Upadek. Historia prałata Henryka Jankowskiego. Monika Góra
MSW.
– Młody chłopak, niegłupi. Wcześniej pracował w Grupie „D” – opowiada Berdys.
Grupa „D” to tajna, głęboko zakamuflowana, Samodzielna Grupa Operacyjna do Zadań Dezintegracyjnych Departamentu IV MSW. Działała od 1973 roku i zajmowała się organizowaniem prowokacji wobec księży. Również morderstwami. Powołał ją właśnie minister spraw wewnętrznych generał Kowalczyk, a nadzorował płk Konrad Straszewski. Bezpośrednio kierował grupą Zenon Płatek. W 1977 roku Grupę „D” przekształcono w Wydział VI Departamentu IV, a po śmierci księdza Jerzego Popiełuszki – dla zatarcia śladów – przemianowano go na enigmatyczny Wydział Studiów i Analiz, a co cenniejszych funkcjonariuszy przeniesiono do innych działów.
Sam Zenon Płatek maczał palce również w – przynajmniej w zakresie obserwacji operacyjnej – przygotowaniach do zamachu na papieża Jana Pawła II.
Według Ryszarda Berdysa obaj – z oficerem z Grupy „D” MSW Płatkiem – piszą w nocy główne tezy kazania, które ksiądz Jankowski ma wygłosić na porannej mszy w stoczni.
– To, co napisaliśmy, dałem jako formę, jak powinno kazanie wyglądać – mówi nam esbek. – I Henio je wygłosił. Potem zrobiono nagranie tej mszy i stenogram kazania. I to, co ustalaliśmy, było w kazaniu.
– Jaki ono miało cel?
– Miał mówić o potrzebie pracy i to mówił. Rozczarował ich tym kazaniem. A te legendy, że go zastrzelić mieli, testament pisał… – Berdys macha lekceważąco ręką. – Powiedziałem do niego: „Heniu, historia na ciebie czeka. Wysyłam cię na tę stocznię do odprawiania mszy”. A on był lojalny.
Po strajku kapitan Ryszard Berdys w swoim meldunku donosi: „. Zdanie własnoręcznie podkreśla.
W taki oto sposób, według esbeka, Henryk Jankowski wszedł do historii. Nie można do końca ufać jego narracji, ale też nie można jej całkowicie ignorować. Tym bardziej że dziś już bezsporne jest, że Ryszard Berdys był oficerem SB prowadzącym rozmowy z księdzem Jankowskim, którego zarejestrował jako Kontakt Operacyjny „Delegat”.
Jeśli opowieść esbeckiego funkcjonariusza jest prawdziwa, oznacza, że spotkał się on z księdzem Jankowskim w niedzielę rano, ale treść kazania przekazał wcześniej biskupowi. Potem biskup Kaczmarek wręczył je Jankowskiemu.
Tymczasem ksiądz Jankowski, który już powiedział, co miał powiedzieć, powoli kończy mszę. Chce schodzić z ołtarza. Wtedy ministrant Piotr Adamowicz, związany z Ruchem Młodej Polski, intonuje pieśń. Ponad falującym tłumem rozbrzmiewa Boże, coś Polskę z tradycyjnie w takich sytuacjach zmienionymi słowami:
Przed Twe ołtarze zanosim błaganie,
Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie!
I jeszcze na koniec Pieśń konfederatów barskich:
Nigdy z królami nie będziem w aljansach,
Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi;
Bo u Chrystusa my na ordynansach –
Słudzy Maryi!
– Piotrek odegrał dużą rolę, inicjował kolejne zwrotki – wspomina Aleksander Hall. – Natomiast ja miałem wrażenie, że ksiądz Jankowski jak najszybciej chce zejść z ołtarza. Ale nie ulega wątpliwości, że ludzie wyszli ze mszy wzmocnieni. To była pierwsza niedziela strajkowa.
Andrzej Gwiazda zapamiętał, że po odprawieniu mszy ksiądz Jankowski zasiadł gdzieś wygodnie i rozdawał obrazki.
– Ustawiła się długa kolejka, ale okazało się, że to były święte obrazki z księdzem Jankowskim.
Dla całości obrazu trzeba dodać, że kazanie księdza Jankowskiego było wyrazem ogólnej tendencji Kościoła katolickiego do szukania porozumienia z władzą zamiast konfrontacji.
Dwudziestego piątego sierpnia 1980 roku prymas Stefan Wyszyński spotkał się z pierwszym sekretarzem KC PZPR Edwardem Gierkiem u niego w mieszkaniu. „Ponieważ uznałem, że dla dogadania się ze strajkującymi potrzebna jest pomoc Kościoła, bowiem jego dalsze pozostawienie na uboczu groziło, moim zdaniem, nieobliczalnymi konsekwencjami dla kraju (…)” – wspominał Gierek43.
