Krawędź wieczności. Ken Follett

Krawędź wieczności - Ken Follett


Скачать книгу
nas z kłopotliwej sytuacji.

      – Chodziło mi o to, byśmy nie stracili ich poparcia w następnej kampanii – dodał George.

      Bobby przez chwilę usiłował ogarnąć przebieg wydarzeń.

      – Powiedziałeś im, że chcę z nimi pogadać. To był sposób na to, by nie pojawili się na zdjęciach z prezydentem.

      – Tak – odparł George.

      – Wykazałeś dobry refleks – pochwalił go prezydent.

      Wyraz twarzy Roberta uległ zmianie. Po chwili parsknął śmiechem, a pozostali także się przyłączyli. Potem położył rękę na ramieniu George’a.

      Ten nadal czuł się niepewnie. Jeszcze przed chwilą myślał, że wyleci z pracy.

      – No to jesteś swój chłop! – orzekł Bobby.

      George uprzytomnił sobie, że został dopuszczony do ścisłego grona. Przeniknęło go poczucie wielkiej ulgi.

      Jednakże nie było w nim dumy. Za pomocą drobnego fortelu dopomógł prezydentowi, który postanowił podlizywać się krzewicielom uprzedzeń rasowych. Najchętniej umyłby teraz ręce.

      Nagle George spostrzegł zachmurzone oblicze Dennisa Wilsona i od razu zrobiło mu się lepiej.

      ROZDZIAŁ 10

      W sierpniu Rebeccę powtórnie zawezwano do siedziby tajnej policji.

      Z lękiem dociekała, czego tym razem chce od niej Stasi. Bezpieka już zrujnowała jej życie. Wciągnęli ją w lipne małżeństwo, a teraz nie mogła znaleźć pracy. Było jasne, że szkoły dostały zakaz jej zatrudniania. Co jeszcze mogą zrobić? Bo chyba tajniacy nie zamkną jej w więzieniu, skoro już jest ich ofiarą?

      Owszem, Stasi mogło zrobić wszystko, czego zapragnęło.

      To był upalny dzień w Berlinie. Rebecca wsiadła do autobusu. Nowa kwatera główna była tak odrażająca jak formacja, która ją zajmowała: wyglądała niczym betonowe pudło. Jej wnętrze zapełniali ludzie o kanciastych umysłach. Rebeccę skierowano do windy i zawieziono pod eskortą na górę, gdzie poprowadzono ją korytarzami pomalowanymi na musztardowy kolor, lecz tym razem zamiast do pokoju przesłuchań trafiła do gabinetu. Czekał tam na nią jej mąż Hans. Kiedy go ujrzała, przeraźliwy lęk ustąpił miejsca jeszcze większej złości. Miał władzę i mógł wyrządzić jej krzywdę, lecz czuła się zbyt rozgniewana, żeby się przed nim korzyć.

      Był ubrany w nowy niebieskoszary garnitur, którego wcześniej nie widziała. Gabinet wyglądał na przestronny, z dwoma oknami i nowoczesnym wyposażeniem. Hans zajmował więc wyższe stanowisko, niż sądziła.

      Rebecca potrzebowała czasu na zebranie myśli.

      – Spodziewałam się sierżanta Scholza.

      Hans odwrócił głowę.

      – Nie nadawał się do służby bezpieczeństwa.

      Zorientowała się, że coś przed nią ukrywa. Prawdopodobnie Scholz został zwolniony albo zdegradowany i przeniesiony do drogówki.

      – Pewnie popełnił błąd, przesłuchując mnie w siedzibie Stasi, a nie na posterunku policji.

      – W ogóle nie powinien był cię przesłuchiwać. Siadaj. – Hans wskazał krzesło przed swoim dużym brzydkim biurkiem.

      Mebel wykonano z metalowych rurek i twardego pomarańczowego tworzywa sztucznego. Rebecca domyślała się, że chodziło o to, by zwiększyć poczucie dyskomfortu ofiar. Nie usiadła, lecz podeszła do okna i wyjrzała na parking.

      – Zmarnowałeś swój czas, co? Tyle zachodu tylko po to, by śledzić moją rodzinę, i nie wykryłeś ani jednego szpiega czy sabotażysty. – Odwróciła się do męża. – Szefowie muszą być na ciebie wściekli.

