Śmierć słowika. Lene Kaaberbol

Śmierć słowika - Lene  Kaaberbol


Скачать книгу
i poruszał się wolno i z trudem, lecz kiedy chciał kogoś uderzyć, potrafił porządnie przywalić pięścią w twarz. Teraz właśnie podniósł się z miejsca i chwiejąc się na boki, groźnie patrzył na Oksanę, opierając dwie szerokie twarde dłonie na stole. Wokół niego unosił się zapach niedomytego ciała, koziej skóry i wódki.

      – Rosyjska wódka jest wrogiem ludu – powiedziała Oksana. – Musimy walczyć z alkoholizmem, bandytyzmem i religijną ciemnotą.

      – Powiedziałem: stul pysk.

      Oksana w końcu się zreflektowała.

      – Ale dziadku… – Najwyraźniej nie była tak harda, jak się wydawało, bo teraz mówiła odrobinę słabszym głosem. – Sam przecież widziałeś, co wódka robi z ludźmi. Kiedy mężczyźni piją, nie mogą pracować, wszczynają burdy i mordują się. To broń kapitalistów do otumaniania mas.

      Dziadek przymknął rozbiegane oczy.

      – Kapitaliści, socjaliści, komuniści – wycedził przez zęby i pchnął stół z taką siłą, że kubki podskoczyły, a jeden spadł i roztrzaskał się na podłodze. – Ta twoja stuknięta nauczycielka nakładła ci do głowy samych głupot. Trzymaj się od niej z daleka. Podobno jesteś bystra, więc powinnaś sama to zrozumieć.

      Obszedł stół dookoła i rzucił się na Oksanę, która schroniła się za murowanym piecem z wódką dziadka w ręce. Była wściekła. Butelka wódki była nie tylko trudna do zdobycia, ale również droga i te pieniądze można było spożytkować znacznie lepiej. Wydzielane im w kołchozie racje chleba ledwie wystarczały na przetrwanie, a zarówno chleb, jak i masło na wolnym rynku były drogie. A Kola potrzebował więcej jedzenia, podobnie jak mama.

      Dziadek podniósł rękę i Olha odruchowo się skuliła na swoim krześle przy kominie. Spodziewała się lada chwila usłyszeć trzask pękającej czaszki Oksany od mocnego ciosu dziadkowej pięści, tymczasem ciszę przerwał lodowaty głos matki:

      – Zostaw ją.

      Olha otwarła oczy i zobaczyła mamę stojącą w drzwiach. Jej ciężka spódnica lekko powiewała od przeciągu. Na zewnątrz zrobiło się zimno, nocą były przymrozki i już teraz twarz i ręce matki były czerwone z zimna. Dziadek tyłem odsunął się od Oksany. Wyszarpnął jej z ręki brudną butelkę i patrzył wściekłym wzrokiem to na mamę, to na Oksanę, aż wreszcie chwiejnym krokiem wyszedł z izby, trzaskając mocno drzwiami. Olha pomyślała, że wygląda jak zły zraniony niedźwiedź, kiedy krótkimi krokami na szeroko rozstawionych nogach szedł przez małe podwórko, aż zniknął na drodze prowadzącej do wsi.

      Mama westchnęła ciężko i usiadła z Kolą na kolanach. Gliniana miska, którą przyniosła z obory, dziś również była prawie pusta. Zoria dała tyle mleka, że ledwie zakrywało dno naczynia. Cielaka, który urodził się wiosną, już dawno nie było, a krowa nie jest przecież cudowną maszyną do wytwarzania mleka z obierków kartofli i siana. Chociaż ciągnęła i uciskała, z wyschniętych wymion przeważnie wypływało zaledwie po parę kropel. Mama przystawiła miskę do ust Koli.

      – Pij, syneczku – mruczała. – Mleko od Zorii dla ciebie.

      Kola się wykręcał, krzywił buzię i odwracał głowę.

      – Pij, Kola. – Ton matki stał się ostry, kiedy przyciskała miskę do ust chłopca, aż niechętnie wypił wszystko duszkiem. Potem przytulił się policzkiem do szyi mamy i zamknął oczy.

      – Dlaczego on nam nie pomaga? – Głos Oksany zabrzmiał jak smagnięcie biczem. – Słyszałam, że wdowie niczego nie brakuje, a my jesteśmy przecież jego dziećmi, a ty żoną.

