Upadek. Historia prałata Henryka Jankowskiego. Monika Góra
kompetentnym przywódcą tego strajku i wtenczas nastąpiło tutaj moje pierwsze spotkanie z panem Lechem Wałęsą. Wcześniej go nie znałem w ogóle i pan Lech Wałęsa podszedł do mnie i mówi: „Dobrze, że ksiądz dzisiaj przyszedł do mnie. Mam prośbę”. Dał mi tę kartkę z adresem żony i powiedział, że mam się zaopiekować rodziną, że jak on wyjdzie z więzienia, to wszystko zwróci w przyszłości”30.
Po latach Jankowski powie dziennikarzowi, że zapytał Wałęsę, o co właściwie im chodzi. Wałęsa odparł, że o uwolnienie więźniów politycznych, o wolne związki zawodowe, o dostęp do radia i telewizji i tak dalej.
„No to ja mu powiedziałem, że będziemy kontynuowali strajk. I on mówi, że jak to ksiądz sobie wyobraża. A ja mówię: normalnie, zamkniemy bramę, ja będę odprawiał mszę, w poniedziałek się ludzie dołączą. Skoro idzie o takie sprawy, a nie materialne, no to będziemy kontynuowali ten strajk. Ja pomogę”31.
I jeszcze, jakby było mu mało zasług, dodał: „Poszliśmy wtenczas na salę BHP; stworzono komitet strajkowy. Komitet strajkowy z miejsca wydelegował delegacje do władz, oznajmiając, że strajk trwa nadal, że jutro będzie msza święta”32.
W ten sposób po latach ubarwia swoją rolę. W rzeczywistości podczas tego spotkania powiedział stoczniowcom, że decyzja biskupa jest taka, że msze mają się odbyć w kościołach. Zaprasza na jutro do św. Brygidy. Na zwykłą niedzielną mszę.
Jednak robotnicy są zdeterminowani. Minął pierwszy kryzys związany z podpisaniem porozumienia tylko przez Stocznię Gdańską. Zawiązał się i zaczyna działać MKS – Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Ksiądz Jankowski słyszy, że nie ma mowy o odwołaniu mszy albo przeniesieniu jej do kościoła poza stocznię. Co więcej, już nie tylko Stocznia im. Lenina domaga się nabożeństwa.
Do księdza Jankowskiego podchodzą robotnicy z innych zakładów. Otacza go coraz więcej ludzi. Na kaskach i ferszalunkach widzi różne symbole i napisy: Stocznia Północna, Stocznia „Remontowa”, Port Północny. Oni już nie proszą o mszę. Oni jej żądają. Przyszli ustalić godziny odprawienia. Po kolei, w każdym zakładzie.
Postawiony pod ścianą ksiądz Jankowski raz jeszcze wsiada w samochód i jedzie do biskupa. Jest tam między dziewiętnastą a dwudziestą. Zdaje mu relację ze spotkania ze stoczniowcami.
Prawdopodobnie biskup przeprasza księdza i przerywa na chwilę rozmowę. Jankowski wychodzi z gabinetu, a biskup każe wybrać numer wojewody. Tłumaczy, że ksiądz Jankowski jest pod presją zakładów pracy. Ale Jerzy Kołodziejski usztywnia swoje stanowisko. Nie ma ustępstw. Nie można odprawić mszy na terenie stoczni, choćby miał ją celebrować „rozsądny i odpowiedzialny ksiądz”.
„Wojewoda oświadczył, że w aktualnej sytuacji rozwiązywania się komitetów strajkowych nie ma on potrzeby odprawienia nabożeństw na terenach stoczniowych”33.
Wojewoda Kołodziejski świadomie wprowadza biskupa w błąd, mówiąc, że komitety strajkowe się rozwiązują. Tymczasem w stoczni obraduje Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, robotnicy się radykalizują, a komitety zawiązują się w kolejnych zakładach. Służba Bezpieczeństwa dobrze o tym wie.
Jednak biskup Kaczmarek kupuje blef wojewody. Na jego obronę można zapisać, że on nie ma tak dokładnych informacji jak władza.
„W związku z tym /10471/ polecił /11063/ odwołanie ustalonych terminów nabożeństw i odprawienie wieczornej mszy dla strajkujących w kościele /6727 B1/”34.
To kod kościoła św. Brygidy.
Ksiądz Jankowski wsiada w samochód i każe się wieźć do stoczni. Jest między młotem a kowadłem. Jak teraz wytłumaczyć robotnikom, że mszy jednak nie będzie?
Pod stocznię dojeżdża o godzinie dwudziestej pierwszej. Tam komunikuje zebranym decyzję biskupa.
Natychmiast zawiązuje się delegacja, która zamierza walczyć o mszę.
