Gure. Katarzyna Mirgos
noc, którą spędziłam w baserri znajomych, starym domu znacznych rozmiarów, zamieszkanym, ze względu na koszty, jedynie w niewielkiej części, podczas gdy pozostałe, zarastając pajęczynami, stawały się siedzibą ptaków, miejscem kocich spacerów i polowań. Inna, do której zaprosił mnie jeden z przyjaciół, zachwyciła mnie niezwykle długim stołem. Przy takim dla każdego znajdzie się miejsce.
Rodzina stanowi szczególny element baskijskiego światopoglądu. A jednak na idealnym obrazie rodziny z baserri było wiele rys. Ciężka praca, presja tradycji, brak miejsca na własne wybory, niewielka tolerancja dla tych, którzy nie respektują ustalonych zasad. Wreszcie rywalizacja, bo gospodarstwo dziedziczyło tylko jedno z dzieci. Interesująca wystawa dotycząca tradycyjnych baskijskich gospodarstw została zorganizowana w poświęconym im muzeum ulokowanym, a jakże, w szesnastowiecznym domostwie (wykorzystanym zresztą na planie filmu Olbrzym). Autor fotografii przedstawił tylną część baserri, ukazując ich inne, zupełnie nowe oblicze. A może wskazując na to, że za archetypowym obrazem i popularnym wyobrażeniem kryje się znacznie więcej i właśnie temu, co niewidoczne na pierwszy rzut oka, warto się przyjrzeć.
Spotykam się ze starszym małżeństwem wychowanym w baserriak. Na ścianie fotografia gospodarstwa, które opuścili, przenosząc się do miasta. Przy kuchennym stole, na którym stoi świeżo upieczony biszkopt, słucham opowieści o ich dzieciństwie i młodości, historii o cyklicznych dyskusjach pomiędzy duchownym i lokalnym anarchistą, o świętowaniu niedzieli i codziennych obowiązkach.
– Wydaje się, jakby to było sto lat temu! – stwierdza nagle ich czterdziestoletni syn.
Przepis na biszkopt, który zawsze się udaje:
Składniki:
2 jajka
1 kubeczek (ok. 150 g) jogurtu naturalnego
2 kubeczki cukru (miarką jest kubeczek po jogurcie)
3 kubeczki mąki
½ kubeczka oleju
proszek do pieczenia
Wszystkie składniki wymieszać. Blachę do ciasta wysmarować olejem. Można dodać rodzynki, kakao, cynamon, orzechy, banana. Piec około 50 minut w temperaturze 150 stopni Celsjusza.
W baserriak istniał dość sztywny podział ról. Nie tylko w zakresie obowiązków domowych, takich jak gotowanie, opieka nad dziećmi i zwierzętami, sfera sakralna czy praca w polu. Miejsce kobiety było przede wszystkim w domu, za kontakt ze światem zewnętrznym zaś odpowiadał mężczyzna. Tak jak w znanej baskijskiej piosence:
Aita semeak tabernan daude
Ama alabak jokoan
Ojciec z synami są w barze,
matka bawi się z córkami
Kobiecą przestrzenią z pewnością nie była taberna – knajpa. Stąd też dopiero od niedawna kobiety uczestniczą w konkursach bertso, improwizowanych utworów śpiewanych, które tradycyjnie powstawały właśnie podczas spotkań i kolacji w barach, ewentualnie uroczystości na placach[14].
W ostatnim czasie coraz częściej mówi się o niezauważonej roli kobiety w baskijskim gospodarstwie, o jej niewidzialności. W 2018 roku na ulicy w niewielkiej miejscowości Azkoitia powstał mural, który w zamierzeniu jego twórczyni Udane Juaristi miał być hołdem oddanym gospodarzom, a zwłaszcza kobietom („Baserritarrei, eta bereziki emakumei”). Przedstawia on starszą kobietę, taką jak te, które na pobliskim targu wystawiają na sprzedaż produkty ze swojego gospodarstwa. Jej pierwowzorem była prababcia artystki56.
Jeden z moich rozmówców powiedział, że jego matka, odchodząc z baserri i przenosząc się do miasta, zyskała wolność.
