Schwytać szczęście. Dorota Milli

Schwytać szczęście - Dorota Milli


Скачать книгу
tylko pociągnęła Hanę za rękę przez pełną salę. Szukała wolnych miejsc, choć wszystkie ławy zajęto, podobnie jak stołki przy barze. Piątkowy wieczór był zakończeniem tygodnia pracy, swoistym początkiem wolności. Mieszkańcy czy weekendowi przyjezdni tłocznie wypełniali restauracje, puby i tawerny, szukając odskoczni od przetartych szlaków.

      – Nawet nie ma dla nas miejsca – jęczała Hana, pociągając nosem.

      – Proszę, jest, stolik.

      – Przy toalecie?!

      – Są dwa krzesła idealne dla nas i w odosobnieniu. – Liwia posadziła Hanę i popatrzyła jej w oczy. – Napijesz się czegoś? Bez alkoholu, którego zdecydowanie masz dosyć.

      – Wypiłam lampkę szampana, no może dwie, na imprezie firmowej i jedno piwo – broniła się Hana. – Nie moje, jego. Popełniłam błąd, nie lubię tego smaku, ale zrobiłam na złość. To była duża butelka, a ja rzadko pijam alkohol.

      – Rozumiem, że coś się stało? Porzucił cię mąż czy chłopak? A może to zwykła kłótnia i jutro na nowo będziecie się kochać?

      – Nie będziemy się kochać. To nie kłótnia, to koniec. Nie mam męża ani chłopaka, zostałam sama.

      – Nie uwierzę, zawsze wokół siebie miałaś wiele osób. Nigdy nie byłaś sama. – Liwia pamiętała wianuszek koleżanek, które otaczały Hanę, zawsze uśmiechniętą i optymistycznie nastawioną do życia. Podziwiała w niej tę radość, próbowała nawet naśladować koleżankę, ale na dłuższą metę nie potrafiła oszukiwać samej siebie. Nie widziały się od czasu zakończenia studiów, minęło raptem kilka lat, ale nie sądziła, by cokolwiek zniszczyło uśmiech Hany, która w pędzie i z odwagą rwała się do nowych wyzwań.

      – Dużo się zmieniło, zajęłam się swoimi sprawami. Teraz zostałam sama. Sama w pustym mieszkaniu.

      – Co robiłaś po studiach? – zapytała Liwia, chcąc odwrócić uwagę dziewczyny od bieżących spraw.

      – Znalazłam pracę, dobrą… Liwia, muszę się napić. Nie byłam przygotowana.

      – Na co?

      – Na to, co mnie spotkało. Świat wydawał się taki radosny, choć ty zawsze miałaś inne zdanie.

      – Potrafi być… radosny – wydusiła Liwia, mając nadzieję, że zabrzmiało przekonująco. Nie lubiła kłamać.

      – Próbujesz być miła. – Hana przyjrzała się dawnej koleżance ze studiów. Wypiękniała, a jej duże oczy w otoczeniu ciemnych rzęs i brwi nadały twarzy kruchości. Ubrana elegancko w ciemny kostium zdecydowanie nie pasowała do tego miejsca. – Co tu robisz?

      – Miałam spotkanie z klientem.

      – Tutaj? W piątek wieczorem? Czym się zajmujesz? Przepraszam, nie pamiętam, jakie miałaś plany?

      – Plany planami, a życie życiem, Hana.

      – Znowu zaczynasz? Słyszę, że nie wyleczyłaś się z tej dołującej przypadłości. Dziś potrzebuję radości. Zmieniłaś się, ale nie wewnętrznie.

      – Smutek też jest dobry, pozwala dostrzec jasne strony życia. Czy ty się zmieniłaś? – Liwia znów przyjrzała się znajomej, ale jej widok ją zmartwił. Hana, zawsze zadbana, z modną fryzurą dziś wyglądała jak kura domowa. Dziwnie po latach spotkać ulubienicę, do której się porównywała. Nie było już czego zazdrościć ani do kogo upodabniać. Zdecydowanie zamieniły się rolami.

      – Dziś mam gorszy dzień. Prawdę mówiąc, trwa od jakichś trzech tygodni. Jestem też cholernie zmęczona. Czuję się wykorzystana i porzucona – załkała głośno, z wdzięcznością przyjmując od Liwii chusteczkę.

      – Czasem trzeba trochę pocierpieć.

      – Naprawdę? Choć może i masz rację, nie potrzebuję pustych zapewnień, wiedząc, jak wygląda rzeczywistość.