„Na moich oczach ołtarz na platformie rósł. Przywieziono krzyż, przywieziono portret papieża, który widocznie mieli już gdzieś przygotowany, portret Matki Bożej. Wróciłem do domu, żeby się przygotować na dziewiątą rano, ale czekałem jeszcze na delegację, która miała wrócić od władz wojewódzkich”35.
Jankowski odjeżdża do siebie, na ulicę Profesorską, na plebanię. Czeka.
NOCNA AKCJA
W delegacji na pewno są Anna Walentynowicz oraz Tadeusz Szczudłowski. O Walentynowicz pamiętają wszyscy nasi rozmówcy, bo to ona głównie przekonuje do mszy biskupa i pierwszego sekretarza PZPR Tadeusza Fiszbacha36.
Póki co delegacja idzie do księdza Jankowskiego. Nie prosi. Żąda mszy. Można mu nawet współczuć, bo kompletnie nie czuje się na siłach, by podjąć taką decyzję. Nie po dwóch wizytach u biskupa i wielu telefonach biskupa do wojewody. Mówi więc najprościej, jak można – decyzja należy do biskupa.
W takim razie delegacja jedzie do biskupa. Mają samochód wydany przez Komitet Strajkowy. Są pilnie obserwowani przez SB i MO. Nie tylko cel ich wyprawy jest niepewny, ale i sama droga.
Stocznia jest obstawiona zarówno radiowozami Milicji Obywatelskiej, jak i nieoznakowanymi samochodami Służby Bezpieczeństwa. Siedzą w nich funkcjonariusze z Biura „B” MSW (obserwacja), technicy z Biura „T”, zajmującego się podsłuchami, nagrywaniem i robieniem zdjęć i rozpracowujący strajk funkcjonariusze z Wydziału III MSW, zajmującego się opozycją. Do tego ci z Wydziału IV, kościelnego. Cała armia ludzi. Grafiki służby są rozpisane, zmiany co sześć–osiem godzin. Robią notatki. Piszą raporty. Dyktują do dyżurnego meldunki minutowe. Zwrotnie dostają decyzje.
Zatrzymywane są delegacje zakładów wjeżdżających na teren stoczni, dlatego czasem lepiej przyjść na piechotę, niby w tłumie obserwatorów. Kontrolowane są też samochody wyjeżdżające z ulotkami dla mieszkańców Trójmiasta i innych zakładów. Sprawdzony został nawet samochód z delegacją stoczniowców jadących na rozmowę do wicepremiera Jagielskiego.
Delegacja w sprawie mszy jedzie jednak do kurii. Póki co niezatrzymywana, ale pod czujnym okiem obserwatorów. Dostała naprędce nadany kryptonim i zgodnie z nim jest przekazywana z posterunku na posterunek. Pierwszy posterunek – „Brama”; to brama stoczni. Drugi – „Zieleniak”, charakterystyczny biurowiec przy wjeździe na główną arterię w stronę Wrzeszcza i Oliwy. Każdy punkt to najczęściej dwóch esbeków w nieoznakowanym samochodzie. Krótkofalówka do komunikacji z sąsiednim posterunkiem. Ręczna krótkofalówka ma zasięg około kilometra, zmieniający się w zależności od pogody. W takiej więc odległości jest następny patrol, oznakowany lub nie. Oznakowane wozy MO stoją na większych skrzyżowaniach i wiaduktach. Przez ręczne radia idą kolejne meldunki – kryptonim taki i taki minął posterunek taki i taki; udaje się w kierunku… – w tym wypadku wyjazdu na Wrzeszcz i Oliwę.
Pod kurią, tak jak pod stocznią, stoją nieoznakowane wozy SB. Funkcjonariusze meldują, że delegacja dociera do biskupa o godzinie dwudziestej trzeciej w nocy.
Biskup Kaczmarek kieruje kurią od 1971 roku. Wiele razy musiał brać pod uwagę stanowisko władz. Powodem kompromisów najczęściej są zgody na budowę nowych kościołów.
Jednak teraz stojący przed nim robotnicy są prawdziwym wyzwaniem. Musi się określić: jest ze strajkującymi czy umywa ręce. Zbyt szybka zgoda, ostentacyjne wejście księży do strajkującej stoczni, uroczysta msza – to za duże ryzyko.
30
P. Raina, Ks. Henryk Jankowski proboszcz parafii Św. Brygidy, dz. cyt., s. 9.
31
Tamże, s. 9.
32
Tamże, s. 9.
33
Meldunki operacyjne w bazie ESEZO za okres 1.07.1980–31.12.1980, meldunek z 16.08.1980, akta IPN GD 468/6, k. 49.
34
Tamże.
35
P. Raina, Ks. Henryk Jankowski proboszcz parafii Św. Brygidy, dz. cyt., s. 9.
36
Tadeusz Fiszbach – w latach 1975–1982 I sekretarz KW PZPR w Gdańsku.