W małym domu kultury w biskajskim miasteczku odbywa się pokaz filmu Krwawe gody w reżyserii Pauli Ortiz, na motywach dzieła Federico Garcíi Lorki pod tym samym tytułem. Na projekcji duże audytorium, średnia wieku widzów to jakieś sześćdziesiąt lat, po pokazie burzliwa dyskusja. To opowieść o presji otoczenia, zobowiązaniu wobec rodziny, trudnych decyzjach, a przede wszystkim o wielkiej miłości i namiętności. Wszystko umiejscowione w scenerii hiszpańskiego południa. Zastanawiam się, czy podobna historia mogłaby się zdarzyć w baskijskiej baserri. Baskowie bynajmniej nie mają opinii romantyków. Wiele jest żartów na ten temat. Niektórzy złośliwie dodawali, że język baskijski nie nadaje się do miłosnych wyznań. Uczucie można jednak wyrażać na wiele sposobów. Choćby poprzez gest, jakim ojciec rybak żegnał się z córką, zrozumiały tylko dla nich dwojga57.
W przeszłości zawarcie małżeństwa niekoniecznie wiązało się z uczuciem. Zresztą nawet baskijskie powiedzenie ostrzegało przed związkiem z miłości (Ezkontza amodiozko, bizitza dolorezko [Ślub z miłości, życie w boleści]). Opowieści o lamiach, istotach przypominających piękne kobiety (poza stopami podobnymi do ptasich), w których czasem zakochiwali się mężczyźni, kończyły się zwykle cierpieniem i śmiercią. Ostrzegały tym samym przed szukaniem partnera poza własną społecznością. Strategie matrymonialne często miały związek z sytuacją ekonomiczną i relacjami pomiędzy dwiema rodzinami. Pedro Berriochoa Azcárate, przyglądający się sytuacji baserriak na przełomie XIX i XX wieku, zauważa, że pożądanym modelem (choćby ze względu na posag) były podwójne małżeństwa, jednocześnie aranżowane dwa związki pomiędzy młodymi z dwóch gospodarstw (truke ezkontza). Co więcej, wybór partnera czy partnerki dla spadkobiercy lub spadkobierczyni (dziedziczyło jedno dziecko, nie zawsze najstarszy syn) miał istotne znaczenie również dla rodziców, którzy mieszkali w tym samym gospodarstwie i pod opieką młodych gospodarzy spędzali swoją starość58.
W lipcu w Orio zorganizowano inscenizację tradycyjnej baskijskiej uroczystości ślubnej. Mieszkańcy wzięli w niej udział nie tylko jako uczestnicy, ale i widzowie. Jedna z kobiet grająca rolę gościa weselnego staje obok mnie, żeby zamienić kilka słów z napotkaną koleżanką. Mówi:
– Miałam w domu wszystkie potrzebne rekwizyty, cały ten strój. Dlatego kiedy zaproponowali mi udział, pomyślałam: czemu nie.
Uczestnicy w strojach z epoki pozują przed kościołem. Na wozie ciągniętym przez ustrojone woły leżą skrzynie z posagiem. Towarzyszą temu muzyka i tańce[15]. Można mieć wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie, choć tradycyjne wesela organizowano zwykle jesienią, nie w letnich, pełnych pracy miesiącach. Niektóre trwały nawet trzy dni i były okazją do świętowania nie tylko dla rodziny, ale i dla całej wsi59.
Wielu Basków mówiło mi o charakterystycznej dla tutejszych relacji powściągliwości. Niektórzy nigdy nie widzieli, by ich rodzice się całowali lub przytulali, by dziadkowie rozmawiali o czymś innym niż codzienne sprawy gospodarstwa. Ci ludzie przyznawali, że trudno im okazywać uczucia albo zbliżyć się do osoby, która jest dla nich atrakcyjna. Pamiętam mężczyznę, który zdał sobie sprawę, że nie wie, jak brzmi „kocham cię” w jego dialekcie, ponieważ nigdy tych słów nie słyszał. Albo kobietę, która powiedziała, że dziwi ją wyznawanie sobie uczuć w audycji radiowej czy publicznie. Podała przykład hiszpańskojęzycznej matki, która w bibliotece mówiła dziecku, że bardzo je kocha, i przyznała, że wydało jej się to niewłaściwe i powierzchowne. A jednak wśród baskijskich utworów znajdziemy przepiękne i czułe teksty. Manex Erdozainzi-Etxart zastanawiał się nad tym, jaki kolor przybiorą oczy jego ukochanej w świetle księżyca, jaka będzie ich barwa, gdy zmiesza się z księżycowym światłem60. O ukochanej dziewczynie z rodzimego miasteczka (Nere herriko neskatxa maite) śpiewał Benito Lertxundi. O nim moja siedemdziesięcioletnia rozmówczyni mówiła, że jej przyjaciółki zachwycała jego uroda, w czasie gdy całe ich pokolenie było młode, że wszystkie one były w nim zakochane. Tę piosenkę