Dzień później, 26 sierpnia, podczas uroczystości na Jasnej Górze prymas wygłosił kazanie, które przez wielu zostało uznane za opowiedzenie się Wyszyńskiego po stronie władz i wezwanie do zakończenia strajków.
Kardynał powiedział, że człowiek „ma prawo do zaznaczenia swojego stanowiska, chociażby wstrzymując się od pracy, wiemy jednak, że jest to argument bardzo kosztowny. Koszty tego argumentu idą w miliardowe sumy, ciążą nad całą gospodarką narodową i jakimś odwetem godzą w życie całego narodu, rodziny i każdego człowieka”44.
Wiele miejsca w kazaniu prymas poświęcił poczuciu odpowiedzialności za naród i państwo, obowiązkom, które są do wypełnienia, dojrzałości narodowej i obywatelskiej oraz konieczności rzetelnej pracy.
Andrzej Gwiazda wspomina, że o ile władza cenzurowała co ostrzejsze fragmenty tej homilii, o tyle on w czasie strajku wycinał łagodniejsze akapity, a na tablicach ogłoszeń wykorzystywanych przez komitet strajkowy wieszał właśnie te najostrzejsze. W MKS-ie bano się, że zbyt spolegliwe wobec władzy kazanie głowy polskiego Kościoła może źle wpłynąć na strajkujących45.
TECZKI, TECZKI
TEOK – ten skrót to klucz do krainy inwigilacji, represji, ale również współpracy i zdrady księży w Polsce. Teczka Ewidencji Operacyjnej na Księdza. Księża byli jedyną grupą, wobec której stosowano tak szeroką procedurę zakładania i prowadzenia teczek.
„Kwestionariusz wypełnia się na każdego księdza świeckiego, zakonnika i alumna Wyższego Seminarium Duchownego. Wypełniony kwestionariusz służy do celów operacyjnych od przybycia alumna do Wyższego Seminarium Duchownego aż do śmierci lub opuszczenia stanu duchownego przez księdza”46.
SB obserwuje kariery księży i pilnie notuje ich tajemnice i upadki. Tak, aby w odpowiednim momencie móc przygotować i przeprowadzić planowaną operację pozyskania do współpracy.
Werbunek księdza jako tajnego współpracownika oraz przebieg współpracy są opisane w kolejnych teczkach – personalnej i teczce pracy. W teczce personalnej znajduje się ewentualne zobowiązanie informatora i informacje o tym, jak go pozyskano. Natomiast w teczce pracy składa się kolejne meldunki ze spotkań lub donosy. Te teczki, przyporządkowane do konkretnej osoby, są najpilniej strzeżone. Wgląd do nich mają wyłącznie oficer prowadzący informatora, naczelnik danego wydziału oraz niektórzy archiwiści.
Wyciągi z meldunków, donosów, raportów, ale już bez informacji o tożsamości Tajnego Współpracownika – TW czy Kontaktu Operacyjnego – KO pojawiają się w Sprawach Operacyjnego Rozpracowania – SOR. Dzięki temu nie ma możliwości rozszyfrowania, od kogo dany donos pochodzi.
Tak więc tylko teczka personalna zawiera rzeczywisty powód zwerbowania. Znają go tylko oficer, który pozyskał do współpracy nieszczęśnika, oraz naczelnik wydziału. Inni funkcjonariusze mogą się tego domyślać, w niektórych przypadkach bywa to tzw. tajemnica poliszynela.
Natomiast w dokumentach bardziej oficjalnych, na przykład w odpowiedziach na zapytania innych wydziałów, pisze się lakonicznie, że dany TW „współpracuje z nami na zasadzie dobrowolności”
43
J. Rolicki, E. Gierek, Przerwana dekada, Warszawa 1990, s. 175.
44
Nauczanie Stefana kardynała Wyszyńskiego. Homilie, listy pasterskie, www.nonpossumus.eu/nauczanie/0948.php dostęp 18.06.2020.
45
Wywiad autorów z Joanną Dudą-Gwiazdą i Andrzejem Gwiazdą, czerwiec 2019.
46
Obowiązkowe zakładanie teczek na osoby duchowne (TEOK) miało miejsce już od 1963 roku, a dotyczące tego przepisy zostały całościowo uregulowane w dokumencie „Wytyczne dyrektora Departamentu IV MSW w sprawie metod i działań operacyjnych Departamentu IV i jego odpowiedników w terenie” z czerwca 1973 roku, por. R. Dyrcz, J. Laska, ks. J. Raźny, E. Zając, Teczka Ewidencji Operacyjnej na Księdza. Teoria i praktyka pracy operacyjnej SB, Kraków 2009.