      – Wprost przeciwnie. Operacja uważana jest za jedną z najskuteczniejszych, jakie Stasi kiedykolwiek przeprowadziło.

      Rebecca nie rozumiała, jak to możliwe.

      – Przecież nie dowiedziałeś się niczego ciekawego.

      – Moja ekipa sporządziła wykaz wszystkich socjaldemokratów w Niemieckiej Republice Demokratycznej – oznajmił z dumą. – Kluczowe informacje pochodzą z twojego domu. Twoi rodzice znają wszystkich najważniejszych reakcjonistów, wielu tam bywało.

      Rebecca zmarszczyła czoło. Owszem, większość osób odwiedzających rodziców należała kiedyś do partii socjaldemokratycznej, to było naturalne.

      – Ale to tylko znajomi – podkreśliła.

      Hans parsknął szyderczym śmiechem.

      – Tylko znajomi! Daj spokój, wiem, że nie uważasz nas za tytanów intelektu, wiele razy to mówiłaś, kiedy razem mieszkaliśmy, ale nie jesteśmy do cna bezmyślni.

      Rebecce przyszło do głowy, że Hans i wszyscy agenci bezpieki mieli obowiązek wierzyć – albo udawać, że wierzą – w istnienie perfidnych spisków wymierzonych we władze kraju. W przeciwnym razie ich robota nie miałaby sensu. Tak więc Hans stworzył wyimaginowaną siatkę socjaldemokratów powiązaną z domem rodzinnym Francków, dążącą do obalenia komunistycznego rządu.

      Gdybyż to była prawda!

      – Oczywiście nie planowałem, że się z tobą ożenię – ciągnął Hans. – To miał być tylko flirt. Chodziło o to, bym dostał się do waszego domu.

      – Moje oświadczyny musiały was postawić w trudnej sytuacji.

      – Wszystko szło dobrze, informacje, które zdobywałem, miały kluczową wagę. Każda osoba, którą u was zauważyłem, prowadziła nas do kolejnych socjaldemokratów. Gdybym się uchylił, odciąłbym się od źródła.

      – Wykazałeś się wielką dzielnością – zadrwiła Rebecca. – Pewnie pękasz z dumy.

      Przyglądał się jej i przez chwilę nie mogła odczytać jego zamiarów. Coś chodziło mu po głowie, a ona nie wiedziała co. Przemknęło jej przez myśl, że chce ją objąć lub pocałować. Dostała gęsiej skórki. Hans potrząsnął głową, jakby próbował rozjaśnić myśli.

      – Nie spotkaliśmy się po to, by rozmawiać o małżeństwie – oznajmił z irytacją.

      – A więc po co?

      – Spowodowałaś incydent w biurze pośrednictwa pracy.

      – Incydent? Zapytałam faceta stojącego przede mną w kolejce, od jak dawna jest bezrobotny. Baba w okienku wstała i wrzasnęła: „W krajach komunistycznych nie ma bezrobocia!”. Spojrzałam na tych, którzy stali przede mną, i parsknęłam śmiechem. To ma być incydent?

      – Śmiałaś się histerycznie i nie chciałaś przestać, potem wyrzucono cię z budynku.

      – Faktycznie nie mogłam przestać. To, co powiedziała ta kobieta, było absurdalne.

      – To żaden absurd! – Hans grzebał palcami w paczce papierosów f6. Tak jak każdy drań, denerwował się, kiedy ktoś mu się postawił. – Urzędniczka miała rację. W Niemieckiej Republice Demokratycznej nikomu nie brakuje pracy. Komunizm rozwiązał problem bezrobocia.

      – Przestań, proszę – rzuciła. – Bo znów zacznę się śmiać i stąd także trzeba będzie mnie wyrzucić.

      – Drwiny nie wyjdą ci na dobre.

      Na ścianie wisiało oprawione w ramkę zdjęcie, na którym Walter Ulbricht, przywódca Niemiec Wschodnich, ściskał rękę Hansa. Ulbricht był łysy, miał niewielką bródkę i wąsy i zdradzał nieco komiczne podobieństwo do Lenina.

      –


Скачать книгу