Szkoła w domu. Julie Bogart
drogę, którą chcą podążać podczas zgłębienia interesującej je kwestii, nieustraszone w przyświecającym im przekonaniu, że mogą nauczyć się wszystkiego, czego tylko chcą. Mimo to rodzice się wahają. I ja też się wahałam. Chciałam wiedzieć, jak zyskać gwarancję, że moje dzieci uczą się wszystkiego, czego powinny. Musisz wykazać się odwagą, aby nauczyć się nowego sposobu patrzenia na edukację i wprowadzania jej w życie, nie tracąc przy tym wiary w to, że twoje pociechy wejdą w dorosłość przygotowane, aby zmierzyć się z wyzwaniami przyszłości.
Kilka lat temu, kiedy transmisje internetowe na żywo dopiero raczkowały, wygłosiłam krótki wykład zatytułowany Zaczarowana edukacja. Mówiłam o świecach i zaufaniu, o kontakcie wzrokowym i poczuciu humoru, przewidywalnych rutynach i wybornych niespodziankach, o odnajdywaniu przedmiotów szkolnych kryjących się w dziecięcych pasjach i zainteresowaniach, o odwadze do wymyślania edukacji na nowo. Wyjaśniłam, czego dowiodły badania: dzieci od urodzenia są zaangażowane w naukę, a rodzice skuteczniej niż ktokolwiek inny mogą wspierać i rozwijać ich naturalną skłonność do pogłębiania wiedzy. Zasady czarowania – dostrzeganie magii w procesie nauczania – pobudziły wyobraźnię tysięcy nauczycieli domowych.
Przekonywałam, że czarowanie wprowadza ciekawość, zachwyt i więź do wszystkich rodzajów nauki – zarówno w odniesieniu do tradycyjnych przedmiotów, takich jak matematyka czy historia, jak również do indywidualnych pasji, na przykład karate czy gier planszowych. Zaczarowana edukacja bazuje na prostym założeniu, że nauka rozkwita tak długo, jak długo rozkwitają nasze rodziny. Komplikacje pojawiają się wtedy, gdy to, co pozwala rozwijać skrzydła rodzicowi, jednocześnie podcina je dziecku. W tym iście donkiszotowskim zestawieniu zrzucamy na dzieci odpowiedzialność za zapewnienie edukacji gwarantującej przyjęcie na studia. Nic więc dziwnego, że to zadanie wydaje się prawdziwym wyzwaniem.
Wystarczy jednak wprowadzić kilka stosownych modyfikacji do tego, jak postrzegamy proces kształcenia, odnosimy się do naszego potomstwa i tworzymy zachęcający kontekst w naszych domach, aby całkowicie odmienić edukację naszych dzieci oraz nasze doświadczanie rodzicielstwa. Wspomniane zasady przynoszą ulgę, ponieważ są dopasowane do rytmu i charakteru wyłącznie twojej rodziny. Masz prawo wyzwolić się od surowej ideologii. I zrób to, proszę. Dla odmiany eksperymentuj i sprawdzaj, eksploruj i testuj, stosuj i odrzucaj sugestie zawarte w tej książce. Pozwól sobie na radość odkrywania – tego, jak jedna koncepcja roznieca kolejną i ukazuje całkiem nową perspektywę.
Aby zmaksymalizować wartość praktyk i postaw, którymi się dzielę, także ciebie zapraszam do wejścia w rolę odważnego ucznia. Bądź bacznym obserwatorem podczas swojej podróży – zwracaj uwagę na to, co rozbudza w tobie entuzjazm i wywołuje sceptycyzm. Koncentruj się na własnych reakcjach. Prowadź dziennik. Notuj pytania na marginesie. Odnajdź w sobie dziecko tęskniące zarówno za wolnością, jak i za wsparciem. Przekuwaj te doświadczenia w empatię wobec przygody edukacyjnej swoich dzieci.
Pisują do mnie rodziny, które wiele z tych strategii wprowadziły do swoich szkół domowych. W końcu udało im się ujrzeć własne dzieci szczęśliwe, chętne do nauki, a wcześniej takich zachowań próżno było u nich szukać. Rodzice korzystają z tych pokładów kreatywności i współczucia, które mają w sobie; odkrywają, jak uwolnić magię nauki bez względu na przedmiot; nadają rozmach edukacji swoich dzieci; przestają surowo się osądzać za niemożność dorównania fantazji. Rodzice dzieci kształcących się w tradycyjnych placówkach szkolnych, którzy stosują się do zasad odważnej edukacji i pielęgnują więzi rodzinne, też wzbogacają doświadczenia naukowe swych pociech.
