Gure. Katarzyna Mirgos
z tancerką Paquitą Verą, zabiła go. W jej obronie stanęły tysiące kobiet, którym bliski był los uwiedzionej, a następnie porzuconej kobiety61. Pomimo tego, że wskazywano na zdrady, a nawet przemoc, których dopuszczał się zamordowany mężczyzna wobec swojej partnerki, została ona skazana na osiem lat więzienia (jego zachowanie usprawiedliwiano natomiast, opisując je między innymi jako „rozrywki kawalera”)62. Zdarzały się i porwania, nierzadko uzgodnione pomiędzy młodymi. W taki sposób w XVI wieku z klasztoru uprowadzona została Isabel de Lobiano. Wydarzenie to poważnie nadszarpnęło reputację klasztoru63.
W tradycyjnej kulturze baskijskiej posiadanie dzieci stanowiło nadrzędną wartość i cel małżeństwa, a ich brak oznaczał tragedię ze względu na brak spadkobierców, tragedię, o którą obwiniano zwykle kobietę. Jednocześnie zdarzały się przypadki porzuceń, których ślad pozostał w niektórych nazwiskach. Nieznane dzieci często otrzymywały nazwiska toponimiczne, odnoszące się do miejsca, w którym je znaleziono (na przykład Bilbao czy Tolosa)64. Dziś Kraj Basków jest na czołowym miejscu w Europie pod względem niskiej dzietności.
W jednej z kawiarni w baskijskiej stolicy spotykam się z dwiema siostrami. Obie przekroczyły już siedemdziesiątkę, ale mają wiele energii i planów. To też kolejne kobiety, które wspominając czasy swojej młodości, przypadające na okres rządów Franco, powiedziały mi, że „były to ciemne czasy”. Nie powinno mnie to dziwić, wiem przecież, jak trudna była to epoka w hiszpańskiej historii, a jednak czuję się trochę zaskoczona. Tak jakby wspomnienie młodości zawsze musiało być związane z beztroską. W okresie frankistowskiej dyktatury przeznaczeniem kobiety miała być rola żony i matki, matki, dodajmy, jak największej liczby dzieci. Tymczasem współczesna Hiszpania uznawana jest za wzór otwartości i tolerancji i choć nie można generalizować, twierdząc, że przypadków dyskryminacji czy nietolerancji tu nie ma, to jednak konsekwentnie realizuje się politykę zmierzającą do równouprawnienia.
Z Itziar, poznaną za pośrednictwem grupy wspierającej pary jednopłciowe wychowujące dzieci, spotykam się na jednej ze stacji metra. Żartuje, że nie miała problemu z rozpoznaniem mnie ze względu na mój tak egzotyczny tu, słowiański wygląd. Siadamy w jednej z ulicznych kawiarni. Opowiada mi, że wraz ze swoją żoną wychowują adoptowane dzieci, chłopca i dziewczynkę. Maluchy mają dopiero kilka lat, pochodzą spoza Hiszpanii.
– Dzieci na jedną z nas mówią ama, a na drugą amatxu – na tę, która jest młodsza, same tak zaczęły.
Ama w języku baskijskim oznacza mamę, a amatxu – mamusię. Dla Itziar kluczowe jest to, aby wyposażyć dzieci w jak największą pewność siebie. Wyróżniają się wyglądem, są adoptowane, więc moja rozmówczyni uznaje, że mogą zetknąć się z dyskryminacją. W mniejszym stopniu jako czynnik mogący wpłynąć na to, jak są traktowane, postrzega to, że wychowują je dwie kobiety będące w związku małżeńskim.
– Oczywiście w szkole opowiedziałam o nas. Ale tam są różne rodziny, są dzieci wychowywane tylko przez jednego rodzica albo imigranci. Nasze dzieci nie czują się jak ktoś dziwny czy inny.
Czasem jednak o akceptację najtrudniej wśród najbliższych. A zmiany w sferze polityki czy oficjalnego dyskursu niekoniecznie powodują zmiany w powszechnej świadomości (choć mogą powodować ukrywanie poglądów, aby nie narażać się na krytykę). Inna z moich rozmówczyń stwierdziła, że choć dziś modne jest posiadanie wśród przyjaciół osób homoseksualnych, co ma stanowić wyraz otwartości jednostki, to jednak bywa, że gdy taka osoba jest członkiem najbliższej rodziny, tolerancji jest mniej.
