Niespokojna krew. Роберт Гэлбрейт
się drzwi do salonu.
– Jeszcze herbaty? – spytała pani Gupta, po czym zabrała tacę i stygnący dzbanek, mówiąc Strike’owi, który wstał, by jej pomóc, żeby usiadł z powrotem i przestał się wygłupiać.
– Moglibyśmy wrócić do dnia, w którym zniknęła Margot, doktorze? – spytał Strike, gdy pani domu wyszła.
Filigranowy lekarz zebrał się w sobie.
– Oczywiście – powiedział. – Ale muszę pana uprzedzić, że to, co dziś pamiętam z tego dnia, to w większości relacja, którą przekazałem wtedy policji. Rozumie pan? Moje wspomnienia są mgliste. Pamiętam głównie to, co powiedziałem śledczemu.
Strike pomyślał, że to niezwykle przenikliwa uwaga jak na świadka. Miał doświadczenie w spisywaniu zeznań i wiedział, jak bardzo ludzie przywiązują się do pierwszej podanej relacji oraz że jeśli zostały wtedy pominięte jakieś cenne informacje, często przepadały bezpowrotnie pod wersją sformalizowaną, uważaną odtąd za wspomnienie oparte na faktach.
– W porządku – powiedział do Gupty. – Interesuje mnie wszystko, co pan pamięta.
– Cóż, to był zupełnie zwyczajny dzień – powiedział Gupta. – Z tą drobną różnicą, że jedna z dziewczyn w recepcji miała umówioną wizytę u dentysty i wyszła o wpół do trzeciej. Irene. My, lekarze, pracowaliśmy jak zwykle w swoich gabinetach. Do wpół do trzeciej obie dziewczyny były w recepcji, ale po wyjściu Irene Gloria została tam sama. Dorothy siedziała przy biurku do piątej, bo zwykle właśnie o tej godzinie kończyła pracę. Janice była w przychodni do pory lanczu, a po południu zaczęła wizyty domowe, co było działaniem rutynowym. Dwa razy widziałem Margot na zapleczu, gdzie mieliśmy może niezupełnie kuchnię, ale coś w rodzaju aneksu z czajnikiem i lodówką. Była zadowolona z wyniku Wilsona.
– Kogo?
– Harolda Wilsona – powiedział Gupta z uśmiechem. – Poprzedniego dnia odbywały się wybory. Partia Pracy odzyskała władzę, zdobywając większość. Widzi pan, Wilson od lutego kierował rządem mniejszościowym.
– Aha – odrzekł Strike. – No tak.
– Wyszedłem wpół do szóstej – powiedział Gupta. – Pożegnałem się z Margot, która miała otwarte drzwi. Drzwi Brennera były zamknięte. Założyłem, że jest u niego pacjent. Oczywiście nie mogę mówić z absolutną pewnością o tym, co się stało po moim wyjściu – zaznaczył Gupta – ale mogę panu powiedzieć, co usłyszałem od innych.
– Jeśli nie ma pan nic przeciwko temu – powiedział Strike – interesuje mnie zwłaszcza ta niezapowiedziana pacjentka, która zajęła Margot tyle czasu.
– A – powiedział Gupta, tym razem składając dłonie w piramidkę i kiwając głową. – Słyszał pan o tajemniczej śniadej damie. Wszystko, co wiem na jej temat, pochodzi od małej Glorii. W przychodni Świętego Jana przyjmowaliśmy pacjentów w takiej kolejności, w jakiej przychodzili. Zarejestrowane osoby zjawiały się i czekały na swoją kolej, chyba że zdarzył się nagły wypadek, rzecz jasna. Ta pani weszła prosto z ulicy. Nie była u nas zarejestrowana, ale bardzo bolał ją brzuch. Gloria kazała jej zaczekać, a potem poszła spytać Brennera, czy przyjmie tę pacjentkę, ponieważ on był już wolny, a u Margot wciąż siedział ostatni zarejestrowany pacjent. Brenner robił problemy. Podczas gdy Gloria i Brenner rozmawiali, Margot wyszła ze swojego gabinetu, żegnając swojego ostatniego pacjenta – dziecko przyprowadzone przez matkę, i zaproponowała, że sama zbada ponadprogramową pacjentkę, ponieważ po pracy umówiła się z przyjaciółką w pubie niedaleko przychodni. Brenner, jak opowiadała mi Gloria, powiedział „Miło z twojej strony” albo coś w tym rodzaju, a jak na niego było to całkiem uprzejme, po czym włożył płaszcz, kapelusz i wyszedł. Gloria wróciła do poczekalni, by powiedzieć tej pani, że Margot ją przyjmie. Kobieta weszła do gabinetu i była w nim dłużej, niż Gloria się spodziewała. Pełne dwadzieścia pięć minut, może nawet trzydzieści, tak że wybił kwadrans po szóstej, a Margot była umówiona z przyjaciółką na szóstą. W końcu pacjentka wyszła z gabinetu i opuściła przychodnię. Niedługo potem zjawiła się Margot ubrana w płaszcz. Powiedziała Glorii, że jest spóźniona na spotkanie i poprosiła ją, by zamknęła przychodnię. Wyszła na deszcz… i nigdy więcej jej nie widziano.