Większość rodziców będących nauczycielami domowymi marzy o życiu w harmonii z dziećmi i o wspólnym przeżywaniu wspaniałości wszechświata, który tylko czeka na to, aby dać się odkryć. Masz pełne prawo mieć w tym swój udział już teraz. Gdy tylko skorzystasz z właściwości czarowania i połączysz się z sercami i umysłami dzieciaków, świat otworzy się przed tobą niczym książka opisująca twoją przygodę. Nauczanie stanie się przyjemnością, a zadowolenie twoich dzieci pojawi się w sposób naturalny. Oczywiście nie musisz stosować prezentowanych tutaj koncepcji i poglądów idealnie. Pozwól, aby transformacja dokonała się w tobie. Zrób wdech i wydech. Znajdź w sobie odwagę. Czytaj dalej. Sięgnij po ciastko.
Zaczynamy.
CZĘŚĆ
PIERWSZA
ZACZAROWANA
KRAINA NAUKI
Podejście do nauki wynosi się z domu – dzięki rodzicom, którzy tworzą atmosferę pozwalającą dzieciom odczuć, że są akceptowane takie, jakie są, oraz zapewniają im szczęśliwe doznania, łatwo dostępne narzędzia i rodzicielskie zaangażowanie. Na czym polega rola czarowania (inspirowania) w edukacji? Co sprawia, że nauka „rozpala w kimś płomień”? Co hamuje impuls do nauki? Jak nauczyciele domowi odkrywają szkolne przedmioty ukryte w zainteresowaniach dziecka?
ROZDZIAŁ 1
ZACZAROWANE ŻYCIE
Tworzenie zaplecza dla magii w naszych domach
Jesteśmy formą sztuki… Tworzymy środowisko, w którym muszą żyć inni ludzie. Musimy zdawać sobie sprawę, że to środowisko tworzone przez nasze własne «jestestwo» może wpływać na ludzi, którzy z nami mieszkają.
EDITH SCHAEFFER, THE HIDDEN ART OF HOMEMAKING
Pewnego dnia moja sąsiadka i towarzyszka broni na polu nauczania domowego, Dotty, podbiegła do leżącej na chodniku gałęzi – prawdziwej przeszkody dla pchanego przeze mnie wózka. Przystanęłam gwałtownie, porażona paniczną wizją mojego dziecka lądującego na betonie. Ale gdy tylko Dotty podniosła gałąź, odetchnęłam z ulgą. Byłam przekonana, że przyjaciółka oczyściła mi drogę, i poczułam dla niej wdzięczność. Ale kiedy dwie godziny później weszłam do jej mieszkania, na ścianie w salonie ujrzałam znajomą powykręcaną gałąź, która, artystycznie zawieszona, tworzyła trudny do zdefiniowania klimat, wprawiający w zdumienie czy też budzący zachwyt. I wszystko jasne. Dotty wcale nie przejmowała się moim wózkiem. Po prostu zmysł czarodziejki pozwolił jej dostrzec ścienną dekorację.
Mój wstęp do zaczarowanego życia zawdzięczam właśnie Dotty. Ona patrzy na świat inaczej niż większość z nas. Jej zdobyczne meble nigdy do siebie nie pasowały, a mimo to pozwalały gościom poczuć się miło i komfortowo. Rozłożyła wesołą ścierkę kuchenną na oparciu sofy zasypanej pękatymi poduchami. Zrobiła z materacy przytulne gniazdka, obok których poustawiała kosze pełne puzzli, klocków, filcowych lalek i zainstalowała magnetofon. Przeistoczyła szkaradny musztardowy fotel, jakby wyjęty z bajki o Jetsonach, w idealny akcent w szarym pokoju i skąpała go w mnóstwie puszystych koców, maskotek i ciepłego światła. Małe dzieci, spowite blaskiem żółtego tworzywa sztucznego, tuliły tam misie i przeglądały książki z obrazkami.
Pośrodku niewielkiego salonu (takiego miejsca, do którego zwykle zaprasza się gości) stał duży, solidny stół zagracony przyborami plastycznymi – pędzlami w różnych rozmiarach wetkniętymi w puszki, szklanymi słoiczkami po jedzeniu dla najmłodszych służącymi za pojemniki na wodę, ruchomymi oczkami, czyścikami do fajek, brokatem, najróżniejszymi klejami, papierem kolorowym i pakowym, farbami, modeliną, pastelami, flamastrami i nożyczkami dla lewo- i praworęcznych.