      Mama nie odpowiedziała. Siedziała po prostu i patrzyła przed siebie na wpół zamkniętymi oczami. Olsze to się nie podobało. Szyja matki, dawniej gładka i brązowa, i pachnąca ziołami z ogrodu, stała się pomarszczona i zwiotczała. Brud ciemnymi warstwami sięgał obojczyka. Gdzieniegdzie odpadł, ukazując przezroczystą różową skórę. Olha wiedziała, że to ma jakiś związek z ojcem, choć nie do końca rozumiała, dlaczego mama nagle przestała się myć. Oczywiste też było, że to przez ojca muszą mieszkać tutaj, a nie w wiosce niedaleko Jany.

      Oksana kąpała Kolę, a Olha co rano budziła mamę, żeby wstała do pracy. Na brudną szyję matki nic jednak nie mogły poradzić, podobnie jak nie mogły sprawić, żeby ojciec znowu pokochał mamę i poprosił je, by z powrotem wprowadziły się do domu.

      Oksana cicho zaklęła.

      – Łajdak – wycedziła. – Przeklęty łajdak.

      Odwróciła się szybko i zaczęła wkładać swój ciężki płaszcz. Mama się nie poruszyła. Wyglądała, jakby nic do niej nie docierało.

      – Dokąd idziesz? – zapytała Olha.

      – Umówiłam się z towarzyszką Semenową pod szkołą.

      – Przecież dopiero przyszłyśmy do domu.

      – Tak. – Oksana uśmiechnęła się lekko zmieszana. – Ale mamy mnóstwo pracy i towarzyszka Semenowa powiedziała, że ja, Łeda i Ihor możemy zostać na noc w szkole, jak skończymy pisać artykuł. Będziemy jedli ziemniaki ze słoniną i pili prawdziwą herbatę, którą towarzyszce Semenowej przysłano z Leningradu.

      – Ale dziadek powiedział…

      – Dziadek to stary pijak. Nie rozumie, że nastały nowe czasy.

      Olha spojrzała na mamę i Kolę siedzących przy stole nieruchomo jak słupy soli. Już zaczęło się ściemniać, a kiedy dziadek wróci po wypiciu reszty wódki, będzie zmęczony, głodny i zły jak osa.

      – Mogę iść z tobą?

      Oksana odwróciła głowę zaskoczona i spojrzała przez ramię na siostrę. Po chwili się roześmiała.

      – Olho, to niemożliwe. Przecież i Łeda, i Ihor mają po czternaście lat. Ty masz dopiero osiem.

      – I co z tego? – zaprotestowała Olha. – Ty masz dziesięć.

      – Ja to co innego. – Oksana z dumą wypięła pierś. – Towarzyszka Semenowa uważa, że bardzo wcześnie rozwinęłam w sobie świadomość ideową.

      Olha poczuła, jak z wolna ogarnia ją dziwne przerażenie. Noc bez Oksany. Tego jeszcze nie próbowała. Nigdy. W dodatku teraz, kiedy wściekły dziadek na pewno nie będzie nad sobą panował, a mama tylko siedzi i patrzy przed siebie.

      – Mama ci pozwoliła?

      Oksana spojrzała szybko na dwa nieruchome cienie przy stole.

      – Olho, błagam – powiedziała ściszonym głosem – mama w tej chwili nie jest w stanie decydować nawet o sobie. To ja muszę być tą silną. Rozumiesz chyba, co mam na myśli.

      Olha jednak nie rozumiała, a Oksana najwyraźniej nie zamierzała jej tego wyjaśniać. Zawiązała szalik pod szyją i spojrzała na Olhę poważnym wzrokiem.

      – Pilnuj, żeby ogień w piecu nie zgasł, ale nie zapalaj lampy, dopóki całkiem się nie ściemni. Nafta prawie nam się skończyła, a ta resztka, która jest, pali się jak diabli. Lepiej ją zostawić na pluskwy.

      Jej włosy lekko muskały ramię Olhy.

      – Zaufaj mi, Olho.

      Otwarła drzwi i wyszła w zmierzch.

      Olha stała jeszcze jakiś czas, patrząc, jak siostra brnie przez błoto w tym samym kierunku, w którym wcześniej poszedł dziadek. Potem schyliła się i pozbierała z podłogi skorupy roztrzaskanego kubka.

      – Powinieneś się skontaktować z Heide – usłyszał Søren – ale nie wróciła jeszcze z miejsca znalezienia zwłok.

      Michaela


Скачать книгу