Otworzyły się drzwi do salonu i pojawiła się pani Gupta ze świeżo zaparzoną herbatą. Strike znowu wstał, żeby jej pomóc, i znowu został delikatnie odprawiony z powrotem na fotel.
– Dlaczego pan powiedział, że ta pacjentka była „tajemnicza”? – spytał, gdy pani Gupta wyszła. – Dlatego, że nie była zarejestrowana czy…?
– Och, to pan nie wie? – zdziwił się Gupta. – Nie, nie. Ponieważ potem dużo dyskutowano na temat tego, czy ona rzeczywiście była kobietą. – Uśmiechając się na widok zdziwionej miny Strike’a, wyjaśnił: – Zaczęło się od Brennera. Wychodząc, minął tę kobietę, i potem powiedział śledczemu, że na podstawie tej krótkiej styczności z ową osobą uznał ją za mężczyznę, a później był zdziwiony, słysząc, że jednak chodziło o kobietę. Gloria powiedziała, że była to przysadzista młoda pani o śniadej karnacji. Wspomniała też o cygańskiej urodzie, co było określeniem niezbyt poprawnym politycznie, ale właśnie tak to ujęła. Oczywiście nikt więcej nie widział tej osoby, więc nie mogliśmy tego ocenić. Szukano jej, ale nikt się nie zgłosił, a ponieważ brakowało informacji świadczących o tym, że mogło być inaczej, śledczy wywierał na Glorię duży nacisk, by powiedziała, że jej zdaniem pacjentka była tak naprawdę mężczyzną w przebraniu albo przynajmniej że Gloria mogła się pomylić, biorąc ją za kobietę. Gloria jednak uparcie twierdziła, że potrafi odróżnić mężczyznę od kobiety.
– Tym śledczym był Bill Talbot? – spytał Strike.
– Właśnie on – odparł Gupta, sięgając po herbatę.
– Czy pana zdaniem chciał wierzyć, że ten pacjent był mężczyzną przebranym za kobietę, ponieważ…
– Ponieważ Dennis Creed czasami przebierał się za kobietę? Tak – powiedział Gupta. – Tylko że wtedy nazywaliśmy go Rzeźnikiem z Essex. Poznaliśmy jego prawdziwe nazwisko dopiero w siedemdziesiątym szóstym. A jedyny dostępny wtedy rysopis Rzeźnika wskazywał na śniadego i przysadzistego mężczyznę. Przypuszczam, że właśnie dlatego Talbot nabrał podejrzeń, ale…
– Byłoby dziwnie, gdyby Rzeźnik z Essex wszedł w damskim przebraniu do przychodni i zaczekał na swoją kolej?
– No cóż… właśnie – przyznał doktor Gupta.
Na chwilę zapadła cisza, w której Gupta sączył herbatę, a Strike przeglądał notatki, sprawdzając, czy spytał o wszystko, co chciał wiedzieć. Pierwszy odezwał się Gupta.
– Poznał pan Roya? Męża Margot?
– Nie – powiedział Strike. – Zatrudniła mnie jej córka. Dobrze pan go znał?
– Bardzo powierzchownie – odrzekł Gupta.
Odstawił filiżankę na spodek. Jeśli Strike kiedykolwiek widział człowieka chętnego, by powiedzieć coś więcej, to był nim właśnie Dinesh Gupta.
– Jakie zrobił na panu wrażenie? – spytał Strike, dyskretnie zsuwając zatyczkę z długopisu.
– Wydał mi się rozpieszczony – powiedział Gupta. – Bardzo rozpieszczony. Przystojny mężczyzna, z którego matka zrobiła królewicza. My, indyjscy chłopcy, sporo na ten temat wiemy, panie Strike. Poznałem matkę Roya na grillu, o którym już wspominałem. Wybrała mnie sobie na partnera do rozmowy. Snobka, co tu kryć. Uważała, że recepcjonistki i sekretarki nie zasługują na jej czas. Niespecjalnie kryła, że jej zdaniem synowa nie jest partią godną jej syna. Taka opinia nie należy też do rzadkości