Krawędź wieczności. Ken Follett

Krawędź wieczności - Ken Follett


Скачать книгу
dnia zwolnienia lekarskiego. Dostałam awans i przydzielono mi dodatkowe obowiązki, między innymi nadzór nad nowymi nauczycielami. Nagle dowiaduję się, że mój mąż to szpieg Stasi, i wkrótce potem wylatuję z pracy. Od tego czasu byłam na sześciu rozmowach kwalifikacyjnych. Każda szkoła chciała, bym czym prędzej rozpoczęła zajęcia. A później za każdym razem, nie podając powodu, przysyłali mi list z informacją, że nie mogą zaoferować mi stanowiska. Wiesz może dlaczego?

      – Nikt nie chce cię przyjąć.

      – Każdy chce mnie przyjąć. Jestem dobrą nauczycielką.

      – Nie jesteś wiarygodna ideologicznie. Mogłabyś mieć zły wpływ na podatną młodzież.

      – Od poprzedniego pracodawcy dostałam wyśmienitą opinię.

      – To znaczy od Bernda Helda. On także jest przedmiotem śledztwa, z tych samych przyczyn.

      Rebecca poczuła zimny dreszcz w piersi, ale starała się niczego po sobie nie pokazać. To byłoby straszne, gdyby tak dobry i uzdolniony człowiek jak Bernd wpadł w tarapaty z jej powodu. Muszę go ostrzec, pomyślała.

      Nie zdołała zmylić Hansa.

      – Ta informacja wstrząsnęła tobą, co? Zawsze miałem wobec niego podejrzenia. Lubiłaś go.

      – Marzył mu się romans ze mną – przyznała Rebecca. – Ale ja nie chciałam cię zdradzać, wyobraź sobie.

      – Dowiedziałbym się.

      – Jednak to ja się dowiedziałam.

      – Spełniałem swój obowiązek.

      – Więc teraz pilnujesz, żebym nie dostała pracy, i oskarżasz o to, że jestem pasożytem. Co mam zrobić, wynieść się na Zachód?

      – Emigracja bez zezwolenia to przestępstwo.

      – Bardzo wielu tak robi! Słyszałam, że liczba emigrantów wzrosła do prawie tysiąca dziennie. Nauczyciele, lekarze, inżynierowie, nawet policjanci. Och! – Nagle Rebeccę olśniło. – Czy tak postąpił sierżant Scholz?

      Było widać, że Hans czuje się nieswojo.

      – Nie twoja sprawa.

      – Widzę to po twojej twarzy. A więc Scholz przeszedł na Zachód. Dlaczego ci wszyscy ludzie łamią prawo, jak sądzisz? Czy dlatego, że chcą żyć w kraju, w którym są wolne wybory i tym podobne?

      – Wolne wybory dały nam Hitlera! – odparował gniewnie. – Czy tego chcą ci ludzie?

      – Może nie chcą mieszkać w kraju, w którym tajnej policji wolno robić wszystko, na co przyjdzie jej ochota. Wyobrażasz sobie, jak niepewnie można się czuć w takiej sytuacji.

      – Dotyczy to tylko tych, którzy mają coś złego do ukrycia!

      – A jaki jest mój sekret, Hans? No, przecież ty musisz wiedzieć.

      – Jesteś pasożytem społecznym.

      – Więc uniemożliwiasz mi zdobycie pracy, a później grozisz więzieniem za to, że jej nie mam. Przypuszczam, że trafiłabym do obozu pracy, prawda? Wtedy miałabym robotę, tyle że by mi za nią nie płacono. Uwielbiam komunizm, jest taki logiczny! Ciekawe tylko, dlaczego ludzie tak desperacko przed nim wieją?

      – Twoja matka wiele razy mi mówiła, że nigdy nie wyemigruje na Zachód. Uważałaby to za rejteradę.

      Rebecca nie wiedziała, do czego zmierza jej mąż.

      – I co z tego…?

      – Jeśli popełnisz przestępstwo nielegalnej emigracji, nigdy nie będziesz mogła wrócić.

      Teraz już Rebecca przeczuwała, co za chwilę usłyszy. Ogarnęła ją rozpacz.