      – Czego się napijesz, ja stawiam? – zaproponowała, gdy kelnerka podeszła do ich stolika.

      – Whisky z lodem.

      – Mówiłaś, że nie pijasz alkoholu?

      – Nie, ale dziś muszę. Whisky na pewno zabije smak piwa. Ze słomką do małych łyczków – dodała do zamówienia. – Widzisz, jaka jestem rozsądna?

      – Słomki nie potrzebujesz.

      – Potrzebuję. Proszę o słomkę – rzuciła z naciskiem do kelnerki.

      Liwia zamówiła wodę gazowaną, podkreślając, że bez słomki.

      – Czemu tak na mnie patrzysz? Co ja takiego zrobiłam? – Hanie nie spodobał się nieprzyjemny wzrok Liwii.

      – Słomki mają tu z plastiku, a musimy z niego rezygnować.

      – Stałaś się ekstremistą ekologicznym?

      – Każdy z nas powinien.

      – Liwia, nie sądzę, że walka z klimatem w moim obecnym stanie to dobry pomysł. Moje nadzieje spłonęły jak hektary puszczy w Amazonii. Jedno wielkie pogorzelisko.

      – Nie wszystko spłonęło, możemy jeszcze wiele uratować, jeśli się opamiętamy. U ciebie też się poprawi. Powiedz, co się stało? – zapytała z troską w głosie.

      Hana westchnęła, zastanawiając się, jak najlepiej ubrać w słowa swoją rozpacz. Ocknęła się, gdy kelnerka przyniosła napoje. Pod bacznym spojrzeniem Liwii odłożyła słomkę i zamoczyła usta w nieznośnie ostrym płynie. Przełknęła go jak niesmaczny syrop. Potrzebowała czegoś, co ją znieczuli, ale i pobudzi, a bursztynowy trunek był do tego idealny, choć niezbyt dobrze smakował.

      Popatrzyła w oczy Liwii, tak samo jak kiedyś spokojnie i ufne, ale i zwodnicze. To była najlepsza sztuczka dziewczyny, która bez oporów potrafiła wyciągać prawdę i jeszcze w subtelny sposób tworzyć najgorsze scenariusze. Hana jednak potrzebowała wsparcia, więc musiała jej wystarczyć największa pesymistka na świecie.

      ***

      – Nie wiem, od czego zacząć? – Hana skrzywiła się nie tylko z powodu smaku alkoholu, lecz także tego, co chciała wyznać. – Zaczęło się niewinnie, był piękny lutowy dzień i poranne pożegnanie pocałunkiem. Oczywiście w pośpiechu, bo w pracy musiałam być wcześniej, zazwyczaj jestem wcześniej, a wtedy tym bardziej, bo pracowaliśmy nad ważnym projektem. Naprawdę się przyłożyłam, dzień i noc nad nim siedziałam, musiałam dopiąć szczegóły na ostatni guzik, zależało mi przeokropnie. Miałam awansować, to był mój cel, odkąd zaczęłam tam pracować. – Przechyliła szklankę, biorąc szczodry łyk.

      – Nie wiem, czy nie odbiegasz od tematu… Odrobinę. – Liwia zabrała szklankę Hany i postawiła na stole. Czuła, że ten wieczór zamieni się w falę skarg Hany Swat. Liwia potrafiła wykręcić się od trudnych rozmów, ale tym razem chciała pomóc koleżance, a przez wzgląd na dawne czasy przynajmniej wysłuchać. Przeważyła też ciekawość, co stało się z dawną Haną, która radziła sobie w każdej sytuacji, a teraz przepełniała ją rozpacz.

      – Wręcz przeciwnie. Od tego się zaczęło. No, może nie od tego, ale to jest przyczyna. Cały czas mi to wytykał, ale czy to źle? Pamiętasz, jak wszystkie chciałyśmy osiągnąć sukces. Studiowałyśmy nauki społeczne, szeroki kierunek, lecz pełen możliwości. Naprawdę się poświęcałam.

      – Zawsze dawałaś z siebie sto procent, wszystkie akcje społeczne musiały być przez ciebie dopieszczone, dlatego zwykle kończyły się sukcesem.

      – Prawda, nie potrafiłam odpuścić i to moja zguba. Chyba że się mylę? Gubię się, może ty będziesz wiedzieć. Czy poświęcenie czasu dla pracy i kariery powoduje, że nie nadajesz się do związku? Czy musisz wybierać między pracą a miłością?

      – Myślę,


Скачать книгу