Zdaniem Itziar jej matka bardziej kocha swoje rodzone wnuki, dzieci jej siostry. Ojca również wiele kosztowało zaakceptowanie sposobu, w jaki ona żyje, a zwłaszcza jej partnerki. Otwartej rozmowy między nimi na ten temat nie było, bliscy uświadamiali sobie stopniowo to, kim jest dla niej Marta. Ostatecznym potwierdzeniem była informacja o adopcji. Itziar wspomina, że na początku, wiele już lat temu, pojawiły się pewne drobne problemy urzędowe, ponieważ urzędniczka dopiero uczyła się tego, w jaki sposób traktować małżeństwa jednopłciowe, ale poza tym nie odczuła żadnej instytucjonalnej dyskryminacji. Przypomina sobie tylko podręczniki do języka angielskiego, w których rodzina, jeden z pierwszych tematów do nauki, przedstawiona była w sposób konwencjonalny, jednoznaczny. Stało się to jednak impulsem do dyskusji w grupie. Myślę o tym, jak wygląda to w Polsce. Jak daleko jesteśmy jeszcze od rodzajów dyskusji, które tu są na porządku dziennym. Podczas gdy w Baskonii rozważa się etyczny wymiar surogacji czy problemy transpłciowych dzieci, polska koleżanka mieszkająca na emigracji obawia się przyjechać do rodziny z wizytą, a na ulicy trzymać za rękę swoją dziewczynę. Niezwykłe jest zarazem to, jak wielka zmiana zaszła w Hiszpanii pod tym względem w tak niedługim czasie, w ciągu życia jednego pokolenia, pamiętającego sztywną moralność frankizmu, a dziś obserwującego coraz większą i coraz bardziej akceptowaną różnorodność form relacji uczuciowych.
Jakie są współczesne baskijskie rodziny? Ostatnie badania wskazują na wzrost liczby gospodarstw jednoosobowych. Alizia jest jedną z tych starszych kobiet, które żyją samotnie. Jej mieszkanie jest bardzo duże, ma aż trzy sypialnie, co w jej obecnej sytuacji stanowi niepotrzebny luksus i problem. Sprzątanie z każdym kolejnym rokiem oznacza coraz większy wysiłek.
– Starość to koszmar – mówi bez ogródek. Wymienia dolegliwości i ograniczenia starzejącego się ciała, a jednocześnie ze wszystkich sił trzyma się dawnych przyzwyczajeń. Na szczęście ma wokół bliskich ludzi, rodzinę, kilka przyjaciółek, żyje w mieście, którego częścią się czuje.
Wśród osób samotnych wiele jest też ludzi młodych lub będących w średnim wieku. Martín i jego dziewczyna Ainhoa będący w kilkuletnim związku od początku mają osobne mieszkania. Mówią, że potrzebują samotności, choć na pewnym etapie każde z nich proponowało zamieszkanie razem. Dziś oboje podkreślają, że codzienne życie razem byłoby nieznośne – chodzą spać o różnych porach, mają inne przyzwyczajenia i potrzeby. Dzieci nie planują. Txabi, wdowiec, w kolejnym związku, również nie zdecydował się na prowadzenie wspólnego gospodarstwa domowego z kolejną partnerką. Dziś życie w pojedynkę nie oznacza już, jak się zauważa, życia samotnie. Specyfika życia społecznego w Kraju Basków – powszechność kuadrilli, grup przyjaciół (powstają one często już we wczesnym dzieciństwie, a ich członkowie spotykają się regularnie przez całe życie), a także przyzwyczajenie do spędzania czasu poza domem – sprawia, że osoba mieszkająca samotnie w mniejszym stopniu niż w Polsce narażona jest na izolację czy wykluczenie. W barach często spotykam grupki starszych osób grających w tutejszą grę karcianą – mus. Jednak z drugiej strony zdarzają się też sytuacje takie jak w 2019 roku w Bilbo, gdy w jednym z mieszkań dopiero po pewnym czasie odkryto ciała dwóch starszych kobiet. Były spokrewnione – pierwsza, osiemdziesięcioletnia, była przykuta do łóżka, druga, mająca sześćdziesiąt lat, zajmowała się nią. Gdy niespodziewanie zmarła, był to wyrok śmierci również dla jej pozbawionej pomocy ciotki65.
Wiele baskijskich par mieszka razem bez ślubu. Podjęcie decyzji o sformalizowaniu związku często wiąże się z pragnieniem starania się o dziecko. Jak powiedziała mi Naia, w większości przypadków mniej więcej rok po ślubie małżonkowie stają się rodzicami. Ale wiek, przede wszystkim matek, w którym decydują się na pierwsze dziecko, systematycznie się przesuwa. Dziś średnia to trzydzieści dwa lata, choć nierzadko dopiero po ukończeniu trzydziestego piątego roku życia kobieta zaczyna zastanawiać się nad powiększeniem rodziny. Dziecko, choć zaplanowane i wyczekane, nierzadko oznacza domową rewolucję. Roberto zauważył żartobliwie, że niezwykłe jest to, jak wielu młodych ojców nagle zaczyna regularnie uprawiać sport i koniecznie musi często wychodzić do siłowni lub pobiegać, choć przed narodzinami dziecka nie mieli takiego zwyczaju.
Liczne baskijskie imiona mają związek nie tylko z naturą i jej siłami – stąd Lur (Ziemia), Hodei (Chmura), Ibai (Rzeka), Itxaso (Morze) czy Arkaitz (Skała) – ale i konkretnymi miejscami lokalnego