      – Nigdy więcej nie ujrzysz rodziny – zawyrokował triumfalnie Hans.

      *

      Zdruzgotana, wyszła z budynku i stanęła na przystanku. Jakkolwiek by na to patrzeć, była skazana na utratę albo rodziny, albo wolności.

      W poczuciu przygnębienia wsiadła do autobusu i pojechała do szkoły, w której kiedyś pracowała. Tęsknota runęła na nią z przemożną siłą, gdy tylko Rebecca znalazła się w środku: usłyszała rozmowy młodych ludzi, zapach kredy i środków czystości, zobaczyła tablice ogłoszeń, buty piłkarskie i napis Nie biegać. Nagle uprzytomniła sobie, jaka była szczęśliwa jako nauczycielka. Wykonywała niesłychanie ważną pracę i była w niej dobra. Nie mogła znieść myśli, że przyjdzie jej z tego zrezygnować.

      Bernd był w gabinecie dyrektora, miał na sobie czarny garnitur ze sztruksu. Materiał był wytarty, lecz Bernd bardzo dobrze wyglądał w tym kolorze. Na widok Rebekki cały się rozpromienił.

      – Mianowali cię dyrektorem? – spytała, mimo że mogła się domyślić odpowiedzi.

      – To nigdy nie nastąpi. Ale robię swoje, i to z przyjemnością. Nasz dawny dyrektor Anselm kieruje dużą szkołą w Hamburgu i zarabia dwa razy tyle, ile miał u nas. A co u ciebie? Siadaj.

      Opowiedziała mu o rozmowach kwalifikacyjnych.

      – Zemsta Hansa. Niepotrzebnie wyrzuciłam przez okno ten zakichany model z zapałek.

      – Może nie o to chodzi. Widywałem takie sytuacje. Człowiek nienawidzi osoby, którą skrzywdził… to swoisty paradoks. Myślę, że powodem jest to, że ofiara nieustannie przypomina mu o jego niegodziwości.

      Bernd był bardzo mądry, tęskniła za nim.

      – Obawiam się, że ciebie także może nienawidzić. Powiedział, że jesteś przedmiotem śledztwa z powodu nieprawomyślności ideologicznej, ponieważ napisałeś mi doskonałą opinię.

      – O cholera. – Bernd potarł ręką bliznę na czole. To zawsze był znak, że coś go trapi. Utarczki ze Stasi nigdy nie kończyły się pomyślnie.

      – Przykro mi.

      – Niepotrzebnie. Cieszę się, że napisałem ci tę opinię, zrobiłbym to ponownie. Ktoś w tym parszywym kraju musi mówić prawdę.

      – Poza tym Hans jakoś wykombinował, że… pociągałam cię.

      – Jest zazdrosny?

      – Trudno to pojąć, prawda?

      – Bynajmniej. Nawet szpieg musiał coś do ciebie poczuć.

      – Nie pleć bzdur.

      – Po to przyszłaś? – chciał wiedzieć Bernd. – Żeby mnie ostrzec?

      – I jeszcze po to, by powiedzieć… – musiała zachować dyskrecję, nawet wobec niego – że prawdopodobnie przez jakiś czas mnie nie zobaczysz.

      – Ach. – Skinął głową ze zrozumieniem.

      Ci, którzy przechodzili na Zachód, rzadko to zapowiadali. Można było trafić do aresztu za samo planowanie ucieczki. Ten zaś, kto dowiedział się o takich planach i nie doniósł policji, popełniał przestępstwo. Tak więc nikt poza rodziną nie chciał mieć tak obciążającej wiedzy.

      Rebecca wstała.

      – Dziękuję za przyjaźń, którą mnie obdarzyłeś.

      Bernd obszedł biurko i ujął jej dłonie.

      – Nie, to ja ci dziękuję. I życzę powodzenia.

      – Ja tobie także.

      Uprzytomniła sobie, że podświadomie już podjęła decyzję o przejściu na Zachód. Właśnie myślała o tym z zaskoczeniem i niepokojem, gdy Bernd nieoczekiwanie schylił głowę i ją pocałował.

      Tego się nie spodziewała. To był delikatny pocałunek. Dotknął ustami


Скачать книгу