nie nadlatywał. Czekali na patrol z psem tropiącym, a Kerr i jego adwokat odbyli w samochodzie poufną rozmowę.
Zerknęła na telewizor wiszący na ścianie. Na kanale informacyjnym leciała transmisja na żywo z Eftang. Wyglądało na to, że sytuacja nie uległa zmianie. Line ściszyła dźwięk i skupiła się na ekranie komputera. Konwój z więźniem wchodził w głąb lasu. W którymś momencie więzień potknął się i upadł. Line zatrzymała nagranie, cofnęła je i puściła jeszcze raz. Kerr jęknął, gdy upadł na ziemię. Podniesiono go i nakazano iść dalej, chociaż jego adwokat protestował. Dopiero po następnym upadku zdjęli mu z nóg kajdanki, co zapoczątkowało ciąg dramatycznych wydarzeń.
Jeszcze raz odtworzyła tę sekwencję w zwolnieniu. Nic nie tłumaczyło upadku Kerra. Nie miał o co się potknąć. Co prawda jedną stopą uderzył o wystający korzeń, ale sam upadek wydawał się nienaturalny, zagrany. Jakby był częścią planu ucieczki.
Nagranie leciało dalej. Następny upadek Kerra był bardziej dramatyczny. Kamera nie zarejestrowała jego stóp, więc nie sposób było stwierdzić, o co się potknął, jednak biorąc pod uwagę to, że Kerr chciał zmusić policjantów do zdjęcia kajdanek, również ten upadek wydał się Line sfingowany.
W kajdankach transportowych Kerr miał ograniczone możliwości, by amortyzować upadek. Kiedy policjanci podnieśli go z ziemi, okazało się, że ma zadrapany policzek.
Konwój ruszył dalej. Gdy dotarli do zbocza z pastwiskiem dla owiec, Claes Thancke zaczął głośno protestować. Wywiązała się dyskusja, której efektem była zgoda policji na to, by więzień poruszał się wyłącznie w kajdankach na rękach.
Kiedy policjant otwierał kluczem obręcze i zdejmował kajdanki, Kerr patrzył prosto do kamery. Potem uniósł dłonie, przyłożył je do twarzy i starł krew z policzka. Następnie coś powiedział, po czym wsunął zakrwawione palce do ust i wylizał je do czysta.
Line cofnęła nagranie, podkręciła dźwięk i mocno się skupiła, ale usłyszała jedynie cichy szept. Musiała puścić nagranie jeszcze raz i jeszcze głośniej.
Wydawało jej się, że Kerr powiedział „do zobaczenia”.
Po raz kolejny cofnęła nagranie. Kerr mówił, patrząc prosto do kamery, jakby chciał przekazać komuś wiadomość. Tym razem zwrot pożegnania zabrzmiał wyraźniej. Jak groźba.
12
Sprzęt zgromadzony w ciasnej ładowni oraz monitory komputerów sprawiały, że w furgonetce było duszno i parno. Wisting wciąż miał na sobie koszulę Hidlego. Cienki materiał przykleił mu się do pleców.
Na największym monitorze odtwarzali pliki przesłane przez Line. Tom Kerr schodził w dół zbocza. Nagle zaczął biec. Eskortujący go policjanci zaczęli krzyczeć.
Wisting wstrzymał oddech, czekając na to, co miało nastąpić. W chwili wybuchu na ekranie ukazało się ostre białe światło. Głośniki zadudniły. Kamera leżała na boku w wysokiej trawie, ale mimo to widzieli i słyszeli sypiące się kamyki i grudy ziemi.
Nikt nic nie powiedział.
Kamera wróciła na swoje miejsce. Omiotła najbliższą okolicę, pokazując rannych, zalanych krwią policjantów. W tle było słychać, jak Wisting upewnia się, czy córce nic się nie stało. Potem kamera skupiła się na ścieżce, którą uciekł Kerr. Policjant spuścił psa tropiącego i pobiegł za nim razem z młodszym funkcjonariuszem. Kamera znowu zawróciła. Najciężej poszkodowani otrzymywali właśnie pomoc. Nagle rozległy się dwa ostre wystrzały. Kamera błyskawicznie obróciła się w stronę ścieżki.
Hammer odsunął się od ekranu, jęknął głośno i wierzchem dłoni starł z czoła kroplę potu.
– Cholernie ryzykowaliśmy – powiedział, nie starając się nawet ukryć irytacji i gniewu.
– Tego nie było w planach – próbował tłumaczyć się Stiller.
– Umożliwiliście mu to. I wszystko się spieprzyło! – warknął Hammer. Kilka kropli śliny spadło na śledczego z Kripos.
– Zgodnie z umową Kerr miał wskazać miejsce ukrycia zwłok Taran Norum – odpowiedział spokojnie Stiller. – Ale oczywiście mieliśmy plan B. Staraliśmy się wziąć pod uwagę wszystkie ewentualności.
Hammer potrząsnął przecząco głową.
– Nigdy nie wierzyliście w to, że znajdziecie tutaj ciało Taran Norum – wymamrotał.
– Trzeba to było wykluczyć! – zaprotestował Stiller.
– Młody policjant stracił nogę – przypomniał mu Hammer.
– Zabezpieczenie terenu nie należało do naszych zadań – zauważył i odwrócił lekko głowę w stronę Wistinga.
Hammer wstał, uderzając głową o dach furgonetki.
– Nawet tego, kurwa, nie próbuj! – powiedział i podniósł palec wskazujący. – Nie waż się zwalać winy na nas. Ta cała wizja lokalna miała tylko jeden cel: sprowokować Kerra do ucieczki. I ty jesteś za to odpowiedzialny.
– Z kim powinienem porozmawiać o Tym drugim? – spytał Wisting, żeby przerwać dyskusję. – Kto wie o nim najwięcej?
– Idar Semmelmann – odparł Stiller. – Był głównym śledczym.
Nazwisko nic komisarzowi nie mówiło.
– Przejął sprawę dopiero po zatrzymaniu Kerra – wyjaśnił Stiller. – Wyznaczono go na szefa ekipy, która miała spróbować znaleźć Tego drugiego. Teraz został już tylko on.
– Rozmawiałeś z nim?
– Nie o tym, co wydarzyło się dzisiaj, ale wiedział o wizji lokalnej.
– Masz jego numer?
Stiller przytaknął, wyjął telefon i podyktował mu numer. Wisting wpisał go, cyfra po cyfrze, przechylił się do przodu na krześle i wpatrując się w podłogę, czekał, aż Semmelmann odbierze.
– Semmelmann.
– William Wisting, Larvik. Słyszał pan, co się stało?
– W wiadomościach puścili pański briefing – potwierdził były śledczy. – Znajdziecie go?
– Szuka go wielu ludzi – odparł Wisting. – Musiałby się bardzo postarać, żeby nam uciec.
– Nie możecie mu na to pozwolić – ostrzegł go Semmelmann. – Bo znowu to zrobi. Znowu kogoś zabije.
Wisting lekko się wyprostował.
– Jak daleko doszliście w pogoni za Tym drugim? – spytał.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– Zna